Kazimierz

Kasprzak

Member's page

 

 
 

        Kazimierz Kasprzak jest emerytowanym dziennikarzem, ma 66 lat. Całe swoje życie zawodowe przepracował w jednej redakcji. Najpierw był to „Sztandar Ludu”, później „Dziennik Lubelski”, a ostatnio „Dziennik Wschodni”. Były to praktycznie te same redakcje, zmieniały się tylko tytuły. W tym okresie „przeżył” 15 redaktorów naczelnych.   Jego pasja związana jest w dużym stopniu z wykonywanym zawodem (z wykształcenia  jest technologiem przemysłu spożywczego). Dotychczas odwiedził ponad 60 krajów. Swego czasu interesował się przede wszystkim życiem Polaków poza rodzinnym krajem. Gościł u rodaków w Kanadzie (dwukrotnie przez półtora roku), USA, Brazylii, Australii, Kazachstanie. Spotkał wiele bardzo interesujących osób, m.in. w stolicy Australii – Canberze Andrzeja Kleeberga (prezesa Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Australii), syna gen. Bryg. Juliusza Kleeberga (brata Franciszka). Niestety, przeprowadzona z nim rozmowa ze względów politycznych nigdy się nie ukazała. Znajduje się jednak w archiwum Kazimierza Kasprzaka.

Mało brakowało, aby przed kilku laty trafił on do aresztu w Pekinie, gdy na Placu Niebiańskiego Spokoju, obok pałacu Cesarskiego robił zdjęcia skoku do fosy z wodą jednego z wielu członków powstałej wcześniej sekty Hula Gong, co było kategorycznie zakazane. Jego półtora godzinna rozmowa z chińskim policjantem zakończyła się sukcesem. Zdjęcie to później  ukazało się na łamach „Dziennika Lubelskiego”. Miłe wspomnienia ma po pobycie na Hawajach.

Na długo w pamięci pozostanie mu także trzytygodniowa wyprawa na Spitsbergen, razem z polarnikami Uniwersytetu Marii Curii-Skłodowskiej. Doszło do niej na przełomie czerwca i lipca 2006 r. Nieoczekiwana zmiana biegu wydarzeń, w ostatniej chwili sprawiła, że eskapada ta stała się życiową wyprawą. Zapewne długo będzie pamiętał wizyty w czterech z sześciu istniejących na archipelagu Svalbard polskich stacji badawczych, a nie jest to sprawą prostą. Dotrzeć do nich można tylko drogą wodną, korzystając z jachtu lub statku. Nie można zapomnieć także o tym, iż dzielą je dość duże odległości. To decyduje o małej liczbie wizyt składanych przez wytrwałych polarników, nie mówiąc już o turystach.
 

Swego rodzaju podsumowaniem  wojaży Kazimierza Kasprzaka była jego wyprawa na Antarktydę, do której doszło od 3 do 12 lutego 2007 r. Bezlitosna natura tego kontynentu i bardzo wysokie koszty ekspedycji, mają dodatkowy wydźwięk w tym przypadku. Nie bez znaczenia jest również fakt, że jest pierwszym mieszkańcem Lubelszczyzny, który „zaliczył” wszystkie kontynenty i był w każdej strefie klimatycznej.

 

Antarktyczna foka - uchatka

Bardzo często osoby, z którymi się spotyka na wystawach fotograficznych (zdjęcia, to druga jego pasja) zadają mu pytanie „co go goni na koniec świata”? Najczęściej odpowiada, że decydują o tym 3 czynniki ( nie są to jednak jego oryginalne złote myśli). Po pierwsze podróże ma w duszy i w sercu. W tym zdaniu zmienił jeden wyraz – pierwszy. Otóż 39-letnia Amerykanka, irańskiego pochodzenia – Ansari, która ponad pół roku temu jako pierwsza turystka przez 10 dni przebywała na orbicie okołoziemskiej stwierdziła, że kosmos ma w duszy i w sercu. Jedyne co ich łączy, jeśli tak można powiedzieć, to on na Antarktydzie przebywał także 10 dni.
Po drugie. Leonid Teliga, który jako pierwszy Polak opłynął jachtem „Opty” kulę ziemską w liście napisanym do przyjaciela w październiku 1945 roku stwierdził, cytuję: „Czy widzisz do czego zmierzasz? Nie? Po prosty do tego, że największym skarbem w życiu jest konsekwencja w drobnych wypadkach życia codziennego...”. Kazimierz Kasprzak ma tę samą filozofię życiową.
Rekonstrukcja schronienia z 1903 r, w którym w okresie zimowym przebywało trzech polarników: 2 Argentyńczyków i jeden Szwed
I po trzecie. Podczas powitania 110 turystów z różnych krajów na statku „Lyubov Orlova”, pływającym pod banderą maltańską (wcześniej należał on do Związku Radzieckiego), jeden z głównych jego wodzirejów Kanadyjczyk Shane Evoy (nota bene naukowiec) powiedział do gości. Zapewne dla większości turystów znajdujących się na tym statku sama podróż na Antarktydę, to „Honor i przyjemność”. W przypadku pana Kazimierza nic ująć nic dodać. Tym bardziej, że Antarktyda, to jedyny kontynent, gdzie warunki dyktuje tylko przyroda. Rasowy włóczęga może je pokornie zaakceptować albo ... zrezygnować z wyprawy.
Główne wejście do argentyńskiej bazy Esperanza, gdzie wylądował Kazimierz Kasprzak  
Argentyńska Baza Antarktyczna Esperanza ("Nadzieja") położona jest w Hope Bay na Półwyspie Trinity będącym zakończeniem Półwyspu Antarktycznego 63°24′S, 56°59′W

Baza została zbudowana  w 1975 roku. Ma pomieszczenia dla zakwaterowania 55 osób w okresie antarktycznej zimy, w tym 10 rodzin i dwóch nauczycieli istniejącej tu od 1978 roku szkoły "Julio Argentino Roca"

 

Kaplica na argentyńskiej bazie (dotychczas odbył się w niej 1 ślub i 7 chrztów)

Poczta w argentyńskiej bazie (kilkanaście widokówek wysłanych 7 02 2007 r.  do połowy kwietnia jeszcze nie dotarło do adresatów)
 

Kazimierz Kasprzak          

   

·