Część II - Północ  -              Part two - The North

                                        tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos


 

 

Na Karaibach byłem wielokrotnie. Poznałem wszystkie wyspiarskie państewka tego regionu, byłem też na Trinidadzie, ale nigdy jeszcze nie miałem okazji, aby zajrzeć na drugą wyspę wchodzącą w skład "Republiki Trinidadu i Tobago" Postanowiłem zatem rozpocząć moją podróż od lotu z Europy na tą właśnie wyspę. - leciałem z przygodami - do celu dotarłem z trzydniowym opóźnieniem...  Po zwiedzeniu południowego wybrzeża postanowiłem wybrać się na kolejną wycieczkę na północ wyspy.

Aby dotrzeć w okolice Plymouth na północnym wybrzeżu musiałem wrócić najpierw do stolicy wyspy - Scarborough. Sieć publicznych autobusów przypomina tu bowiem gwiazdę - wszystkie linie zbiegają się w stolicy wyspy. Jadąc kolejnym kursem ze Scarborough na północ mijałem najbardziej turystycznie zagospodarowany odcinek wybrzeża wyspy Tobago - od Buccoo na północ znaleźć można najdroższe i najbardziej ekskluzywne ośrodki turystyczne wyspy. Tu można uprawiać diving, surfing. parasailing.

Ale mnie interesują raczej takie klimaty: 

   
   

To przykład tradycyjnej architektury starych Karaibów. Niestety takich tradycyjnych domków widzi się teraz na Tobago już niewiele. Przetrwały natomiast ogrody wokół domów, gdzie zobaczyć można egzotyczne drzewa i kwitnące bananowce (jak na zdjęciu obok). 

Wysiadłem z autobusu w Black Rock wśród takich pięknych kwiatów  rosnących wprost przy drodze i pomaszerowałem pieszo drogą prowadzącą aż na  kraniec małego półwyspu, kończącego się takimi malowniczymi, czarnymi skałami:

   
 

Z jednej strony skał jest trawiasta skarpa, na której zbudowano kiedyś niewielki Fort Bennet. A z drugiej strony skał zobaczycie małą, idylliczną plażę:

   
 

Fort Bennet był jednym z łańcucha fortów broniących Tobago przed piratami i przed desantem wojsk innych kolonialnych mocarstw. Baterię armat umieścili tu Brytyjczycy w 1778 roku. Jego nazwa pochodzi od nazwiska porucznika Roberta Benneta, Anglika, który przewodził grupie osadników, którzy w roku 1680 przybyli na Tobago z Kurlandii na pokładzie okrętu "Der Schwann".

 

 

Na wschód otwiera się z fortu widok na Great Courland Bay - Wielką Zatokę Kurlandzką. Po jej przeciwnej stronie widoczne są domy Plymouth - drugiego co do wielkości miasteczka na Tobago.  Na końcu widocznego z lewej strony cypla kurlandzcy osadnicy wznieśli kolejny fort - Fort James. Zamierzałem przejść do niego pieszo. Okazało się jednak, że to kawał drogi...

 

... więc przy tej małej, ale pięknej plaży zrobiłem sobie przerwę na lunch, zajadając z apetytem przyniesione kanapki i ciesząc oczy widokiem jak z pocztówki :

   

Miejscowa młodzież wykorzystuje tą plażę dla uprawiania surfingu. Ich skromne domy stoją zaledwie 100 czy 200 metrów od tej plaży. Czy doceniają to, że mieszkają w tropikalnym raju?

W Courland Village mają niewielki sklep spożywczy pod szyldem "Courland Superette" - to kolejny kurlandzki ślad na Tobago. Ale także pośrednio polski ślad, bo kurlandzki książę Jakub Knitter, który organizował osadnictwo na Tobago był lennikiem polskiego króla.  

 

 

W sklepiku można kupić coś do picia, bo marsz do Plymouth  jeszcze długi... Był gorący dzień, szedłem szosą fotografując po drodze tropikalne kwiaty i wspominając Polskę, pokrytą w tym samem czasie białym śmiegiem...

 

 

 

W kolejnej osadzie na drodze do Plymouth znalazłem coś, co można nazwać zabytkiem - kryty gontem Moravian Church. To nie pierwszy kościół następców Husytów, który spotkałem w świecie. Poprzedni widziałem rok wcześniej na zupełnie innym, odległym kontynencie - w Leh, w indyjskim Ladaku. Ten prezentował się bardzo ładnie, ale był nieczynny - obok niego stoi już nowy, murowany kościół.. 

Nieopodal, w odnowionym karaibskim domu zorganizowano Courland Bay Museum. Być może można tam znaleźć jakieś pamiątki z czasów kolonizacji. Niestety było zamknięte: 

Tu też wszędzie widziałem ślady trwającej kampanii przedwyborczej - miedzy innymi rozwieszone czerwone flagi partii PNM.

Drogami wyspy krążyły samochody wyposażone w megafony nadające hałaśliwą muzykę i komunikaty zachęcające do głosowania na konkretnych kandydatów.

 

W końcu dotarłem do mostu na zaznaczonej na mapie Courland River. Więc jest tu także Kurlandzka Rzeka!  Niezbyt okazała - jak sami możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej:

   

Plymouth okazało się niewielką mieściną, udekorowaną dla odmiany żółtymi flagami partii konserwatywnej. Musiałem przejść przez całą długość głównej ulicy, aby znaleźć się u bramy Fortu James - forteczki z czasów kolonialnych. Nazwę tłumaczy się jako Fort Jakuba, (a nie Św. Jakuba) gdyż pochodzi ona od Jakuba Kettlera - księcia Kurlandii, lennika polskiego króla. Przy wejściu stoi tu jakaś budka, ale opłat za wstęp nie pobierają...

 

Pierwszy statek z Kurlandczykami wylądował na Tobago w 1637 roku.    Ale ta próba kolonizacji wyspy, podobnie jak dwie następne zakończyły się fiaskiem. W 1642 roku kolejna grupa kolonistów zaatakowana została przez tubylczych Indian -Caribów i zmuszona do odpłynięcia do Gujany. Kurlandczycy pojawili się ponownie w 1654 wznieśli Fort James i rozbudowywali swoją kolonię "New Courland" aż do 1659 roku, gdy pozbawieni wsparcia z ojczyzny, w której trwała wojna, poddali się władzy mieszkających po sąsiedzku Holendrów.

Pamięć o Kurlandczykach jest na Tobago wciąż żywa - obok fortu w 1976 roku odsłonięto na wysokim brzegu Courland Monument (na zdjęciu poniżej). Za nim na horyzoncie widać cypel, na którym istniał kiedyś Fort Casimir - nazwany tak na cześć polskiego króla Jana Kazimierza. Dla mnie zaskoczeniem była nowoczesna forma pomnika, będącego dziełem jakiegoś miejscowego artysty:

A potem... Patrzyłem na pięknie kwitnące rododendrony i kombinowałem jak wydostać się z tej dziury. Przystanek autobusowy w Plymouth jest, ale autobusu nie było! A było już popołudnie - wiedziałem, że o tej porze publiczny transport na Tobago powoli zamiera.

 

Rozwiązaniem był autostop. Znalazłem podróżujące samochodem dwie panie z Trynidadu, które nie tylko zgodziły się mnie zabrać do Scarborough, ale dały się namówić na wspólną przejażdżkę wzdłuż północnego wybrzeża - aż do Englishman's Bay. Pierwszy odcinek tej trasy prowadził kiepską szutrówką do Arnos Vale:

Englishman's Bay leży na północnym wybrzeżu Tobago - między Castarą i Parlatuvier - mniej więcej w połowie długości wyspy.

Trasa z Plymouth do Englishman's Bay jest bardzo widokowa. To praktycznie przejazd przez pół długości wyspy. Przejazd górskimi drogami, z licznymi podjazdami i zjazdami oraz serpentynami. Pokonywanie tej trasy prywatnym samochodem daje szansę zatrzymania się na punktach widokowych zawieszonych kilkaset metrów ponad poziomem morza, skąd przez błękitną mgiełkę otwierają się wspaniałe panoramy postrzępionego wybrzeża. Takie, jak na zdjęciu poniżej:

   

Z kolejnego punktu widokowego mogłem popatrzeć na rybacką osadę Castara, która przycupnęła przy wąskiej plaży w pięknej zatoczce:

   

Z bliska widać, że w Castara jest kilka małych pensjonatów i  dzięki temu Castara, choć maleńka może konkurować z Charlotteville w rankingu najładniejszych i najprzytulniejszych turystycznych miejscowości na Tobago:

Ale ja chciałem zobaczyć koniecznie dotrzeć do rozsławionej przez Discovery Advenure Channel plaży w Englishman's Bay. Dziennikarze z tego programu umieścili tą plaże na liście dziesięciu najpiękniejszych plaż świata. Czy słusznie?

Najpierw zobaczyłem z zakrętu szosy skalisty cypel zamykający zatokę (zdjęcie obok). Potem pojawiła sie w polu widzenia plaża schowana pod palmami w głębi zatoki. I wtedy skonstatowałem: przecież to właściwie dzika plaża!

W wizjerze aparatu widać było tylko kokosowe palmy, a za nimi kępy wysokich bambusów. Ani jednego domku i ani jednego człowieka w polu widzenia:

   

No, no! - pomyślałem. Wiele plaż w życiu widziałem. Wśród nich były równie piękne, ale rozdeptane przez tłum turystów, ryczące muzyką i zagracone kawiarnianymi stolikami. Ale takie, jak ta zdarzały się rzadko:

Tobago

Gdy zjechaliśmy na dół ku plaży (ostatnie 100 metrów to wyboista, terenowa droga) nie trzeba było mnie namawiać - zrzuciłem ubranie i pobiegłem do ciepłej jak zupa wody. Pływałem z przyjemnością w tym turkusie i błękicie prawie godzinę. W czapce, by uchronić moją łysinę przed ostrym słońcem. Gdy w końcu przyszła pora wychodzić z wody tuż przy brzegu dosięgła mnie wyjątkowo wysoka fala i... zabrała mi czapkę. I tyle ja widziałem... Została na jednej z najpiękniejszych plaż świata....   :)

Przy plaży ukryty jest jednak pod palmami jeden jedyny lekki pawilon mieszczący kawiarenkę i sklepik z pamiątkami. Właścicielka sprzedaje też kolorowe chusty, przypominające afrykańskie kangi:

Ciemnoskóra dziewczynka podróżująca z nami samochodem była początkowo onieśmielona moja obecnością. Ale potem pozwoliła się sfotografować...

 

 

Przed odjazdem z Englishman's Bay zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Nie muszę chyba wyjaśniać, że te panie nie były raczej w moim guście. Ale były bardzo sympatyczne, no i bardzo rozmowne... Na szczęście na Trynidadzie i Tobago językiem urzędowym jest angielski...

 

Do mojego pensjonatu na Crown Point dotarłem przed zachodem słońca. Zanim słońce zapadło za horyzont zdążyłem jeszcze sfotografować Pigeon Point - zachodni przylądek wyspy. Tu tez są piękne plaże, nad którymi pochylają się palmy. Ale to miejsce (zdjęcie robiłem z Fort Milford) nie ma już takiego uroku, jak tamta mała plaża w Englishman's Bay...

 

Kolejnego dnia po śniadaniu pomaszerowałem z moim plecakiem na lotnisko Crown Point. Turbośmigłowy ATR wystartował o czasie. Siedząc przy oknie mogłem raz jeszcze zachwycić się niezwykłym kolorytem wody na płyciznach wokół wyspy... I zrobić kilka zdjęć: 

   

Tak wyglądał z powietrza ten sam Pigeon Point, który poprzedniego dnia fotografowałem o zachodzie słońca. I to było moje ostatnie spojrzenie na Tobago - wyspę gościnnych, spokojnych i życzliwych ludzi oraz wspaniałych krajobrazów. Jedźcie tam! - dopóki tego uroczego skrawka Karaibów nie zdominuje komercja...

 

 Trasa mojej Podróży Wokół Ameryk prowadziła dalej na Jamajkę, a następnie do USA. O tych fragmentach trasy napisałem na osobnych stronach mojego serwisu.

 

 

 

Przejście do strony o Południowych Karaibach:

Przejście do strony o Jamajce:

(przepraszam, ta strona jeszcze w opracowaniu)

 Przejście do strony "Kraje i krajobrazy świata"

Powrót do głównego katalogu                                                             Przejście do strony "Moje podróże"