Grenytyt.gif (19066 bytes)

część IV - MAYREAU                                           tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos


Po zawinięciu na Conouan pocztowy stateczek przemierzający wody państewka o długiej nazwie Saint Vincent and the Grenadines kieruje dziób ku Mayreau - najmniejszej spośród zamieszkanych wysp łańcucha Grenadyn. Encyklopedyczne dane mówią, że  Mayreau ma tylko 1,5 mili powierzchni i około 250 mieszkańców.  Pocztowy statek ze stolicy kraju dociera na Mayreau tylko dwa-trzy razy na tydzień, ale gdy zachodzi potrzeba przemieszczenia się na sąsiednie wyspy można skorzystać także z motorowych łodzi mieszkańców. Kosztuje to jednak wielokrotnie drożej - zamiast 10 -15 "karaibów" - 20-30 USD za kurs... Mayreau można także odwiedzić w ramach półdniowej lub całodziennej wycieczki z Canouanu lub Union Island. 

Gren_map.jpg (6239 bytes)

Gren1282.jpg (9699 bytes)

Wybrzeża wyspy są skaliste z wyjątkiem kilku zatok w których ukryły się plaże. Zza południowego przylądka nie widać jeszcze  Saline Bay w której znajduje się jedyna przystań.

Gren1283.jpg (20437 bytes)

Na całej Mayreau jest podobno tylko 200 metrów bitej drogi - to właśnie ten kawałek, który biegnąc stromo pod górę łączy przystań z osiedlem. Gdy trafiłem na wyspę właśnie go ulepszali. Prowadzi przez wioskę do kościoła i szkoły zajmującej szczyt wzgórza. To trasa obowiązkowo przemierzana przez przybywających tu turystów więc wypada o nią zadbać... Są także na wyspie dwa samochody - powinny mieć gdzie jeździć!    Gorzej jest z energią elektryczna, bo Mayreau do dziś nie ma elektrowni.  Efekt jest taki, ze po zmroku każda zamożniejsza rodzina uruchamia swój spalinowy agregat i nad osiedlem do późnej nocy niesie się jeden wielki warkot. Ja na szczęście znam go tylko z relacji, bo sam na Mayreau nie nocowałem...

Gren1284.jpg (22214 bytes)

Dennis' Hideaway - najtańszy guesthouse na Mayreau. Dysponuje pięcioma pokojami dwuosobowymi. Za single ze śniadaniem płaci się tu 50 USD, za double - 70. Myślę, że można coś z tego utargować, ale to dla trampa wciąż  będzie bardzo drogo. No cóż - zamieszkiwanie w raju kosztuje...

Gren1285.jpg (30080 bytes)

Na małej Mayreau nie znajdziecie banku ale są tu aż trzy restauracyjki. Pokazany obok jadłospis jednej z nich  jest skromny, a ceny (mimo że podane w dolarach wschodniokaraibskich) nie należą do najniższych...  Przypominam że 1 USD to około 2,67 EC$  (prawdziwy międzynarodowy kod tej waluty to XCD)

Pamiątki dla turystów to przede wszystkim starannie oczyszczone muszle.  Są też ładne pocztówki drukowane za morzem i sprzedawane raczej drogo - po 1 USD za sztukę.  

Gren1286.jpg (19357 bytes)

Gren1287.jpg (23227 bytes)

Skromny, kamienny katolicki  kościółek  wzniesiony na szczycie wzgórza należy do najładniejszych budowli sakralnych na Karaibach. W obecnym kształcie pochodzi z 1921 roku gdy działał tu belgijski benedyktyn  Dom Carlos Verbeke.  Ale obecny kościół powstał na miejscu wcześniejszego - z początku XIX wieku, który został zniszczony przez huragan.     Wielkim wydarzeniem dla wyspiarzy są odbywające się tu śluby, którym towarzyszy specjalny ceremoniał, oflagowanie wioski. Muzyka, specjalnie pieczone ciasta i dużo, dużo rumu - to główne akcenty kilkudniowych obchodów. Coraz częściej celebrują tu śluby obcokrajowcy - nic dziwnego; miejsce jest niezwykłe i na pewno długo i z sentymentem wspomina się później takie wydarzenie...

Wyposażenie kościoła jest bardzo skromne i pewnie dlatego pozostaje on otwarty na oścież przez cały dzień. Tabernakulum ozdobione jest okazałą muszlą. 

 

Ten kościółek to jedyny zabytek na Mayreau... W 1720 roku wysepkę wzięli w posiadanie Francuzi, ale w wyniku traktatu paryskiego z 1763 roku przejęła ją Anglia. Na początku XIX wieku na Mayreau mieszkało 6 Europejczyków i 66 czarnych niewolników pracujących na poletkach bawełny. W okresie wojen napoleońskich na Mayreau pojawiła się rodzina Saint-Hilaire wprowadzając swego rodzaju feudalny ustrój: potomkowie niewolników mogli uprawiać tyle ziemi ile chcieli, ale połowę plonów musieli oddawać rządzącej twardą ręką aż do 1915 roku Miss Jane-Rose de Saint-Hilaire.  Dziś cała wyspa z wyjątkiem dwóch małych enklaw (jedna z nich to przynależny rządowi teren osady) należy do spadkobierców  Saint-Hilaire - rodziny Eustace.

Gren1289.jpg (18619 bytes)

Gren1299.jpg (21747 bytes)

 

 

Ze wzgórza na którym stoi kościółek i szkoła można objąć wzrokiem prawie całą wysepkę. Widać stąd między innymi słone jeziorko położone w jej południowej części. To coś niezwykłego na Grenadynach... Podobno gdy w porze suchej woda w jeziorze wysycha można tam znaleźć ładne okazy solnych kryształów.     

 

 

 

 

Gren1290x.jpg (26228 bytes)

 

 

Big Blue - Wielki Błękit. 25-krotne zbliżenie umożliwione przez kamerę video pozwala na odnalezienie w błękicie morza nawet niewielkich jednostek.  

 

 

 

 

 

 

Gren1292.jpg (9281 bytes)

Tak wyglądają w zbliżeniu Tobago Cays fotografowane z Mayreau ...     

 

 

Gren1294.jpg (20073 bytes)

A tak - Salt Whistle Bay - jeden z najbardziej malowniczych zakątków na wyspie. Znajduje się on w północnej części wyspy - podobno 15 minut marszu od osiedla terenową drogą wiodącą przez las i busz.  Miejscowi wola raczej dopływać tam łodziami. Północny cypel wyspy połączony jest z resztą takim oto przesmykiem.   

 

 

 

Gren1313.jpg (13804 bytes)

 

Na przewężeniu lądu o szerokości zaledwie kilkunastu metrów rosną malownicze palmy. Wśród palm jest także ukryty odosobniony drogi ośrodek Salt Whistle Bay Resort z 27-ma luksusowymi pokojami.

 

 

 

 

Gren1312.jpg (14332 bytes)

Salt Whistle Bay jest jednocześnie malowniczym i ustronnym kotwicowiskiem dla jachtów. Podobno przy wejściu do zatoki trzeba bardzo uważać na rafy... 

Gren1345.jpg (7711 bytes)

Przed kilku laty u wybrzeży Myreau zaczęły pojawiać się duże pasażerskie statki - mniejszy "Van Gogh" i wielki "European Vision" - ten ostatni macie na zdjęciu obok...

Czy zdajecie sobie sprawę ile czasu zabiera przewiezienie motorówkami na ląd 700 pasażerów (zakładając, że tylko połowa tego pływającego hotelu zechce zejść na ląd)?   I jak wygląda niewielka, cicha wysepka zalana nagle przez taki tłum?

Gren1300.jpg (17700 bytes)

Co robią pasażerowie wielkiego "pasażera" po wylądowaniu na Mayreau? Niewielka część wynajętymi motorówkami płynie zwiedzać Tobago Cays i inne wyspy z sąsiedztwa. 

Inni zaczynają od krótkiego spaceru do osady i kościółka a potem zalegają na plaży nad zatoką Saline Bay (na zdjęciu). To dla nich w jej niewidocznej części na piasku rozłożonych jest kilkaset niebieskich leżaków.

Gren1307.jpg (28164 bytes)

Przy plaży przygrywa w tym czasie typowy karaibski "steel drums' band" - orkiestra stalowych bębnów. Grają popularne i miłe dla ucha utwory w rytmie calypso a także światowe standardy. Bębny wykonane są ze połówek starych, ale poniklowanych i wypucowanych stalowych beczek różnej wielkości. Dno takiej beczki jest wklęsłe i uderzając młoteczkami w różne punkty tej wklęsłej części artysta wydobywa tony o różnej wysokości.  Trudno w to zrazu uwierzyć ale to ping-ping-ping wydobywane z beczki składa się na przyjemną, a przede wszystkim niepowtarzalną, charakterystyczną tylko dla Karaibów muzykę.

Gren1308.jpg (25311 bytes)

 

W tych dniach gdy u brzegów Mayreau pojawiają się pasażerskie statki przy przystani miejscowe kobiety rozwieszają na sprzedaż koszulki, czapki i ręczniki. Za T-shirta z pamiątkowym nadrukiem żądały 10 USD. W końcu kupiłem dwa za 15...

 

 

 

 

 

Gren1305.jpg (19904 bytes)

Przy przystani wisi wypisany na kawałku płyty cennik usług przewozowych dla turystów. Od tych cen można zazwyczaj coś utargować...  Zwracam uwagę, że to ceny za przewóz jednej osoby, ale za kurs tam i z powrotem. Podane w dolarach amerykańskich, które są tu przyjmowane równie chętnie jak miejscowe EC$ -dolary wschodniokaraibskie.   

Gren1344.jpg (11655 bytes)

Słońce prażyło niemiłosiernie, gdy ze spakowanym plecakiem przyszedłem na nabrzeże. Horyzont był niestety pusty. Czekałem pół godziny, godzinę... Czyżby kolejny statek miał awarie i nie wypłynął? Następny rozkładowy rejs dopiero za trzy dni!  Ze względu na szybko opróżniający się portfel o wodnej taksówce wolałem nie myśleć...  Przypłynie czy nie przypłynie? W końcu w błękicie pojawił się mały punkcik... Powoli rósł w oczach. W końcu mogłem rozpoznać sędziwą "Ritę". Brodaty kapitan zainkasował 15 karaibskich dolarów, zaskrzypiała podnoszona pochylnia wyładowcza i popłynęliśmy ku Union Island...    

Powrót do głównej strony o Karaibach:

   Przejście do następnej relacji z tej podróży - do Union Island na Grenadynach

 Przejście do strony "Kraje i krajobrazy świata"

Powrót do głównego katalogu                                                             Przejście do strony "Moje podróże"