MIkro.JPG (30891 bytes)

- Jeszcze jedna droga przez Pacyfik     tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski ©

Mic_mappl.jpg (27648 bytes)

              Podczas mojej pierwszej podróży dookoła świata przebyłem Pacyfik kierując się na wschód - trasą południową, zatrzymując się na Nowej Zelandii, Fidżi, Wyspach Cooka oraz Tahiti.    Kilka lat później wyruszyłem dookoła globu po raz kolejny, tym razem przemierzając Pacyfik trasą centralną - w kierunku zachodnim. Okazało się, że czasy podróży statkami należą do przeszłości. Jedyną praktycznie możliwość dotarcia do opisanych poniżej wysp Mikronezji stwarzają samoloty linii lotniczej Continental Micronesia.
Trasa rozpoczyna się na Hawajach. Lecąc dalej aż do Guam boeingi 727 skaczą z wyspy na wyspę. Wszędzie, z wyjątkiem atoli Johnston i Kwajalein  (gdzie są amerykańskie instalacje militarne) można zrobić sobie stopover - przerwę w podróży.  Wyspy Mikronezji na których popasałem po drodze okazały się niezwykle malownicze i - z wyjątkiem Guam - wolne od tłumów turystów, pozostawiając wędrującemu z plecakiem trampowi niezapomniane wrażenia. Przecierałem ten szlak - nie spotkałem wcześniej żadnego trampa, który znał ten region i jechałem trochę "w ciemno" - dopiero na miejscu okazało się, że Mikronezja jest piękna, ale także i droga...

Wyspy Marshalla

Mniejsze i większe skrawki lądu rozrzucone w bezmiarze Pacyfiku można ze względu na ich pochodzenie i ukształtowanie podzielić z grubsza na dwie grupy: płaskie atole, które wyrosły z koralowej rafy i górzyste wyspy pochodzenia wulkanicznego. Z samolotu, który po 6 godzinach od startu z Honolulu podchodzi do lądowania na Wyspach Marshalla widać wyraźnie, że Majuro - skrawek ziemi na którym rozłożyła się stolica archipelagu jest zupełnie płaskim atolem - jak sie później okaże jedyną tego typu wyspą na trasie całej podróży.

atol1.jpg (20467 bytes)

Urzędnik imigracyjny na lotnisku z namaszczeniem wstemplowuje mi do paszportu bezpłatną wizę. Potem trzeba już tylko znaleźć sposób na dotarcie do miasteczka. Okazuje się, że połączone mostami wysepki atolu mają tani system lokalnej komunikacji: zbiorowe taksówki. Opłata za przejazd wszędzie, miedzy Ritą na wschodzie i Majuro Bridge na zachodzie jest zryczałtowana i wynosi tylko 30 centów. Samochód toczy się bardzo wolno wyboistą szosą. Tu, na wyspach nikomu się nie spieszy - czas ma inny wymiar.          

Najtańsze zakwaterowanie na atolu znajduję w zaniedbanym Majuro Hotel - niestety aż 29 dolarów za pokój z wiatrakiem, prysznicem i transferem na lotnisko. - Pamiętaj, że opłata lotniskowa pobierana przy odlocie wynosi u nas aż 15 dolarów! - korpulentna właścicielka hoteliku chce mi oszczędzić niespodzianek.

Obok biblioteki w Majuro jest małe muzeum, gdzie poza wspaniałą kolekcją muszli oglądam miejscową osobliwość - mapy nawigacyjne dawnych mieszkańców archipelagu powiązane z giętkich patyczków i muszelek.

majuro.jpg (24051 bytes)

Po południu jadę za 1,50 dolara zbiorowym minibusem na kraniec wyspy - do Laury, gdzie na amatorów kąpieli czeka ładna plaża. Prywatna, jak się okazuje na końcowym przystanku: za wstęp pobierają opłatę 1 USD. Można w zamian korzystać z prysznica i toalet. Wracam pieszo, mijając schowane wśród palm domki tubylców. Obok nich dymią często prymitywne suszarnie, przerabiające wyłuskaną z orzechów koprę. Kobiety w kolorowych kretonowych sukienkach muu-muu częstują kokosowym mlekiem. Komol  tata! Dziekuję!

Kosrae

Górzysta, pokryta bujną roślinnością wyspa otoczona jest białym pierścieniem rafy. Na maleńkim lotnisku na przylatujący trzy razy w tygodniu samolot oczekują przedstawiciele miejscowych hoteli. Niestety hotele na Kosrae są nieliczne i drogie. Najtańszym okazuje się Sandy Beach, gdzie płacę mimo to aż 40 dolarów za pokój z klimatyzacją i prysznicem. Te stosunkowo wysokie koszty zakwaterowania to gorsza strona samotnego podróżowania. Wszędzie na Mikronezji pobierają opłaty za pokój, a nie za łóżko. Gdy podróżuje się we dwójkę koszty te się rozkładają. Trudno, ale mam za to do wyłącznej dyspozycji bungalow w idyllicznym zakątku na skraju plaży. Zostawiam przepocone ciuchy i biegnę z maską i fajką do lazurowego i ciepłego jak zupa oceanu. Po to by

KOSRfinkol.jpg (18109 bytes)
podglądać koralowe ogrody i krążące wśród nich różnobarwne ryby. Rano spotykam spacerujące przed domkiem spore kraby. Po kąpieli trzeba znaleźć coś do jedzenia. Nie jest to wcale proste bo sklepów na Kosrae jest niewiele. W przydrożnym baraczku kupuję wypiekane domowym sposobem bułki - po 6 sztuk za dolara. A za drugiego śniada dziewczyna odważa mi dwa funty pysznych bananów.
Kiedyś po wysepce chodziło się pieszo, dziś jest tu już wprawdzie zarejestrowanych kilka taksówek, ale ja podróżuję wciąż popularnym autostopem - najpierw do ruin kamiennych budowli z XIII wieku na wyspie Lelu. -Wstęp kosztuje 3 dolary, ale przez podwórko sąsiedniej szkoły można wejść bezpłatnie! - radzi sąsiad. Potem szutrową drogą maszeruję na południe wyspy - aż do Utwe, przez senne wioski, w których można podglądać codzienne życie wyspiarzy. kosrcanoe.jpg (26769 bytes)

Nieopodal Utwe wpada do oceanu największa rzeka wyspy (zmieniająca kierunek prądu podczas przypływu), po której pływają niewielkie łódki z bocznym pływakiem transportujące yam, kokosy, banany i inne owoce z poletek położonych w głębokiej dolinie do wioski.

Tak, jak Zakopane ma w panoramie śpiącego rycerza tak Kosrae szczyci się śpiącą damą - "sleeping lady", której postać tworzy linia zielonych wzgórz.  Środek Kosrae wypełnia wilgotny, zielony rainforest. W góry, do wnętrza wyspy wiedzie kilka kiepsko oznakowanych i zarośniętych szlaków pieszych. Brak map, bez miejscowego przewodnika nie jest łatwo znaleźć drogę w zielonym gąszczu. kosr_s_lady.jpg (13197 bytes)
Stosunkowo dobrze utrzymany jest ten szlak, który prowadzi wśród dziewiczej roślinności na Mt Finkol - najwyższe wzniesienie ze wspaniałym widokiem ale i tu, wobec kilku bardzo śliskich odcinków odradzam wędrówkę bez odpowiednich butów.
ponap_baby.jpg (27913 bytes) Pohnpei (Ponape)

Po drugiej wojnie światowej wyspy Mikronezji miały status Terytorium Powierniczego, którym w imieniu ONZ administrowały Stany Zjednoczone. Gdy w 1979 roku cztery wyspiarskie kraje: Kosrae, Pohnpei, Yap i Chuuk utworzyły Federację Państw Mikronezji na Pohnpei zbudowano stolicę federacji - Palikir, którą warto teraz obejrzeć ze względu na nowoczesną architekturę nawiązującą swoim stylem do tradycyjnego budownictwa Mikronezji.

Ponad Kolonią - portem i największym miastem wyspy dominuje charakterystyczna, stroma skała - Sokhes Rock, na którą warto się wdrapać dla wspaniałego widoku. Z trudem znajduje początek ścieżki wśród domów na brzegu zatoki. Szlak jest stromy, miejscami trzeba wspinać się po gałęziach drzew rosnących pod skałą, potem - na nagim zboczu można się przytrzymać rury, w której biegnie kabel do światła nawigacyjnego na szczycie. Mam mokrą od potu koszulę, gdy staję w końcu na skraju urwiska z którego kolonialne wojsko zepchnęło kiedyś w przepaść zbuntowanych krajowców. Widok z nawiązką nagradza trud wspinaczki.

Na Ponape, znanej Polakom z działalności Jana Stanisława Kubarego znajdują się ruiny kamiennego miasta z XII wieku: Nan Madol nazywanego Wenecją Pacyfiku.

pona_rock.jpg (9724 bytes)
Zbudowano je na brzegu oceanu używając ściągniętych z wnętrza wyspy bloków bazaltu, przy czym pomiędzy sztucznymi wysepkami, na których wznoszono poszczególne budowle mieszkańcy Nan Madol przemieszczali się łodziami.
Nanmadol1.jpg (16493 bytes) Przed wycieczką do Nan Madol koniecznie trzeba przestudiować miejscową prasę, a dokładniej - rubryki z godzinami przypływów (tides). Na terenie ruin najlepiej znaleźć się w momencie najwyższego poziomu wody - wtedy pływając kanałami można więcej zobaczyć. O innych porach dnia dotrzeć można zazwyczaj tylko do najlepiej zachowanej budowli: Nan Duwas stojącej na skraju kompleksu.

Do “Wenecji Pacyfiku” najłatwiej dotrzeć łodzią, płynąc wokół wyspy wewnątrz pierścienia rafy. Miejscowe agencje turystyczne (polecam “Iet Ehu” - prowadzone przez tubylców) organizują całodzienne wycieczki do Nan Madol zahaczając po drodze o wodospady Kepirohi Falls i maleńką wysepkę oferującą dobre warunki do snorkelingu.

Kosztuje to aż 40 USD (z wliczonym lunchem i napojami), ale skoro sie już dotarło aż na Mikronezję, to Nan Madol trzeba zobaczyć!

Z Kolonii do "Wenecji Pacyfiku" można także dotrzeć drogą lądową, a następnie wypożyczyć łódź z przewodnikiem, aby dotrzeć do miasta na wodzie. Wymaga to jednak kondycji i czasu (autostop po kiepskich drogach na południe wyspy) i wcale nie będzie dużo tańsze. bo za zwiedzanie i tak trzeba wpłacić odpowiednią "dolę" miejscowemu wodzowi.

Nanmadol2.jpg (19118 bytes)
Nanmadol3.jpg (22900 bytes) Nan  Duwas
Guam  Wyspa, choć ma szeroką autonomię jest praktycznie częścią terytorium USA. Ze względu na dobre drogi warto tu już na lotnisku wynająć samochód). Łatwiej wtedy dojechać do tańszych hoteli (np. “Micronesia” - 29 USD za pokój z klimatyzacją i prysznicem). I przy wyborze takiego sposobu zwiedzania dwa dni wystarczą w zupełności, aby poznać wszystkie turystyczne atrakcje na Guam. Wyspa jest bardzo zamerykanizowana, wiele na niej pamiątek z czasów II wojny światowej. Na przedmieściach miasta Agana, które jest stolicą wyspy zgrupowane są duże, nowoczesne hotele plażowe nastawione na obsługę grupowej turystyki z Japonii, Korei i Tajwanu.
W Tumun znaleźć można dobrze zaopatrzone w mapy i prospekty biuro informacji turystycznej. Południowa część wyspy jest znacznie bardziej interesująca od północnej, gdzie zlokalizowana jest tylko baza lotnicza, z której kiedyś latano nad Wietnam i Park Pamięci. Przed katedrą w Aganie znajdziecie słynny, obracający się pomnik Jana Pawła II - o każdej porze dnia pomnik jest w innej pozycji.... Zabytki Agany to pozostałości pałacu hiszpańskiego gubernatora i kamienne "grzyby" ustawione przez pierwotnych mieszkańców wyspy - na nich wspierały się dachy domostw najstarszych mieszkańców. guam_grzb.jpg (34223 bytes)
Guamwdp.jpg (31639 bytes) Na przedmieściu Agany warto dla widoku wjechać na stromy, nadmorski klif  Two Lovers Point. Ponad nieliczne zabytki z czasów hiszpańskich na Guam turyści zwykle przekładają atrakcje krajobrazowe: zielone wzgórza na południu, obramowane palmami malownicze zatoki Sella i Cetti do których doprowadza pieszy szlak, a także widoczną na horyzoncie wysepkę Cocos Island na którą przepływa się promem. Jadąc wokół wyspy warto zboczyć szutrową drogą z głównej szosy do malowniczych wodospadów Talofofo (wstęp 5 USD).
Yaprafa.jpg (16199 bytes)

Yap - wyspa kamiennych pieniędzy i konserwatywnych obyczajów jest na tyle ciekawa, że zasługuje na swoją osobną stronę - kliknij na zdjęciu obok, aby do niej przejść.

 

Palau palauRisl.jpg (11882 bytes)
palauisl.jpg (13854 bytes) Archipelag Palau leży w tym miejscu, gdzie spotykają się wielkie prądy oceaniczne Pacyfiku. Sprawia to, że morska fauna bogata jest tu jak nigdzie indziej. Palau to raj dla miłośników snorkelingu - nurkowania z fajką i divingu - z butlą wypełnioną sprężonym powietrzem.

Na lotnisku czekają tu na przylatujących turystów przedstawiciele agencji turystycznych i mniejszych hoteli - dałem się "poderwać" takiemu, który reprezentował "DW Motel" i nie żałowałem, bo jest to miejsce warte polecenia - czyste i niezbyt drogie.

Centralne wyspy archipelagu połączone są mostami i można je wypożyczonym samochodem objechać w jeden dzień. Ale największą atrakcją Palau jest kilkadziesiąt drobnych wysepek rozrzuconych na południe od Kororu. Nazwano je Rocky Islands. Oglądane z samolotu wyglądają jak garść szmaragdów rzuconych w szafirowy ocean. Oglądane z motorowej łodzi - jak zielone grzyby wyrastające z morza.
palauisland.jpg (12295 bytes) Możliwość obejrzenia wysp z powietrza stwarzają małe cessny firmy “Paradise Air” latające z grupowymi czarterami i regularnymi rejsami ponad Rocky Islands aż na wyspę Pelieu. W obu przypadkach koszt przelotu wynosi około 60 USD. Małe agencje turystyczne z Kororu organizują wycieczki motorowymi łodziami dla amatorów nurkowania, na życzenie pozostawiając turystów na wyspach na noc lub nawet kilka dni. Po powrocie do miasta trzeba jeszcze odwiedzić muzeum z ekspozycją drewnianych płaskorzeźb przedstawiających postacie z miejscowych legend.
Ciekawe są również kryte palmową strzechą i wspaniale zdobione malarstwem i płaskorzeźbami domy spotkań bai, do których ze wszystkich krańców wyspy wiodły niegdyś układane z kamiennych płyt ścieżki.   No i muzeum muszli przy głównej ulicy Kororu!

Wśród tutejszych osobliwości słyną ponadto gigantyczne małże (giant clams) występujące w oceanie tylko w rejonie Palau. Można je zobaczyć w basenach instytutu badawczego fauny morskiej - naprawdę warto!

palaubai.jpg (25740 bytes)
PORADY   PRAKTYCZNE

<>Wizy: wydawane są po przylocie na lotniskach poszczególnych wysp. Jedynie planując pobyt na Guam trzeba wystąpić w Polsce o wizę amerykańską.

Waluta: na wszystkich wyspach Mikronezji jednostką monetarną jest dolar USA,  co pozwala  uniknąć kłopotliwych wymian pieniędzy. Opłaty lotniskowe obowiązują wszędzie: od 5 do 15 USD.

Wynajęcie samochodu: kosztuje z ubezpieczeniem ok. 50 USD na dzień. Polecam ten sposób zwiedzania szczególnie na Guam (korzystniejsze stawki można otrzymać, gdy rezerwuje się wóz   przed wyjazdem z kraju - ok. 35 USD na dzień)

                                                         Wojciech   Dąbrowski ©

Aby dowiedzieć się więcej o moich doświadczeniach z podróży dookoła świata odwiedź stronę "Dookoła świata"

 

Przejście do strony "Kraje i krajobrazy świata"
Powrót do głównego katalogu      Przejście do strony "Moje podróże"