(Mali - część VI C) 

Po raz pierwszy zobaczyłem Tuaregów w zasypywanych piaskiem ulicach algierskiej oazy Tamanrasset. Było to wiele lat temu... Zakutani w swoje luźne szaty w wysokich wielbłądzich siodłach rzeczywiście kojarzyli się z rycerzami pustyni. odróżniali się od Arabów... Etnicznie należą do grupy ludów berberyjskich. Zamieszkują praktycznie całą Centralną i Zachodnią Saharę. Po raz kolejny miałem ich zobaczyć z bliska w malijskim Timbuktu...

Mali mp.jpg (38164 bytes)

Mauretania, Algeria, Niger i jeszcze dalej na wschód... Wszędzie tam spotkać można Tuaregów... Nie uznają granic państwowych wytyczonych poprzez piaski i piargi pustyni - przemieszczają się z kraju do kraju nie stosując się do żadnych przepisów imigracyjnych. Najczęściej nie czują się obywatelami żadnego konkretnego państwa i nie posiadają paszportów. Nigdy nikt nie potrafił przeprowadzić wśród nich  spisu ludności. Ich liczebność demografowie szacują na około 900 000.     Ci z północy z reguły żyją w "szczerej" pustyni podczas gdy ci z południa koczują w obszarze suchych stepów i sawanny...

Plemiona północne (Ahaggar i Azjer) oraz południowe (Asben, Ifora, Itesen, Aulliminden i Kel Tademaket) tworzą rodzaj konfederacji zrzeszajacej ludzi pustyni.  A ta pustynia  to nie tylko piaszczyste wydmy z naszych wyobrażeń. Zdarzają się jej duże połacie usiane żwirem i kamieniami, są też na Saharze pozbawione wody góry, które widziałem kiedyś jadąc do Tamanrasset.

Wokół Timbuktu na piasku rośnie miejscami ostra trawa i kolczaste krzewy...  

        Trudno sobie wyobrazić Tuarega bez wielbłądów. Przez wieki pełniły one rolę wierzchowców ale przede wszystkim zwierząt jucznych. W saharyjskiej części Afryki były podstawowym środkiem transportu na szlakach wiodących z północy na południe i ze wschodu na zachód. Były niezastąpione aż do czasu, gdy na pustyni pojawiły się wielkie ciężarówki...

Potrafią tak godzinami leżeć w palącym słońcu... 

W Algerii, w okolicach Tamanraset widziałem Tuaregów w satach błękitnych, ale także i białych. Tu - w Timbuktu byli błekitni i szmaragdowi.  Podobno zielona szata wyróżnia Tuaregów wywodzących się z Nigru...  

Zawoje są najczęściej błękitne, ale także czarne a czasami białe...   Czasem z przodu pozostaje jedynie wąska szparka na oczy. Szczelna zasłona chroni twarz także przed pustynnym pyłem, który dokucza szczególnie w okresie harmattanu.   Na szyjach Tuaregowie noszą z reguły po kilka torebek - na tytoń, pieniądze i inne drobiazgi...

Choć Tuaregów kojarzymy zwykle ze światem arabskim to ich obyczaje różnią się w wielu szczegółach od zwyczajów Arabów. Najbardziej rzuca się w oczy fakt, że o ile w wielu krajach arabskich kobiety zakrywały (a tu i ówdzie wciąż zakrywają) twarze to u Tuaregów jest odwrotnie: to mężczyźni zakrywają twarze wykorzystując do tego celu fragment swojego turbana... A kobiety chodzą zarówno na pustyni jak i w mieście z odkrytymi twarzami...

Ależ musi być gorąco takiemu szczelnie zawiniętemu facetowi! - i ja tak niegdyś myślałem...  Do czasu kiedy sam nie zawinąłem turbana na głowie w środku spalonej słońcem pustyni...   I zrozumiałem: turban nie tylko chroni przed słońcem, ale i przed przegrzaniem... My ubieramy zimą grubą czapkę aby stworzyć izolację, która zapobiegnie wypromieniowaniu ciepła naszego ciała... Oni zawijają turban, aby otaczające rozżarzone powietrze nie podgrzało ciała do temperatury wyższej niż ich własne 36 stopni...

 Dachy namiotów wykonane są z palmowej maty o kolorze zbliżonym do koloru piasku i z daleka trudno je dostrzec. W końcu jednak je widać. Stajemy. Wielbłądy posłusznie kładą się na piasku... My z ulgą zsiadamy, rozcierając dyskretnie zdrętwiałe siedzenia. No cóż - następnym razem będzie na pewno lepiej... A na razie idziemy w kierunku namiotu. Wierzchowców nikt nie wiąże, widac nie maja zwyczaju uciekać w pustynię

Na powitanie mamy ofertę: -Monsieur, niech pan kupi ten miecz! Oddam niedrogo! - takie oferty słyszałem kilkakrotnie. Na sprzedaż były też różnej wielkości sztylety i noże...

Tuaregowie często pokazują się publicznie z taką bronią. Natomiast broni palnej u nich nie widziałem, ale podobno spowodowane jest to tym, że administracje pustynnych państw wszędzie tam gdzie sięga ich władza zabraniają posiadania takiej broni. Nie znaczy to jednak wcale, że Tuaregowie jej nie posiadają...  Pustynny szlak przez Saharę - z Tamanrasset do Gao we wschodnim Mali który funkcjonował jeszcze na początku lat osiemdziesiątych  jest dziś nieprzejezdny nie ze względu na piaszczyste diuny ale ze względu na grasujące na pustyni bandy nie uznające zwierzchnictwa żadnego rządu...  Ale do wewnętrznych porachunków Tuaregowie używają wciąż broni siecznej. Podobno nieliczne szpitale w  pustynnych oazach bardzo często udzielają pomocy medycznej poranionym ostrymi narzędziami mężczyznom... 

Dach namiotu sięga prawie ziemi. Aby wejść do środka musiałem się niemal czołgać po piasku. Gospodarze oczywiście przywykli do takiej architektury swoich domów... Wnętrze namiotu wyścielone było matami. Posadzili nas wygodnie i zaraz na początku poczęstowali mocną i słodką herbatą przygotowaną na maleńkim piecyku z węglem drzewnym w takim czajniczku jak stoi na tej dużej tacy. Na tejże tacy na początku stały małe szklaneczki z grubego szkła. Z nich właśnie piliśmy aromatyczny napój... 

Potem gospodarz wypłukał je używając do tego celu mikroskopijnej ilości wody i nalał domownikom...  Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że najbliższa studnia znajduje się w odległości kilku kilometrów. Wodę przywozi się tu na wielbłądach i przelewa do ceramicznych stągwi - takich jak ta, która stoi w piasku za plecami tej kobiety. Podobno porowata konstrukcja ścianek stągwi sprawia, że woda przechowywana wewnątrz jest zawsze chłodna. Na temat jej czystości i ewentualnej zawartości ameb wolę się nie wypowiadać. Sam zawsze gotowałem wodę - w szczególności tą, którą zabierałem ze sobą w teren w plastykowym bidonie...

Potem na macie zastępującej podłogę namiotu pojawiły się wyroby rękodzieła przeznaczne na sprzedaż: różnego rodzaju wisiorki, kolczyki i korale z kamieni półszlachetnych i hebanu. Noże z hebanowymi rękojeściami inkrustowanymi metalem - jak na zdjęciu obok. Skórzane pochwy z wytłaczanymi wzorami. Wszystko perfekcyjnie wykończone i dalekie od seryjnej, jarmarcznej tandety... Trudno się oprzeć pokusie zabrania czegoś takiego ze sobą...   Ale trzeba sie ostro targować: przy mnie cena miecza spadła z 25 do 15 tysięcy "afrykanów"...

Przy okazji po raz pierwszy w życiu zobaczyłem hebanowe drewno z pasmami białych włókien. Kupiłem potem taki tuareski nóż z czarno-białą rękojeścią od Tuarega, który w Timbuktu chodził za mną przez dwa dni.  Cena po dwóch dwóch dniach spadła do 3000 CFA...   Dziś jest ozdobą mojej kolekcji suwenirów  i  przypomina mi tamte gorące dni...

Zwróćcie uwagę, że większość Tuaregów ma jasną cerę i piękne, czarne, proste włosy. Odróżnia ich to już na pierwszy rzut oka od Murzynów. Są przecież Berberami...

Jak widzicie trafiła mi się bardzo sympatyczna modelka. Bosonoga - noszenie jakiegokolwiek obuwia w tym wszechobecnym piasku jest uciążliwe.   Byłem gościem jej rodziny więc nie żądała dodatowych pieniędzy za pozowanie... Rzadko widzi się w obozach Tuaregów młode kobiety przybrane w inne kolory niż czarny lub granatowy.  Bo to przywilej tych kobiet, które jeszcze nie mają dzieci. A  dzieci zaczyna się tu rodzić bardzo wcześnie. Potem można już tylko nosić czarne szatki... Gdy z daleka widzi się grupkę tak wesoło ubranych dziewcząt wyglądają na tej surowej pustyni jak rzadkie i piękne kwiaty...

Ta kobieta ma już dzieci i to całkiem liczną gromadkę...

Niestety bariera językowa nie pozwoliła mi ustalić do jakiej kasty należeli ludzie, których odwiedziłem. Bo trzeba wiedzeć, że w społeczności Tuaregów wciąż panują stosunki feudalne: jest szlachta, duchowieństwo, rzemieślnicy i wreszcie robotnicy, którzy niegdyś mieli nawet upokarzający status niewolników swoich szlachetnie urodzonych panów.

Tuaregowie chcą autonomii... W 1990 roku wywołali zbrojne powstanie, które nie przyniosło jednak pozytywnych rezultatów: nastąpiły aresztowania i wysiedlenia, zamknięty został odwieczny lądowy szlak transportowy prowadzący w poprzek Sahary z Algerii do Nigru.  Zmniejszył się napływ turystów. Wprawdzie w roku 1995 podpisano pokojowe porozumienie, ale po pustyni wciąż włóczą się uzbrojone bandy, nie uznające żadnej władzy...

Kobiet takich jak ta oczywiście polityka niewiele obchodzi.    Dopiero na następnych zbliżeniach widać jak misterne zaplecione są nad czołem jej włosy....

                     

Srebrne ozdoby na rękach kobiet nie powinny nikogo wprowadzić w błąd. To nie są bogaci ludzie!    Wnętrza namiotów, które widziałem są niemal całkowicie pozbawione sprzętów. Skromną odzież przechowuje się w workach, a największym bogactwem rodziny są wielbłądy (u plemion żyjących z pasterstwa także bydło zebu). Rodziny Tuaregów żyją z produkcji i sprzedaży pamiątek, pasterstwa a także z... przemytu.

To co stoi pod krzakiem i ma kształt grzyba to właśnie prymitywna kuchenka na węgiel drzewny na której przygotowuje się posiłki. Zapotrzebowanie na ten węgiel sprawia, że zawód węglarza w tej części Afryki wciąż jest się popularny. Jadąc drogami Zachodniej Afryki często widzi się wystawione na poboczu na sprzedaż wiązki drewna i worki z węglem drzewnym. Masowy wyrąb drzew na opał jest jedną z przyczyn deforestacji.

Z ciekawości zajrzałem do kociołka: był tam gotowany ryż wymieszany z jakąś czerwoną potrawką w której tylko mogłem domyślać się obecności ostrych przypraw.

Dzieci, zarówno chłopcy jak i dziewczynki biegają wokół namiotów nago. O stojących wokół miskach trudno było powiedzieć, że są czyste. Cóż - niedostatek wody...

Wizyta w obozowisku Tuaregów jest jedną z największych atrakcji pobytu w Timbuktu.  Stanowczo radzę odżałować na nią nawet sporą kwotę. Oczywiście w zależności od umiejętności targowania się i planowanej długości pobytu w pustyni koszt może być różny...   W naszyn przypadku za półdniowy wypad udało się wytargować taryfę 7500 CFA od osoby (z żądanych początkowo 25 tysięcy).  Za dwudniową wyprawę z nocowaniem żądano 100 $...

W relacjach innych podróżników przewija się motyw "mafii z Timbuktu", która kontroluje wszelkie usługi dla cudzoziemców, pobiera haracz od tych, którzy je świadczą i nie dopuszcza turystów do bezpośrednich kontaktów z Tuaregami... Turyści relacjonują na przykład wypowiedź Tuarega: - Jeżeli zabiorę was za niską opłatą, to nie będę mógł zapłacić haraczu i będę miał potem kłopoty z policją, która jest w zmowie z mafią...   Trudno ocenić ile w tym prawdy, a ile nabierania w celu uzasadnienia wygórowanej ceny... Jak już wspominałem na stronie o Timbuktu ja też doświadczyłem "specjalnego" traktowania cudzoziemców: za przejazd landroverem z Mopti do Timbuktu zapłaciłem 30 000 CFA - dwa razy tyle co miejscowi. A dowidziałem się o tym dopiero w trakcie nocnej jazdy - od czarnych współpasażerów... A wszystko pozornie odbyło się w majestacie prawa: dostałem nawet odręcznie wipisany na kratkowanej kartce wyrwanej z zeszytu bilet z pieczątką "Sindicat de Transport".  Słowem: uważajcie na mafię... i ...podziwiajcie urodę takich kobiet.

To ja - Wasz dyżurny Tuareg z moją białą wielbłądzicą na której jechałem z Timbuktu do pustynnego obozowiska Tuaregów...   

Zdjąłem do tego zdjęcia okulary słoneczne, ale chciałbym podkreślić, że są one tutaj artykułem pierwszej potrzeby... Nie zapomnijcie ich zapakować do podręcznej torby!

Afr2000tyt_pl.jpg (26963 bytes)

Pora pożegnać Tuaregów i ruszać w dalszą drogę...   Do Dakaru jeszcze wciąż bardzo daleko!

>>>>>>>>>>>CIĄG  DALSZY - przejście do części 4  relacji z Mali - jedziemy do Djenne i Bamako...

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory