Nowa wyprawa do Rosji - New Russia Expedition

Tekst i zdjęcia - Wojciech Dąbrowski © - text and photos


In September 2011 I go solo to Russia - a country whose tourist value are still little appreciated. My route can be described as "two in one": first I went to the little-known Russian Altai Mountains, and then - via Moscow, by low cost flight, crossing The Arctic Circle  - to Murmansk. After that I  moved by train to Karelia, with the intention of getting to the infamous Solovetsky Islands in the White Sea. I was hoping also that despite of the end of the tourist season I will be able to reach the monasteries on the big lakes Onega and Ladoga. Travel route is shown on the map below. 

Hot news from my journey (in English) you can find in my travellog. After visiting

 

We wrześniu 2011  wyruszyłem w pojedynkę do Rosji - kraju, którego turystyczne walory wciąż nie są doceniane. Trasę tej podróży można określić jako "dwa w jednym": najpierw udałem się w mało znane góry Rosyjskiego Ałtaju, a następnie - wracając przez Moskwę  - tanią linią poleciałem za krąg polarny do Murmańska. Stąd przemieszczałem się pociągami do Karelii, z nadzieją na dotarcie na niesławne Wyspy Sołowieckie na Morzu Białym. Miałem też nadzieję, że pomimo posezonowego okresu być może uda mi się również dotrzeć do klasztorów na jeziorach Ładoga i Onega. Trasę podróży pokazałem na mapce poniżej.

Notatki robione na gorąco podczas podróży (w jęz. angielskim) można przeczytać w moim dzienniku podróży: travellog Zawierają one wiele informacji praktycznych.

 

 

Mapka poniżej pokazuje jak wyglądała cała trasa mojej podróży:

 

 

Z rodzinnego Gdańska udałem sie autobusem do Kaliningradu. Bo ceny biletów na połączenia wewnątrz Rosji sa niższe, gdy zaczynamy podróż na terenie Federacji Rosyjskiej.

   

Z Kaliningradu poleciałem z przesiadka w Moskwie do Barnaułu w Zachodniej Syberii. Miasto leży nad Obem - jedną z największych syberyjskich rzek:

     

Z Barnaułu  autobus zabrał mnie do stolicy Republiki Ałtajskiej - Gorno Ałtajska (to około 5 godzin jazdy). To zresztą jedyne miasto w Republice Ałtajskiej. Najciekawszym obiektem w Gorno Ałtajsku jest zbudowany z drewna klasztor:

     

Już kilka kilometrów za Gorno Ałtajskiem zaczynają się górskie tereny o pięknych krajobrazach. Tu po raz pierwszy zobaczyłem górską rzekę Katuń, w góre której prowadził mój szlak. Tu w wiosce Aya na rzecznej wysepce zbudowano luksusowe sanatorium "Korona Syberii": 

     

Jadąc w górę rzeki dotarłem do wsi Ust-Sema. Tu szosa przebiega po moście na Katuniu - z niego zrobiłem to zdjęcie:

     

 

    Na tym odcinku krajobrazy Ałtaju przypominały mi nasze Pieniny, a sam Katuń - Dunajec...
     

   

 

Ruch na szosie M52 wiodącej ku mongolskiej granicy jest niewielki. Często zdarzało się, ż przejazd blokują stada owiec i bydła:

     

Potem szosa oddala się od rzeki wspinając się na dwie kolejne przełęcze. Bo Katuń wpływa w kanion, w którym na szosę nie było już miejsca. Ponownie zobaczyłem Katuń dopiero koło wsi Ilgumen - warto tu pomaszerować do wylotu kanionu, by zrobić taki zdjęcie:

     

Kolejny most na Katuniu (mosty są tu pilnowane) przekroczyłem we wsi Inya. Góry wokół były już znacznie wyższe, a na ich tle pięknie prezentował się pomnik wodza rewolucji: 

     

Wreszcie za miejscowością Aktasz, gdzie spędziłem noc w prywatnym domu zobaczyłem ośnieżone szczyty. Rzeka była tu znacznie płytsza i płynęła leniwie. Na tyle leniwie, aby mogły sie w niej przeglądać góry. 

     

Gdy zbliżyliśmy się do nich zrobiłem więcej zdjęć. Czy uwierzycie, że przez te piękne tereny nie poprowadzono dotychczas żadnych turystycznych szlaków? 

     

Teleobiektyw pozwala na zbliżenie. Najwyższe szczyty rosyjskiego Ałtaju przekraczają 4000 metrów. Na zdjęciu poniżej Mt Aktru... 4044 m npm

     
     

W miarę, jak zbliżaliśmy się do granicy lasów w krajobrazie było coraz mniej, natomiast więcej było suchego, wypalonego przez słońce stepu: 

     

 

 

 

Wreszcie górskie śniegi zostały w dali, a w pejzażu pojawiły się malownicze wzgórza o pastelowych kolorach:

     

 

W tej okolicy po raz pierwszy zobaczyłem pasące się przy szosie dwugarbne wielbłądy: 

     

   

 

Najdalszym punktem trasy była wieś Kosz Agacz. To podobno najbardziej sucha osada w całej rosyjskiej Federacji - opadów w roku jest niezwykle mało. W zakurzonych uliczkach niewiele jest tu do zobaczenia. Zainteresowanie może wzbudzić granitowy Lenin: 

     

 

W Kosz Agacz musiałem zawrócić (na dalszą podróż w kierunku granicy wymagane jest specjalne zezwolenie). W drodze powrotnej zatrzymałem się w niezwykle malowniczym punkcie biegu Katunia - koło wsi Mały Jaloman. Mój aparat ma opcję robienia zdjęc panoramicznych z trzech sąsiadujących klatek. Było to dobre miejsce, by sprawdzić jego możliwości. Oto panoramiczne zdjęcie zakola Katunia koło Małego Jalomanu:

 

     

W drodze powrotnej do Gorno-Ałtajska zboczyłem 60 km do wsi Czmał. Tu na wysokiej wysepce w nurcie Katunia jest niewielka kaplica licznie odwiedzana przez prawosławnych - wewnątrz jest bardzo ciasno, ale może dlatego atmosfera jest niezwykła:

     

     

W Czemał jest także ciekawy skansen składający się z kilku drewnianych ai - domów Ałtajców przypominających jurty. Warto zwiedzić to miejsce, by poznać ginącą kulturę tego ludu.

 

 

Z Ałtaju do Murmańska leciałem przez Moskwę - był czas , aby przypomnieć sobie stare kąty. Nie omieszkałem przespacerować się na Plac Czerwony na którym wciąż jeszcze stoi taki bajkowy sobór...

   

A to już Murmańsk - największe w świecie miasto zbudowane za kręgiem polarnym. Przy wjeździe do miasta stoi pomnik pokazujący długość i szerokość geograficzną tego niezwykłego miejsca:

     

 

Symbolem Murmańska jest Alosza - odlany w betonie rosyjski żołnierz. Ma około 35 metrów wysokości. Pomnik wzniesiono dla uczczenia bohaterów wojny ojczyźnianej. 

     

     

 

Podobno 20 kilometrów na północ od miasta niepodzielnie panuje już tylko tundra. Ale w chłodnym Murmańsku znalazłem ciekawy prawosławny klasztor wzniesiony z drewnianych bali (na zdjęciu obok). Warto do niego zajrzeć - przestanek autobusowy Kooperatiwnaja...

     

 

 

 

Kolejnym etapem mojej podróży był archipelag Wysp Sołowieckich na Morzu Białym. Polacy znają to miejsce głównie z literatury - z tego, co przeczytali w "Archipelagu Gułag" Sołżenicyna. Ale historia Sołowek - jak potocznie nazywają je Rosjanie - zaczyna się dużo wcześniej.

Klasztor na głównej wyspie archipelagu, otoczony pierścieniem solidnych murów jest dziś przede wszystkim miejscem kultu. Ale także atrakcją turystyczną: 

Solovetsky Monastery:    

Petrozavodsk:

 

 

Znad Morza Białego jechałem pociągiem do Pietrozawodska nad Jeziorem Onega. Miasto ma niewiele wspólnego z wielkim przemysłem (co sugeruje jego nazwa).  Najładniejszym obiektem miasta jest niewątpliwie ten oto budynek teatru:

     
 

 

 

Kizhi Island skansen:

 

Na Jeziorze Onega jest podobno aż 1600 wysp. Codziennie przez całe lato, a od czasu do czasu także jesienią z Pietrzawodska wyruszają wodoloty na wyspę Kiżi. Przed wiekami wzniesiono na tej wysepce dwa piękne sobory o kopułkach pokrytych gontem. Są to świątynie tak unikalne, że trafiły na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Niestety większy sobót jest niedostępny, bo przegniły jego drewniane fundamenty. Wewnątrz prowadzone są prace ratunkowe w wykorzystaniem stalowej konstrukcji. Wokół soborów założono skansen budowli drewnianych:

 

 

 

 

   

Potem pojechałem autobusem do Sortavala nad Jeziorem Ładoga - miasteczka, które przed wojną należało do Finlandii. Jego po-fińską architekturę pokazali mi sympatyczni członkowie Hospitality Club: Svetlana i Vitalij:

 

 

Valaam Monastery on Lake Ladoga:

 

 

Sortavala jest punktem wypadowym dla wycieczek do słynnego klasztoru Valaam wzniesionego przed wiekami na jednej z wysp na Ładodze - największym jeziorze Europy. Odwiedziłem ten klasztor, by zachwycić się jego górnym kościołem - został wyjątkowo pięknie odrestaurowany:

 

 

 

 

 

Ostatnim miejscem postoju na szlaku tej podróży był Sankt Petersburg - gdy byłem po raz pierwszy w tym mieście nazywało się ono Leningrad. Z daleka omijałem wtedy krążownik "Aurora" A tym razem postanowiłem się mu bliżej przyjrzeć. proszę bardzo:

   

 

Y    

Z Sankt Petersburga tanią linią Air Baltic przyleciałem przez Rygę prosto do Gdańska. I tak zakończyła się jeszcze jedna ciekawa podróż...

 

     

 

My hot news from this expedition (in English) you can read in my travel log:  www.globosapiens.net/travellog/wojtekd 

 

 

Notatki robione "na gorąco" na trasie podróży (po angielsku) można przeczytać w moim  dzienniku podróży w serwisie globosapiens.net

 

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory