tekst i zdjęcia:

Wojciech Dąbrowski © 

część II - Part two: Tabatinga i Manaus

Amaz_tyt2.gif (14187 bytes)

W pierwszej części relacji z Amazonii pisałem o kilkudniowej wyprawie łodzią do amazońskiego interioru. Syci wrażeń i prymitywizmu wróciliśmy potem do cywilizacji - wciąż zlokalizowanej na peryferiach Ameryki...

Amaz map.gif (37875 bytes)

Mój pobyt w Amazonii był fragmentem drugiej z kolei  podróży dookoła świata. Południowoamerykański etap tej podróży rozpoczął się w Ekwadorze, skąd  trasa prowadziła dalej lądem do Kolumbii. Wobec fatalnego stanu dróg w kolumbijskim interiorze i realnego zagrożenia napadami na terenie tego kraju jedyną możliwością dostania się z Bogoty nad Amazonkę jest lot do Letycji - miasteczka leżącego nad wielką rzeką u zbiegu granic Peru, Kolumbii i Brazylii.  

61426Amaz.jpg (31172 bytes)

Przejście graniczne między kolumbijską Letycją i brazylijską Tabatingą nie ma nawet tradycyjnego szlabanu.  Żadnej kontroli, żadnych strażników czy celników. Miejsce można rozpoznać tylko po budkach wymieniaczy   waluty  i  brazylijskiej fladze wiszącej na niewysokim maszcie.   Ale wjeżdżając przez Tabatingę na dłużej do Brazylii (z Kolumbii lub Peru) lub opuszczając tutaj ten kraj trzeba załatwić formalności paszportowe - nie na lotnisku czy w porcie ale na posterunku  Policia  Federal  w miasteczku (zamykają  już o 18.00).  

Leticia map.gif (15546 bytes)

To miejsce to prawdziwe peryferie Ameryki - do cywilizowanego świata we wszystkich kierunkach jest bardzo daleko. Dlatego trafia tu niewielu turystów. Tędy jednak wiedzie szlak Atlantyk - Pacyfik wybierany przez  szukających prawdziwej przygody obieżyświatów. Wystarczy po przybyciu z miast brazylijskiego wybrzeża przeprawić się motorówką do Santa Rosa na peruwiańskim brzegu rzeki i przy odrobinie szczęścia trafić na rzeczny stateczek zmierzający do Iquitos - stolicy peruwiańskiej Amazonii...

61428Amaz.jpg (37707 bytes)

Brazylia jest nieco droższa od Kolumbii...   Tabatinga do której wybraliśmy się na pieszy spacer jest prowincjonalną "dziurą". Jest tu oddział Banco do Brazil, ale nie wymienia ani waluty ani czeków podróżnych... W ulicznych garkuchniach sprzedają prażone kolby kukurydzy i asado - mięso z rusztu. A na stacji benzynowej (na zdjęciu)  - benzynę sprzedaje się w butelkach po campari... 

61424Amaz.jpg (147008 bytes)

Amazonka oglądana w miejscu połączenia trzech granic prezentuje się bardzo okazale. A przecież jest to zaledwie górny bieg tej wielkiej rzeki. I tak naprawdę to ten ląd dostrzegalny na zdjęciu po  drugiej stronie wielkiej wody nie jest wcale przeciwległym brzegiem rzeki ale tylko wydłużoną wyspą leżącą na jej środku.

61432Amaz.jpg (34565 bytes)

Z rzecznej przystani w Tabatindze odpływają różnej wielkości stateczki pasażersko-towarowe w dół rzeki (przynajmniej raz w tygodniu). Rejs do Manaus trwa około 4 dni (w przeciwnym kierunku dwa razy dłużej) i wiem z relacji że nie jest wcale romantyczną przygodą.  Stateczek płynie daleko od brzegu i niewiele jest po drodze do oglądania.  Śpi się w hamaku rozwieszonym na pokładzie. Jedzenie własne, chyba że przed rejsem ustali się inaczej. Dokucza skwar i bezczynność...

Amaz_map.gif (28690 bytes)

Szkoda mi było czasu na czekanie na stateczek i kilkudniową nudną żeglugę w wilgotnym upale.  Korzystając ze względnie taniego biletu lotniczego Brazil Airpass sprzedawanego cudzoziemcom zwiedzającym Brazylię poleciałem samolotem do Manaus. Podczas tego (krajowego przecież) lotu serwowano bezpłatnie pasażerom nawet napoje alkoholowe...

Manaus - brama Amazonii

Poznawanie miasta rozpoczęliśmy od nowoczesnego terminalu lotniska Taksówka do centrum kosztuje sporo (około 20 dolarów) ale warto wiedzieć, że z krajowego terminalu kursuje do centrum  miasta autobus 306 kosztujący pół dolara...

61439Amaz.jpg (23376 bytes)

To, że Manaus jest stolicą Amazonii dostrzega się przede wszystkim nad rzeką.  Przez rzeczny port w Manaus zaopatruje się wszystkie osady nad  Amazonką. Dziesiątki małych stateczków i łodzi cumują wprost przy piaszczystym brzegu. Ciemnoskórzy robotnicy przeładowują z nich ręcznie na samochody w jedną stronę stosy arbuzów i wielkie kiście bananów a w drugą worki z ryżem i mąką, transportery z napojami i skrzynki konserw które powędrują do osiedli rozsianych na brzegach.  

61440Amaz.jpg (62071 bytes)

Niezapomnianych wrażeń dostarcza wizyta w tętniącym życiem porcie rzecznym Puerto Remedios, gdzie z różnej wielkości stateczków wyładowuje się ręcznie przy akompaniamencie muzyki sterty bananów, melonów i innych płodów. Na burtach statków wiszą tablice informujące, kiedy i dokąd jednostka wypłynie. W Amazonii jak przed laty drogi wodne wciąż jeszcze zastępują szosy. Do nielicznych osiedli ludzkich rozsianych na obszarze porównywalnym z terytorium USA najczęściej nie da się dotrzeć w inny sposób niż rzeką.  

 

61446Amaz.jpg (52072 bytes)

Leżąca prawie na równiku, ponad 1500 km od ujścia Amazonki stolica brazylijskiej Amazonii przeżywała rozkwit pod koniec XIX stulecia - w czasach kauczukowego boomu. Pieniędzy było tyle, że bieliznę do prania można było odsyłać do Europy. Zbudowane w środku dżungli miasto zafundowało sobie wtedy nawet teatr operowy w stylu włoskiego renesansu. Odnowiony starannie po stu latach od chwili powstania Teatro Amazonas jest dziś jedną z głównych atrakcji turystycznych Manaus. Bogato wyposażone wnętrza udostępnione są do zwiedzania z przewodnikiem (5 USD).   Niestety nie ma tu stałego zespołu teatralnego. Od czasu do czasu przybywają na gościnne występy zespoły zagraniczne.  A na codzień można obejrzeć widowiska folklorystyczne.
Życie miasta koncentruje się wokół rzeki. W dorzeczu Amazonki odławia się duże ilości ryb, które trafiają na tutejszy bazar. Bardziej okazałe sztuki są zamrażane i wywożone samolotami do wielkich miast. Turysta może obejrzeć w porcie łodzie wypełnione setkami świeżo odłowionych okazów.

61438Amaz.jpg (40690 bytes)

Legenda amazońskiej puszczy ściąga dziś do Manaus sporo turystów. Z Europy można przylecieć tu samolotem już za jedne 1200 dolarów. Od niedawna docierają tu także, żeglując po szeroko rozlanej Amazonce nawet duże pasażerskie wycieczkowce. Zanim wybierzecie się do dżungli warto odbyć spacer ulicami miasta. Choćby po to, by zobaczyć słynny teatr, a także tutejsze hale targowe - wzniesione na wzór paryskich.

Małe biura turystyczne z Manaus oferują przybywającym tu turystom namiastkę wyprawy do dżungli. Typowa wycieczka dla dużych grup obejmuje rejs statkiem rzecznym do Jeziora Janauari, gdzie jest ferma krokodyli, sklepiki z pamiątkami i możliwość wynajęcia łodzi z przewodnikiem dla zobaczenia najbliższych  igarapes - kanałów, którymi w naturalny sposób pocięte są tropikalne lasy. Bardziej ambitni mogą spędzić noc w jednym z kilku specjalnie zbudowanych ośrodków turystycznych na brzegu Amazonki, jeden z nich ma nawet bungalowy rozmieszczone w koronie olbrzymiego drzewa. W Manaus obsługa ruchu turystycznego jest jednak bardzo skomercjalizowana i droga - za całodzienną wycieczkę często żądają nawet 100 dolarów. Aby przeżyć bardziej autentyczną przygodę w dżungli i na rzece radzę wybrać się w górę wielkiej rzeki - właśnie do Tabatingi.
Mieszkaliśmy w stolicy Amazonii w hotelu Rio Branco przy ulicy dos Andrades, gdzie za łóżko w pokoju bez klimatyzacji płaci się równowartość 7 USD, a z klimatyzacją o dwa dolary więcej. Aby choć częściowo zneutralizować tutejszy upał warto poświęcić te dodatkowe dwa dolary... W cenę pokoju jest tu wkalkulowane skromne śniadanie...

Miasto reklamuje się jako strefę wolnocłową. Sklepiki sprzedające importowane towary zgrupowane sa w kwartale na południe od alei 7 września i nieciekawej katedry. Wąskie uliczki w tej części miasta zamieniono na handlowe deptaki. Sklepów jest sporo, ale ich zawartość i ceny nie wydały mi się atrakcyjne (być może są atrakcyjne dla Brazylijczyków).

Upał daje się we znaki.  Ludzie przemykają do cienia drzew posadzonych wzdłuż głównych ulic i dających nieco chłodu. Wielu mężczyzn bezceremonialnie paraduje po ulicach bez koszul. W centrum miasta można zobaczyć okazałe wieżowce, a aleją 7 września dojść do ładnego pałacyku który dawno temu był rezydencja jakiegoś kauczukowego barona, a dziś jest siedzibą lokalnych władz.

61441Amaz.jpg (58544 bytes)

61453Amaz.jpg (40754 bytes)

Ale Manaus ma także dzielnice slumsów. Te na zdjęciu zbudowano w korycie okresowej rzeki, które napełnia się podczas opadów.

W sąsiedztwie zabytkowej hali targowej, która "obrosła" wieloma dzikimi kramami widać wielu obdartusów włóczących się bez celu lub śpiących na płatach tektury. W przewodnikach ostrzega się turystów przed wzrastającą przestępczością. W dżungli jest bezpieczniej niż na tutejszych ulicach...

61456Amaz.jpg (21069 bytes)

Tak naprawdę, to Manaus leży nad samą Amazonką, ale nad jej wielkim dopływem Rio Negro,  10 kilometrów od połączenia obu rzek. Punkt w którym spotykają się oba nurty wart jest osobnej wycieczki: ciemne wody Rio Negro i kakaowe Amazonki płyną równolegle na długości kilku kilometrów. Ten przyrodniczy fenomen naprawdę warto zobaczyć!  

Z reguły turyści odwiedzają to miejsce w ramach całodziennej wycieczki której trasa wiedzie także do Lago Januario (około 60 USD od osoby).

Znacznie tańszym sposobem zobaczenia samego "meeting of the waters" jest indywidualna jazda miejskim autobusem oznaczonym "Vila Burity" (0,50 USD - około godziny jazdy) do przeprawy promowej Careiro.   Publiczny prom przepływa na drugą stronę Amazonki o 7.00, 12.00 i 16.00,   stoi około 1 godziny po drugiej stronie (lepiej się upewnić o porze odpłynięcia!) i wraca.   Z górnego pokładu można obserwować ten przyrodniczy fenomen.   Słyszałem, ze za przeprawę trzeba płacić dolara, ale od nas nikt nie żądał pieniędzy...  I to był ostatni akcent naszego pobytu nad Amazonką.
Z Manaus poleciałem dalej krajowym lotem do Boa Vista by potem już autobusem wjechać do Wenezueli, gdzie czekał na mnie najwyższy wodospad świata - ale to już inna historia...
Przejście do wspomnień z innych regionów Brazylii

Powrót do głównego katalogu                                                            Powrót do strony "Moje podróże"