Tekst i zdjęcia - Wojciech Dąbrowski © - text and photos

Część V - Stolica - Part five

This was the last day of my stay in the Republic of Monks. I spent the night  in the picturesque  Stavronikita Monastery on the east coast of the peninsula. I knew that my return small ship sails on that day from Dafni jetty on the opposite side of the peninsula at 15.45. I had to catch that ship, because my permit for the stay in the Republic was valid only till the evening. On the way to the jetty I wanted to visit Karies - the capital of the republic and one more monastery - Xiropotamu.

 

To miał być ostatni dzień mojego pobytu w Republice Mnichów. Noc spędziłem w malowniczym klasztorze Stavronikita na wschodnim wybrzeżu półwyspu. Wiedziałem, że mój powrotny stateczek odpłynie tego dnia z porciku Dafni po przeciwnej stronie półwyspu o godzinie 15.45. Musiałem zdążyć na ten statek, bo wieczorem kończyła się ważność mojego zezwolenia na pobyt w Republice.

 

Po drodze do Dafni zamierzałem zwiedzić stolicę Republiki Mnichów - Karies, a następnie odwiedzić jeszcze jeden stary klasztor - Xiropotamu. Był to dość ambitny plan zważywszy górzyste ukształtowanie Półwyspu Athos. Na trasie marszu praktycznie nie było płaskich odcinków - zawsze szedłem albo pod górę, albo z górki.

O świcie spotkaliśmy się przy bramie: ojciec furtian czyli archondariki, kilkunastu greckich pielgrzymów i ja - jedyny cudzoziemiec. Oni czekali na pojazd, który miał po nich przyjechać. Furtian poczęstował nas kawą i kromką chleba z dżemem własnej roboty - to było coś nowego i odbiegało od stylu żywienia na Athosie. Doceniłem ten gest, podziękowałem i ruszyłem szutrową drogą. Na początek musiałem dotrzeć do Karies (spotyka sie też pisownię Karyes)...

    Stolica Republiki jest maleńka. Widzicie ją na zdjęciu poniżej. Zdjecie to zrobiłem z drogi prowadzącej do Dafni.    

     

Właściwie całe Karies to jedna uliczka o długości około 200 metrów i placyk przed najstarszym kościołem, którego dzwonnicę widać z prawej strony:

 

Karies ma jednak swój urok. Wynika on z tego, że z wiekowymi domami nie sąsiaduje tu żadna współczesna architektura, że ulica wciąż brukowana jest kamieniami, choć na podjazdach do miasta widziałem odcinki asfaltu i betonu. Tak z bliska wygląda główna ulica w stolicy, która według greckiego spisu powszechnego ma 230 mieszkańców:

     

Między domami przemykają czarne sylwetki brodatych mnichów. "Cywilów" widzi się rzadziej:

     
   

Karies  i porcik Dafni są  właściwie jedynymi miejscami w Republice, gdzie znaleźć można sklepy. Tyle, że są to głównie sklepy z dewocjonaliami, a ich oferta skierowana jest do pielgrzymów:

 

   

Zadziwiło mnie bogactwo oferowanych tutaj ikon. Wiele z nich korytych jest srebrem:

   

 

Większość tych ikon drukowana jest na papierze lub płótnie. Ale dla koneserów mają tu także ręcznie malowane kopie świętych obrazów. Te oczywiście są znacznie droższe.

 

     

 

Zwracam uwagę na brak jakikolwiek reklam czy nawet szyldów na domach. W budynku po lewej stronie (zdjęcie poniżej) jest tawerna czyli skromna restauracja, gdzie można coś zjeść. Niewiele myśląc wszedłem do środka i wyciągnąłem z plecaka chińską zupkę oraz mój półlitrowy kubek, który zawsze towarzyszy mi w podróży. Moja prośba o "hot water" wywołała wśród męskiego personelu pewną konsternację, ale została w końcu potraktowana z wyrozumieniem. Miałem śniadanie!

     

Protaton - the major church at Karies.

 

Główna ulica w Karies kończy się niewielkim placem, na którym stoi Protaton - główny i najstarszy kościół Republiki. Protaton od niepamiętnych czasów był siedzibą protosa czyli najwyższego kapłana na Athosie.

 

Po prawej stronie kościoła szerokie schody wprowadzają do budynku będącego siedzibą najwyższych władz Republiki Mnichów. Oficjalnie nazywa się ona Autonomiczna Republika Świętej Góry Athos. Naczelną władzą jest tu Święte Zgromadzenie - rada składająca się z przeorów wszystkich 20 klasztorów Athosu. Podobno spotykają się na posiedzeniach dwa razy w tygodniu. Natomiast przeorów w poszczególnych klasztorach wybierają w tajnym głosowaniu mnisi z danego klasztoru. Tylko że okazja do wyborów zdarza się rzadko, bo funkcję przeora zwyczajowo piastuje się dożywotnio.

Aha, to podobno tutaj, dysponując odpowiednimi argumentami można uzyskać kilkudniowe przedłużenie zezwolenia na pobyt na Athosie. Takim wsparciem może być list z uczelni, instytucji naukowej, muzeum...

 

Wewnątrz Protatonu przechowuje się cudowną ikonę Matki Bożej nazywaną "'Axion Estin". Widziałem tą ikonę, bo zastałem kościół o dziwo otwarty - niemal cała pokryta jest srebrem. Wnętrze kościoła niestety rozczarowuje - wypełnia je w całości konstrukcja ze stalowych belek, podtrzymująca ściany i strop budowli od środka. Zatem jeśli nawet zastaniecie kościół zamknięty nie będzie to wielka strata.

     

W podcieniach Protatonu (zdjęcie powyżej) znalazłem na ścianach  dobrze zachowane freski, oto niektóre z nich:

                 

     

 

To , co uderza przybysza w Karies to duża ilość wałęsających się kotów.  Przynajmniej teoretycznie kotek nie powinno tu być. :)  Bo przypomnę, że od roku 1060 obowiązuje w Republice zakaz (po grecku avaton) przebywania osobników płci żeńskiej, rozciągający się również na zwierzęta hodowane na półwyspie. 

Popatrzcie na próg tego sklepu. Kociak szuka jedzenia na głównej ulicy. Przy mnichach, biorąc pod uwagę ich skromny jadłospis zapewne trudno się przy nich kociakom wyżywić. Pozostają myszy. Zgodnie z prawem w pierwszej kolejności powinny być zjedzone te rodzaju żeńskiego :)

 

 

Podobno prace restauracyjne w klasztorach Athosu w 75 procentach finansowane są z funduszy Unii Europejskiej. Widziałem, że w wielu klasztorach trwają prace. Ale widziałem też wiele starych, opuszczonych budynków. Nawet tu, w Karies są takie (por. górny budynek na zdjęciu obok)

Państwo greckie jest obecne na terenie republiki przez dwa małe urzędy pocztowe (w Karies i Dafni), posterunek policji i "cywilnego gubernatora" mianowanego przez MSZ Grecji.

 

Budynek urzędu pocztowego w Karies. Tu dostałem pamiątkowy datownik do paszportu:

   

     

 

W Karies mnisi mają rezydującego lekarza, który w razie potrzeby jeździ także do odległych klasztorów, by udzielić porady...

Karies to miejsce, gdzie na ulicach widzi się wielu mnichów. Dało mi to szansę zrobienie im większej ilości zdjęć. I w ten sposób powstała "Mała Galeria Mnichów", którą teraz chciałbym wam pokazać.

 

 

Monk's gallery:

 

  Mnisi spieszący się.

   Mnich - pielgrzym z Rosji

 

 

   

Dwóch mnichów i turysta

 

  Mnich oczekujący.

Mnisi rozbawieni

 

  Mnich z kotem w tle

Mnich z Rosji

 

  Mnich z "kucykiem"

Mnich niezadowolony

 

  Mnich gestykulujący

Mnich zadowolony

 

  Mnich - intelektualista

Mnich powątpiewający

 

  Mnich zabiegany

Mnisi zakłopotani

 

     

    Mnisi dwóch generacji

 

 

  A to już nie mnich, ale cywilny pracownik Republiki Mnichów (są tu tacy) Jest przewodnikiem po klasztorach.

To od niego dowiedziałem się jak działa komunikacja między klasztorami (tymi, do których da się dojechać szutrowymi drogami). W Karies na placyku, gdzie zaczyna się główna ulica bazuje flota 8 minibusów. Są pedantycznie ponumerowane ("jedenkę" widzicie na zdjęciu poniżej). Jeżeli trzeba przewieźć na jakiejś trasie zakonników lub pielgrzymów trzeba zatelefonować z wyprzedzeniem do bazy i zgłosić zapotrzebowanie na przewóz. Przyjadą i przewiozą! Nie za darmo. W Karies wywieszona jest taryfa, którą specjalnie sfotografowałem i którą możecie obejrzeć tutaj. Numer bazy to: 2377 023266 - znają go zresztą w klasztorach, ale może się on przydać, gdy będziecie potrzebować transportu po przybyciu statkiem do Dafni.  Podane na liście ceny dotyczą wynajęcia całego minibusu na zasadzie taksówki. Pasażerowie składają się na tą kwotę.

Minibus gdzieś na trasie...

 

 

Mnie jednak nie odpowiadało oglądanie Athosu przez szybę minibusu. Nie mówiąc już o tym, że nie widziałem tymczasem nikogo, kto by podążał w kierunku Dafni by podzielić koszty.

 

 

 

Zaraz za Karies spotkała mnie przyjemna niespodzianka - tuż przy drodze dojrzałem piękne wieże i kopuły klasztoru, którego nie było na mapie. Tak naprawdę nie był to klasztor ale skit - sub-klasztor Agiou Andrea (Świętego Andrzeja) podległy klasztorowi Vatopedi.  Raz jeszcze przekonałem się, że skit, mimo niskiej rangi w hierarchii może być okazałym zespołem budowli - nawet większym od niektórych klasztorów: 

     

 

Skete Agiou Andrea (St Andrew)

   

Agiou Andrea jest skitem cenobitycznym. Bo trzeba wiedzieć, że sub-klasztory Athosu dzielą się na cenobityczne i idiorytmiczne. Skit cenobityczny działa jak monastery i ma budowe podobna do monasteru. Skit idiorytmiczny ma formę zespołu rozrzuconych mniejszych domów, w których mnisi zamieszkują w małych grupach, od 6 do 12 osób. Takim skitem była Św. Anna, gdzie rozpoczynałem wędrówkę.

   

Aby wyjaśnić rzeczy do końca wypada wspomnieć, że zakonnicy mieszkają tu także w  czymś co nazywa się kelli  (to wspólnota licząca do 12 zakonników, położona w oddaleniu od klasztorów lub skitów). W kelli rządzi zazwyczaj leciwy "ojciec duchowy". Kellie są samowystarczalne ekonomicznie, podlegaja jednak klasztorowi.

Natomiast katisma to rodzaj pustelni pozostajacej w znacznym oddaleniu od innych wspólnot, zamieszkiwana przez jednego mnicha.

 

    W skicie Św. Andrzeja  działa średnia szkoła dla zakonników.

     

Na rozległym dziedzińcu (zdjęcie powyżej) prowadzone były prace  remontowe, a największą ciekawostką wydały mi się ustawione pod wiatę wielkie dzwony.

 

Pożegnałem Agiou Andrea i wróciłem na przebiegającą zaledwie 100 metrów od niego drogę. Przy niej stały drogowskazy pokazujące ścieżki do klasztorów w północnej części półwyspu:

   

 

   

Szutrowa droga do Dafni wspinała się pracowicie na przełęcz. Po drugiej stronie przełęczy zobaczyłem w dole klasztor Xiropotamu. Wydawał sie być blisko, ale ponieważ droga opadała w licznych "agrafkach" droga do jego bram była jeszcze daleka:

   

 

Ten klasztor - położony najbliżej Porciku Dafni - został założony już w X wieku. Mieszka w nim 25 mnichów - to niewiele, biorąc pod uwagę rozmiary budowli:

     

Schodziłem w dół jeszcze dobre pół godziny, ale dzięki temu mogłem fotografować klasztor z różnych miejsc, pod różnym kątem...

 

Tak jak w większości klasztorów także i tutaj u stóp murów znaleźć można duże warzywne ogrody. Plony z tych ogrodów trafiają na stoły w klasztornych refektarzach:

 

W końcu znalazłem się przed brama klasztoru, gdzie tradycyjnie powitał mnie młody ojciec- furtian. Po poczęstunku mogłem wejść na dziedziniec. Klasztor dedykowany jest Czterdziestu Męczennikom.

 

   

 

Ale okazało się, że główny kościół (katolikon - na zdjęciu po lewej) jest remontowany i póki co nikogo tam nie wpuszczają. Mnich zaprowadził mnie za to do mniejszego i skromniejszego kościoła Agios Georgios (to ta kopułka ponad bramą) gdzie pielgrzymom podaje się do całowania dumę klasztoru: największą ponoć na Athosie drzazgę drewna z krzyża świętego. Relikwia oprawiona jest w masywne srebro.

   

Jak wszystkie klasztory Athosu również i Xiropotamu ma swoje arsanas - przystań. Dopiero na zdjęciu poniżej widać ta przystań i przy okazji można ocenić, jak wysoko ponad poziomem morza położony jest klasztor. Z niepokojem zacząłem spoglądać na zegarek. Musiałem pokonać teraz to zbocze w dół (zejście czasem bywa trudniejsze od wspinaczki!).

     

Mogłem wrócić na drogę, ale zakonnik pokazał mi ścieżkę, która wydawała się być skrótem. Tylko jej początek był łatwy... Najgorsze było ponowne zejście ze ścieżki na szutrową drogę - przy moście.

     

Do Dafni (na zdjęciu poniżej) dotarłem spocony na pół godziny przed odejściem statku. Był jeszcze czas, by zajrzeć do sklepików z pamiątkami, które czekają tu na pielgrzymów i turystów, ale szybko odstraszyły mnie wysokie ceny.

     

 

W Dafni (zdjęcie po lewej) znajdziecie drugi i ostatni urząd pocztowy Republiki Mnichów, a w nim znaczki z klasztorami Athosu...

     

    Kamienne domy Dafni

 

 

"Agia Anna" przypłynęła o czasie. Zaskoczeniem była kontrola celna odpływających pasażerów odbywająca się na nabrzeżu (zdjęcie obok). Celnicy otwierali większe walizki. Ale do mojego plecaka nie zajrzeli. Podobno chcą w ten sposób ograniczyć wywóz dzieł sztuki i manuskryptów...

Bilet z Dafni do Ouranoupolis kosztuje 7.30 euro. Wkrótce odbiliśmy i rozpoczęła się wspaniała podróż wzdłuż wybrzeża i rozrzuconych na nim klasztorów. Już raz je oglądałem - wczesnym rankiem. Ale teraz, oświetlone popołudniowym słońcem prezentowały się jeszcze wspanialej! Przyznam, że zdjęcia umieszczone w drugiej części relacji tak naprawdę robione były własnie w drodze powrotnej...

 ,Klasztor

 

Po dwóg godzinach rejsu ujrzeliśmy dobrze znany widok bizantyjskiej wieży - to było Ouranoupolis, cywilizacja, inny świat... Przez chwilę pomyślałem: Wracam do XXI wieku po czterech dniach pobytu w średniowieczu!

   

     

Wysypaliśmy się na nabrzeże po pochylni promu. Pomaszerowałem spiesznie do hoteliku :Makedonia" marząc o ciepłym prysznicu, którego podczas ostatnich dni tak mi brakowało...

 

 

Średniowiecze z telefonami komórkowymi... Republika Mnichów opornie i powoli, ale jednak się zmienia. Mnich na zdjęciu obok był pierwszym i ostatnim duchownym nie noszącym brody spośród setek mnichów spotkanych na półwyspie. 

 

 

Wyprawa do Republiki Mnichów przerosła moje oczekiwania. Okazało się, że i w Europie - nie tak daleko od naszych granic znaleźć można fascynujące, wręcz egzotyczne miejsce.

 

Zachęcam was do wyjazdu na Półwysep Athos, dopóki jeszcze nie wtargnęła tam nasza cywilizacja. Niech ta relacja będzie waszym drogowskazem.

Wojciech Dąbrowski

     
     
     
     
     
News from this route you will find here in my travel log.   Krótkie wiadomości z trasy tej i innych podróży  jak zwykle znajdziecie - tutaj.    
     
   

 

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory