tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos
CZĘŚĆ 2B - TABWAKEA - PART TWO "B"
Na Kiritimati są dobre warunki do uprawiania snorkelingu - w tropikalnych wodach wokół wyspy są koralowe ogrody i barwne ryby. Jest tylko jeden problem: trzeba wynająć łódkę. A dla samotnego trampa oznacza to spore koszty. Nie dziwcie się zatem, że pływanie ze snorkelem odłożyłem o kilka dni - do czasu mojego przyjazdu na Fidżi. Czas na Wyspie Bożego Narodzenia chciałem wykorzystać na poznanie życia miejscowych Gilbertczyków - żyjących w takiej izolacji od świata... Po spenetrowaniu głównej osady London udałem się do pobliskiej Tabwakei...
|
Przypominam wam mapkę Wyspy Bożego Narodzenia. Tabwakea jest najbardziej wysuniętym na północ osiedlem na Christmas Island. Liczy podobno około 1800 mieszkańców. Kiedy przejeżdża się przez osadę wydaje się to nieprawdopodobne - chaty w większości pochowane są wśród zieleni i rozrzucone na znacznym obszarze. Koło Tabwakea widziałem otoczoną solidnym płotem stację kontroli ruchu satelitów - bezobsługową - jest ona podobno własnością amerykańskiej agencji NASA. Tabwakea jest jednocześnie "ośrodkiem akademickim" samotnej wyspy - za osadą zlokalizowane są dwie szkoły średnie - katolicka i protestancka... |
Katolickie siostry prowadzące high school zaprosiły mnie i mojego miłego gospodarza - ojca Arobati na kolację. Nie tak w Europie wyobrażamy sobie średnią szkołę. Z drogi widać tu przede wszystkim wielką maneabę - pokrytą strzechą otwartą wiatę w której odbywają się ogólne spotkania i uroczystości. Z tyłu za maneabą widać niskie baraki klas i administracji. |
|
|
|
|
|
|
Przyniesiono tacki z jedzeniem: smażone owoce chlebowca, ryż i jakąś dużą rybę. Oni siedzieli na podłodze i śpiewali (-Dla lepszego apetytu!- żartował ksiądz.) My jedliśmy- trzymając tace na kolanach. Im przyniesiono posiłek, dopiero jak my skończyliśmy jeść. Miałem wielką ochotę dołączyć do nich, ale nie chciałem popełnić jakiejś gafy, tym bardziej, że byłem w towarzystwie księdza, który był dla nich najwyższym na wyspie autorytetem i wszyscy traktowali go z dystansem. Potem poproszono mnie, abym opowiedział o Polsce i o mojej podróży dookoła świata. Father tłumaczył moją story na gilbertyjski, bo nie wszyscy - jak się okazało - rozumieli angielski. A potem... Potem ponad wierzchołki palm popłynęła polska kolęda, którą odziedziczyłem po moim Ojcu: "Witaj gwiazdko złota!..." Dyktując mi kiedyś słowa nie mógł przewidzieć, że zawiozę ją na koniec świata - aż na Wyspę Bożego Narodzenia. |
Wróćmy jednak do Tabwakei... Osada położona jest po obu stronach drogi London - Banana. Cała pocięta jest piaszczystymi drogami zastępującymi ulice... |
|
|
Tu wciąż jeszcze przeważają tradycyjne chaty, kryte palmową strzechą. Niektóre z nich budowane są na palach - nie dla ochrony przez zalaniem, ale dla zapewnienia przepływu powietrza pod podłogą, co przy licznych szparach poprawia wentylację podczas upału... Boczne ściany z opuszczanych mat zabezpieczają w razie potrzeby przed gwałtownym wiatrem i zacinającym tropikalnym deszczem. |
Obok między tak egzotycznymi dla nas palmami rozwieszono prozaiczne sznury z
bielizną. Ale to też daje pewien koloryt. Blaszane opaski na palmach uniemożliwiają krabom wspinanie do korony drzewa i niszczenie kokosów. |
|
|
|
|
|
W tym krajobrazie sielskiego tropiku nie może oczywiście zabraknąć palm, chlebowców i stert kokosów.
|
|
|
Woda jest - jeden kran na kilka chat. Niestety trzeba ją oszczędzać. Dlatego pranie robi się nie pod kranem, ale w misce... |
Hamak rozwieszony
miedzy palmami często służy jako kołyska dla dziecka. Ale i dorośli z niego
korzystają - szczególnie podczas południowej sjesty. Gorący klimat sprawia,
że człowiek szybko się tu męczy. Miejscowi odpoczywają w środku dnia. Mnie
też proponowano taki wypoczynek, ale szczerze mówiąc - szkoda mi było
czasu... |
|
|
Widziałem, że małe dzieciaki słodko śpią tu w środku dnia... |
Nie widziałem na Kiritimati zakładu krawieckiego. Te barwne sukienki noszone przez tutejsze kobiety szyje się też w domach pod strzechami - na maszynie na korbkę. |
|
|
Kto nie chciałby otrzymać i oddać takich uśmiechów!... |
Te kwiaty we włosach jak się później okazało noszą nie wszystkie kobiety i nie zawsze je wpinają. Kiedy próbowałem dowiedzieć się dlaczego okazało się że jest z tym tak jak i u nas: jednym kobietom zależy, by się podobać, innym nie. Jedne są mniej, inne bardziej zalotne... Tamtejszym mężatkom podobno mniej zależy... A może nie wypada?... |
|
|
Zwróciła moja uwagę taka dziwna budowla w centrum osady. Okazało się, że to prozaiczna publiczna dwumiejscowa toaleta. Tylko dlaczego bez żadnej osłony? Zabrakło desek, czy jak? |
Codzienne życie pod strzechą. Nie pamiętam, czemu płakał ten malec. Na Kiritimati płaczące dzieci w ogóle widywałem niezmiernie rzadko. |
|
|
Babcia jest niezastąpiona gdy trzeba przygotować ludowy strój dla wnuczki... Zaskoczeniem dla mnie była jego górna część - upleciona z pasków pandanusa jak mata. |
|
|
Rodzina z Tabwakea - to jedno z moich ulubionych zdjęć z tej podróży - każda z tych skupionych twarzy wyraża coś innego... | |
|
Do brzegu laguny z centrum osady jest zaledwie kilkaset metrów. Tu nie ma oceanicznej fali, raf i woda nie jest głęboka... |
To idealne warunki do kąpieli dla dzieciaków z osady. Spotkałem tu grupę wesołych nagusów chlapiących się w wodzie i baraszkujących na czystym, drobnym piasku. Wśród nich była tylko jedna, bardzo zresztą mała dziewczynka. W ciągu tygodnia spędzonego na wyspie nie widziałem ani jednej kobiety w kostiumie plażowym. To nie Hawaje... |
|
|
Bez czapki ani rusz... Wróciłem z piekącego słońca pod palmy. |
W wioskowym sklepiku sprzedaje się przede wszystkim konserwy i słodycze. Jedyny świeży artykuł to chleb pakowany po dwa bochenki w plastykowym worku. Kilo chleba kosztuje 4 australijskie dolary. |
|
|
Aby nikt nie zarzucał mi, że pokazuję wyidealizowany obraz wyspy zdecydowałem się pokazać również takie zdjęcie. Ale takich obrazków nie widzi się tam wiele. Pozbywanie się śmieci to wielki problem - szczególnie tych mniejszych atoli. Bo gdzie je wyrzucać? Do laguny? W ocean? Międzynarodowe konwencje zabraniają takich praktyk. Wyspiarskie kraje są biedne. Nie stać ich za zakup urządzeń do przerobu odpadów. Temat jest wstydliwy i miejscowi mówią o tym niechętnie... |
-Mauri! pozdrawiałem uśmiechniętych Gilbertczyków zaglądając do kolejnych chat. Nikt nie miał mi tego za złe... Ci ludzie są niezwykle przyjacielscy, a widok wędrującego samotnie białasa wywołuje i zainteresowanie i bezinteresowną sympatię... |
|
|
A tematów do fotografowania nie brakuje. I nie są to tylko pocztówkowe widoczki. Nikt oczywiście nie oczekuje jakiegokolwiek wynagrodzenia za zrobienie zdjęcia. To nie Zachodnia Afryka, gdzie dzieciaki żądają pieniędzy albo "cadeau", a jeśli ich nie dostaną, to gotowe rzucać za nieroztropnym fotografem kamieniami. |
A pod palmami można tu często znaleźć prawdziwe piękności... Niestety kontakty ze światem zmieniają powoli te wyspy. Naturalne kwiaty w naszyjnikach coraz częściej zastępowane są przez sztuczne... Ale w takich też jest jej do twarzy! |
|
|
Dziewczynę fotografowałem w pobliżu katolickiego kościoła pod wezwaniem Św. Teresy. Kościół nie ma "przydziałowego" pasterza. Ojciec Arobati w każdą niedzielę po odprawieniu wczesnej mszy w London przyjeżdża tutaj odprawić kolejną, a potem jedzie jeszcze do Banana i do Poland - to prawdziwy coniedzielny maraton... |
Miejscowym zwyczajem na placu obok kościoła zbudowano wielką maneabę - i to tutaj w tym roku miało się odbyć wspólne świętowanie Bożego Narodzenia całej katolickiej społeczności Christmas Island... |
|
|
Już w przeddzień wigilii z pozostałych trzech osad wyspy zaczęli ściągać do Tabwakei ludzie, wioząc ze sobą zapasy jedzenia, maty do spania (na noc maneaba zamieniała się w jedną wielką sypialnię, w której spali pokotem ludzie przebyli na uroczystości) i ludowe stroje. Oni podobnie jak ja niecierpliwie czekali na to bodaj największe w roku wydarzenie... Ale o tym, jak wyglądały święta na Christmas Island napisałem już na kolejnych stronach. Przed świętami chciałem jeszcze koniecznie odwiedzić Poland... |
Powrót do strony o wyspach świata
|
Powrót do głównego katalogu Powrót do strony "Moje podróże"
Back to the main directory Back to main travel page