Papua_tyt.jpg (28666 bytes)

Cz. II - Highlandy - Tari                                          Part two: The Highlands - (Tari)

png_mp small.jpg (32868 bytes)

Jedyną w miarę dobrą drogą prowadzącą wśród malowniczych zielonych gór do wnętrza wyspy,  tzw. Highlands Highway dotarliśmy z Goroki we Wschodnich Highlandach do Mt Hagen. Podróż trwała 3,5 godziny. Dalsza podróż drogą nie była możliwa i ze względu na stan bezpieczeństwa i ze względu na brak czasu. Zdecydowaliśmy sie lecieć. Maleńki i stary śmigłowy samolocik misjonarskiej linii MAF zabrał nas jeszcze dalej wgłąb wyspy - do Tari.  Z tabliczek w języku arabskim rozwieszonych we wnętrzu wywnioskowaliśmy, że swoją młodość przeżył w którymś z krajów islamskich. Siedzenia były tak wąskie, że co postawniejsi Papuasi nie mogli się w nich zmieścić...

wdb137p.jpg (12245 bytes)

Przelot nad Highlandami odbywa się na niewielkiej wysokości i dostarcza wspanialych wrażeń.  Już z samolotu, patrząc przez podrapane szkła iluminatorów dało się zauważyć, że ludzie Huli żyjący w południowej części Highlandów nie zamieszkują w typowych wioskach, ale w odległych od siebie, samotnych zagrodach... Przez ponad pół godziny mówiac do siebie przekrzykiwaliśmy ryk wysłużonych silników. Wreszcie samolot czyli balus obniżył lot i usiadł w dolinie Tari...

wwd013p.jpg (33162 bytes)

Nareszcie zobaczyliśmy naszych Papuasów...  Była sobota - dzień kiedy ludzie z interioru przychodzą do Tari na targ.   Nie, to nie bal przebierańców!  U progu XXI wieku, gdy ludzkość wysyła w przestrzeń statki przywożące kamienie z Księżyca oni wciąż tu chodzą przybrani w liście i pióra.  I nic nie wskazuje na to, aby czuli się z tego powodu nieszczęśliwi. Boso stoją na tej usianej kamieniami, najlepszej w promieniu kilkuset kilometrów drodze...

wdb139p.jpg (36325 bytes)

Wilgotny, tropikalny klimat Highlandów sprawia, że wyruszając w drogę trzeba się jakoś zabezpieczyć przed deszczem. Zabawnie to wygląda, ale często uzupełnieniem tradycyjnego stroju wojownika staje się w tej sytuacji bardzo prozaiczny... parasol. Ojcowie przyprowadzają na targ przybranych tak jak oni kilkuletnich synów, aby pokazać im jak wygląda świat poza glinianymi obwałowaniem macierzystej zagrody. Ale w tłumie ludzi na targu przynajmniej połowa nosi już europejskie ciuchy.   Czy ten malec, gdy dorośnie w dalszym ciągu będzie nosił taki strój jak dziś?  
Poza stolicą na Papui Nowej Gwinei wyodrębnić można wyraźnie trzy regiony turystyczne. Pierwszy – stosunkowo łatwo osiągalny - to wybrzeże morskie w okolicach Wewaku i Madangu, gdzie kuszą piękne plaże i doskonałe warunki do nurkowania na rafach koralowych. Główną bazą tego regionu jest port Madang (co wcale nie znaczy, że to tu są najładniejsze plaże).  Drugi ciągnie się wzdłuż wielkiej rzeki Sepik będącej rezerwatem dziewiczej przyrody. Na tych terenach wspaniale rozwinęła się sztuka ludowa krajowców. Tu w wioskach stoją jedyne w swoim rodzaju "domy duchów", będące ośrodkami wioskowego życia.   Trzeci region, przez wielu obieżyświatów uważany za najciekawszy to właśnie Highlands, gdzie jesteśmy - górzysty obszar na północ od Mount Hagen, znany z oryginalnego folkloru żyjących tu plemion. Ludzie, którzy tu żyją nie są jeszcze skażeni przez masową turystykę, a po zrobieniu takiego oto zdjęcia nikt nie wyciąga ręki po pieniądze czy prezent...   

wdb141p.jpg (27363 bytes)

wdb144p.jpg (31627 bytes)

Ambua Lodge, gdzie spaliśmy odległy jest o kilka kilometrów od Tari. Po drodze jest kilka mostów na wartkich, górskich rzekach. Jeden znich zastaliśmy w takim oto stanie. Wielka, załadowana towarem ciężarówka z dwiema kontenerowymi przyczepami wjechała na środek...  Pale wsporcze z jednej strony nie wytrzymały i wszystko znalazło sie w wodzie. Ludzie (w tej liczbie i my) przechodzili jakoś bokiem, trzymając się ocalałej balustrady... Ale jedyna lądowa nitka zaopatrzenia osad położonych wyżej w górach została przecięta..  

Co za sensacja! Wydarzenie jeżeli nie roku to na pewno miesiąca. Miejscowi całymi godzinami stali na brzegach po obu stronach mostu komentując wypadek i obserwując, jak tragarze przenoszą towar wyjmowany z przewróconych kontenerów. Drugiego dnia znalazł sie spychacz, który pracowicie wyrównał kamieniste dno rzeki obok mostu otwierając większym pojazdom możliwość pokonania utworzonego w ten sposób brodu...

  W samym Tari (mającym tylko 900 mieszkańców) niewiele jest do zobaczenia. Lądowisko, kilka sklepów i skromny katolicki kościół, którym opiekuje się niemiecki misjonarz. Kiedyś był jeszcze i bank. Ale uzbrojeni rascals tak często opróżniali jego kasę, że władze zdecydowały się zamknąć placówkę. Znacznie więcej jest do zobaczenia w okolicznej dżungli...    

wdb146p.jpg (21327 bytes)

wwd092p.jpg (26662 bytes)

Aby zakwaterować zamożnych turystów przybywających tu w poszukiwaniu oryginalnego, ale przecież ginącego już folkloru  wybudowano w interiorze, w pobliżu Tari luksusowy jak na papuaskie warunki hotel. Aby dotrzeć do Ambua Lodge trzeba cofnąć się kilka kilometrów Highlands Highway w kierunku Mendi (tutaj ta szosa jest już tylko wyboista szutrówką - zabiera to 45 min). Lodge widać z daleka: jego bungalowy rozrzucone są na zboczu na skraju górskiej dżungli.

wwd020p.jpg (22095 bytes)

Kwiaty, starannie strzyżone trawniki.  Dwuosobowe okrągłe domki w stylu narodowym - pod strzechą, które od tych oglądanych w wioskach odróżniają się jedynie panoramicznymi oknami i solidnościa wykonania. No i łazienką z ciepłą wodą, która zajmuje 1/4 powierzchni każdego domku.  Na pobliskim potoku zainstalowano nawet turbinę, która zasila całą tą turystyczną wioskę elektrycznością. Taki mały raj dla bogatych, ukryty w prawdziwej, bujnej dżungli...

Popołudnia spędzamy na pieszych wycieczkach w interiorze. Ludzie z lodge (pracują tu sami krajowcy z jednym tylko białym managerem) poprowadzili przez dżunglę kilka scieżek (trudno sobie wyobrazić, aby turyści przedzierali się na przełaj przez przez zarośla wysokie do pasa - z maczetą w ręku). Szlak prowadzi między innymi do trzech wodospadów na sporych górskich rzeczkach, które wyżłobiły sobie głębokie koryta w skalnych blokach. Kryształowo czysta woda spada z wysokości 20 - 40 metrów w oprawie gęstej, soczystej zieleni. Na trasie jest kilka wiszących mostów, zrobionych przez Huli z bambusów i lian. Chybotliwe to i przysparza emocji, szczególnie Szwajcarom, z którymi chodzimy na wycieczki... Trzeba wstać wcześnie rano, by zobaczyć słynne rajskie ptaki. Z przewodnikiem, statywem i lunetą jedziemy kilka kilometrów. Potem marsz wzdłuż poręby... Są... Latają między koronami wysokich na 15-20 metrów drzew, ciagnąc za sobą majestatycznie jak transparenty te długie ogony... Nie sądziłem, że będą tak daleko... Kamerą video która ma zoom x20 jeszcze da się coś zarejestrować, zwykły aparat jest bezużyteczny...

wwd023p.jpg (26003 bytes)

wwd024p.jpg (9633 bytes)

Lodge leży na wysokości 2100 metrów nad poziomem morza. Wspaniały stąd widok na Kotlinę Tari.     Szczególnie efektownie panorama prezentuje się o wczesnym poranku, gdy dno kotliny wypełnione jest chmurami. Ktoś nazwał taki widok "Islands in the sky" - chyba trafnie, bo wierzchołki gór rzeczywiscie wystają ponad morze chmur jak wyspy... Wstawaliśmy wcześnie...
Po śniadaniu jedziemy rozklekotanym, chyboczącym się na wybojach autobusikiem do wioski, a właściwie do jednej z zagród ukrytych wśród tropikalnej zieleni.   Bez przewodnika trudno odnaleźć tą właściwą.   Aż do lat trzydziestych naszego stulecia Europejczycy byli przekonani, że górzyste i pokryte gęstą dżunglą wnętrze wyspy jest bezludne. Dopiero pierwsze wyprawy do interioru podejmowane po 1930 roku w poszukiwaniu złota pozwoliły ustalić, że w górskich dolinach żyją w całkowitej izolacji prymitywne plemiona, posługujące się odrębnymi językami - tysiące ludzi, którzy nigdy nie widzieli białego człowieka.

Nareszcie możemy przyjrzeć się domostwom Huli z bliska. Okazuje się, że każda zagroda otoczona jest wałem z gliny i rodzajem fosy. W wale osadzona jest brama wejściowa, ponad którą sterczą zaostrzone pale częstokołu.  Wchodzimy do środka, przeganiając ze ścieżki kilka wałęsających się, czarnych świń - to największe bogactwo rodziny i waluta, używana w wymiennym handlu...

wdc008p.jpg (30383 bytes)

wdc005p.jpg (26810 bytes)

      W centralnym punkcie gospodarstwa stoi duża chata pod strzechą przeznaczona dla mężczyzn i chłopców. W środku palenisko, gdzie stary Huli piecze w popiele słodkie ziemniaki. Przed chatą rośnie tytoń. Okazuje się, że mężczyźni zamieszkują tu z dala od kobiet i sami przyrządzają sobie posiłki, bo wierzą, że stałe towarzystwo niewiast może przynieść chorobę i inne nieszczęścia. Huli ma z reguły kilka żon, mieszkających w oddalonych od siebie chatach. Spotykają się gdy przychodzą pracować do warzywnego ogrodu przy chacie męża, gdzie w dużych, płaskich kopcach o średnicy około dwóch metrów rosną słodkie ziemniaki.
Kobiety opiekują się dziećmi i rodzinnym bogactwem: świniami. Zastajemy na poletku dwie niewiasty: pracują w spódniczkach z wysuszonych liści, z odkrytymi piersiami, za to ze zwisającymi na plecach bilumami. Kobiety wykopują z kopców wydłużone, różowe bulwy słodkich ziemniaków, które obok jamu, trzciny cukrowej i bananów stanowią podstawę pożywienia Huli.  Bo mięso wałęsających się po zagrodzie świń jada się tylko z okazji wielkich uroczystości, za to w dużych ilościach. 

Wnętrzem wyspy zainteresowano się na serio dopiero w latach pięćdziesiątych. Zbudowano pierwsze lądowiska i odcinki dróg. W życiu ludzi w regionie Highlands zaczęły się szybkie zmiany obyczajowe. Zakładano misje. Misjonarze różnych wyznań propagowali nie tylko zasady wiary, ale i przekonanie o wyższości europejskiej kultury nad miejscową. Ludność zaczęła gremialnie zmieniać tradycyjne stroje na używaną odzież dostarczaną w ramach pomocy z krajów rozwiniętych. Krajobraz osiedli rozsianych w górach Papui zmienia się szybko. Papuaskich pań w topless widzi sie coraz mniej...

wdc003p.jpg (33987 bytes)

Liczbę Huli zamieszkujących w okolicach Tari i Mendi szacuje się na 45 tysięcy, a ich terytorium na 2500 km kwadratowych. Wciąż jeszcze dochodzi tu do utarczek między poszczególnymi klanami - powodem sporów są najczęściej prawa własności do ziemii. Nikt przecież nie prowadzi tu ewidencji własności poszczególnych kawałków dżungli więc o nieporozumienia nie jest trudno... I choć w 1952 roku plemienne wojny zostały zakazane, to wciąż zdarzają się ranni, a nawet zabici...

Zmarłych członków rodziny chowają w obrębie zagrody. Jakże inaczej niż u nas!  Niegdyś Huli umieszczali ciała zmarłych kilka metrów nad powierzchnią ziemi – na bambusowych rusztowaniach - tak jak to widać na są sąsiednim zdjęciu. Ciało rozkładało sie w upale, cuchnęło... Obecnie zmarłych chowają w ziemi, często na glinianym wale otaczającym zagrodę, umieszczając nad każdym nagrobkiem daszek z falistej blachy, aby nieboszczykowi nie było mokro...

wwd004p.jpg (37435 bytes)

wwd007p.jpg (26975 bytes)

Kobiety w Highlandach są wyraźnie zdominowane przez mężczyzn.  Obrońcy praw człowieka twierdzą nawet, że na porządku dziennym są akty przemocy - cóż, taka jest odwieczna tradycja...

W kolejnej zagrodzie spotykamy kobiety w żałobie. Dziewczęta mają zawieszone na szyjach całe zwoje białych paciorków zrobionych z nasion . Twarze na znak żałoby pomalowały w kolorowe paski. –Codziennie zdejmują jeden sznurek paciorków. Gdy pozbędą się w ten sposób ostatniego będzie to oznaczać koniec żałoby! – wyjaśnia przewodnik.

wwd006p.jpg (36998 bytes)

Wdowa w zgrzebnej szacie ma twarz pokrytą białą farbą, okres żałoby trwa dla niej podobno aż do 9 miesięcy. Dopiero potem może zmyć z siebie żałobną glinę i szukać sobie nowego męża.

Nie widzieliśmy tego, ale podobno, kiedy kobieta wychodzi za mąż maluje swoje ciało na czarno i chodzi w takich barwach po ślubie przez cały miesiąc . W tym okresie o dziwo nie dochodzi między małżonkami do fizycznych kontaktów. A małżonek uświadamiany jest w tym czasie jakie są jego prawa i co grozi mu ze strony kobiety...

Papua_tyt.jpg (28666 bytes)

            Ciąg dalszy opowieści o papuaskich HighlandachWB00678_.gif (615 bytes)

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory