Afr2000tyt_pl.jpg (26963 bytes)

Tekst i zdjęcia:  Wojciech Dąbrowski  © - text & photos

Część X A    -    SENEGAL   -    Part ten "A"

Senegal był ostatnim krajem na szlaku mojej afrykańskiej ekspedycji. Wizę Senegalu jedno- lub wielokrotną wydaje Polakom konsulat francuski w Warszawie. Gdy załatwiałem tam swoją wizę jedynym dodatkowym wymogiem było przedstawienie polisy ubezpieczenia na wypadek choroby... Jak myślicie, ile warte jest takie ubezpieczenie w Afryce?  Natomiast bardzo serio proponuję potraktować profilaktykę antymalaryczną - licho czyli moskity nawet w porze suchej tu nie śpią...    Konsulaty  francuskie upoważnione są  także do udzielania wiz innych afrykańskich krajów: Togo, Wybrzeża Kości Słoniowej, Burkiny Faso. Przy składaniu wniosków wizowych trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz: na rzetelne podawanie przewidywanych dat wjazdu do danego kraju. Okres ważności wiz dla poszczególnych krajów jest bowiem różny i może się zdarzyć, że zjawicie się na granicy z expirowaną wizą...  Z tego samego powodu niestety nie można o te wizy występować zbyt wcześnie...  

   Senegal jest jedynym w Zachodniej Afryce krajem posiadającym linię kolejową o międzynarodowym znaczeniu: łączy ona  Dakar przez Kayes z Bamako w Mali. Nie wyobrażajcie sobie tylko, że kursują nią eleganckie, międzynarodowe ekspresy... To zwykły afrykański pociąg, który na pokonanie trasy między stolicami potrzebuje średnio aż 36 godzin. Ponieważ jednak biegnąca równolegle droga jest w fatalnym stanie, to ci podróżnicy zmierzający do Mali, którzy nie chcą ryzykować przepychania się przez Gwinee chętnie z niego korzystają.  Ja jednak podążałem właśnie przez obie Gwinee, a w drogę do Dakaru wyruszyłem z Gambii...      Rozklekotanym mikrobusem...  

Od wioski, w której jest przejście graniczne z Gambii trudno znaleźć bezpośredni mikrobus do Dakaru. Znacznie łatwiej zabrać się do sporego miasta Kaolack.  Opłata wynosi 1500 CFA. Za oknem baobaby - stały element senegalskiego krajobrazu. W turystycznym sloganie "Senegal - kraj baobabów" nie ma przesady...

Chaty na senegalskiej prowincji są takie same jak w innych krajach tego regionu: gliniane i kryte strzechą, ale pewnym novum jest w Senegalu to, że zagrody otaczane są tu wysokimi płotami.  W Kaolack może zainteresować ładny, ale wzniesiony współcześnie meczet z ostrymi iglicami minaretów.  Meczet stoi na północnych peryferiach miasta. Wydaje mi się, że dla samego meczetu nie warto się w tym mieście zatrzymywać. 

Podróżny jadący z Gambii do Dakaru musi w Kaolack przejechać miejską taksówką z Gare Sud na terminal "Gare Dakar" (500 CFA) i dopiero stąd kontynuować podróż do stolicy, płacąc 2000 CFA za miejsce w zatłoczonej zbiorowej taksówce...

I znowu baobaby...   To, co na mapie jest poniżej terytorium Gambii to żyzna prowincja Casamance, która kulturowo tak różni się od reszty kraju, że ożywają tam co jakiś czas tendencje separatystyczne i dochodzi do zbrojnych zamieszek. Widzi się tam z reguły dużo wojska, a kontroli drogowych jest więcej niż w pozostałych regionach Senegalu. Przed wyjazdem do Casamance warto zasięgnąć języka jaka jest aktualna sytuacja wewnętrzna.  

Ale ja zmierzałem do stolicy... Przez uchylone okno zbiorowej taksówki dmuchało jak z rozżarzonego wnętrza pieca. Im bliżej stolicy, tym mniej folkloru w mijanych wioskach - pojawiają się domy z betonowych pustaków. Przed samym Dakarem to już tylko półpustynia usiana drobnymi krzaczkami. Potem w tumanie smogu, kurzu i pustynnego pyłu ukazują się zaśmiecone przedmieścia... Niska zabudowa z jakimś przemysłem w tle... Zamglone minarety meczetów... Kierowca zostawia nas na stacji autobusów "Pompiers". Stąd miejska taksówka wiezie mnie do centrum, gdzie w sąsiedztwie centralnie położonego placu Independence znajduję niedrogi hotelik "Provencal". Za 11400 "afrykanów" dostaję tu przestronny pokój z prysznicem i wiatrakiem. Wejściowe drzwi hotelu są na stałe zamknięte na klucz - potwierdza to opinię o stanie bezpieczeństwa w stolicy Senegalu. Jeszcze tego samego dnia z dala widziałem, jak w pustej ulicy dwóch Murzynów próbowało wyrwać torbę turystce...

Dakar od strony morza jawi się jako wielka metropolia.   Ma dziś blisko 2 miliony mieszkańców. Jego szybki rozwój w XX wieku wiąże się z faktem, że w latach 1902-58 był stolicą całej Francuskiej Afryki Zachodniej i głównym portem handlowym francuskich kolonii w zachodniej Afryce... 

Położenie Dakaru na wysuniętym na zachód cyplu Afryki sprawiło że w czasach, gdy międzykontynentalne odrzutowce nie miały jeszcze dużego zasięgu samoloty latające między Europą i Ameryką Południową lądowały w Dakarze dla uzupełnienia paliwa. Sam lecąc kiedyś do Argentyny postawiłem już stopę na dakarskim lotnisku.

Architektonicznie Dakar (podobnie jak Abidżan) na pewno wyróżnia się wśród stolic tej części Afryki. Przy dużym, prostokątnym centralnym placu miasta - Independence stoi kilka okazałych wieżowców i biurowce banków. Ale odchodzące z tego placu ulice - np. aleja Pompidou - pretendująca do miana głównej handlowej ulicy miasta nie robi już takiego wrażenia.  Jest wąska i zatłoczona. W niej maja swoje siedziby biura linii lotniczych. Tu znajdziecie także najbliższe Internet cafe, skąd można będzie wysłać wieści do kraju...

Dakar leży na półwyspie, przy czym jego najbardziej reprezentacyjna, europejska w stylu dzielnica rozłożyła się bliżej jego krańca. Założone dopiero w połowie XIX wieku miasto nie może się poszczycić długą historią stąd i zabytków tu niewiele. Do ładniejszych budowli zaliczyć można pokazany na zdjęciu obok ratusz (hotel de ville). Poza tym jest tu ciekawe ponoć muzeum IFAN (etnograficzne), którego niestety nie odwiedziłem bo było właśnie zamknięte.  Obok tego muzeum stoi gmach zgromadzenia narodowego, którego oczywiście nie wolno fotografować...
Od muzeum do placu Independence idzie się dosyć szeroką Avenue Roume przy której zwraca uwagę ozdobna, kuta brama. To pałac prezydencki. Przed bramą pałacu stoi na warcie dwóch paradnie ubranych gwardzistów. Poza mną nie ma nikogo na ulicy. Czy mogę zrobić zdjęcie pałacu? - Nie!  A mogę sfotografować pana? A skąd jesteś? Może jesteś dziennikarzem? -Ależ nie, jestem tylko zwykłym turystą, chcę pokazać pana zdjęcie w tym pięknym mundurze rodzinie, która pozostała w Polsce... No dobrze... (robię zdjęcie) -Myślę, że należy mi się teraz coś na cukierki - powiada mój gwardzista. -Lubi pan cukierki?   Bardzo proszę! - z szelmowskim uśmiechem podaję mu ostatniego miętusa marki "Syrena", którego miałem na dnie kieszeni.  I odchodzę...   Przecież nie będzie mnie gonił po ulicy z tą swoją szablą!... 

Ciekawsze kafejki, restauracje i bary Dakaru zgrupowane są w okolicach Marche Kermel. Marche to właśnie ta budowla w kształcie rotundy, która zamyka perspektywę ulicy. Ma charakter hali targowej z kwiatami, warzywami  i innymi towarami spożywczymi. W uliczkach między halą i placem Independence ulokowały się kramy oferujące pamiątki dla turystów. Za T-shirta żądają 5000 CFA - trzeba się targować...

Senegal ma nieco ponad 9 milionów ludności. Aż 80 procent tej ludności wyznaje islam. O ile mężczyźni  - przynajmniej ci w miastach zaadoptowali europejskie stroje o tyle kobiety ubierają się tu tradycyjnie i kolorowo.  Senegalskie kobiety słyną z urody... Niektóre Europejki twierdzą, że senegalscy chłopcy również... ale na ten temat wolę się nie wypowiadać. Moje wrażenia ze spotkań z tutejszymi ludźmi nie są najlepsze... Ale może to efekt mojej generalnej niechęci do wielkich miast, które stwarzają zawsze dla cudzoziemca największe zagrożenie...

Ulice w centrum Dakaru... Wielkomiejskie i przez to podobne do ulic wielkich miast południowej Europy. Zaśmiecone... Europejczyk, który dostatecznie zdecydowanie nie zmierza w określonym kierunku (taki wygląda na rezydenta) jest bez przerwy narażony na zaczepki... Radzę: nie dajcie się naciągać i nie bądźcie łatwowierni. Przyznaję, że sam w pewnym momencie dałem się nabrać: piłem colę w sklepiku. Czarny chłopak wyglądał na inteligenta, a w dodatku znał trochę angielski. Zdobył moje zaufanie pokazując zdjęcie dzieciaka w pieluchach. -To mój nowo narodzony synek. Muzułmański duchowny przepowiedział, że spotkam dziś białego i gdy ten da mi potrzymać banknot 10000 CFA, to zapewnię mu szczęście na całe życie. Bardzo pana proszę! Tylko na chwilę! Był bardzo sugestywny. Takiego dużego banknotu już nie miałem, ale dałem mu "potrzymać" 1000. Banknot oczywiście już do mnie nie wrócił... A czarnuch pewnie wcale nie miał synka...  A niech tam! 

Publiczna komunikacja w Dakarze to przede wszystkim autobusy. Te większe kursują rzadko. Za to co chwilę przelatują ulicami takie oto zdezelowane. żółto-niebieskie minibusy nazywane rapide. Ekspresowa jazda kosztuje 100-200 CFA w zależności od odległości. Tyle tylko, że trudno zorientować się gdzie toto jedzie... Częściej korzystałem z tanich taksówek (500-700 czyli około dolara za kurs w centrum). Cenę trzeba ustalić przed rozpoczęciem kursu...

   

Meczetów w granicach miasta jest kilka. Wyróżnia się wśród nich Wielki Meczet  (Grande Mosque)  zbudowany zupełnie niedawno - w 1964 roku. Jego ażurowy minaret jest po zmroku ładnie iluminowany. Wielki Meczet stoi na skraju muzułmańskiej dzielnicy La Medina. Tak jak napisano w jakimś przewodniku trudno nazwać ten kwartał malowniczym, ale jest na pewno bardzo ruchliwy, zatłoczony, pełen sklepików i warsztatów rzemieślniczych i przez to stanowi kontrast dla bardzo europejskiego śródmieścia...
Katolicka katedra przy Boulevard de la Republique prezentuje się bardzo okazale, ale nie ma dobrej perspektywy dla zdjęć... I to już chyba wszystko, co warto w Dakarze zobaczyć. 

Jedni biali lubią to miasto, inni go nienawidzą. Piszą o Dakarze, że ma bardzo ciekawe życie nocne (kluby z muzyką na żywo) ale była to już końcówka mojej podróży i miałem za mało i czasu i pieniędzy aby go posmakować... Nieciekawy stosunek miejscowych do cudzoziemców i wieczne uczucie zagrożenia, które czułem na ulicy sprawiło, że nie czułem się dobrze w tym mieście. Dlatego radzę: zobaczcie w Dakarze co jest do zobaczenia i uciekajcie na prowincję - tam będzie przyjemniej... 

Ceny w Dakarze (w CFA): bagietka - 125, banan - 75, jajko -75, kostka margaryny lub masła - 500, cola -200, piwo 0,66 - 1000, pocztówka -150. Internet cafe: 1000 CFA za 1/2 godziny surfowania

Zbieg okoliczności sprawił, że przyjechałem do Dakaru w przeddzień wyborów prezydenckich. A że urzędujący prezydent był posądzany o sfałszowanie poprzednich wyborów to atmosfera w kraju była mocno podgrzana...   Po cichu mówiono, ze jeżeli prezydent ponownie sfałszuje wyniki to ludzie wyjdą na ulice i może być gorąco...   Rano dzieciaki na ulicach pojawiły się odświętnie ubrane...
Używając tych przycisków można przejść do poprzednich krajów, które odwiedziłem w tej podróży:

         

Drugiego dnia pobytu w Dakarze popłynąłem na wyspę Goree - ale o tym już na kolejnej stronie...

Afrarrow.jpg (9045 bytes)do Senegalu - część 2

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory