Część IV: Indonezyjska Papua                         Part four: Indonesian Papua


For the long time Indonesian Papua was called Irian Jaya. Now it is called Papua again - it covers halt half of New Guinea - second-largest island. Much of the province is covered by impenetrable jungle. With its limited infrastructure, tropical climate and bureaucracy of the administration travel to the Papuan interior where the primitive  tribes live is still quite a challenge. Going there it is easier to fly to Jayapura - the capital of the province. But I was saili there by ship, visiting on my way the coastal settlements.   Przez wiele lat Indonezyjska Papua była nazywana Irian Jaya. Teraz oficjalnie mówi się o niej znów: Papua. To prowincja zajmująca zachodnią połowę wyspy Nowa Gwinea - drugiej największej wyspy na globie. Większość Papui pokrywa nieprzenikniona dżungla. Ze względu na kiepską infrastrukturę, brak dróg, tropikalny klimat i zbiurokratyzowaną administrację wyprawa do papuaskiego interioru, gdzie mieszkają prymitywne plemiona jest wciąż dużym wyzwaniem. Do stolicy prowincji - Jayapury najłatwiej dotrzeć samolotem. Ale ja płynąłem statkiem - odwiedzając po drodze osiedla na wybrzeżu. 
   

 

I disembarked first ship - "Bukit Siguntang" in Sorong - on the western tip of Papua. It was turning back here. But on the next afternoon they expected "Labobar" sailing onward to Jayapura... This is panoramic view of Sorong.

 

Z pierwszego statku - "Bukit Siguntang" wysiadłem w Sorongu - na zachodnim krańcu Papui. "Bukit" zawracał w tym porcie, ale szczęśliwie następnego dnia po południu miał tu zawinąć "Labobar" płynący do Jayapury... Miałem zatem czas na zwiedzanie Sorongu - to panorama miasteczka i zatoki.

 

 

 

The view on the picture above was from the top of the picturesque pagoda. It is the part of the Buddhist Temple, built by local Chinese community. In my opinion it is the nicest building of Sorong.  

 

 

Ten panoramiczny widok roztaczał się ze szczytu tej oto pięknej pagody, która jest według mnie najładniejszą budowlą bardzo rozciągniętego miasta... Nazywają ją Buddhist Temple... Świątynię ufundowała kilka lat temu miejscowa społeczność pochodzenia chińskiego.

 

 

 

In Sorong I stayed in Tanjung Hotel, where fan room costs 120 000 rupees with  breakfast included. They serve for breakfast nasi goreng and tea - see picture. Nice seaview is free. 

 

Zatrzymałem się w pustym hotelu Tanjung, który lata świetności ma już za sobą. Pokój z wentylatorem kosztuje tu 120 000 IDR. W łazience miałem indonezyjski standard: mandi zamiast prysznica i ubikacja w "narciarskim" stylu. Przydała się własna moskitiera..

Rano poszedłem do restauracji na piętrze na śniadanie wliczone do ceny pokoju. Widzicie ja na stoliku: pół talerza nasi goreng czyli zapiekanego ryżu i herbata. Ale widok przy śniadaniu miałem wspaniały!    

 

 

Close to the hotel there is fruit and vegie market.  

 

Tuż obok mojego hotelu był mały bazar, na którym zaopatrywałem się w owoce i warzywa. Te czerwone owoce na straganie to nie jabłka, ale soczyste i dość kwaśne dżambu.

 

Here you can see how looks the jambu open, it is better to peel the skin.  

 

Tak wygląda dżambu po otwarciu. Skórkę przed jedzeniem lepiej jest obierać. 

 

 

This is another interesting and fruit - they call it salak.

 

A to kolejny ciekawy owoc. Salak ma cienką, cętkowaną jak u węża skórkę, którą łatwo się zdejmuje. Salaki bardzo mi smakowały i jadłem je na Papui bardzo często...
 

 

My next shi: "Labobar" was delayed more then 6 hours. Loading and unloading always take a long time... 

Mój kolejny statek - "Labobar" przypłynął z półdniowym opóźnieniem. Czekałem z tłumem miejscowych pod zamkniętą portową bramą. Gdy już wynieśli i wnieśli sterty kartonów, gdy kilkaset osób wtłoczyło się na pokład wzięliśmy kurs na wschód.

 

 

The next port of call was sleepy Manokwari, where local women make laundry on the sidewalks... 

 

Kolejny postój wypadł w porcie Manokwari. To niewielkie, senne miasteczko z kilkoma kościołami i podziemnymi korytarzami, wybudowanymi podczas drugiej wojny przez okupujących wybrzeże Japończyków. Na ulicach toczy się normalne życie: kobiety piorą na chodniku. 

 

 

This was also the place where I met first native Papuans It is easy to identify them: their faces and the faces of Indonesian immigrants from Java or Celebes are completely different.  

 

I tu wreszcie spotkałem pierwszych rodowitych Papuasów. Ich uroda i rysy twarzy już na pierwszy rzut oka pozwalają odróżnić ich od napływowych Indonezyjczyków. Ci, którzy z interioru docierają do miast na wybrzeżu są cywilizowani, ubrani po naszemu, często wykształceni... 

 

Then we reached little port of Naubire, I did not disembark there because the town is located 20 kilometers from the jetty.  

 

Potem było jeszcze nocne wejście do małego portu Naubire. Tu nie schodziłem ze statku nie tylko dlatego, że nocą życie w małych miasteczkach zamiera i nie można zrobić dobrych zdjęć. Również dlatego, że z portu Naubire do miasta jest aż 20 km.

 

 

We reached Jayapura - the capital city of Indonesian Papua in the evening. The nicest view of the town is from the sea. 

Do Jayapury - stolicy Indonezyjskiej Papui dotarłem o zachodzie słońca. Jayapura, mająca 200 tysięcy mieszkańców najlepiej prezentuje się od strony morza.   Było to jedyne miasto na moim szlaku, gdzie miałem problem ze znalezieniem "z marszu" noclegu w tanim hotelu. W końcu musiałem iść do drogiego dla trampa (180000 IDR z dobrym śniadaniem) "Dafonsoro Hotel"

 

Jayapura is nothing special, but you have to spend here at least half a day to obtain a permit for the travel to the interior.  

Zatłoczone miasto nie jest ciekawe, ale trzeba się tu zatrzymać bodaj na pół dnia aby uzyskać zezwolenie na wyjazd do interioru. Nazywa się to potocznie surat jalan.  Formalności załatwia się na regionalnej komendzie policji RESPOL. Trzeba im przynieść 2 zdjęcia, kopie wizy, karty wjazdowej i paszportu. I nieoficjalnie pobieraną opłatę 10000 rupii. To pewnie dzięki tej opłacie można załatwić ten permit nawet o godzinie 21.00 - przynajmniej mnie się to udało...

You can see my permit HERE.

TUTAJ możecie zobaczyć ten ważny dokument

 

Flights to Wamena in Baliem Valley depart from Sentani Airport - 36 km from Jayapura. 

Do Wameny w Dolinie Baliem nie prowadzi żadna droga - można dostać się tam jedynie małym samolotem. Bezskutecznie próbowałem zrobić rezerwację na lot linii Air Trigana. Okazało się, że nie można tego zrobić nawet w Jayapurze. Linia ma biuro tylko na lotnisku Sentani - 36 km od Jayapury. Pojechałem tam rano lokalnym minibusem z przesiadką w Abepura. Na lotnisku dowiedziałem się, że wszystkie cztery loty zaplanowane na ten dzień są full. Miejscowi koczowali na podłodze sali odlotowej.

 

Flights were fully booked. But after 2 hours waiting I got a ticket thanks to my journalist' paper... We flew over the picturesque Sentani Lake and green jungle. 

Nie dałem za wygraną: w takich momentach przydaje się bardzo dziennikarski papier. Poczekałem dwie godziny, a potem szef biura przyniósł mi bilet na trzeci lot. 650 000 rupii za lot do Wameny i 605 000 za powrót. Wystartowaliśmy ponad malowniczym Jeziorem Sentani (na zdjęciu obok). Potem pod skrzydłami była już tylko zielona dżungla pocięta meandrującymi rzekami.

 

 

Wamena airstrip. There is no land road connect the region to Baliem Valley . It makes the town of Wamena expensive, as everything of needs should be flown from Jayapura. 

Na małym lotnisku w Wamenie wylądowaliśmy po 40 minutach lotu turbośmigłowcem. Wobec braku dróg prowadzących do doliny przez to lotnisko przepływają nie tylko pasażerowie, ale i całe zaopatrzenie: paliwo w beczkach, worki cementu i ryżu. Ze względu na wysokie kosztu transportu Wamena jest droga.

 

Street in Wamena: garbage and bicycle rickshaws. I stamped my permit at the police station and accompanied by English-speaking guide I went to the countryside. 

W Wamenie trzeba ponownie zarejestrować się na policji, deklarując, do których wiosek się udajesz. Policjant zażądał za to 20 000, ale odmówiłem twierdząc, że za permit zapłaciłem już w Jaya.  Nie nagabywał mnie więcej. Już na lotnisku znalazł mnie John - mówiący po angielsku miejscowy przewodnik. Uzgodniłem cenę i od razu pojechaliśmy mikrobusem na wieś - do Jiwika.

 

Dani men and women sleep separately in different honai (Danis traditional house). The men sleep grouped in one honai, while the women and children slumber in another honai.

Wioski Dani składają się z takich zagród. Ich domy nazywają się honai. Wszyscy mężczyźni z rodziny śpią w jednym honai (ten duży na wprost) a kobiety z dziećmi  - w innych... Wszędzie wałęsają się świnie - rodzinne bogactwo.

 

 

You have to get a local guide to communicate with Dani people. I had one - John, speaking English. He took cash advance and escaped home on the first evening.

 

Podstawowym problemem dla turysty w tej krainie jest komunikowanie się z ludźmi - do tego potrzebny jest przewodnik znający angielski i język lokalny. Mój przewodnik John wziął zaliczkę i nawiał do domu już pierwszego wieczoru.  Na szczęście wcześniej z jego pomocą uzgodniłem warunki noclegu w chacie.

 

The Baliem valley was discovered by westerners in 1938. The first missionaries arrived here in the early 1950’s.

 

Dolina Baliem została odkryta przez Europejczyków dopiero w 1938 roku. Pierwsi misjonarze pojawili się tu na początku lat pięćdziesiątych. Te kły odyńca wsadzone w nozdrza  to oczywiście ozdoba.

 

 

Thay say that the sex is not allowed while the woman is nursing a child. As a result, men often have multple wives. New wife can cost even 12 pigs...

 

Podobno uprawianie seksu z żoną nie jest dopuszczalne tak długo jak długo niańczy ona dziecko. Z tego zapewne powodu tutejsi mężczyźni mają po kilka żon. Za nową żonę trzeba ofiarować jej rodzinie nawet 12 świń. Kiedyś podobno żony były znacznie tańsze... 

 

 

In the villages Dani men wear only penis gourds of different size. 

 

W swoich wioskach mężczyźni ubierają tylko futerały nakładane na penisy. W zależności od fantazji właściciela mogą one sięgać do pępka, albo do ucha... 

 

 

 

In the little village of Sumpaima they can show you the mummy of their ancestor - for 25000 rupees. It is on the picture. The family who takes care about the mummy offers possibility of overnight stay for 50000 IDR 

 

 

Chętnie pokazywaną ciekawostką w wiosce Sumpaima jest dobrze zachowana mumia przodka sprzed 280 lat... Za jej pokazanie pobierają opłatę 25000 IDR - około 2,5 dolara. Rodzina opiekująca  się mumią ma przy wejściu do zagrody "cywilizowaną" chatę z kilkoma łóżkami udostępnianymi turystom po 50000 - tam spędziłem pierwszą noc napychając się na kolację i śniadanie tym, co jedzą oni: pieczonymi słodkimi ziemniakami.

 

   
 

If you want to take the picture - you can be 100 percent sure that there will be money request. Rich tourists from the developed countries gave the lesson: one picture is worth at least 3000 IDR. I have the advantage to be alone with them - first contact - no pictures, then slowly take your camera off the bag...

 

Jeżeli będziecie chcieli robić zdjęcia w wiosce bądźcie pewni, że zażądają za nie pieniędzy: minimum 3000 rupii za zdjęcie - nauczyli ich tego zamożni turyście z krajów rozwiniętych. Ja miałem tą przewagę, że byłem z nimi sam, a nie w pstrykającej grupie. Starałem się najpierw nawiązać kontakt, a dopiero potem wyciągałem kamerę.

 

 

They smoke a lot - both men and women - single cigarettes also are appreciated. In he past ladies worn here grass skirts. Now their skirts are made of cloth.

 

Zarówno mężczyźni jak i kobiety palą tu dużo... Czasem za zdjęcia można "zapłacić" kilkoma papierosami. Kiedyś kobiety nosiły tu spódniczki z trawy, dziś niestety zastąpiły je spódnice z materiału.

 

One of the Dan's most unusual customs is to amputate one or two joints of the finger when a close relative dies. 

 

To koszmarny widok, ale pokazuje on coś niezwykłego i  szokującego. Po śmierci kogoś bliskiego ludzie z plemienia Dani amputują kawałek palca - do pierwszego stawu. Po śmierci następnego członka rodziny - kolejny kawałek itd. A że nie zawsze amputacje odbywają się w higienicznych warunkach, to rany nie goją się potem przez wiele miesięcy...

After visiting few Dani villages I returned to Wamena for the last night. I stayed there in the Nayak Hotel - just opposite the airstrip terminal - they charge 150000 for the room with mandi, In the main street of Wamena there are souvenir shops (see the picture on the right column).

Następnego dnia powędrowałem z plecakiem od wioski do wioski. Po odwiedzeniu kilku osad Dani wróciłem na ostatnią noc do Wameny. Zamieszkałem tam w hotelu Nayak - naprzeciw terminalu lotniska. Pokój z mandi i wliczonym śniadaniem kosztuje tam 150000 rupii - średnio dwa razy więcej, niż w innych miastach Indonezji. W Wamenie są bodaj dwa sklepiki z pamiątkami dla turystów. Sądząc po rozmiarach ekspozycji takie właśnie pamiątki są poszukiwane...

 

It was easy to get on the plane to Sentani/Jayapura. The next ship - "Sinabung" was expected there at 4 p.m...  

 

Kolejnego dnia bez trudu dostałem miejsce w samolociku do Sentani/Jayapury.

"Sinabung" was of course delayed. I was waiting few hours in the crowd of 2000 people in front of the solid, double gate. That's how the embarkation looks like...

 

Mój kolejny statek - "Sinabung" miał przypłynąć do Jayapury o 16.00. Był oczywiście opóźniony. Czekałem wiele godzin przed podwójną bramą w tłumie liczącym około 2000 ludzi.

W końcu otworzyli... Każde wsiadanie na pokład odbywało się w taki sposób. Czy możecie sobie wyobrazić białego turystę z plecakiem w tym tłumie pchającym się na trap?

 

On the next day the weather was clear and we enjoyed the views of lovely Yapen Island. 

 

Kolejnego dnia przy dobrej pogodzie na kursie pojawiła się piękna wyspy Yapen na której leży porcik Serui.

 

In the little port of Serui on Yapen Island I found some colonial building and the monument of the local hero...

 

W porcie Serui zszedłem na ląd i wybrałem się na spacer po sennym  miasteczku. W jego centrum wśród kilku kolonialnych budynków stoi pomnik jakiegoś plemiennego wodza, który wsławił się walką z Holendrami... Każdy naród potrzebuje bohaterów...

 

 

From Serui "Sinabung" was sailing to Biak, but we reached this port in the middle of the night and it was raining so I decided not to disembark... 

 

Z Serui popłynęliśmy na wyspę Biak, ale postój wypadł tam nocą i w dodatku padało, więc zdecydowałem nie schodzić ze statku. "Sinabung" płynął dalej przez Sorong na malownicze Północne Moluki. Ale o nich napisałem już na kolejnej stronie...

 

    

Powrót na początek relacji z podróży na Wyspy Korzenne     

Przejście do kolejnej strony relacji z tej podróży - na Północne Moluki 

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory

Powrót na początek strony