część IV: Kuwejt, Jemen i Europa

4RTWmapa.jpg (44719 bytes)

-Do Kuwejtu? Co cię tam niesie? Po co? Niosła mnie ciekawość. Chęć zobaczenia państewka, które przez całe dziesięciolecia zaliczane by było do najzamożniejszych w świecie. Było synonimem bogactwa. Dziś znów żyje z petrodolarów, ale widać nie trafiają one do wszystkich kieszeni po równo skoro po latach zamknięcia zdecydowało się znów otworzyć granice dla turystów. Jak wjechać turystycznie do Kuwejtu? Wystarczy wysłać fax z prośba o rezerwację do jednego z kuwejckich hoteli (na przykład “Oasis” bo niedrogi i centralnie zlokalizowany) podając swoje dane personalne i przewidywany okres pobytu. Wiza będzie czekała na lotnisku. Po opuszczeniu samolotu zjeżdżam ruchomymi schodami do sali odpraw. Pod schodami odnajduję kantor, gdzie czeka na mnie wiza. Jeszcze tylko stempel do paszportu i... jestem w Kuwejcie! Za szklaną ścianą terminalu - na ulicy czekają Arabowie w długich do ziemi białych disdaszach. Uderza sucha spiekota i słońce, które operuje tak silnie, ze sięgnięcie po ciemne okulary staje się najważniejszą potrzebą chwili.

wwd245p.jpg (10410 bytes)

wwd239p.jpg (17067 bytes)

Mówiąc Kuwejt myśli się najczęściej o stolicy kraju. Bo choć państwo kuwejckie jest znacznie większe od stołecznej metropolii to poza jej rogatkami rozpościera się praktycznie tylko spalona słońcem pustynia. No, może z wyjątkiem jednej oazy Doha do której wozi się czasem turystów by pokazać im małą stocznię, budującą drewniane arabskie łodzie o niezmienionych od wieków kształtach. – tzw. dhows

Na zdjęciu obok mamy siedzibę parlamentu. Kuwejt jest monarchią. Krajem rządzi emir Jaber al-Ahmed as-Sabah. Rządzi z pałacu nad zatoką. Kwadratową zegarową wieżę Sief Palace widać z daleka w perspektywie Al-Kabeer Street. Budowli zwiedzać niestety nie można, pałacowe wnętrza podobno ucierpiały bardzo podczas wojny. Wycofując się Irakijczycy zniszczyli także instalacje naftowe w porcie Ahmadi, na południe od stolicy. Te na szczęście już odbudowano. Wielkie tankowce znów zawijają po kuwejcką ropę, generując płynący do kasy emira strumień petrodolarów. Bez tej rzeki pustynne państewko nie mogło by istnieć.

wwd237p.jpg (17093 bytes)

wwd240p.jpg (17620 bytes)

W arabskich miastach suk zawsze pociągał mnie bardziej od jakiejkolwiek architektury. Trafiam gdzie trzeba posuwając się tropem białych postaci niosących torby z zakupami. Duża, czysta hala podzielona jest na działy. Najbardziej przyciągają oko stragany z przyprawami i wschodnimi słodyczami. W osobnych sprzedaje się daktyle, których - jak się okazuje - oferują tu chyba z tuzin różnych gatunków.

wwd241p.jpg (29616 bytes)

Spaceruję między stoiskami... Siorbiący herbatę z małej filiżanki właściciel kramu uśmiecha się widząc moje zainteresowanie. Skąd jesteś? A, Bolanda! –Proszę, napij się herbaty! Piję – mocną i słodką. Mam jeszcze dużo do zobaczenia, ale wiem, ze nie wypada odmawiać czy okazywać zniecierpliwienia. –Spróbuj tych daktyli! To z Emiratów! Trzymając w prawicy filiżankę sięgam po nie lewą ręką i natychmiast się reflektuję. Tylko prawą, mój stary! Lewa służy tu do osobistej higieny w łazienkach!

 

Obok pałacu emira widziałem Wielki Meczet - nowoczesną budowlę. Niestety wejść do środka nie jest wcale łatwo. Z kilkudniowym wyprzedzeniem trzeba kontaktować się z przewodnikiem.   Turystycznym symbolem miasta i państwa nie jest bynajmniej żaden meczet, ale nowoczesna budowla nazwana Kuwait Towers. Na brzegu morza na południe od centrum miasta strzelają w niebo zaprojektowane przez szwedzkich architektów trzy ostre iglice. Najwyższa ma 187 metrów wysokości i zawiera umieszczony w przeszklonej kuli taras widokowy. W drugiej kuli, zawieszonej nieco niżej umieszczono restaurację. Wokół rozpościera się park z zadbanymi palmami i placami zabaw dla dzieci. Zanim wsiądzie się do windy trzeba zapłacić pół dinara za wstęp. Warto! Już chociażby dla samego widoku miasta i morza, który otwiera się z przesuwającego się po obwodzie wieży chodnika. Gdzieś na horyzoncie majaczy wyspa Failaka z greckimi wykopaliskami, do której raz na dzień można popłynąć promem.

wwd243p.jpg (18042 bytes)

wwd244p.jpg (15555 bytes)

Za pieniądze z ropy w centrum Kuwejtu, przy głównej ulicy Al-Salim zbudowano już kilka błyszczących szkłem wieżowców. Prawie gotowa jest nowa wieża telewizyjna. Okazale prezentują się budynki giełdy i ministerstw. W centrum miasta czeka na zabudowę duży pusty plac, z którego usunięto zniszczone podczas wojny domy. Pozostały tylko stare, małe meczeciki, które wyglądają tu trochę abstrakcyjnie mając w tle linię nowoczesnych budowli.  A przed turystą wychodzącym z hali nowego suku otwiera się wciąż jeszcze droga do kilku wąskich uliczek wypełnionych małymi sklepikami, w których jak przed wiekiem handluje się garami różnej wielkości, belami wzorzystych materiałów i odzieżą. To stara część bazaru. Nie wykluczone, że za kilka lat też pójdzie pod buldożer.

wwd238p.jpg (22172 bytes)

Kuwejt jeszcze nie do końca otrząsnął się z koszmaru niedawnej wojny. Często przed wejściem do publicznych budowli trzeba poddać się kontroli. Jeszcze rok temu zabraniano fotografować cokolwiek na mieście. Dziś już nikt nie zwraca na mnie uwagi, gdy podnoszę kamerę do oka. Chociażby przy tych starych arabskich łodziach, które cumują w niewielkim porciku niemal naprzeciw gmachu parlamentu...

  Emirates Airlines mają zupełnie przyzwoite samoloty i niezłą obsługę. Z Kuwejtu właśnie ich samolotem odleciałem (przesiadając się w Dubaju) do stolicy Jemenu - Sany. 

J E M E N

Ten kraj fascynował mnie od dawna. Owiany legendą niedostępności kusił  jak nieznana kraina z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Przez wiele lat wyjazd do Jemenu nie był możliwy ze względu na toczącą się tam wojnę domową. Wreszcie, gdy kraj się zjednoczył i otworzył dla turystyki okazało się, że nie jest na tyle stabilny, aby zagwarantować bezpieczeństwo zagranicznym turystom. Kilka następujących po sobie przypadków porwań grup turystycznych pociągnęło nawet przypadki śmierci odnotowane przy próbach odbicia porwanych delikwentów. Postanowiłem jednak zaryzykować... Nagrodą był fakt, że podczas całego swojego pobytu w tym kraju nie spotkałem więcej niż 20 turystów. W takiej atmosferze zupełnie inaczej odbiera się kraj, a szczególnie te miejsca, które są najliczniej odwiedzane przez cudzoziemców.  Zwiedzanie kraju rozpocząłem oczywiście od starej Sany (na zdjęciu obok), by następnie odwiedzić górskie miasteczka na płn-zachód od stolicy...

wwd290p.jpg (31822 bytes)

wwd275pja.jpg (19932 bytes)

Potem  przeleciałem samolotem (z konieczności) do doliny Hadhramout słynącej z niepowtarzalnych w skali światowej glinianych "wieżowców pustyni" wzniesionych w Shibam. Widzicie je na zdjęciu obok. Jemen jest jednak tak fascynującym krajem, że zasługuje na dokładniejszy opis. Znajdziecie go wraz z mapkami i zdjęciami na osobnych stronach. Aby przejść do nich wystarczy kliknąć  tutaj:  Jemen tyt_pl.jpg (32177 bytes)

wwd292p.jpg (26665 bytes)

Na trasie mojej czwartej podróży dookoła świata znalazła się również ta dobra, stara Europa. Mój bilet "dookoła świata" pozwalał mi na przelecenie w Europie 4 segmentów, a wykorzystywałem tylko dwa. Aż się zatem prosiło, aby bez dodatkowych kosztów odwiedzić którąś z nieznanych mi dotychczas stolic. Wybór padł na Luksemburg... W stolicy Wielkiego Księstwa zastałem wspaniałą pogodę i świeżą zieleń wczesnej wiosny, która po spalonych słońcem pustyniach Jemenu wydawała się zupełnie nierealna...

wwd294p.jpg (20916 bytes)

Z lotniska (na którym o dziwo nie ma kantoru wymiany walut) najtaniej dojechać do centrum miejskim autobusem nr 9 za 40 miejscowych franków. Kursuje co kwadrans. Frank luksemburski wart jest dokładnie tyle, co frank belgijski. Poza tym w sklepach akceptują bez problemów waluty: francuską i niemiecką.  Stolica Wielkiego Księstwa rozłożyła się nad głębokim parowem rzek Alzetty i Petrusy (dziś strumienia). Przydaje to starej części miasta malowniczości. W skalnych urwiskach nad rzeczką ukryty jest cały labirynt starych kazamatów częściowo odpłatnie udostępnionych do zwiedzania.
Stara część miasta jest bardzo zwarta i z powodzeniem można ją obejrzeć w ciągu 3-4 godzinnego spaceru . Dobrą mapkę z zaznaczonymi zabytkami dostaniecie w informacji turystycznej na lotnisku lub centralnym Place d'Armes. Poruszać się łatwo bo wiele uliczek na starym mieście zamieniono na piesze deptaki. Warto zobaczyć katedrę Notre Dame i kościół Św. Michała. Jedną z najpopularniejszych budowli w stolicy jest oczywiście renesansowy pałac wielkiego księcia z pozłacanymi herbami na balkonach i jednym, zupełnie współcześnie ubranym wartownikiem przed bramą. Książęca para ma się zresztą dobrze i jest tu popularna - można ją sobie kupić na pamiątkę w każdym kiosku z pocztówkami. Polecam wam widok na miasto z mostów: Adolfa i Viaduc oraz ze szczytu cytadeli Św. Ducha. A jeśli zostanie trochę wolnego czasu to warto też zejść na dół - nad rzekę, gdzie znajdziecie ładny park i stare kapliczki warte sfotografowania...

wwd295p.jpg (24787 bytes)

wwd293p.jpg (27221 bytes)

Luksemburg

Wielkie Księstwo to oczywiście nie tylko stolica (kraik ma rozmiary 50x80 km). Znaleźć w nim można zamki, stare kościoły i szlaki poprowadzone przez zielone góry. Ale zobaczenie prowincji wymagało wypożyczenia samochodu, na co ostatniego dnia podróży nie było mnie już stać... Wsiadłem zatem do samolotu, by przez Amsterdam wrócić do Warszawy....

I tu kończy się opowieść o mojej czwartej podróży wokół globu. Gratuluję wytrwałości tym czytelnikom, którzy dobrnęli do końca mając nadzieję, że zawartość stron zachęci ich do wyruszenia w świat, a praktyczne porady na nich zawarte okażą się pożyteczne...

Wojciech Dąbrowski

O moich wcześniejszych podróżach dookoła świata i zasadach organizacji takich podróży możecie przeczytać na stronie:  DOOKOŁA  ŚWIATA

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory