Jemen tyt_pl.jpg (32177 bytes)

część I         ***      Sana i okolice       ***      part  one

line1.gif (286 bytes)

Ten kraj fascynował mnie od dawna. Owiany legendą niedostępności kusił  jak nieznana kraina z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Przez wiele lat wyjazd do Jemenu nie był możliwy ze względu na toczącą się tam wojnę domową. Wreszcie, gdy kraj się zjednoczył i otworzył dla turystyki okazało się, że nie jest na tyle stabilny, aby zagwarantować bezpieczeństwo zagranicznym turystom.  Kilka następujących po sobie przypadków porwań grup turystycznych pociągnęło nawet przypadki śmierci odnotowane przy próbach odbicia porwanych delikwentów. Postanowiłem jednak zaryzykować... Nagrodą był fakt, że podczas całego swojego pobytu w tym kraju nie spotkałem więcej niż 20 zagranicznych turystów.    W takiej atmosferze zupełnie inaczej odbiera się kraj, a szczególnie te miejsca, które są zwykle najliczniej odwiedzane przez przyjezdnych... 

yemen1.jpg (25515 bytes)

Dzisiejszy Jemen, zajmujący cały południowy kraniec Półwyspu Arabskiego jest terytorialnie około 1,5 raza większy  od Polski. Do roku 1990 podzielony był na dwa oddzielne państwa - jedno o orientacji lewicowej (Jemen Południowy ze stolicą w Adenie) a drugie o prawicowej - ze stolicą w Sanie. Ludność kraju szacuje się na 14 milionów z czego około 1,5 miliona przebywa bez przerwy na emigracji zarobkowej w bogatych krajach arabskich zasilając finansowo pozostawione w kraju rodziny...

Zwiedzanie kraju rozpocząłem oczywiście od starej Sany. Trudno znaleźć podobne miasto gdzie indziej: z jednej strony jest to ruchliwa stolica sporego przecież kraju mająca kłopoty typowe dla dużych miast trzeciego świata (zanieczyszczenie spalinami i nie tylko, korki uliczne, kiepska infrastruktura) a jednocześnie z drugiej - jest to jeden z największych w świecie żyjących kompleksów muzealnych. Przez prawie piętnaście stuleci zamknięte przed oczami Europejczyków miasto owiane było legendą. Dla cudzoziemców otworzyło się właściwie dopiero w połowie XX wieku. Rozrosło się wtedy strasznie, ale jego najstarsza część ocalała.  Wędrówkę po mieście trzeba zacząć od starej bramy miejskiej Bab al-Yemen  - to nie tylko główne wejście na teren starego miasta ale także centrum handlowe Sany - zaraz za bramą zaczyna się największy miejscowy targ (suk), a przed bramą na chodnikach egzystują od świtu do zmroku setki kramów i warsztatów rzemieślniczych...

wwd246p.jpg (23902 bytes)

Old Sana.jpg (50452 bytes)

wwd247p.jpg (53737 bytes)Suk

wwd289p.jpg (33787 bytes)

Takie i podobne bazarowe kramy zobaczycie na całym świecie, ale takich domów, jakie wyrastają ponad nimi nie ma nigdzie...   Na suku w Sanie obowiązuje rejonizacja: stolarze obok stolarzy, blacharze też razem, dalej producenci ceramiki - jak przed 400 laty... W sunącym uliczkami i zaułkami tłumie przemykają tradycyjnie ubrane kobiety - czarny czador zakrywa je od stóp do czubka głowy.  Czasem szata ma bardziej urozmaicone kolory, ale twarz pozostaje zakryta - szczególnie przed wzrokiem i aparatem cudzoziemca...

wwd288p.jpg (31438 bytes)

Na prowincji kobiety częściej odsłaniają twarze, a te z plemion koczowniczych w ogóle ich nie zasłaniają. Ale z robieniem zdjęć zawsze trzeba być ostrożnym... Żywność jest tania: bułki kupowałem po 5 riali, a za kilo bananów płaciłem 50. Półlitrowa butelka wody mineralnej (artykuł pierwszej potrzeby w tutejszym upale) kosztuje 30 riali...  W samym środku starego miasta bieleją mury i minarety Wielkiego Meczetu - Dżamija el Kabir. Przed wejściem siedzą żebraczki, a wstęp na dziedziniec niewiernym   wzbroniony..
Kobiety jemeńskie często noszą srebrna biżuterię. Na bazarze spotkać można wiele kramów specjalizujących sie w produkcji i sprzedaży różnego rodzaju naszyjników, wisiorków i bransolet z masywnego srebra. Warto to obejrzeć, ale ceny są raczej wysokie...

Wśród mężczyzn bardzo modne jest tu noszenie europejskich marynarek nakładanych na wierzch, na tradycyjną szatę... A za haftowany pas zatknięty jest niemal zawsze rodzaj zakrzywionego kindżału - tak zwana dżambija. Dżambija jest tu tak naturalnym uzupełnieniem stroju jak w Europie krawat. Noszą te kindżały kilkuletni chłopcy i staruszkowie.  Wartość noszonej dżambiji  jest odbiciem pozycji społecznej mężczyzny - czasem rękojeści i pochwy są pięknie inkrustowane i oczywiście odpowiednio drogie.  Boso, ale z dżambiją za pasem - takie krańcowe obrazki też mi się zdarzało widzieć na jemeńskiej prowincji...

wwd248p.jpg (25091 bytes)

wwd298p.jpg (24004 bytes)

Przy Bab al-Yemen znajdziecie dziesiątki warsztatów produkujących dżambije, pasy i pochwy. Już pierwszego wieczoru złapał mnie tam za rękaw staruszek sprzedający używane noże i tak długo za mną chodził, aż wcisnął mi dżambiję z pochwą i pasem za 500 riali (cena wywoławcza -1500). A że tego dnia w kantorach przy bramie dawali 156 riali za dolara więc ta niepowtarzalna pamiątka kosztowała mnie zaledwie jakieś 3 USD...

Jemeńskie domy-wieże. Ich unikalna w skali światowej architektura sprawiła, że UNESCO wpisało zespół architektoniczny starej Sany na listę światowego dziedzictwa. Domy w takim stylu rozsiane są oczywiście po całym Jemenie, ale nigdzie nie występują w takim zespole i tak dobrze zachowane jak tu - w stolicy. Dolne kondygnacje tych domów wznoszone są z bazaltowego kamienia, wyższe nadbudowuje się z cegły. Szczyt często wykańczany jest gliną. Białe koronkowe ozdoby ścian zewnętrznych powstają z gipsu. Ażurowe ozdobne okna takrim niegdyś wypełniane były szybkami z alabastru. Dziś zastąpiło go kolorowe szkło. Dom z takimi oknami wygląda po zmroku jak barwny lampion...  Na każdej z sześciu lub więcej kondygnacji skupiają się różne funkcje. Parter przeznaczony jest na warsztat, sklepik lub pomieszczenie dla zwierząt domowych. Tam z reguły jest także rodzinny śmietnik i toaleta.

wwd287p.jpg (27748 bytes)

wwd291p.jpg (22549 bytes)

Na pierwszym piętrze zazwyczaj jest skład produktów żywnościowych i innego dobra. Wyżej jest pomieszczenie divanu czyli salon. Ponad nim sypialnie, a na samym szczycie mafradż -czyli pokój z dobrym widokiem do wypoczynku uzupełniony otwartym tarasem czyli manzarem na samym dachu...  Zostałem kiedyś wpuszczony na taki manzar i oto jaki widok na dachy i wieże starego miasta otworzył sie przede mną... w labiryncie tych domów można wędrować i wędrować - Sana jest rzeczywiście niepowtarzalna...

W górach na zachód od Sany

wwd249p.jpg (25941 bytes)

W górzystym obszarze na zachód od Sany  znaleźć można malownicze wioski i małe miasteczka stanowiące dużą atrakcję dla turystów. Jest jeden problem: trudno dostać się do nich  publicznym transportem (zbiorowe taksówki) i przemieszczanie się z jednej wioski do drugiej zabiera wiele czasu. Optymalnym rozwiązaniem jest grupowe wynajęcie samochodu z kierowcą na dzień lub dwa, co pozwoli obniżyć koszty (ok. 70 USD na dzień) i da większa swobodę zwiedzania.  Tak właśnie zrobiłem...

Pierwszą ciekawostką na trasie był pałac w Wadi Dhahr. Miejsce to leży w odległości 14 km od stolicy. Z głównej drogi kierującej się do Mahwit trzeba na peryferiach miasta odbić nieco w prawo. W pewnej chwili otwiera sie przed nami zielona dolina jak na zdjęciu powyżej. W jej środku uczepiony samotnej skałki jak klasztory w Meteorze wyrasta wzniesiony w 1786 roku pałac imamów. Gdy nasyciwszy wzrok panoramą wyboistą szutrówką zjedzie się w dół, to wśród zaniedbanych domów wioski odnaleźć można wejście do obiektu (opłata 200 riali). Miejsce jest urokliwe, obiekt odrestaurowany, a szlak zwiedzania prowadzi przez 17 komnat rozłożonych na 5 piętrach - aż po taras na dachu, skąd imam odprawiał swoje gołębie pocztowe. Szczególny podziw wzbudzają ażurowe, wypełnione kolorowymi szybkami okna. A na białych ścianach eksponowana jest ciekawa wystawa fotografii "Ludzie Jemenu"...

wwd250p.jpg (19392 bytes)

West yem.jpg (29457 bytes)

Z Wadi Dhahr wróciliśmy na główną szosę by popędzić w kierunku zachodnim. Z tym pędzeniem to nie zawsze się tu udaje. Bo choć szosa na całym odcinku aż do Al Mahwit jest asfaltowana to dużej szybkości rozwinąć się nie da: w mijanych wioskach chłopi specjalnie usypują na szosie garby ze żwiru po to aby zmusić w ten sposób przejeżdżających kierowców do ograniczenia szybkości. Ponadto na rogatkach wiosek zazwyczaj są posterunki kontrolne - i tu kierowca Arab jest nieoceniony, bo szybko wytłumaczy po swojemu kto i dokąd jedzie (żołnierze nie znają angielskiego) i bez niego ta powtarzająca się procedura trwa znacznie dłużej...
A to już Thilla albo Thula (często będziecie spotykać się w Jemenie z niejednoznacznym nazewnictwem). Miasto wysokich kamiennych domów wzniesione na zboczu u stóp cytadeli. Stajemy przed solidną miejska bramą (Thula miała ich ponoć 6 - do dziś zostały dwie. Za bramą asfaltu oczywiście już nie ma tylko uliczki brukowane nierównymi kamieniami. No i mali chłopcy, znający parę podstawowych słów po angielsku i francusku - gotowi przewodnicy... Pójdą z wami wszędzie, pokażą która z wąskich uliczek wiedzie do cystern, gdzie gromadzono wodę na okres suszy, do meczetów, do muzeum... Zaraz przy brami jest dawny pałac imama zamieniony na hotelik. Muzeum (50 riali za wstęp) jest ubożuchne: zgromadzono w nim stare narzędzia i przedmioty codziennego użytku. Zakurzone i wypłowiałe dioramy pokazują scenę palenia nargili. Bodaj najciekawszy okazuje się taras na dachu (widok!), gdzie częstują nas kawą w glinianych czarkach - z dodatkiem kardamonu...

wwd251p.jpg (20640 bytes)

Z Thuli jedziemy do Shibamu (do tego "małego Shibamu" - nie należy go mylić z tym dużym miastem glinianych wieżowców w Hadhramout). Miasteczko położone jest u stóp urwistej góry o płaskim wierzchołku na którym leży inna ciekawa miejscowość - Kawkaban (potrz niżej). Ponoć w piątki w Shibamie jest barwny targ, ale ja przyjechałem we wtorek, gdy w wąskich uliczkach miasteczka było sennie i gorąco. Jest w Shibamie stara brama i leciwe domy wniesione z kamienia, ale nie takie wysokie jak w Thuli. Miasteczko rozłożyło się wokół meczetu, którego minaret jest wspaniale zdobiony stiukowymi ornamentami. Znowu byłem jedynym turystą z zasięgu wzroku. Jak zwykle w takich sytuacjach opadły mnie miejscowe dzieciaki. -Szukasz ścieżki wspinającej się do Kawkaban? Gdy okazało się, że nie mam ani czasu ani ochoty na 350-metrową wspinaczkę dzieciaki zaprowadziły mnie aż do bramy meczetu...

wwd252p.jpg (16626 bytes)

wwd253p.jpg (14429 bytes)

Wchodzi się z jakiegoś zaułka. Zajrzałem - w środku było zupełnie pusto. Zaryzykowałem więc nie tylko wejście do środka ale i zdjęcie, udając, że nie wiem nic o obyczajach zabraniających wpuszczania innowierców do jemeńskich świątyń. Wnętrze wysłane było wzorzystymi kobiercami. Surowa biel ścian i kolumn. Tylko mihrab - wnęka wskazująca świętą Mekkę był zdobiony  stiukowymi ornamentami i lusterkami. W końcu znalazł się dorosły, dzieciaki oberwały za mnie reprymendę, ale mnie jakoś uszło "na sucho"...

wwd254p.jpg (23595 bytes)

Jak w Shibam zadrzeć dobrze głowę do góry to ponad 300 metrów wyżej widać mury Kawkabanu. Został on podobno pomyślany jako forteca, do której w sytuacjach kryzysowych chronili się mieszkańcy Shibamu. Myślę że Kawkaban jest flagowym dowodem skłonności Jemeńczyków do budowania swoich siedzib w najbardziej niedostępnych miejscach...
Dziś do bramy Kawkabanu prowadzi zupełnie niezła wstążka asfaltowej szosy wspinająca się licznymi "agrafkami" po zboczu. Tyle, że aby na nią trafić trzeba objechać górę dookoła.  Szosa i piesza ścieżka z Shibamu spotykają się przed solidną, kamienną bramą górskiego miasta. Ponoć ta brama tak jak przed wiekami zamykana jest po zmroku.   Niewiele za nią zabytków. Podczas wojny domowej w 1990 roku miasteczko było bombardowane z powietrza i od tego czasu leży właściwie w ruinach.  Turystów przywozi się na urwisko obok wykutej w skale wielkiej cysterny, w której podczas pory deszczowej gromadzono zapasy wody.  Dziś to bajorko pokryte grubą warstwą zielonej rzęsy.  Ale najważniejszy jest widok - taki, jak na zdjęciu obok:  Tam w dole to Shibam, a ta skała na horyzoncie to Thula... Urwisko nie jest wcale zabezpieczone i robieniu takiego zdjęcia towarzyszą dodatkowe emocje...

wwd255p.jpg (25480 bytes)

wwd256p.jpg (19894 bytes)

Na kamiennym minarecie widać megafon, który funkcjonuje, gdy przychodzi pora nawoływania wiernych do modlitwy. Domy wokół wyglądają na ruiny, ale są to ruiny zamieszkane, więc miasto jednak funkcjonuje. Jest tu nawet skromny hotelik, którego główną atrakcją jest oczywiście panorama rozpościerająca się za oknami.

Jedziemy dalej... Kierowca opycha się listkami popularnej tu narkotycznej rośliny - qatu.  Po przeżuciu gromadzi liście pod policzkiem - do wieczora uzbiera sporą gałkę - jak chomik.

wwd257p.jpg (15610 bytes)

Na zachód od Shibam zaczynają się wysokie i malownicze góry, gdzie warto przystanąć dla zdjęcia. Widać wtedy, jak po zboczu w kierunku samochodu zbiegają wyrostki wypasające owce by...   prosić o bakszysz. Ale nie są wrogo nastawieni...  Po około 1,5 godziny jazdy przejeżdżamy przez At-Tawila - górskie miasteczko, którego domki uczepione są malowniczych skałek (na zdjęciu). Niestety wiatr zaczyna nawiewać chmury...

wwd258p.jpg (16679 bytes)

 

Jest wreszcie Al-Mahwit - główne miasto prowincji z kamiennymi domami-wieżami wzniesionymi na szczytach wzgórz i wspaniałymi widokami na górskie doliny. Warto pamiętać, aby tak zaplanować podróż, aby być tu przed południem - wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia chmur - ja niestety nie miałem szczęścia - stąd takie zdjęcia...   To był ostatni punkt mojego programu na ten pełen wrażeń dzień. Trzeba było wracać do Sany - i tak zrobiliśmy tego dnia prawie 300 kilometrów - jak na tutejsze kręte górskie drogi to sporo...

     
Przejście na początek relacji o Czwartej Podróży Dookoła Świata   4rtwtytpl.jpg (28085 bytes)

Ciąg dalszy opowieści o Jemenie:WB00678_.gif (615 bytes)

O moich wcześniejszych podróżach dookoła świata i spostrzeżeniach dotyczących organizacji takich dalekich podróży możecie przeczytać na osobnej stronie:  DOOKOŁA  ŚWIATA

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory