Wyprawa na wyspy Oceanu Indyjskiego - 2010 - Indian Ocean Expedition

Part two   -   Część II

Tekst i zdjęcia - Wojciech Dąbrowski © - text and photos


In November 2010, sailing from Reunion aboard French expedition vessel "Marion Dufresne II" I reached Crozet Archipelago. I found the main Island of the archipelago - Possession  pristine and deserted apart from the little scientific base. Daily landings from the ship allowed to take guided walks to enjoy local landscapes, flora and fauna.    More you can find in my English travellog.

 

 

Na Archipelag Crozeta przypłynąłem francuskim statkiem ekspedycyjnym "Marion Dufresne II" z Reunionu. Główna wyspa archipelagu - Possession Island okazała się dziewicza i (jeśli nie liczyć terenu bazy) - bezludna. Codzienne lądowania ze statku pozwalały na robienie wycieczek z przewodnikiem podczas których mogłem obserwować miejscową faunę i florę.

 

Francuska baza naukowa Alfred Faure położona jest we wschodniej części wyspy, na płaskowyżu wyniesionym na jakieś 140 metrów ponad poziom oceanu. Sprawia to, że wystawiona jest na silne wiatry, które są tu codziennością. Wiatr wiejący z szybkością 100 km/godz odnotowuje się niemal każdego dnia.

 

 Dziewczyna-ornitolog pracująca w bazie zabrała nas na wycieczkę na klif, gdzie gniazdują wielkie ptaki. Jak widać to na zdjęciu poniżej w niektórych miejscach na trasie ułożone są specjalne pomosty - dla ochrony endemicznych mchów i traw, które rosną na wyspie. Zastosowanie takiej ochrony nie jest wcale łatwym zadaniem, zważywszy, że każdą deskę trzeba przywieźć i to z daleka...

 

Our walk to the nesting albatrosses

 

 

 

 

Na klifie, w odległości może kilometra od bazy zobaczyliśmy gniazda największych albatrosów - albatrosów wędrownych. Rodziców nie było, a na gniazdach i obok nich siedziały same pisklęta. Słowo "pisklę" jest tu mylące. A to z tego powodu, że ptaki, które widziałem miały wielkość dorodnej gęsi!  A nam słowo "pisklę" kojarzy się raczej z jakimś drobiazgiem  :).

Albatrosy wędrowne to największe latające ptaki na świecie - rozpiętość skrzydeł dorosłego osobnika często przekracza 3 metry, a waga ptaka osiąga nawet 12 kilogramów.

 

 

Wondering albatrosses' chicks from Crozet Island   

 

Samica składa do zbudowanego gniazda jedno jajo raz na dwa lata i wysiaduje je na zmianę z samcem przez 11 tygodni. Od momentu  wyklucia się pisklęcia do jego pełnego opierzenia mija 7-8 miesięcy. W tym okresie pisklę karmione jest przez rodziców.

 

 

Popatrzcie na zdjęcie poniżej. To wciąż pisklę, które nie potrafi jeszcze latać... Dorosły ptak jest biały i tylko jego skrzydła pozostają czarne. Płynąc na Antarktydę wielokrotnie podziwiałem sposób latania albatrosów przez setki mil towarzyszących statkowi: one nie latają, one szybują, jedynie minimalnie poruszając skrzydłami. Wykorzystują prądy powietrzne i podmuchy wiatru...

 

 

 

Little colony of gentoo penguins:    

 

Niedaleko gniazd albatrosów zauważyłem małą kolonię pingwinów białobrewych (gentoo). Założyły swoje gniazda jakieś 40 metrów nad poziomem morza! Można podziwiać ich wytrwałość - przecież one nie latają, tylko maszerują na swoich krótkich nogach. Ile energii  i samozaparcia trzeba, by wdrapać się z pokarmem przyniesionym z oceanu aż na tą wysokość! 

Rozłożone szeroko karłowate skrzydła pomagają pingwinom białobrewym utrzymać równowagę podczas marszu (zdjęcie po prawej):

 

 

 

 

 

 

Wśród endemicznych roślin, które widziałem na Passession Island wyróżnia się azorella, wyglądająca jak zielony kopiec pokryty gęsto drobnymi listkami (na zdjęciu po lewej). 

 

 

 

Bardzo efektownie wyglądają długie na kilka-kilkanaście metrów wodorosty rosnące tuż przy brzegu. Falując razem z oceanem tworzą zmieniające się szybko, niepowtarzalne kompozycje plastyczne (zdjęcie poniżej).

Endemic azorella plant (above)

 

   

     

 

 

Z klifu, gdzie gniazdują albatrosy otwierał się szeroki widok na zatokę i kolonie królewskich pingwinów rozłożone na jej brzegach:

   

 

Z klifu widać także wejście do Zatoki Marin w głębi której zbudowano bazę. Na  zdjęciu poniżej widać statkową motorówkę ciągnącą ponton używany do transportu na ląd kontenerów i ciężkich skrzyń:

     

 

 

 

Następnego dnia ten mały helikopter przerzucił nas w ciągu kilkunastu minut do Baie Americaine - Zatoki Amerykańskiej, przez załogę stacji naukowej nazywanej także Baie US, albo po prostu BUS.

 

U stóp wzgórz, na skraju plaży stoi tu mały, ogrzewany gazem schron, w którym w przypadku nagłego załamania pogody kilka osób może spędzić noc:

     

 
  Tuż obok uchodzi do morza górski potok spływający dnem doliny, a wzdłuż potoku maszeruje lawirując między cielskami morskich słoni długa kolumna królewskich pingwinów:
 

 

 

 

Pingwiny królewskie są obecne także na plaży. Te urodziwe ptaki wcale nie są płochliwe, wprost przeciwnie – powodowane zwykłą ciekawością same zbliżają się do nas, by sprawdzić, co to za nowe i nieznane stwory pojawiły się na ich terytorium. Nie widziały dotąd człowieka. Skubią nogawkę moich spodni. I jak tu stosować się do przepisów nakazujących zachowanie odległości 5 metrów od ptaków i zwierząt?

Pod koniec XIX wieku na Archipelagu Crozeta pojawili się amerykańscy łowcy fok. Fok były tu tysiące. Zabijano je masowo dla skór i tłuszczu. Warunki klimatyczne nawet podczas antarktycznego lata były tu trudne, ale na foczym biznesie można się było szybko wzbogacić. Zatokę, nad którą przybysze z USA zbudowali swoją niewielką bazę nazwano Baie Americaine - Zatoką Amerykańską. Na niegościnnym wybrzeżu wyspy jest to jedno z niewielu miejsc gdzie płaski brzeg umożliwia łatwy dostęp od strony oceanu. Idziemy wzdłuż plaży zobaczyć, co po ponad 100 latach zostało po Amerykanach. Niestety zostało niewiele - zaledwie wykopy i fundamenty budowli. Żeliwne kotły do wytapiania tłuszczu zabrano do bazy Alfred Faure.

 

 

Przewodnik zwraca uwagę na rosnące wokół endemiczne rośliny – między innymi kerguleńską kapustę. Ale generalnie szata roślinna wyspy jest bardzo skromna: brakuje mi w tym krajobrazie drzew i jakichkolwiek krzaków.

 

 

Gdy otrzymałem

 

Na plaży w Boie Americaine leżą wielkie i z pozoru nieruchawe cielska morskich słoni. To nie są groźne zwierzęta. Zaledwie leniwie podnoszą głowy, gdy przechodzimy w odległości kilku metrów. Potem ponownie zapadają w błogą drzemkę. Samiec morskiego słonia  waży średnio 2 tony (ale bywają i takie po 4 tony) i choćby dlatego robi wrażenie, szczególnie na tych, którzy widzą go po raz pierwszy i to w odległości zaledwie kilku metrów:

 

Tuż obok na czarnym, wulkanicznym piasku wylegują się młode samice. Jedna nawet się do mnie uśmiechnęła, gdy grzecznie poprosiłem  :)  Dorosła samica słonia morskiego może ważyć nawet 800 kilogramów.

 

 

 Elephant seals of Crozet

 

 

Zrobiłem też specjalnie dla was zdjęcia portretowe morskich słoni:

 

 

     

Samica (po lewej) jest znacznie bardziej urodziwa od samca, który ma potężny nos. Na zdjęciu po prawej widać młodego słonia morskiego. Gdy sie rodzi waży około 30 kg (!) i pokryty jest czarną sierścią. Potem sierść zmienia kolor. Ten był jeszcze czarny i z nieznanych mi powodów z upodobaniem obsypywał sie piaskiem. Och te dzieciaki!   :)

 

 

 

Taka szeroko otwarta paszcza na pewno budzi respekt. Ale proszę się nie martwić - to było tylko ziewanie! 

  Baby elephant seal

 

 

 

 

Climbing the slopes of Morne Rouge: 

 

 

W środku Zatoki Amerykańskiej wysuwa się w morze mały cypel ze wzniesieniem o nazwie Morne Rouge. Góra ma rzeczywiście kolor ciemnoczerwony i zbocza porośnięte ciekawymi mchami. Tedy właśnie prowadziła nasza droga... Trzeba było się wspinać!

 

 

 Passing the little lake...

 

 

W siodle pod Morne Rouge znaleźliśmy spore jeziorko: 

 

   

Po drugiej stronie przełęczy otworzył się widok na kolejny fragment niegościnnego wybrzeża. na zboczach gniazduje tu ptactwo. Największe ptaki upodobały sobie trawiasty płaskowyż.

     

Jeśli w tym miejscu obejrzeć się  za siebie, to widać ciekawą górę:

  Morne Rouge

 

 

 

 

Morne Rouge - nadbrzeżne wzniesienie dzielące Zatokę Amerykańską na dwie części. Jak widać czerwone skały tej góry są od strony morza silnie zerodowane. Wchodzenie na wierzchołek nie jest bezpieczne.

 

 

 

Na trawiastym płaskowyżu gniazdują petrele olbrzymie – ptaki wielkości gęsi, żywiące się rybami, ale także pisklętami pingwinów i padliną. Na zdjęciu obok widać niedorosłe jeszcze ptaki, które nie latają...  Od albatrosów odróżnia je charakterystyczna narośl na dziobie.

 

The chicks of grand petrel.

 

 

 

 

 

 

Dopiero kiedy takie ptaki otworzą swoje skrzydła widać, że wielkością konkurują z albatrosami.

 

Look how wide wings they have! 

 

 

 

 

 

Obecne są także skuy  - drapieżne ptaki polujące na zdobycz w koloniach pingwinów. 

 

 

Skua

 

Rockhopper penguins:

.

 

Nieco dalej na stoku opadającym do morza  spotykamy małe pingwiny skalne (rockhopper), pracowicie znoszące pojedyncze źdźbła trawy do budowy swoich gniazd:

     
   

W końcu przystanęliśmy z wrażenia, gdy zza trawiastego stoku otworzył się taki oto widok:

 

La Petite Manchotierie - Little Penguin Colony...

 

 

Tam na dole przed nami na plaży z czarnego, wulkanicznego piasku to była La Petite Manchotiere, czyli Małe Pingwinisko. Słowo "małe" dodano tu dla odróżnienie od dużej kolonii pingwinów, która można oglądać tuż obok bazy. Bo ta kolonia królewskich pingwinów przed nami wcale nie była mała!...

     

Gdy przeniosłem wzrok w prawo - w głąb dolinki zobaczyłem tam kolejne tysiące królewskich pingwinów:

     

  U naszych stóp - pod małym klifem odpoczywał słoń morski - okazały samiec w otoczeniu swojego haremu.

 

 

Kolejny okazały samiec, ważący może ze trzy tony właśnie wychodził z morza. A pingwiny królewskie patrzyły:

     
Elephant seal (male):  

 

   

 

 

Dopiero kiedy obrócił się bokiem i pokazał całe swoje cielsko można było ocenić jego rozmiary - miał 7- 8 metrów wzrostu (czy długości?...)

 

7-8 m long, and 3-34 tons weight...

 

 

Tymczasem nieopodal jego rywal zalecał się do swojej wybranki, a tysiące królewskich pingwinów stojąc w bezruchu gapiło się na to, co się dzieje:

 

 

   
Elephant seals making love:  

W końcu zaczęły się kochać, nie bacząc na to, ze wokół mają tylu świadków:  

 

 

   

Gdy wkrótce zaczął padać deszcz musieliśmy szybko ewakuować się z tego niezwykłego miejsca. Helikopter zabrał nas prosto na statek. Lecieliśmy tuż nad wodą wzdłuż linii brzegowej, bo ponad klifem królowała gęsta mgła.

 

 

On the next day we said Goodbye to the base on the Possession Island. We took the course to the east, passing by the other island of Crozet Archipelago: wild Ile de l'Est.

 

Kolejnego dnia przyszła pora pożegnać bazę na wyspie Possession. Nasz statek wziął kurs na wschód. A to pozwoliło nam zobaczyć jeszcze inną wyspę Archipelagu Crozeta: dziką Ile de  l'Est - Wyspę Wschodnią.

 

 

Ile de l'Est widoczna jest w dali z Possession Island. Gdy po około godzinie żeglugi (to tylko 10 mil) zbliżyliśmy się do jej brzegów niedostępne Wybrzeża Wyspy Wschodniej przypominały nam mury jakiegoś zamczyska:

 

 

Ile de l'Est - Eastern Island

 

  Niestety pogoda się popsuła. Zrobiło się pochmurno. Dopiero na drugim krańcu wyspy, gdy w statek uderzył silny, północny wiatr zobaczyliśmy trochę niebieskiego nieba:

 

   

   

 

 

Landscape of Eastern Island

   

A gdy przez moment zaświeciło słońce na zboczach gór zobaczyłem nawet jakąś anemiczną zieleń - w końcu trwało przecież antarktyczne lato!

 
SE Cape of Ile del'Est:    

 

 

 

Wschodnia Wyspa Archipelagu Crozeta pożegnała nas widokiem samotnej skały wyrastającej z morza na przedłużeniu południowo-wschodniego przylądka.

 

Płynęliśmy dalej w kierunku Archipelagu Kerguelena - cały czas przez wzburzone "ryczące czterdziestki". Do naszego kolejnego celu mieliśmy dotrzeć po dwóch dobach żeglugi. Ale o tym już na kolejnej stronie...

 

From Crozet we were sailing through the rough "roaring forties" to the Kerguelen. They said it will be about 48 hours in the sea... But the pictures from Kerguelen you will see already on the other web page... 

 

     

To the Kerguelen report

 

Przejście na Archipelag Kerguelena 

 

 

To the part 1 of my Crozet report

 

 

Powrót do pierwszej części opowieści z Crozeta

     

 

 

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory