2021

tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos

 

Returning from the interesting expeditions I always try to write a travel report - to share my updated knowledge and to help other travelers in their preparations to the voyage. A lot of such reports you can already see on my website - sorry - most of them in Polish only.  New reports require work and time. Unfortunately it is now harder and harder for me to find the time.  On this page you will see some interesting pictures from the last years. They are waiting to be used in the coming reports. I hope to write them someday...    

 

Po powrocie z każdej ciekawej podróży staram się napisać ilustrowany raport, by podzielić się moją świeżo zdobytą wiedzą i w ten sposób pomóc innym podróżnikom w ich przygotowaniach do wyjazdów. Wiele takich raportów znajdziecie już na moich stronach. Niestety pisanie tych raportów to praca pochłaniająca sporo cennego czasu. Nie zawsze mogę znaleźć ten czas... Na tej stronie znajdziecie co ciekawsze zdjęcia do tematów, które czekają na przygotowanie raportów. Mam nadzieje, że kiedyś doczekają się one osobnych stron... Niektóre już się doczekały...  

     
     

In January 2021 I escaped again to sunny Egypt! The original plan was completely different: in mid-January I was supposed to fly to the Canary Islands, where I had Fuerteventura to see. Meanwhile, low-cost airlines canceled three of the four purchased flights, and the Spanish government wanted me to come with a fresh PCR test, which costs over EUR 100 in Poland. I was forced to change my plans. Through a Ukrainian agency from Lviv, I arranged a cheap holiday in... Hurghada, where I have not been yet.  

 

W styczniu 2021 uciekłem ponownie do słonecznego Egiptu! Pierwotny plan był zupełnie inny: w połowie stycznia miałem lecieć na Wyspy Kanaryjskie, gdzie do zobaczenia pozostała mi Fuerteventura. Tymczasem tanie linie odwołały mi trzy z czterech wykupionych lotów, a rząd Hiszpanii zażyczył sobie, abym przyleciał ze świeżym testem PCR, który w Polsce kosztuje ponad 100 euro. Zmuszony zostałem do zmiany planów. Przez ukraińską agencję ze Lwowa załatwiłem sobie tanie wczasy w... Hurghadzie, gdzie jeszcze nie byłem. 

Of course, I had to buy an extra flight to Kiev by LOT plane. The package of services provided by the Ukrainians included all the rest, except for the PCR test performed upon arrival at Hurghada airport. I had to pay $ 30 for this test. I have paid. And an hour later I found myself at a charming bay - like in the picture above. From among the dozen or so hotels on offer, I chose the cozy "Mercure" consisting of low pavilions scattered in the garden, among palm trees and flowering shrubs:

 

Musiałem oczywiście dokupić przelot do Kijowa samolotem LOT. W pakiecie usług świadczonych przez Ukraińców była cała reszta, z wyjątkiem testu PCR wykonywanego po przylocie na lotnisko Hurghada. Za ten test musiałem zapłacić 30 USD. Zapłaciłem. A w godzinę później znalazłem się nad urokliwą zatoką - taką jak na zdjęciu powyżej. Spośród kilkunastu oferowanych hoteli wybrałem kameralny "Mercure" składający się z niskich pawilonów rozrzuconych w ogrodzie, wśród palm i kwitnących krzewów:

Mercure turned out to be a very good choice - this hotel has a kind of oriental elegance, and was almost empty. It was quiet, I had perfect conditions to relax. In the main communication route from the reception to the restaurant and hotel part, I walked past the gazebo, which was a real jewel of Arab wood carving:

 

"Mercure" okazał się bardzo dobrym wyborem - ten hotel ma swoistą orientalną elegancję, był przy tym prawie pusty. Było cicho, miałem idealne warunki do wypoczynku. W głównym ciągu komunikacyjnym od recepcji do restauracji i części hotelowej przechodziłem obok altanki, która była prawdziwym klejnotem arabskiej snycerki:

Due to the pandemic, the hotel staff had to wear face masks. Luckily, that wasn't the case with the guests. Even in the restaurant, we had enough space to keep our distance. But when entering all meals, the temperature was measured, which was not a big nuisance:

 

Obsługa hotelu ze względu na pandemię musiała chodzić w maseczkach. Na szczęście nie dotyczyło to gości. Nawet w restauracji mieliśmy dość przestrzeni, aby utrzymywać wystarczający dystans. Ale przy wchodzeniu na wszystkie posiłki mierzono nam temperaturę, co nie było jednak wielką uciążliwością:

 

Tasty food was offered in a buffet system behind plexiglass panes. We showed what we wanted and the staff wearing gloves put them on the plates. Egyptians were also among the guests. And it was mainly for them that during breakfast, traditional Egyptian dishes were offered at the entrance: kofta chops and a red bean pulp called fool:

 

Smaczne jedzenie oferowane było w systemie bufetowym za szybami z plexi. My, goście pokazywaliśmy, co chcemy, a obsługa w rękawiczkach nakładała wybrane przysmaki na talerze. Wśród gości byli także Egipcjanie. I to głównie dla nich podczas śniadania wystawiano tradycyjne egipskie potrawy: kotleciki kofta (poniżej) i papkę z czerwonej fasoli zwaną fool: 

 

The restaurant is located behind the palm trees in the photo below. During the afternoon tea time, a grill with pizza, hamburgers and fries was also opened for guests under the dome on the right. But I used to come here for ice cream. For the first time in my life, I had a mango-flavored ice cream here and I must admit it was delicious. During my lonely travels around the world, I rarely have such occasions:

 

Restauracja hotelu Mercure mieści się za palmami na zdjęciu poniżej. W porze podwieczorku pod kopuła z prawej strony uruchamiano dodatkowo dla gości grill z pizzą, hamburgerami i frytkami. Ale ja przychodziłem tu na lody. Po raz pierwszy w życiu jadłem tu lody o smaku owoców mango i muszę przyznać, że były wyśmienite. Podczas moich samotnych wędrówek po świecie rzadko zdarzają mi się takie okazje: 

We had maybe 100 meters from the restaurant to the wide beach, and there were couches under umbrellas and a lifeguard on the tower guarding safety. Only the sand was of much worse quality than on the Baltic Sea - here, as in Marsa Alam, it was actually gravel, but the beasch was clean:

 

Z restauracji do szerokiej plaży mieliśmy może 10 metrów, a tam czekały leżanki pod parasolami i ratownik na wieżyczce pilnujący bezpieczeństwa. Tylko piasek był znacznie gorszej jakości niż nad Bałtykiem - tutaj, podobnie jak w Marsa Alam był to właściwie żwir, ale plaża była czysta, a zejście do wody bezpieczne:

On the left edge of our beach, not very successful copies of the ancient statues of Karnak have been placed. Those tourists who cannot afford a trip to Luxor (it is a 6-hour drive each way) can have photos here with Ramesses II, or at the sphinxes with ram heads. A security guard is usually sitting in a booth by the sea, making sure that tourists from other resorts do not enter the hotel premises - unfortunately, multi-kilometers of walks along the beach are out of the question, because in other hotels they also do not let you pass.

 

Na lewym skraju naszej plaży ustawiono niezbyt udane kopie starożytnych posagów z Karnaku. Ci turyści, których nie stać na wycieczkę do Luksoru (to 6 godzin jazdy w każdą stronę i koszt ok. 100 dolarów) mogą się tu sfotografować z Ramzesem II, albo przy sfinksach z głowami baranów. W budce nad morzem siedzi zazwyczaj ochroniarz, pilnujący, aby na teren hotelu nie wchodzili turyści z innych ośrodków - o wielokilometrowych spacerach wzdłuż plaży niestety nie ma mowy, bo w pozostałych hotelach też nie pozwalają przejść należącego do nich odcinka wybrzeża. 

Each Hurghada hotel has entertainment staff organizing a variety of fun and games throughout the day, and shows and discos in the evening. 

 

W każdym hotelu Hurghady pracują animatorzy organizujący w ciągu dnia różne gry i zabawy, a wieczorem - występy miejscowych artystów i dyskoteki.

 

 

 

Dla Europejczyków, którzy ty przyjeżdżają dużą atrakcją jest zazwyczaj występ tancerki prezentującej belly dance czyli taniec brzucha. Widziałem ten taniec wielokrotnie (po raz pierwszy w Bagdadzie w 1973 roku). Różne były tancerki, ich uroda i poziom wykonania tańca. Często bywałem zdegustowany tym co oglądałem, bo ideał kobiecej urody w krajach arabskich odbiega mocno od tego, co cenimy w Europie; Arabom podobają się kobiety korpulentne. Tym razem nie było tak źle. Zgrabna Egipcjanka tańczyła do muzyki odtwarzanej z komputera i podobała się publiczności, zbierając na zakończenie rzęsiste oklaski.

 

 

For Europeans who are coming here, a big attraction is usually the performance of a belly dance dancer. I have seen this dance many times (for the first time in Baghdad in 1973). There were different dancers, their beauty and the level of dance performance. I was often disgusted with what I watched, because the ideal of female beauty in Arab countries is very different from what we value in Europe; Arabs like corpulent women. This time it wasn't too bad. The shapely Egyptian girl danced to the music played from the computer and pleased the audience, receiving a thunderous applause at the end.

After a few days, I went to the center of Hurghada, 7 kilometers away. You can get there by one of the white minibuses crossing the coastal road for 4 Egyptian pounds ($ 1 is worth around 16 pounds). If there are several people traveling, you can order a taxi. Hurghada is a young city - it was established only in the 20th century as a holiday resort for tourists. Before, there was only a fishing village here.

 

Po kilku dniach wybrałem się do odległego o 7 kilometrów centrum Hurghady. Można tam dojechać jednym z przejeżdżających nadmorską drogą białych mikrobusów, płacąc za przejazd 4 egipskie funty (1 dolar to ok.16 funtów). Jeżeli jedzie kilka osób to można zamówić taksówkę. Hurghada to młode miasto - powstało dopiero w XX wieku jako wczasowisko dla turystów. Przedtem była tu tylko rybacka wioska.

The most representative part of the city is the 800-meter stretch of the seaside promenade that runs along the local yacht marina. The houses here are renovated and painted in vivid colors. Their ground floors are occupied by restaurants, bars and tourist cafes. I didn't notice a single signboard in Arabic here:

 

Najbardziej reprezentacyjną częścią miasta jest 800-metrowy odcinek nadmorskiej promenady biegnącej wzdłuż tutejszej mariny jachtowej. Domy są tu odnowione i pomalowane w żywe kolory. Ich partery zajmują restauracje, bary i kawiarnie dla turystów. Nie zauważyłem tu ani jednego szyldu w języku arabskim. Na obu końcach promenady są posterunki kontrolne egipskiej policji:

The Egyptians themselves rarely show up here. But I was lucky to meet on the promenade the typical Egyptian family. When I started a talk It soon turned out thay they are  tourists from Cairo. The woman, according to the custom, had her hair tightly covered:

 

Sami Egipcjanie pokazują się tu raczej rzadko. Ale miałem szczęście spotkać na promenadzie  typową egipską rodzinkę. Okazało się wkrótce, że to turyści z Kairu. Kobieta, jak nakazuje zwyczaj, miała szczelnie zakryte włosy, ale jej szata odbiegała od standardowej czerni:

XXWhen you stand at the northern end of the promenade near Cafe Che Guevara, you will have a view of the most interesting architectural building in Hurghada - the Central (Mina) Mosque: 

 

Kiedy staniecie na północnym krańcu promenady koło Cafe Che Guevara otworzy się przed wami widok na najciekawszy obiekt architektoniczny Hurghady - Meczet Centralny (Mina Mosque):

Due to the pandemic, the mosque's door was closed, but it was possible without any obstacles, after removing the shoes, to enter the outdoor courtyard of the mosque. We only found one man praying there (you can see him in the photo on the right):

 

Ze względu na pandemię drzwi meczetu były na głucho zamknięte, ale można było bez przeszkód, po zdjęciu obuwia wejść na odkryty dziedziniec meczetu. Zastaliśmy tam tylko jednego modlącego sie mężczyznę (widać go na zdjęciu po prawej stronie):

The Red Sea is famous for its lush underwater fauna and flora. For many years, swimmers and divers have come here to admire the corals and colorful fish. But even if you don't snorkel and mask and you don't dive, you can see a sample of this underwater world using glass bottom boats - glass bottom boats. In the southern part of the marina there is a whole fleet of yellow painted boats like this:

 

Morze Czerwone słynie ze swojej bujnej podwodnej fauny i flory. Od wielu lat przybywają tu pływacy i nurkowie, by podziwiać korale i barwne ryby. Ale nawet jeśli nie pływacie ze snorkelem i maską i nie nurkujecie możecie zobaczyć próbkę tego podwodnego świata korzystając z glass bottom boats - łodzi o szklanym dnie. W południowej części mariny czeka cała flotylla malowanych na żółto takich właśnie łodzi:

We were going out to sea through the marina channel where luxury motor yachts are moored. Egypt is considered a poor country, mainly living off the fees charged for the transit of ships through the Suez Canal. But as you can see, there are rich people in the same Egypt who can afford such jewels:

 

Wypływaliśmy w morze przez kanał mariny, w której cumują luksusowe motorowe jachty. Egipt uchodzi za biedny kraj, żyjący głównie z opłat pobieranych za tranzyt statków przez Kanał Sueski. Ale jak widać są w tym samym Egipcie ludzie bogaci, których stać na takie cacka:

Such a trip with hotel - marina - hotel transfer costs 30 USD per person. It was only after talking to other tourists on board that I found out that when buying a ticket at the entrance to the ship, you only pay half of this amount. After leaving the port from the deck of our yellow ship, a beautiful view of the oldest part of Hurghada with the Mina Mosque has opened:

 

Taka wycieczka wraz z transferem hotel - marina - hotel kosztuje 30 USD od osoby. Dopiero rozmawiając z innymi turystami na pokładzie dowiedziałem się, że wykupując bilet przy wejściu na statek płaci sie tylko połowę tej kwoty.   Po wyjściu z portu z pokładu naszego żółtego statku otworzył się piękny widok na najstarszą część Hurghady z Meczetem Mina:

Soon we found ourselves off the coast of the desert island facing Hurghada. It is here, in the shallows, that there are the best conditions to see what is under the water: corals and fish. The crew invited us to the lower deck where we took our seats in front of the great windows.

 

Wkrótce znaleźliśmy się u wybrzeży pustynnej wyspy, leżącej naprzeciw Hurghady. To właśnie tu, na płyciźnie są najlepsze warunki do oglądania tego, co jest pod wodą: korali i ryb. Załoga zaprosiła nas na dolny pokład, gdzie zajęliśmy miejsca przed wielkim oknami.

What could be seen through those windows and was the view worth the dollars you paid? Through the window, you can primarily see coral gardens - unfortunately their colors are changed by the ubiquitous blue of the water (photo below). Small colorful and striped fish circulate among them. If this is your first trip of this kind, you will probably be impressed. But I've been to the Great Reef and Coral Bay in Western Australia before and ... here I was disappointed :)

 

Co było widać przez te okna i czy widok wart jest zapłaconych dolarów? Przez okno widać przede wszystkim koralowe ogrody - niestety ich barwy zmienione są przez wszechobecny błękit wody (zdjęcie poniżej) Wśród nich krążą niewielkie barwne i pasiaste rybki. Jeżeli jest to wasza pierwsza wycieczka tego rodzaju to pewnie będziecie pod wrażeniem. Ale ja byłem wcześniej na Wielkiej Rafie Koralowej i w Coral Bay w Zachodniej Australii i... tu byłem rozczarowany  :)

At one point, a professional diver appeared outside the windows and began to pour out food. Immediately, the windows were swarmed with fish... It was a spectacular culmination of the whole spectacle lasting about half an hour! See the picture:

 

W pewnym momencie za oknami pojawił się profesjonalny nurek i zaczął wysypywać pokarm. Od razu przy szybach zaroiło się od ryb... To była efektowna kulminacja całego spektaklu trwającego jakieś pół godziny!  Popatrzcie na zdjęcie poniżej:

After the diver's performance, you could borrow a snorkel and mask from the crew and try snorkeling. Unfortunately, the tide was quite high, and in such conditions snorkeling is not very pleasant; out of 40 passengers, only 3 people decided to go down to the water:  

 

Po występie nurka można było pożyczyć od załogi snorkel oraz maskę i spróbować snorkelingu. Niestety fala była dość wysoka, a w takich warunkach snurkowanie nie jest zbyt przyjemne; spośród 40 pasażerów tylko 3 osoby zdecydowały się zejść do wody. Pływali tylko wokół rzuconego na wodę koła ratunkowego:

About a kilometer from my hotel (20 minutes walk) I had another tourist attraction - Hurghada Grand Aquarium or the Great Aquarium. They write in advertising materials that it is the seventh largest aquarium in the world. The admission price is also on the world level: $ 32.  

 

Jakiś kilometr od mojego hotelu (20 minut spacerkiem) miałem inną turystyczną atrakcję - Hurghada Grand Aquarium czyli Wielkie Akwarium. W materiałach reklamowych piszą, że to siódme największe akwarium świata. Cena biletu wstępu też jest tu światowa: 32 dolary. 

From the gallery of a stone windmill set in the inner courtyard of the aquarium, there is an interesting view of the desert and the mountain range that extends south to Safaga. It is worth to remember that Hurghada occupies only a narrow strip of coastal greenery existing thanks to artificial watering:

 

Z galerii kamiennego wiatraka ustawionego na wewnętrznym dziedzińcu akwarium otwiera się ciekawy widok na pustynię i pasmo górskie, które ciągnie się na południe aż do Safagi. Bo Hurghada zajmuje tylko wąski pasek nadmorskiej zieleni istniejącej dzięki sztucznemu nawadnianiu:

The Hurghada aquarium also turns out to be a small zoo, where snakes, tortoises, ostriches and even Nile crocodiles can be seen in cages arranged in the courtyard:

 

Akwarium w Hurghadzie okazuje się być także małym ogrodem zoologicznym, gdzie w klatkach urządzonych na dziedzińcu oglądać można węże, żółwie lądowe, strusie, a nawet nilowe krokodyle: 

From the sun-heated courtyard you enter the dark corridors of the building itself. There are huge aquariums of various shapes waiting for visitors. And in them corals, plants and delightful fish. You are allowed to take photos here, as long as you do not use the flash:  

 

Z nagrzanego słońcem dziedzińca wchodzi się do ciemnych korytarzy właściwego budynku. Tam czekają na zwiedzających wielkie akwaria różnego kształtu, niektóre nawet cylindryczne. A w nich korale, rośliny i budzące zachwyt ryby. Wolno tu fotografować, byle tylko nie używać lampy błyskowej:

The undoubted advantage of my visit to the aquarium was the small number of tourists staying in it - in most of the rooms I was completely alone - nobody urged me and did not cover the view. Only Richard Clyderman's  discreet music echoed in the silence:

 

Niewątpliwą zaletą mojej wizyty w akwarium była niewielka ilość przebywających w nim turystów (to efekt panującej pandemii) - w większości sal byłem zupełnie sam - nikt mnie nie ponaglał i nie zasłaniał widoku. W ciszy rozbrzmiewała tyko dyskretna muzyka Richarda Clydermana. 

Sharks swam in the largest aquariums. They were up to two meters long. Those ones weren't man-eaters, but they were still respectable. Although I had seen much larger specimens of sharks in the aquariums of Osaka, Florida and California before, it was also worth seeing those from Hurghada after years. Unfortunately, the water in their aquarium was cloudy, hence the not very good quality of this photo:

 

W największych akwariach zbudowanych w tym kompleksie pływały rekiny. Miały do dwóch metrów długości. To nie były oczywiście wielkie ludojady, ale i tak budziły respekt. Widziałem wprawdzie wcześniej znacznie większe okazy rekinów w akwariach Osaki, Florydy i Kalifornii ale warto było po latach obejrzeć również i te z Hurghady. Niestety woda w ich akwarium była mętna, stąd niezbyt dobra jakość tego zdjęcia:

But my greatest interest was not sharks, but the unusual sea turtle. I have not seen one like this anywhere in the world. Its elongated shell, some 80 centimeters long, resembled a huge sea shell:

 

Ale moje największe moje zainteresowanie wzbudziły nie rekiny, ale niezwykły żółw morski. Takiego nie widziałem nigdzie na świecie. Jego wydłużona skorupa, mająca jakieś 80 centymetrów długości do złudzenia przypominała wielką muszlę morską:

In the Hurghada aquarium you will also find two eye-catching glass tunnels. They are led under large aquariums and allow you to see the passing creatures also from below. This is a completely different, unusual look:

 

W akwarium Hurghady znajdziecie też dwa efektowne szklane tunele. Poprowadzone są one pod wielkimi akwariami i umożliwiają podgląd przepływających stworzeń także od spodu. To zupełnie inne, niezwykłe spojrzenie:

It is worth staying in this tunnel for some time with your head turned up, watching the sea turtles and giant rays swimming above us (pictured below). Then it turns out that, for example, such a stingray (over a meter in diameter) from the bottom is almost completely white:

 

Niektóre ryby zdają się płynąć w rytm spokojnej muzyki... Warto w tym tunelu pozostać jakiś czas z zadartą głową, obserwując pływające nad nami morskie żółwie i wielkie płaszczki (na zdjęciu poniżej). Okazuje się wtedy, że na przykład taka płaszczka (mająca ponad metr średnicy) od spodu jest prawie całkiem biała:

At the end of the trail marked with arrows painted on the floor, there is a large hall with a giant aquarium that covers almost the entire wall. In this room you will find the souvenir stand shown in the photo. Unfortunately, plastic trash prevails there, because shells and starfish are under protection:

 

W końcowej części szlaku wyznaczonego strzałkami malowanymi na posadzce jest duża sala z gigantycznym akwarium zajmującym niemal całą ścianę. W tej sali znajdziecie widoczne na zdjęciu stoisko z pamiątkami. Niestety dominuje tam plastykowa tandeta, bo muszle i rozgwiazdy są pod ochroną:

It was worth visiting this aquarium, although it (as in Egypt) is a bit neglected. In the days that followed, I was making solo hiking trips south and north of my hotel. On the eve of departure (and it was Friday - a Muslim holiday), the hotel administration invited a folklore band to play and sing on the hotel terrace. I was really happy to listen to their music:  

Warto było odwiedzić to akwarium, choć jest ono (jak to w Egipcie) nieco zapuszczone. W następnych dniach robiłem piesze, samotne wycieczki na południe i północ od mojego hotelu. W przeddzień odjazdu (a był to piątek - muzułmański dzień świąteczny) administracja hotelu zaprosiła zespół folklorystyczny, który grał i śpiewał na tarasie hotelu:

After the performance, there was an opportunity for talks and joint photos. And then we had a tasting of local dishes, prepared by hotel chefs, dressed for the occasion in Arabic galabiyas. They memorized my usual choice: fish and a lot of green!  It was a very nice end to this short stay in Egypt:

 

Po występie była okazja do rozmów i wspólnych zdjęć. A potem mieliśmy jeszcze degustację lokalnych potraw, przygotowanych przez hotelowych kucharzy, ubranych na tę okazję w arabskie galabije. Pamiętali mój codzienny wybór: ryba i dużo zieleniny! Był to bardzo sympatyczny finał tego krótkiego pobytu w Egipcie: 

Through Kiev and Warsaw, I happily returned to Gdańsk. Well, maybe not quite: a young border guard lady officer at Chopin airport ordered me a 10-day home quarantine, not paying attention to the fact that I am a covid convalescent, exempt from this obligation - it is difficult to argue with the authorities! :)

 

Przez Kijów i Warszawę szczęśliwie wróciłem do Gdańska. No może niezupełnie: młoda i pewna siebie funkcjonariuszka straży granicznej na lotnisku Chopina zaordynowała mi 10-dniową domową kwarantannę, nie zwracając uwagi na to, że jestem covidowym ozdrowieńcem, zwolnionym z tego obowiązku - z taką władzą trudno jest dyskutować!   :)

You will find a daily notes in English from this journey as always in my travel log.

 

Codzienne noty z tej podróży znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

 
 

In the last days of March 2001 I returned happy and full of the new, fantastic impressions from an interesting trip to Black Africa. This time, the destination of the solo expedition was fascinating Ethiopia. I was in Ethiopia for the first time in 1976 - 45 years ago! At those time the Ethiopian-Eritrean war was going on and not all provinces of this interesting country were accessible to foreigners. Since then, I was thinking very often about going back to Ethiopia to see at least the unique rock churches in Lalibela. And here I was going - against the pandemic and all adversities. I knew it would not be an easy journey ... At the beginning I reached Vienna by trains. There, at an empty airport, I boarded a plane to Addis Ababa (lucky me: it was not cancelled!). After 6 hours of flight, I found myself back in the capital of Ethiopia.  

 

W ostatnich dniach marca 2021 wróciłem szczęśliwy i pełen wrażeń z ciekawej podróży do Czarnej Afryki. Celem samotnej ekspedycji była tym razem fascynująca Etiopia. Byłem w Etiopii po raz pierwszy w roku 1976 - 45 lat temu!  Trwała wtedy wojna etiopsko - erytrejska i nie wszystkie prowincje tego ciekawego kraju były dostępne dla cudzoziemców. Od tego czasu myślałem o powrocie do Etiopii, by zobaczyć chociaż unikalne skalne kościoły w Lalibeli. No i wyruszyłem - na przekór pandemii i wszelkim przeciwnościom. Wiedziałem, że nie będzie to łatwa podróż... Kilkoma kolejnymi pociągami, przekraczając po cichu niepilnowane granice dotarłem do Wiednia. Tam na zupełnie pustym lotnisku wsiadłem w samolot do Addis Abeby. Po 6 godzinach lotu znalazłem się ponownie w stolicy Etiopii.

Today's Addis Ababa is a different city. Modern buildings have grown especially along Africa Avenue (photo above). There, in the garden cafes, you can meet Ethiopian girls with dyed hair... But in front of Coptic churches, people in contemporary clothes still bang their foreheads on the ground and kiss closed doors of the temples:

 

Dzisiejsza Addis Abeba to już inne miasto. Nowoczesna zabudowa wyrosła szczególnie wzdłuż Africa Avenue (zdjęcie powyżej). Tam, w ogródkowych kawiarniach spotkać można etiopskie dziewczyny o farbowanych włosach... Ale przed koptyjskimi kościołami współcześnie ubrani ludzie wciąż uderzają czołem o ziemię i całują zamknięte drzwi światyń:

 

I was the only tourist in town - unfortunately exposed to the pickpockets Addis is famous for. After just two days, I set off on a public bus to the north of the country. It was two days of driving among beautiful landscapes, but on poor, bumpy half-gravel roads:

 

Byłem jedynym turystą w mieście - narażonym niestety na działania kieszonkowców, z których słynie Addis. Już po dwóch dniach wyruszyłem publicznym autobusem na północ kraju. To były dwa dni jazdy wśród pięknych krajobrazów, ale po kiepskich, wyboistych drogach, w połowie szutrowych:

At mealtimes, we stopped in the villages we passed, with sub-category restaurants, such as the one in the photo below. It was already a different world:

 

W porze posiłków zatrzymywaliśmy się w mijanych wioskach, przy restauracjach podrzędnej kategorii, takiej jak ta na zdjęciu poniżej. To był już inny świat:

I was the only foreigner on the bus, and I aroused understandable interest. And although it was difficult to communicate (those simple people who traveled with me did not know any languages other than their own), I was treated by them with great kindness:

 

Bilety nie były drogie - za 2 dni jazdy łącznie zapłaciłem około 13 dolarów. W autobusie byłem jedynym cudzoziemcem i wzbudzałem zrozumiałe zainteresowanie. I choć trudno się było porozumieć (ci prości ludzie, którzy ze mną jechali nie znali żadnych języków poza swoim) to byłem przez nich traktowany z wielką życzliwością:

 

On the second day of the bus trip around 4 p.m., my companions showed me a characteristic mountain, the top of which resembled a ship's chimney. - On the other side of this mountain is Lalibela! I breathed a sigh of relief, because to be honest I was fed up with this tight bus and these road bumps:

 

Drugiego dnia autobusowej podróży po wertepach około godziny 16.00 moi towarzysze podróży pokazali mi charakterystyczną górę, której szczyt przypominał komin statku. - Po drugiej stronie tej góry jest Lalibela!  Odetchnąłem z ulgą, bo szczerze mówiąc miałem już dość tego ciasnego autobusu i tych wybojów:

I dreamed of seeing Lalibela since my first trip to Ethiopia in 1976. Its churches, carved out of solid rock a thousand years ago, were placed on the UNESCO World Heritage List. Because there is no other similar place on the globe. You will find a total of 11 churches in three groups. The most famous is the church of St. George, carved on the plan of the cross in complete isolation. It is he himself who forms the third group:

 

O zobaczeniu Lalibeli marzyłem od czasu mojej pierwszej podróży do Etiopii w 1976 roku. Jej kościoły, wykute tysiąc lat temu w litej skale zostały umieszczone na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Bo nie ma drugiego, podobnego miejsca na globie. Znajdziecie tam w sumie 11 kościołów w trzech grupach. Najsłynniejszy jest kościół Św. Jerzego, wykuty na planie krzyża w całkowitym odosobnieniu. To on sam tworzy tę trzecią grupę:

The important thing is that these churches are still alive. They celebrate prayers there, pilgrims are coming. And there weren't any other tourists due to the pandemic. I sat for hours in the courtyards of the churches watching the theater taking place around, listening to the singing and watching people's behavior:

 

Ważne, że te kościoły wciąż żyją. Odprawiają w nich nabożeństwa, przybywają pielgrzymi. A turystów, ze względu na pandemię nie było tam wcale. Siedziałem godzinami na dziedzińcach kościołów patrząc na rozgrywające się wokół teatrum, słuchając śpiewów i obserwując zachowania ludzi: 

I also had the opportunity to watch the funeral ceremony (pictured below), as well as baptism. The stay at Lalibela was undoubtedly the most interesting part of this trip and it deserves a separate page on my website. I hope it will be created soon - you will find it here: Lalibela

 

Miałem tez okazję oglądać ceremonię pogrzebową (na zdjęciu poniżej), a także chrzest. Pobyt w Lalibeli był bez wątpienia najciekawszym fragmentem tej podróży i zasługuje na to, aby poświęcić mu osobną stronę w moim serwisie. Mam nadzieję, że wkrótce taka powstanie - znajdziecie ją tutaj: Lalibela 

From Lalibela I traveled to the far south of Ethiopia, where primitive tribes live near the border between Kenya and South Sudan. The most famous of them is the Mursi tribe. The Mursi lead a nomadic life, traveling with their cows through the valley. It is for this reason that their huts, constructed of tied and straw-covered sticks, are small and easy to transport:

 

Z Lalibeli udałem się na dalekie południe Etiopii, gdzie tuż przy granicy Kenii i Południowego Sudanu mieszkają prymitywne plemiona. Najbardziej znanym z nich jest plemię Mursi. Mursi prowadzą koczownicze życie, przemieszczając się ze swoimi krowami w obrębie doliny. To z tego powodu ich chaty, o konstrukcji z wiązanych patyków kryte słomą są małe i łatwe do transportu:

The old custom requires Mursi women to cut open their lower lip as a child and insert a wooden disc into it. You can see it in the photo above. During my stay in the Mursi village, however, I found out that fewer and fewer women decide now to do this completely irrational mutilation:

 

Stary obyczaj nakazuje kobietom Mursi rozcinać w dzieciństwie dolną wargę i wkładać w nią drewniany lub ceramiczny krążek. Widać to na zdjęciu powyżej. Podczas pobytu w wiosce Mursi przekonałem się jednak, że obecnie coraz mniej kobiet decyduje się na takie zupełnie nieracjonalne okaleczenie: 

The Mursi gentlemen stay rather far from their women and dress in a kind of tunic. The village chief (the one in the middle) collected 200 birr from me for the opportunity to take photos in his village - a lump sum for all, unlimited photos. It was a good deal for me, because in some villages you have to pay for each photo separately :)

 

Panowie z plemienia Mursi trzymają się raczej daleko od swoich kobiet i ubierają się w rodzaj tunik. Wódz wioski (to ten w środku) zainkasował od mnie 200 birrów (około 5 dolarów) za możliwość robienia zdjęć w jego wiosce - ryczałtem za wszystkie, nielimitowane zdjęcia. To był dla mnie dobry deal, bo w niektórych wioskach trzeba płacić za każde zdjęcie z osobna :)

The provincial town of Turmi was the starting point for my next trips to different tribes. I lived there in the "Green Hotel", where a room with a shower was only $ 12, but both tap water and electricity were only periods of time. The next day I drove south by car to Omorate on the Omo River, on the way I watched whirlwinds pick up clouds of sand (pictured below). After a night downpour, the Omo River was spilled for about 40 meters, fortunately, a few years ago, the construction of a metal bridge was completed, on which, after border inspection, we crossed to the south bank:  

 

Bazą wypadową do moich kolejnych wyjazdów do różnych plemion było prowincjonalne miasteczko Turmi. Mieszkałem tam w "Green Hotel", w którym pokój z prysznicem kosztował wprawdzie tylko 12 dolarów, ale zarówno woda w kranach jak i energia elektryczne bywała tylko okresami. Następnego dnia wyruszyłem stąd samochodem na południe do Omorate nad rzeką Omo, po drodze obserwowałem trąby powietrzne podrywające tumany piasku (na zdjęciu obok). Rzeka Omo po nocnej ulewie rozlana była na jakieś 40 metrów, na szczęście kilka lat temu zakończono budowę metalowego mostu, po którym po kontroli przejechaliśmy na południowy brzeg:

 

We were very close to the borders of Kenya and South Sudan. On the southern bank of the Omo River, the Dassenycz tribe lives here - their village is located about 2 kilometers behind the bridge. I have visited all the countries of Africa and saw a lot of African poverty, but it was one of the saddest places in the region. Dassenycz live in huts, or rather thatched huts. When the "new" came here, they started to cover their thatch with foil and sheets of metal left by the builders of the bridge:

 

Byliśmy bardzo blisko granic Kenii i Południowego Sudanu. Na południowym brzegu rzeki Omo mieszka tu plemię Dassenycz - ich wioska przycupnęła jakieś 2 kilometry za mostem. Odwiedziłem wszystkie kraje Afryki i widziałem dużo afrykańskiej biedy, ale to było jedno z najsmutniejszych miejsc w regionie. Dassenycz żyją z chatach, a właściwie szałasach krytych słomiana strzechą. Gdy przyszło tu "nowe" zaczęli nakrywać swoje strzechy płatami blachy pozostawionymi przez budowniczych mostu:

These mushroom-shaped structures are grain storage facilities. Dassenycz hunt hippos and crocodiles that live in the backwaters of the Omo River. Tourists who appear here are offered necklaces with a crocodile tooth and planed crocodiles - to be taken as a souvenir:

 

Te konstrukcje w kształcie grzybów to magazyny do przechowywania ziarna. Dassenycz polują na hipopotamy i krokodyle mieszkające w rozlewiskach rzeki Omo. Pojawiającym się tutaj turystom oferują naszyjniki z zębem krokodyla i strugane z drewna krokodyle - do zabrania na pamiątkę:

There are a lot of kids, they run around the village half-naked, only a few of them have plastic sandals on their feet. Older children look after the youngest. They don't go to school, they don't even know Amharic, which is the official language of Ethiopia. I could communicate with them only through the interpreter accompanying me. Does anyone who has not turned his nose outside Europe realize that there is still such a world somewhere?

 

Dzieciaków jest dużo, biegają półnago po wiosce, i choć do rzeki jest blisko sprawiają wrażenie niedomytych. Tylko nieliczne z nich mają na nogach sandały z plastyku. Starsze dzieci opiekują się tymi najmłodszymi. Nie chodzą do szkoły, nie znają nawet amharskiego, który jest językiem urzędowym w Etiopii. Ja mogłem się z nimi porozumiewać tylko przez towarzyszącego mi tłumacza. Czy ktoś, kto nie wychylił nosa poza Europę zdaje sobie sprawę z tego, że gdzieś istnieje jeszcze taki świat?

When we returned to Turmi, it turned out that today is market day in this town. It's worth to be here on Monday or Thursday - then from the nearest villages, where people from the Hamer tribe live, men and women with their products lure to the dusty square in the center of the settlement. They hang out there until late afternoon - apparently it is also a social event for them, an opportunity to meet:

 

Gdy wróciliśmy do Turmi, okazało się, ze dziś właśnie przypada w tym miasteczku dzień targowy. Warto tu być w poniedziałek lub czwartek - wtedy z najbliższych wiosek, gdzie zamieszkują ludzie z plemienia Hamer na zakurzony plac w centrum osady ściągają mężczyźni i kobiety ze swoimi produktami. Przesiadują tam do późnego popołudnia - najwyraźniej jest to dla nich także wydarzenie towarzyskie, okazja do spotkań:

I was the only European at this market and had to be very careful not to expose myself to the locals. Only the accompanying translator could actually take the photos (the local Hamers do not charge any fees). But it was still a very interesting event to watch. They sold bundles of wood, grain, charcoal packed in sacks, clay jars for storing water, and - in a separate corner of the market square - handicrafts. The translator who was acting here also a a guide did not fail to photograph me in this noisy mess:

 

Byłem jedynym Europejczykiem na tym targu i musiałem bardzo uważać, aby nie narazić się miejscowym. Zdjęcia mógł właściwie robić tylko towarzyszący mi tłumacz (od miejscowych Hamerowie nie żądają opłat). Ale i tak było to bardzo ciekawe wydarzenie do oglądania. Sprzedawano tam wiązki drewna, ziarno, węgiel drzewny zapakowany do worków, gliniane stągwie do przechowywania wody a także - w osobnym kącie targowego placu - wyroby rękodzieła. Tłumacz nie omieszkał mnie sfotografować w tym gwarnym bałaganie:

The next day I had the opportunity to visit the nearby Hamerów village and take a closer look at them. They live in round huts with walls made of vertically driven poles. The fences surrounding their pens are made of the same poles, but not necessarily straight:

 

Następnego dnia miałem okazję odwiedzić pobliską wioskę Hamerów i w spokoju przyjrzeć się im z bliska. Mieszkają oni w okrągłych chatach o ścianach wykonanych z wbitych pionowo żerdzi. Z takich samych żerdzi, ale niekoniecznie prostych wykonane są płoty otaczające ich zagrody:

Hamer women modestly cover their breasts and are distinguished by their beauty. Their hairstyles are interesting - they look deceptively similar to evenly trimmed wigs. They consist of countless thin braids tended with ocher-colored clay and rancid butter. This hairstyle smells not very interesting, but it looks impressive:

 

Kobiety Hamerów skromnie zakrywają piersi i wyróżniają się urodą. Ciekawe są ich fryzury - do złudzenia przypominające równo przycięte peruki. Składają się one z niezliczonej ilości cienkich warkoczyków pielęgnowanych przy wykorzystaniu glinki o kolorze ochry oraz zjełczałego masła. Pachnie ta fryzurka niezbyt ciekawie, ale wygląda efektownie:

Hamer women wear metal "collars" (often made of silver) around their necks and many various necklaces made of  seeds and small cowrie shells. Their breasts are often covered with sheets of soft cowhide leather with shells sewn on them:

 

Kobiety z plemienia Hamer noszą na szyjach metalowe "obroże" (często wykonane ze srebra) oraz różnego rodzaju naszyjniki produkowane z nasion i drobnych muszelek kauri. Ich piersi bardzo często okryte są płatami miękko wyprawionej bydlęcej skóry z naszytymi muszelkami:

The Hamers drink coffee! Only that it is prepared on the hearth between the huts in not very hygienic conditions. Two men invited me to sit on a bench in front of the hut, and then offered coffee - drunk with their custom not from a mug, but from a calabash shell. I took only a photograph, explaining that I  drink coffee only in the morning! :)

 

Hamerowie piją kawę! Tyle tylko, że przygotowywana jest ona na palenisku między chatami w niezbyt higienicznych warunkach. Dwaj mężczyźni zaprosili mnie do zajęcia miejsca na ławeczce przed chatą, a następnie zaproponowali kawę - pitą ich zwyczajem nie z kubka ale ze skorupy kalabasza. Poprzestałem na zrobieniu zdjęcia, tłumacząc się, że kawę piję tylko rano!  :)

The next day we went from Turmi to the west - to the village of the Karo tribe. This is one of the smallest tribes of the Omo Valley - there are only about 1,500 of them. The road was varied: several stretches of fresh asphalt on the route under construction to the border crossing with South Sudan, kilometers of sand, but most of all I enjoyed picturesque houses of termites:

 

Wieczorem w "Green Hotel" nie było ani światła ani internetu... Kolejnego dnia pojechaliśmy z Turmi na zachód - do wioski plemienia Karo. To jedno z najmniej licznych plemion Doliny Omo - jest ich tylko około półtora tysiąca. Droga była urozmaicona: kilka odcinków świeżego asfaltu na budowanej trasie do przejścia granicznego z Południowym Sudanem, kilometry piasku, ale mnie przede wszystkim podobały się malownicze termitiery:

 

 

The Karo village, which we arrived at around 10am, was beautifully situated on the high bank of the Omo River:

 

   

Wioska Karo, do której dotarliśmy około 10 rano była pięknie położona na wysokim brzegu rzeki Omo, w której pływają krokodyle:

Karo's people, unlike Mursi, paint with white clay not only faces, but also entire bodies. Their conical thatched huts are spacious. It was the first time I met in Karo village other tourists and it completely changed the atmosphere of my visit. Karo demanded 10 birr for posing for a photo. If there were 2 people in the photo, you had to pay 20 birr. Clusters of make-up children followed me, hoping for an easy income: 

 

Ludzie Karo w odróżnieniu od Mursi malują białą glinką nie tylko twarze, ale również całe ciała. Ich stożkowe chaty kryte strzechami są obszerne. W wiosce Karo po raz pierwszy natknąłem się na innych turystów i to zupełnie zmieniło atmosferę zwiedzania. Karo żądali po 10 birrów za pozowanie do zdjęcia. Jeśli na zdjęciu były 2 osoby, to trzeba było zapłacić 20 birrów. Grupki wymalowanych dzieci snuły się za mną w nadziei na łatwy zarobek:

 

Between the huts there were huge, woven baskets for storing the crops, under them young goats were hiding from the scorching sun. The patterns carefully painted on the faces of adults were more interesting than those I saw on the faces of children:

 

Starałem się uciekać od innych turystów i towarzyszącego im tłumu. Między chatami stały na podestach wielkie, wyplatane kosze do przechowywania zbiorów, pod nimi kryły się przed palącym słońcem młode koźlęta. Wzory starannie wymalowane na twarzach dorosłych były ciekawsze, niż te, które widziałem na twarzach dzieci:

Karo's female beauty is completely different. Short hair makes them look like men. Note the amazing amount of bead necklaces on these ladies' necks. I liked most the skins covering the body intricately decorated on the edges with several rows of cowrie shells:

 

Uroda kobiet Karo jest zupełnie inna. Krótkie włosy upodabniaję je do mężczyzn. Zwróćcie uwagę na niesamowitą ilość koralikowych naszyjników na szyjach tych pań. Mnie najbardziej podobały się skóry okrywające ciało misternie zdobione na obrzeżach kilkoma rzędami muszelek kauri:

 

During my stay in Ethiopia, I visited also another tribe - the Dorze. The Dorze people do not live in the Omo Valley, but in the vicinity of Abaya Lake, 32 kilometers from the city of Arba Minch, the capital of South Ethiopia. From the main road you have to turn left - onto a dirt road which climbs to 2700 m above sea level. It is so high up - on the top of the mountain  visible in the perspective of the road, where the Dorze live. You can reach the village by junk bus departing from Arba Minch:

 

Podczas pobytu w Etiopii odwiedziłem jeszcze jedno plemię - Dorze. Ludzie Dorze mieszkają nie w Dolinie Omo, ale w okolicach Jeziora Abaja, 32 kilometry od miasta Arba Minch, będącego stolicą Południowej Etiopii. Od głównej szosy trzeba odbić w lewo - na terenową drogę wspinającą sie na wysokość 2700 m ponad poziom morza. To właśnie tak wysoko - na stoku góry widocznej w perspektywie drogi mieszkają Dorzowie. Dojeżdża się do nich widocznym na zdjęciu autobusem-gruchotem z Arba Minch:

For centuries, the Dorze built their huts on a bamboo structure, covering it with a thatched roof of false banana leaves. This interesting plant (naturalists call it an enset) grows higher than the banana tree - you can see it in the photo behind the huts. The huts of the Dorze are up to 12 meters high and resemble the shape of an elephant's head. Inside, where people and animals live, one enters through an opening under the coiled trunk of an "elephant":

 

Od wieków Dorzowie budowali swoje chaty na konstrukcji z bambusa, pokrywając ją strzechą z liści fałszywego bananowca. Ta ciekawa roślina (przyrodnicy nazywają ją ensetem) rośnie wyżej niż bananowiec - widać ją na zdjęciu z tyłu za chatami. Owoce fałszywego bananowca nie są jadalne. Chaty dorzów mają wysokość do 12 metrów i kształtem przypominają głowę słonia. Do środka, gdzie mieszkają ludzie i zwierzęta wchodzi się przez otwór pod zwiniętą trąbą "słonia":

When I got there, it turned out that modern Dorzów live in ordinary, cubic houses. But a number of old, traditional huts have been preserved as a kind of open-air museum where shows and tourists visits are held - of course for a fee. I was treated like this too. The fun began with the obligatory dressing up of me in the Dorze folk costume. I found the leopard skin (or, if you prefer, panther skin), to be the most interesting part of the costume. They were performing barefoot!:

 

Gdy dojechałem na miejsce okazało się, że współcześni Dorzowie mieszkają w zwykłych, kubicznych domach. Ale pewną ilość starych, tradycyjnych chat zachowano jako swego rodzaju skansen, w którym urządza się pokazy i przyjmuje turystów - oczywiście za opłatą. Ja też zostałem tak potraktowany. Zabawa zaczęła się od obowiązkowego przebrania mnie w ludowy strój Dorzów. Za jego najciekawszy fragment uznałem skórę lamparta czy jak kto woli pantery. Oni występowali boso!:

After welcoming the guest, there were several minutes of singing and dancing to the accompaniment of drums, presentation of handicrafts with a discreet encouragement to buy souvenirs: fabrics, pendants, wooden figures.

 

Po powitaniu i przedstawieniu się gościa  były kilkuminutowe śpiewy i tańce przy akompaniamencie bębnów, prezentacja rękodzieła z dyskretną zachętą do zakupu pamiątek: tkanin, wisiorków, drewnianych figurek. 

The freshly picked big false banana leaves serve as tablecloths, napkins, and food wrapping paper. Then I was shown how, with the help of a wooden peg, the flesh is rubbed from the inside of a false banana stalk. (picture below). This pulp then ferments for several days in a hole dug in the ground.

 

Świeżo zerwane wielkie liście fałszywego bananowca służą jako obrusy, serwetki i papier do zawijania żywności.  Potem pokazano mi jak przy pomocy drewnianego kołka ściera się miąższ z wnętrza łodygi fałszywego bananowca. (zdjęcie poniżej). Ta pulpa fermentuje następnie przez kilkanaście dni w dole wykopanym w ziemi.

Then the pulp has a consistency that allows it to be formed into flat bread cakes. These cakes are then baked on a metal plate placed above the hearth. I had the opportunity to try such a freshly baked pie - and I even liked it!

 

Potem pulpa ma już konsystencję pozwalającą formować z niej chlebowe placki. Piecze się potem te placki na metalowej płycie umieszczonej ponad paleniskiem. Miałem okazję próbować taki świeżo upieczony placek - i nawet mi smakował!

It was an interesting visit. They are well organized, but their presentation is not authentic - it is a performance rather than a fragment of their real life. It took me over an hour to get back to Arba Minch - maybe because I was taking pictures of the landscape along the way. Abaja Lake, although shrouded in mist, looked very impressive from a height:

 

To była ciekawa wizyta. Dorze są dobrze zorganizowani, ale ich prezentacja nie jest autentyczna - to raczej przedstawienie, niż fragment ich autentycznego życia. Powrót do Arba Minch zabrał mi ponad godzinę - może dlatego, że po drodze robiłem zdjęcia krajobrazu. Jezioro Abaja, choć spowite mgiełką wyglądało z wysokości bardzo efektownie:

Driving north, I had the opportunity to admire other lakes of the Great African Rift. At the lakes of Shalla and Abiata, I visited the national park with viewpoints, hot springs and animals. Among them were African ostriches:  

Jadąc na północ miałem okazję podziwiać jeszcze inne jeziora Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Nad jeziorami Shalla i Abiata odwiedziłem park narodowy z punktami widokowymi, gorącymi źródłami i zwierzętami. Wśród nich były afrykańskie strusie:  

After Lalibela, the second most interesting city in Ethiopia is, in my opinion, Harar with its rich history, monuments and a halo of mystery (the first European managed to enter beyond the walls of Harar only in the mid-19th century). I was on my way from South Ethiopia to Harar.  But first, I took the opportunity to see Ethiopia's largest camel market. People and camels come there twice a week - 35 km east of Harar - next to a large Somaliland refugee camp:

 

Drugim po Lalibeli najciekawszym miastem Etiopii jest moim zdaniem Harar z jego bogatą historią, zabytkami i nimbem tajemniczości (pierwszemu Europejczykowi udało się wejść poza mury Hararu dopiero w połowie XIX wieku). Z Południowej Etiopii zmierzałem właśnie do Hararu. Ale najpierw skorzystałem z okazji, aby zobaczyć największy w Etiopii targ wielbłądów odbywający się dwa razy w tygodniu 35 km na wschód od Hararu - obok wielkiego obozu uchodźców z Somalilandu:

The place is amazing - probably also because I was the only European wandering around this square full of animals, people, dust and sun. It turned out that the finest camels cost here up to 1,000 euros :

 

Miejsce jest niezwykłe - pewnie także dlatego, że byłem na tym placu pełnym zwierząt, ludzi, kurzu i słońca jedynym Europejczykiem. Okazało się, że najdorodniejsze wielbłądy osiągają tu cenę nawet 1000 euro:

You could also buy cattle at the market. One corner of the square was more colorful than the others. Women in colorful clothes were selling ang buying here the goats. This part of Ethiopia is dominated by Islam, which is why women's bodies are so tightly covered:

 

Na targu można było także kupić bydło. Jeden z kątów placu był bardziej kolorowy od pozostałych. Barwnie ubrane kobiety handlowały tu kozami. W tej części Etiopii dominuje islam i dlatego ciała kobiet są tak szczelnie osłonięte. Pokazanie odsłoniętych ramion to już dużo:

I didn't buy a camel, although there were several hundred to choose from. How surprised I was when at some point a young man caught up with me among the camels, demanding that I pay the entrance fee to the market. At first I thought it was an attempt to extort money. But when he wrote me a ticket and with carbon paper, I paid 100 birres, or $ 2.50, without saying a word. This show was worth so much more!

 

Nie kupiłem wielbłąda, choć do wyboru było ich kilkaset. Jakże byłem zdziwiony, gdy w pewnym momencie wśród wielbłądów dopadł mnie jakiś młody mężczyzna żądając uiszczenia opłaty za wstęp na targ. Początkowo myślałem, że to jeszcze jedna próba wyłudzenia pieniędzy. Ale gdy wypisał mi bilet i do tego przez kalkę zapłaciłem bez słowa 100 birrów czyli 2,5 dolara. To przedstawienie było warte znacznie więcej!

On the same day in the afternoon, leaving my backpack in a decent "Sumeya Hotel", I set off to explore the old Harar. The city is surrounded by a ring of defensive walls with 6 gates. It was placed as a historic complex on the UNESCO World Heritage List. Among the colorful crowd, I felt that I was in my element:

 

Tego samego dnia po południu pozostawiwszy plecak w przyzwoitym "Sumeya Hotel" wyruszyłem na zwiedzanie starego Hararu. Miasto otoczone jest pierścieniem murów obronnych z 6 bramami. Zostało umieszczone jako zespół zabytkowy na liście World Heritage UNESCO. Byłem tu pierwszy raz. Wśród tego barwnego tłumu czułem że jestem w swoim żywiole:

It was important to me that Harar is not a museum city. Normal life goes on in the narrow main streets and in the labyrinth of alleys. One of the most interesting streets is Mekina Girgir, i.e. the Noise Machines Street where local tailors work with archaic sewing machines:

 

Ważne dla mnie było to, ze Harar nie jest miastem-muzeum. W wąskich głównych uliczkach i w labiryncie zaułków toczy się tu normalne życie. Jedną z ciekawszych uliczek jest Mekina Girgir czyli ulica Terkoczących Maszyn w której przy archaicznych maszynach do szycia pracują krawcy:

From morning to night, patient donkeys with bundles of wood on their backs march through the narrow alleys of Harar. There is no gas network here, and you have to smoke under the kitchen to cook your meal. Firewood is one of the basic necessities:

 

Wystarczy przystanąć w cieniu, a temat do zdjęcia przyjdzie do ciebie sam. Wąskimi zaułkami Hararu maszerują od rana do nocy cierpliwe osiołki z wiązkami chrustu na grzbietach. Tu nie ma sieci gazowej, a pod kuchnią trzeba czymś palić, aby ugotować posiłek. Drewno opałowe staje się jednym z artykułów pierwszej potrzeby:

Every day of my stay in Harar I met new people. It was an interesting gallery of human types. The inhabitants of this city are known in Ethiopia for their hospitality and kindness to strangers. Even walking along the peripheral streets, I felt safe here and I have never encountered any symptoms of reluctance:

 

Każdego dnia pobytu w Hararze poznawałem nowych ludzi. Była to ciekawa galeria ludzkich typów. Mieszkańcy tego miasta znani są w Etiopii z gościnności i życzliwości dla obcych. Spacerując nawet peryferyjnymi uliczkami czułem się tutaj bezpiecznie i nigdy nie spotkałem się z jakimikolwiek objawami niechęci: 

 

People are poor here and they take advantage of every opportunity to earn money. It is enough to put up a small hearth in front of the gate, where you can bake a local variety of small donuts (they call them donuts) and offer them to passers-by. Unfortunately, there were not many tourists who would like to buy them during the pandemic. More precisely - one - Pole :)

 

Ludzie są tu biedni i wykorzystują każdą możliwość zarobkowanie. Wystarczy wystawić przed bramę domu niewielkie palenisko na którym można upiec miejscową odmianę małych pączków (oni z angielska nazywają je donuts) i zaoferować je przechodniom. Niestety turystów, którzy chętnie je kupują w czas pandemii było w Hararze mało. A dokładniej - jeden - Polak  :)

These women were sitting with their bananas near my little hotel from morning to evening. Next to them, a sick child was sleeping, covered in a blanket. I was buying these bananas for 30 birr (less than a dollar) for 10 - probably about a kilo. After  few days, I was already a frequent customer who is greeted with a smile...

 

Jadłem dużo owoców i warzyw, szczególnie tych obieralnych. Nie były wcale drogie. Te kobiety siedziały ze swoimi bananami w pobliżu mojego hoteliku od rana do wieczora. Obok nich spało chore dziecko nakryte pledem. Kupowałem te banany płacąc 30 birrów (niecałego dolara) za 10 sztuk - pewnie około kilograma. Po kilku dniach byłem już stałym klientem, którego wita się uśmiechem...

In Harar, at the time of the city's heyday in the 19th century, when it was the most important trading center of the Horn of Africa, there were as many as 82 mosques. Some of them have survived to this day, but they are tiny temples. Today, the Coptic Cathedral is the main temple of the city. Unfortunately, entering the church is only possible in the early morning hours:

 

W Hararze w czasach rozkwitu miasta w XIX wieku, gdy było ono najważniejszym ośrodkiem handlowym Rogu Afryki były aż 82 meczety. Część z nich przetrwała do dziś, ale są to maleńkie świątynie. W centralnym punkcie miasta zwraca dziś uwagę koptyjska katedra. Niestety wejście do środka kościoła możliwe jest tylko we wczesnych godzinach porannych:

In Harar, at the time of the city's heyday in the 19th century, when it was the most important trading center of the Horn of Africa, there were as many as 82 mosques. Some of them have survived to this day, but they are tiny temples. Today, the Coptic Cathedral is the main temple of the city. Unfortunately, entering the church is only possible in the early morning hours:

 

W Hararze w czasach rozkwitu miasta w XIX wieku, gdy było ono najważniejszym ośrodkiem handlowym Rogu Afryki były aż 82 meczety. Część z nich przetrwała do dziś, ale są to maleńkie świątynie. W centralnym punkcie miasta zwraca dziś uwagę koptyjska katedra. Niestety wejście do środka kościoła możliwe jest tylko we wczesnych godzinach porannych:

Poor, but fascinating Harar was the last step of my trip to Ethiopia. After returning to Addis Ababa, I went straight to the medical center to perform the PCR test necessary for the return journey. Fortunately, the result was negative - you can see it here in Ethiopian and English. I happily returned home via Frankfurt and Warsaw. It was a great journey and a challenge for a traveler my age. You can see her map here. My route is marked on the map with a blue line. And daily reports written "hot" in English about where I am and what happened, as always, can be found in my travel log.

 

Biedny, lecz fascynujący Harar był ostatnim punktem etapowym mojej wyprawy do Etiopii. Po powrocie do Addis Abeby udałem się prosto do centrum medycznego, by wykonać niezbędny w powrotnej podróży test PCR. Wynik był na szczęście negatywny - możecie go zobaczyć tutaj. Szczęśliwie wróciłem do domu przez Frankfurt i Warszawę. To była wspaniała podróż, będąca jednocześnie dla podróżnika w moim wieku dużym wyzwaniem. Jej mapkę możecie zobaczyć tutaj. A codzienne relacje pisane "na gorąco" w języku angielskim o tym gdzie jestem i co się wydarzyło znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

 
 
 

Travel planning is difficult in a pandemic. The main attraction of my trip in May was to be the cruise from Athens to the ports of Israel. Unfortunately, the NCL company canceled the event two months before the cruise due to the pandemic. Then I prepared a Plan B - a cruise on Costa ship from Trieste to the Adriatic ports with a cheap flights Gdansk to Ljubljana in Slovenia. Unfortunately, the cruise was canceled due to the increase in the number of cases in Italy. The result was Plan C - a journey from Ljubljana to the Julian Alps in a rented car. The little map with my route you can see here.

Slovenia exempts people vaccinated like me with two doses of the COVID vaccine from the quarantine obligation. I booked a car with basic insurance, paying 14 USD per rental day and I boarded the plane to Warsaw and then onward to Slovenia!  Ljubljana, known to me from previous trips, welcomed me with the fresh green of spring and ... cloudy skies from which it rained from time to time. From the castle hill I could once again see the panorama of this beautiful city:

 

W czasie pandemii trudno jest planować podróże. Główną atrakcją mojej majowej podróży miał być rejs z Aten do portów Izraela. Niestety kompania NCL na dwa miesiące przed rejsem odwołała imprezę z powodu pandemii. Wtedy szybko przygotowałem plan B - rejs z Triestu do portów Adriatyku z tanim dolotem z Gdańska do Lublany w Słowenii (tylko 350 złotych za powrotny bilet).  Niestety rejs Costy odwołano w związku ze wzrostem ilości zachorowań we Włoszech. W efekcie powstał wciąż atrakcyjny plan C - podróż z Lublany w Alpy Julijskie wypożyczonym samochodem. Mapkę mojej trasy możecie zobaczyć tutaj.

Słowenia zwalnia z obowiązku kwarantanny osoby tak jak ja  zaszczepione dwiema dawkami szczepionki przeciw COVID. Zarezerwowałem samochód z podstawowym ubezpieczeniem płacąc 50 złotych za dzień i poleciałem. Znana mi z wcześniejszych podróży Lublana powitała mnie świeżą zielenią wiosny i... pochmurnym niebem, z którego od czasu do czasu padał deszcz. Z zamkowego wzgórza mogłem jeszcze raz oglądać panoramę tego pięknego miasta:

From Ljubljana I went to nearby Kamnik, which they write about as one of the oldest cities in Slovenia. The city has many romantic streets and the Franciscan Monastery, but the original chapel built on the Small Castle has become its icon:

 

Z Lublany pojechałem do pobliskiego Kamnika, o którym piszą, że to jedno z najstarszych miast Słowenii. Miasto ma wiele nastrojowych uliczek i Klasztor Franciszkanów, ale jego ikoną stała się oryginalna kaplica  wzniesiona na Małym Zamku: 

From Kamnik I went to the city of Celje - the third largest in Slovenia. Anna - the second wife of the Polish king Władysław Jagiełło came from Celje. There are numerous monuments in the city. The most important of these is the medieval castle, built on the hill outside the city. It offers a beautiful view of the city, river and mountains:

 

Z Kamnika udałem się do miasta Celje - trzeciego co do wielkości w Słowenii. Z Celje pochodziła Anna Celijska - druga żona polskiego króla Władysława Jagiełły. W mieście są liczne zabytki. Najważniejszym z nich jest średniowieczny zamek, zbudowany na wzgórzu za miastem. Rozpościera się z niego piękny widok na miasto, rzekę i góry:

Located at the foot of the  mountains, Skofja Loka is believed to be the most beautiful medieval city in Slovenia. The city lies on both sides of the swift Sora River. Its shores are connected by the Capuchin Bridge:

 

Opinię najładniejszego średniowiecznego miasta Słowenii ma położona u podnóża gór Skofja Loka. Miasteczko leży po obu stronach wartkiej rzeki Sora. Jej brzegi łączy kamienny Kapucyński Most:

Skofja Loka has many charming streets and a bishop's castle on the hill that houses a museum, but on the Monday when I was there it was closed. Friendly Slovenes allowed me to see an interesting castle chapel anyway. We lived here in the old town, in a house with thick walls, dating back to the 18th century. But there was hot water and internet access!

 

Skofja Loka ma wiele urokliwych uliczek i biskupi zamek na wzgórzu, który mieści muzeum, ale w poniedziałek, gdy tam byłem był zamknięty.  Życzliwi Słoweńcy pozwolili mi mimo tego obejrzeć ciekawą kaplicą zamkową. Mieszkaliśmy tu na starym mieście, w domu o grubych murach, pamiętającym XVIII wiek. Ale ciepły prysznic i dostęp do internetu były!

Only a dozen or so kilometers separate Skofja Loka from another historical city - Kranj, which for many centuries contested for primacy with Ljubljana. Kranj was built in a strategic place - at the junction of the Sava and Kokra rivers and is surrounded by a chain of walls which included, among others, the Pungert tower (pictured below). The old town is an interesting architectural complex, in which the church of St. Cantianus is the highlight.

 

Zaledwie kilkanaście kilometrów dzieli Skofję Lokę od innego historycznego miasta - Kranj, które przez wiele wieków konturowało o prymat z Lublaną. Kranj zbudowano w strategicznym miejscu - u połączenia rzek Sawy i Kokry i otoczono łańcuchem murów do którego należała między innymi wieża Pungert (na zdjęciu poniżej) Stare miasto jest ciekawym zespołem architektury, w którym wyróżnia się kościół Św. Kancjana (dopiero tu dowiedziałem się, że był taki święty) :)

The city's landscape is distinguished by the high hill of Šmarjetna Gora, it is 420 meters high. On its top, a small hotel was built (you can see it in the photo below) and the chapel of St. Marietta. A steep road with many switchbacks leads to the top of the hill. I decided to climb this mountain for the view:

 

W krajobrazie miasta wyróżnia się wysokie wzgórze Šmarjetna Gora, ma ono wysokość 420 metrów, Na jego szczycie zbudowano niewielki hotel (widać go na zdjęciu poniżej) oraz kaplicę Św. Marietty. Na szczyt wzgórza prowadzi stroma droga. Postanowiłem wdrapać sie na tę górę dla widoku:

In the photo below I show a panorama that opens from the top of Šmarjetna Gora. Unfortunately, part of the Old Town (these red roofs) is obscured by trees growing on the slope:

 

Na zdjęciu poniżej pokazuję panoramę, która otwiera się ze szczytu Šmarjetnej Gory. Niestety część Starego Miasta (to te czerwone dachy) przesłonięta jest przez drzewa rosnące na zboczu:

But towards the west, a view of the snow-capped ridges of the Julian Alps was opening up. These further and higher peaks were obscured by clouds. But I knew I would see them the next day as we were on our way to them:

 

Za to w kierunku zachodnim otwierał się widok na ośnieżone grzbiety Alp Julijskich. Te dalsze i wyższe szczyty przesłonięte były obłokami. Ale wiedziałem, że zobaczę je kolejnego dnia, gdyż podążaliśmy właśnie w tamtą stronę:

The next day, through Brezje with the Catholic basilica and Radovljica - a small but picturesque capital of Slovenian beekeeping, we reached Bled. Bled for its beauty has become an icon of Slovenia, shown on posters and covers of guides. You will find a beautiful lake surrounded by mountains. Above it, on a high rock stands the South Tyrolean Bishops' Castle, which has now been converted into a museum. And in the middle of the lake is a tiny island with the Church of the Assumption:

 

Następnego dnia przez Brezje z katolicką bazyliką i Radovljicę - niewielką lecz malowniczą stolicę słoweńskiego pszczelarstwa dotarliśmy do Bledu. Bled dla swej urody stał się ikoną Słowenii, pokazywana na plakatach i okładkach przewodników. Znajdziecie tu piękne jezioro otoczone górami. Nad nim na wysokiej skale stoi zamieniony obecnie na muzeum Zamek Biskupów Południowego Tyrolu. A na środku jeziora jest maleńka wyspa z kościołem Wniebowzięcia:

Tourists usually admire the view of the lake from the castle walls (admission, unfortunately, costs as much as 13 euros). Few people know that a much better panorama opens from the mountain on the opposite side of the lake, which is called Osojnica. No one charges here, but you have to climb a narrow forest path in some places secured with chains. The effort is rewarded with this extraordinary view:

 

Turyści z reguły podziwiają widok jeziora z murów zamku (za wstęp trzeba niestety zapłacić aż 13 euro). Mało kto wie, że znacznie lepsza panorama otwiera się z góry po przeciwnej stronie jeziora, która nazywa się Osojnica. Tu nikt nie pobiera opłat, ale trzeba wspinać się prawie godzinę wąską leśną ścieżką w niektórych miejscach zabezpieczoną łańcuchami. Wysiłek nagrodzony jest takim oto niezwykłym widokiem:

Only 22 kilometers from Bled lies another beautiful lake surrounded by the mountains: Bohinj. The place is less noisy than Bled, and the old, socialist Hostel pod Voglom offers there the cheapest rooms in the area. But they serve tasty breakfasts! We were the only guests there during the pandemic. Unfortunately, we were not lucky with the weather: fogs and low-hanging clouds obscured the landscape of the lake surrounded by high mountain walls:

 

Zaledwie 22 kilometry od Bledu leży wśród gór inne piękne jezioro: Bohinj. Miejsce jest mniej gwarne niż Bled, a stary, pamiętający czasy socjalizmu Hostel pod Voglom oferuje najtańsze pokoje w okolicy. W czasie pandemii byliśmy tam jedynymi gośćmi. Ciepła woda leciała z prysznica bardzo krótko, ale za to serwowano nam bardzo smaczne śniadania wliczone w cenę noclegu. Niestety nie mieliśmy szczęścia do pogody: mgły i nisko wiszące chmury przesłaniały krajobraz jeziora otoczonego wysokimi ścianami gór: 

 

 

 

Hostel w Bohinj wykorzystaliśmy jako bazę do pieszych wycieczek do pobliskich wodospadów i wąwozów. Najbardziej znany i bardzo popularny w Słowenii jest wodospad Savica, mający około 80 metrów wysokości. Jak widać na zdjęciu obok wodospad jest dwustopniowy. Schowany w miniaturowym wąwozie wyłania się on dość niespodziewanie za ostrym zakrętem ścieżki. Na tym zakręcie zbudowano niewielką drewnianą altankę, która daje schronienia turystom w przypadku niespodziewanego deszczu. Savica robi wrażenie i może się podobać, ale brak jej perspektywy do dobrych zdjęć.

 

 

We used the hostel in Bohinj as a base for hiking trips to nearby waterfalls and gorges. The most famous and very popular in Slovenia is the Savica waterfall, which is about 80 meters high. As you can see in the photo, the waterfall has two drops. Hidden in a miniature ravine, it emerges unexpectedly around a sharp bend in the path. At this bend, a small wooden gazebo has been built to shelter tourists in the event of unexpected rain. Savica Fall is impressive and may be liked, but it lacks perspective for good photos.

 

 

Następnego poranka padał nad Jeziorem Bohinj deszcz ze śniegiem. Pożyczyłem w hostelu parasole (bez nich po 15 minutach marszu deszcz by nas całkiem przemoczył) i wyruszyliśmy w górę - do doliny, którą spływa rzeka Mostnica. Po 2,5 godzinach wędrówki mieliśmy dojść do punktu końcowego szlaku, którym był Wodospad Mostnica. Pierwsza połowa tej trasy to wspinaczka skrajem wąskiego i głębokiego na około 20 metrów kanionu którego dnem płynie spieniona rzeka. Jest tam po drodze wiele punktów widokowych, pozwalających zajrzeć w czeluści kanionu (pierwszy z nich na Diabelskim Moście). Ten kanion to piękne i unikalne miejsce. Mniej więcej w połowie drogi ścieżka doprowadza do nowego schroniska "Na Vojach" - tu pożegnaliśmy szumiącą rzekę i terenowa drogą przez hale podążaliśmy do wodospadu.

 

The next morning, it was raining and snowing on Lake Bohinj. I borrowed umbrellas at the hostel (without them, after 15 minutes of walking, the rain would soak us completely) and we went up - to the valley where the Mostnica River flows. After 2.5 hours of hiking, we were supposed to reach the end point of the trail, which was the Mostnica Waterfall. The first half of this route is climbing along the edge of a narrow and 20-meter-deep canyon with a foamy river flowing at its bottom. There are many viewpoints on the way, allowing you to peek into the depths of the canyon (the first of them on the Devil's Bridge). About halfway, the path leads to the new "Na Vojach" hut - here we said goodbye to the rustling river and we were walking through the meadows along the dirt road to the waterfall.

 

Droga terenowa, którą szliśmy kończy się przy schronisku "Mostnica" urządzonym w starej, stylowej chacie. Stamtąd do wodospadu jest już tylko jakieś 300 metrów bardzo kiepską ścieżką, na której spod nóg uciekają polne myszy.  Gdzieś daleko słychać szum wodospadu. Wkrótce pojawia się on między drzewami. Wodospad Mostnica nie jest wysoki - ma około 20 metrów, ale tego dnia, po opadach ilość wody przewalającej się przez skalny stopień była znacznie większa niż zwykle. Widok i huk robiły wrażenie. Niestety miejsce jest mało zadbane. Jedyny, ogrodzony barierą balkonik widokowy zbudowany naprzeciw wodospadu ma powierzchnię metr na metr. Robiąc zdjęcia stoi się na nim w bajorze wody, nie majac innego wyboru. A wodny pył niesiony jest prosto na kamerę fotografa. No cóż, obserwowanie takich niezwykłych zjawisk wymaga często poświecenia!  :)  

The off-road road that we were walking ends at the "Mostnica" hut, arranged in an old, stylish cottage. From there, there is only about 300 meters to the waterfall, along a very poor path, on which field mice run away from under your feet. Somewhere far away you can hear the hum of the waterfall. Soon it appears among the trees. Mostnica waterfall is not high - it is about 20 meters, but on that day, after rainfall, the amount of water flowing over the rock step was much greater than usual. The sight and the roar were impressive. Unfortunately, the place is not well maintained. The only observation deck fenced in with a barrier, built in front of the waterfall, measures one meter by one meter. When taking photos, you stand in a puddle of water, having no other choice. And the water spray is carried straight to the photographer's camera. Well, observing such extraordinary phenomena often requires sacrifice! :) 

On the way back there was plenty to see - we passed numerous cascades and rapids of Mostnica's tributaries. Despite the bad weather, it was a successful day:

 

W drodze powrotnej też było co oglądać - mijaliśmy liczne kaskady i bystrza dopływów Mostnicy. Mimo kiepskiej pogody był to udany dzień:

 

Następnego poranka przyszło nam pożegnać Bohinj w deszczu. Szczyty ukryte były w chmurach. Kolejka linowa na Vogel kursowała, ale korzystanie z niej przy takiej pogodzie nie miało sensu. Chciałbym wrócić jeszcze kiedyś nad to jezioro przy dobrej pogodzie - popatrzcie, jak ono wygląda na pocztówce!

 

The next morning we had to say goodbye to Bohinj in the rain. The peaks were hidden in the clouds. The cable car to Vogel ran, but it didn't make sense to use it in this weather. I would like to come back to this lake someday in good weather - look how it looks like on a postcard!

Our next stop was in the mountain town of Kranjska Gora. When we got there, the sun finally shone. It was a good time to take a short trip to the small Zalenci nature reserve. where you can admire not only the landscape, but also interesting specimens of marsh vegetation:

 

Nasz kolejny postój wypadł w górskim miasteczku Kranjska Gora. Gdy tam dotarliśmy nareszcie zaświeciło słońce. Był to dobry moment aby zrobić sobie krótka wycieczkę do małego rezerwatu Zalenci. gdzie można podziwiać nie tylko krajobraz, ale także ciekawe okazy bagiennej roślinności:

 

   

Zaledwie kilka kilometrów od Zelenci, o krok od granicy Włoch wybudowano wielką skocznię narciarską w Planicy. Zimą przybywają tu tłumy, by oglądać międzynarodowe zawody. Ale w maju, kiedy tam byliśmy obiekt był zupełnie pusty - nie było tam nawet strażników.

Just a few kilometers from Zelenci, a step from the Italian border, a huge ski jump was built in Planica. In winter, crowds come here to watch the international competition. But in May, when we were there, the facility was completely empty - there weren't even any guards there.

The next day was our big day - we had to cross the Vrsic Pass, the most mole and most scenic mountain highway in Slovenia. From the morning we looked at the sky with anxiety. It was blue! We left as soon as possible to go on the road. Right after Kranjska Gora, we stopped at the Jasna mountain lake, around which numerous guesthouses, restaurants and recreational areas were built:

 

Następny dzień to był nasz wielki dzień - mieliśmy przejechać przez Przełęcz Vrsic najbardziej kreta i najbardziej widokową szosa górską Słowenii. Od rana z niepokojem patrzyliśmy na niebo. Było błękitne! Pozostawało jak najszybciej wyruszyć w drogę. Zaraz za Kranjską Gorą zatrzymaliśmy sie nad górskim Jeziorem Jasna, wokół którego wybudowano liczne pensjonaty, restauracje i tereny rekreacyjne. Widok jest niesamowity; w jeziorze przeglądają się wysokie szczyty:

Overcoming numerous zigzags of the mountain road (there are as many as 50 of them in total) we soon reached the border of lying snows. Here it was worth stopping at the shingled Ruska Chapel - a small Orthodox temple erected to commemorate the Russians who died while building this road. Because it was built by Russian prisoners of war during the First World War. The locals call it Ruska Cesta (Russian Way).

 

Pokonując liczne zygzaki górskiej  drogi (w sumie jest ich aż 50) dotarliśmy wkrótce do granicy leżących śniegów. Tu warto było zatrzymać się przy krytej gontem Ruskiej Kaplicy - małej prawosławnej świątyni wzniesionej dla upamiętnienia Rosjan, którzy zginęli przy budowie tej drogi. Bo została ona zbudowana przez rosyjskich jeńców wojennych podczas pierwszej wojny światowej. Miejscowi nazywaja ją Ruska Cesta.

Our VWpolo (pictured below) climbed unexpectedly well to the pass, which is 1611 meters high. We were constantly accompanied by beautiful panoramas of the Julian Alps. Only the road was not always wide enough to stop for a photo without obstructing the traffic for other drivers:

 

Nasz VWpolo (na zdjęciu poniżej) nadspodziewanie dobrze wspinał sie na przełęcz, która ma wysokość 1611 metrów. Cały czas towarzyszyły nam piękne panoramy Alp Julijskich. Tylko szosa nie zawsze była dostatecznie szeroka, aby przystanąć dla zrobienia zdjęcia bez utrudniania ruchu innym kierowcom:

The higher we climbed, the more snow there was. It was the 8th day of May and it was still winter here! In the middle of winter, this road is sometimes closed due to difficult snow conditions, and drivers then take a detour through Italian territory. Right under the Vrsic Pass I took a picture like this, which could be successfully signed: "Slovenia in winter"

 

Im wyżej sie wspinaliśmy, tym więcej wokół było śniegu. To był 8 dzień maja, a tu wciąż panowała zima! W środku zimy ta szosa bywa zamknięta ze względu na trudne warunki śniegowe, a kierowcy korzystają wtedy z objazdu przez terytorium Włoch. Tuż pod Przełęczą Vrsic zrobiłem takie oto zdjęcie, które z powodzeniem można by podpisać: "Słowenia zimą" 

On the Vrsic Pass itself (photo below) we found so much snow that only the roofs were visible of the souvenir kiosks there, and access to the hut built there for tourists was not temporarily possible. And we were hoping for a cup of hot tea! :) Cold bottled mineral water had to be enough. This was just an adventure in the Julian Alps!

 

Na samej Przełęczy Vrsic (zdjęcie poniżej) zastaliśmy tyle śniegu, że z ustawionych tam kiosków z pamiątkami widać było tylko dachy, a dostęp do zbudowanego tam schroniska nie był czasowo możliwy. A my liczyliśmy na kubek gorącej herbaty!  :)   Musiała wystarczyć zimna woda mineralna z butelki. To dopiero przygoda w Julijskich Alpach! 

On the other side of the pass, wonderful new mountain views have opened up for us. Unfortunately, from behind the steering wheel, I only saw them in passing because I started an exciting descent from the pass down - there are still 26 numbered zigzags to overcome.

 

Po drugiej stronie przełęczy otworzyły się przed nami nowe, wspaniałe górskie widoki. Zza kierownicy niestety widziałem je jedynie w przelocie, bo rozpocząłem emocjonujący zjazd z przełęczy w dół - do pokonania pozostało jeszcze 26 ponumerowanych zygzaków.

At the bottom of the valley, behind the first settlement of Trenta, you could finally stand and admire the postcard view of the aquamarine Soci River (in Polish - Socza) and the high peaks closing the valley:

 

Na dnie doliny, za pierwszą osadą Trenta można było nareszcie stanąć i zachwycić się pocztówkowym widokiem seledynowej rzeki Soci (po polsku - Soczy)  i zamykających dolinę wysokich szczytów. Tę rzekę mieliśmy jeszcze spotkać kilkakrotnie: 

Without reaching the tourist center of Bovec, I turned right with the intention of reaching the border peak of Mangart by another spectacular mountain road. On the way, the Austrians built the Trdnjava Kluze fortress in a strategic place at the junction of two valleys. This is a rare and interesting example of military architecture:

 

Nie dojeżdżając do ośrodka turystycznego Bovec (obleganego przez narciarzy zimą) skręciłem w prawo z zamiarem dotarcia inną efektowną górską drogą pod graniczny szczyt Mangart. Po drodze, w strategicznym miejscu u zbiegu dwóch dolin Austriacy wybudowali fort Trdnjava Kluze. Jest to rzadki i ciekawy przykład architektury militarnej:

From this fort, the road climbed up to the tops again. It is worth remembering the name of the village we reached after a quarter of an hour's drive from the fort: Log pod Mangartom. It is from this village that another fabulous panorama of the Julian Alps opens. The squat summit on the left is Mangart itself:

 

Od tego fortu szosa znowu wspinała się ku szczytom. Warto zapamiętać nazwę wioski, do której dotarliśmy po kwadransie jazdy od fortu: Log pod Mangartom. To właśnie z tej wioski otwiera się kolejna bajeczna panorama Alp Julijskich. Przysadzisty szczyt po lewej stronie to właśnie sam Mangart:

Successive bends lifted us higher and higher. It should be emphasized that the quality of this road does not raise any objections. Perhaps because it is an international route leading to Italy. The traffic was minimal and thanks to that we were able to stand and photograph these picturesque Slovenian Alps many times:

 

Kolejne serpentyny podnosiły nas wyżej i wyżej. Trzeba podkreślić, że jakość tej drogi nie budzi zastrzeżeń. Być może dlatego zarządcy tak troszczą się o nią, bo jest to droga międzynarodowa prowadząca do Włoch. W jednym punkcie trasy trwały roboty i musieliśmy odczekać 20 minut. Ruch był minimalny i dzięki temu mogliśmy wielokrotnie stawać i fotografować te malownicze słoweńskie Alpy:

 

Z mapy wiedziałem, że tuż przed przełęczą na której jest przejście graniczne w prawo odgałęzia się górska droga do schroniska Mangart. Tam właśnie zamierzałem jechać. Skręciłem i... 50 metrów dalej stanąłem przed takim znakiem. Za nim widac było pozostałości lawiny całkowicie blokujące szosę. I tak skończyły sie marzenia o wjeździe pod Mangart:

I knew from the map that just before the pass where the border crossing is, the mountain road to the Mangart hut branches off to the right. That's where I was going to go. I turned right and... 50 meters further I was faced with such a sign. Behind it, you could see the remains of an avalanche completely blocking the road. And this is how my dreams of entering Mangart road ended.

I turned back to the main road and drove another 5 minutes to see the abandoned border crossing to Italy (picture above on the right column). Here it was worth taking a commemorative photo - these mountains in the back it is Slovenia:

 

Wróciłem na główna szosę i po 5 minutach dojechałem do opuszczonego przejścia granicznego do Włoch. Tu warto było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie (rzadko siebie fotografuję, ale uważałem, że to miejsce jest wyjątkowe) - te góry za mną to Słowenia:

We did not notice when it was already late afternoon. We drove from the morning, we deserved a break for a modest meal. Soon after, we started our descent down the route we had already made - all the way to Bovec. The road was the same, but we saw the high mountains from a completely different perspective:

 

Ani się spostrzegliśmy, gdy zrobiło się późne popołudnie. Jechaliśmy od rana, należała się nam przerwa na skromny posiłek. Wkrótce potem zaczęliśmy zjazd przebytą już raz trasą w dół - aż do Bovec. Droga była ta sama, ale wysokie góry oglądaliśmy teraz z zupełnie innej perspektywy:

 

Długi, słoneczny i pełen atrakcji dzień zbliżał się do końca. Na trasie do Kobarid, gdzie zaplanowałem nocleg mieliśmy do zobaczenia jeszcze Slap Boka - Wodospad Boka, uważany za najwyższy wodospad Słowenii. Na tablicy informacyjnej pisało, że ma 106 metrów wysokości, ale niektóre źródła podają nawet 144 metry (prawdopodobnie doliczając dolny stopień). Na miejscu okazało się, że wodospad jest piękny (i po ostatnich opadach pełen wody), ale oglądać go można tylko z dużej odległości. Od szosy do punktu widokowego idzie sie ścieżką 15 - 20 minut. A stamtąd otwiera się taki widok, jak na zdjęciu obok. Wodospad jest wciąż w odległości kilkuset metrów!

The long, sunny and full of attractions day was drawing to a close. On the way to Kobarid, where I planned to stay overnight, we also had to see Slap Boka - Boka Waterfall, considered the highest waterfall in Slovenia. The information board said that it is 106 meters high, but some sources even said that it is 144 meters (possibly including the lower tier). On site, it turned out that the waterfall is beautiful (and full of water after the last rainfall), but you can only watch it from a long distance. The walk from the road to the lookout point takes 15 - 20 minutes. And from there, a view opens, as in the photo. The waterfall is still a few hundred meters away!

The next day was unfortunately the last day of our trip through Slovenia. The plane to Warsaw was departing only in the afternoon. Wanting to use the time and car to the end, we decided to go to Ljubljana not by the main, shortest road, but by a minor road - through the mountains. Secondly - we started the day exploring the Tolmin Gorge. This is a very interesting place - the aquamarine Tolminka River flows here in a narrow ravine 40 meters below the Devil's Bridge. In the side ravine, a large, triangular boulder called the Bear's Head is wedged between the rocks.

 

Następny dzień był niestety ostatnim dniem naszej podróży przez Słowenię. Samolot do Warszawy odlatywał dopiero po południu. Chcąc do końca wykorzystać czas i samochód postanowiliśmy po pierwsze jechać do Lublany nie główną, najkrótsza drogą, ale drogą podrzędną - przez góry. Po drugie - rozpoczęliśmy dzień od zwiedzania Wąwozu Tolmin. To bardzo ciekawe miejsce - seledynowa rzeka Tolminka płynie tu ciasnym wąwozem 40 metrów poniżej mostu zwanego Diabelskim. W bocznej odnodze wąwozu między skałami zaklinował się wielki, trójkątny głaz nazywany Głową Niedźwiedzia. Zwiedzenie wszystkiego zabrało nam 1,5 godziny i 8 euro od osoby.   

 

 

 

 

Na trasie ostatniego etapu jazdy było wiele malowniczych miejsc, ale musiałem się spieszyć, aby na czas znaleźć się na lotnisku, Udało się! Z okna samolotu kołującego na pas startowy raz jeszcze popatrzyłem na ośnieżone góry. To była kolejna udana podróż, a śnieg na szczytach i świeża zieleń wiosny w dolinach sprawiła, że krajobrazy Alp Julijskich były naprawdę niepowtarzalne! Mam nadzieję, ze i was przekonały o tym wybrane przeze mnie zdjęcia.

 

There were many scenic spots on the route of the last leg of the ride, but I had to hurry to get to the airport on time, I did it! From the window of the plane taxiing to the runway, I looked again at the snow-capped mountains. It was another successful trip and the snow on the peaks and the fresh green of spring in the valleys made the landscapes of the Julian Alps truly unique! I hope that the photos I chose have convinced you about it.

 
 
 

When the summer 2021 was in full, I cannot leave my Wojtkówka for long. But the trip for a few days turned out to be quite real. When I visited Odessa in the past - in 2003, the famous opera house was being renovated. Today it is reopened and for me - a lover of opera and ballet - the opportunity to see not only its magnificent interiors, but also to see the play "Swan Lake" has opened. The old center of today's Odessa is a beautifully restored complex of classicist and neo-baroque architecture. Odessa is a young city - it was founded on the orders of Tsarina Catherine only at the end of the 18th century. Monument to the Tsaritsa, with builders at the foot of the stands in the center of the city:

 

Gdy lato 2021 było w pełni nie mogłem na długo zostawić mojej Wojtkówki. Ale kilkudniowy wypad okazał się całkiem realny. Gdy przed laty - w roku 2003 odwiedziłem Odessę słynny teatr operowy był remontowany. Dziś jest już na nowo otwarty i dla mnie - miłośnika opery i baletu otworzyła się możliwość obejrzenia nie tylko jego wspaniałych wnętrz, ale także obejrzenia spektaklu "Jeziora Łabędziego".  Stare centrum dzisiejszej Odessy to pięknie odnowiony zespół klasycystycznej i neo-barokowej architektury. Odessa jest młodym miastem - założono ją na rozkaz carycy Katarzyny dopiero pod koniec XVIII wieku. Pomnik carycy, z budowniczymi u stóp stoi w centralnym punkcie miasta:

The street to the right leads from the monument to the famous staircase leading down to the passenger port. The stairs were immortalized in an early silent film showing the rebellion of sailors on the Potemkin warship. Today there is a well-known city promenade with a view of the "Odessa" Hotel, which has been closed for years:

 

Ulica w prawo prowadzi od pomnika do słynnych schodów zbiegających w kierunku pasażerskiego portu. Schody zostały uwiecznione we wczesnym, niemym filmie radzieckim pokazującym bunt marynarzy na okręcie wojennym "Potiomkin" w roku 1905. Dziś jest tu znana miejska promenada z widokiem na nieczynny od lat Hotel "Odessa":  

The passenger quay, on which the hotel was built, also houses the summer amphitheater (I saw the operetta "White Acacia" at sunset there) and the small church of St. Nicholas - the patron saint of sailors, visible on the picture below. From here, you can also take a small boat for one hundred hryvnia along the beaches - usually to Arcadia and back:

 

Nabrzeże pasażerskie, na którym zbudowano hotel mieści także letni amfiteatr (obejrzałem tam o zachodzie słońca operetkę "Biała Akacja") oraz widoczną na zdjęciu poniżej niewielką cerkiewkę Św. Mikołaja - patrona marynarzy. Stąd także można za jedne 100 hrywien popłynąć małym spacerowym stateczkiem wzdłuż plaż - najczęściej do Arkadii i z powrotem:

During such a boat trip, I found out that the beach line south of Odessa is terribly crowded, and on the high shore above them, huge and ugly apartment buildings for the rich have recently grown up:

 

Podczas takiej właśnie wycieczki przekonałem się, że linia plaż na południe od Odessy jest strasznie zatłoczona, a na wysokim brzegu ponad nimi wyrosły w ostatnim okresie wielkie i brzydkie apartamentowce dla bogaczy: 

The Odessa opera house was of course the highlight of this trip. Its richly decorated building was designed by the same architects who designed the Vienna State Opera. Since its opening in 1887, it has been recognized as one of the most beautiful opera houses in Europe:

 

Jednak największą atrakcją tej podróży była oczywiście odeska opera. Jej bogato zdobiony budynek zaprojektowali ci sami architekci, których dziełem był projekt Opery Wiedeńskiej. Od  otwarcia w 1887 roku cieszy się opinią jednego z najpiękniejszych teatrów operowych Europy: 

   

 

Z każdej podróży wypada przywieźć sobie bodaj drobną pamiątkę. Doszedłem do wniosku, że najlepszą pamiątką z tej krótkiej podróży będzie zdjęcie przy wielkich rzeźbach zdobiących wejście do odeskiej opery. Jak widzicie, zabrałem ze sobą marynarkę i krawat, by godnie reprezentować mój kraj w tak dostojnym miejscu  :) 

W Odessie jest polska ulica - "Polski Zjazd" - zbiegający z górnego poziomu miasta do portu. Ale stare domy w tej ulicy są tak zniszczone, że wstyd je doprawdy pokazywać. Może kiedyś będzie to wyglądało lepiej...

 

 

It is a good idea to bring a little souvenir from each trip. I came to the conclusion that the best souvenir of this short trip would be a photo at the huge sculptures decorating the entrance to the Odessa opera house. As you can see, I took my jacket and tie with me to proudly represent my country in such a dignified place :)

Before the performance, I had the opportunity to see that the foyer-style baroque interior, decorated with marble columns, gilded stucco and candelabra. All of this can also inspire admiration. During the pandemic, the ticket collectors required to put on masks at the entrance, but then everyone took them off just after: 

 

Przed spektaklem miałem okazję przekonać się, że zachwyt może budzić także barokowe w stylu foyer opery, ozdobione marmurowymi kolumnami, złoconymi stiukami i kandelabrami. W czas pandemii bileterki wymagały włożenia maseczek przy wejściu, ale potem wszyscy jak na komendę je zdejmowali. No bo jakże tu paradować w maskach w tak wspaniałych wnętrzach?:

 The auditorium is horseshoe-shaped and has excellent acoustics. There are 5 levels of boxes in total with the ground floor. When buying a ticket online, I chose a place in the second floor box, which allowed me to observe both the audience and the stage. Before the start, the stage was covered with a patterned curtain:

 

Widownia ma tu kształt podkowy i odznacza się doskonałą akustyką. Łącznie z parterem jest tu 5 kondygnacji lóż Publiczność była ubrana schludnie, ale panowie przybyli bez marynarek i krawatów. Kupując on-line bilet wybrałem miejsce w loży pierwszego pietra (beletaż), które pozwalało obserwować zarówno widownię jak i scenę. Przed rozpoczęciem scena przesłonięta była wzorzystą kurtyną:

Finally it started... I was delighted with the beautiful scenery and, above all, with the extremely high skills of the dancers. I had watched the "Swan Lake" ballet several times before in various theaters, but this performance surpassed all the previous ones:

 

W końcu się zaczęło... Byłem zachwycony piękną scenografią, a nade wszystko niezwykle wysokimi umiejętnościami tancerzy. Balet "Jezioro Łabędzie" oglądałem wcześniej kilkakrotnie w różnych teatrach, ale to wykonanie przewyższało poziomem wszystkie poprzednie:

Before the performance, they announced that it is forbidden to film and to photograph. I humbly admit that I took some photos with my smartphone from the depths of the box. Because how can you stop yourself: imagine 40 white swans literally floating above the stage? The main soloist was in a class of her own. It was worth flying to Odessa for the very sake of this performance!

 

Przed spektaklem zapowiedzieli, że zabrania się filmować i fotografować. Z pokorą przyznaję, że zrobiłem jednak z głębi loży kilka zdjęć moim smartfonem.   Bo jak tu się powstrzymać: wyobraźcie sobie 40 białych łabędzi dosłownie płynących ponad sceną? Główna solistka była klasą sama dla siebie, jestem zdania, że już dla samego tego przedstawienia warto było przylecieć do Odessy!

And when, after the last applause, we left the theater into the warm, summer night we were enhanced by the color fountains dancing by the ornate building. I will come back here someday...

 

A gdy po ostatnich oklaskach wyszliśmy z teatru w ciepłą, letnią noc  zachwyciły nas kolorowe fontanny tańczące obok tej pięknej budowli. Zapewne jeszcze kiedyś tu wrócę...

Odessa - once a city of merchants, emigrants, refugees and criminals, also today has its specific color and charm. The main pedestrian area of downtown is the shady Deribasovska Street (pictured below) filled with garden restaurants and cafes:

 

Odessa - niegdyś miasto kupców, emigrantów, uciekinierów i przestępców ma także i dziś swój specyficzny koloryt i urok. Głównym deptakiem śródmieścia jest cienista ulica Deribasowska (na zdjęciu poniżej) wypełniona ogródkowymi restauracjami i kafejkami:

Atlanteans - sculptures of muscular men supporting gates, balconies and cornices are a characteristic element adorning the rich tenement houses of Odessa. I found the most interesting ones in Gogol Street, where the municipal tourist information office is also located in the basement - it's worth knowing!...

 

Charakterystycznym elementem zdobiącym bogate kamienice Odessy są atlanci - rzeźby muskularnych mężczyzn podpierające bramy, balkony, gzymsy. Te najciekawsze znalazłem w ulicy Gogola, gdzie w suterenie mieści się także miejskie biuro informacji turystycznej - to warto wiedzieć!... 

It is worth to walk south along Pushkinska street. In the vicinity of the train station you will find one of the most beautiful churches in Odessa - the Russian Orthodox Church of St. Panteleimon. It is tucked into the line of street buildings and usually closed. If you want to see the interior you have to come in the morning or evening around 5 p.m. when the service is celebrating:

 

Ulica Puszkinska z pomnikiem Puszkina stojacym na chodniku jego domu prowadzi na południe, gdzie w okolicach dworca kolejowego znajdziecie jeden z ładniejszych kościołów Odessy - rosyjsko-prawosławny kościół Św. Pantelejmona. Jest wciśnięty w linię ulicznej zabudowy i zazwyczaj zamknięty. Jeśli chce sie zobaczyć wnętrze trzeba przyjść rano lub wieczorem około 17.00 gdy odprawiają nabożeństwo:

Right next to the station there is a huge Privoz market, where in the stalls next to plastic trash you can still find some urban folklore: spices, nuts, goat's and sheep's cheeses. There are also juices, home-made wines, cognacs from Georgia and even home brew. But watch your wallets and phones!: 

 

Tuż obok dworca rozłożył się wielki bazar Privoz, gdzie w kramach obok tandety wciąż znaleźć można trochę miejskiego folkloru: przyprawy, orzechy, sery kozie i owcze. Są także soki, wina domowej roboty, koniaki z Gruzji, a nawet samogon. Uśmiechnięci sprzedawcy zachęcaja do zakupów. Ale uwaga na portfele i telefony!:

Four times a day, the archaic electric train to Bilhorod on the Dniester leaves from the train station in Odessa. It's only 70 kilometers, but takes more than 2 hours. Why to go? To see the well-preserved Akerman Fortress erected at the mouth of the Dniester! Bilhorod itself is now a sleepy town. To reach the walls of the fortress, you have to go along the entire length of the main street along which the stalls spread out:

 

Cztery razy dziennie z dworca kolejowego w Odessie odjeżdża archaiczna kolejka elektryczna do Białogrodu nad Dniestrem. Płaci się 30 hrywien - mniej niż 1 euro. To tylko 70 kilometrów, ale jedzie się ponad 2 godziny Po co? By zobaczyć dobrze zachowaną twierdze Akerman wzniesioną u ujścia Dniestru!  Sam Białogród jest dziś sennym miasteczkiem. Aby dojść do murów twierdzy trzeba przejść przez całą długość głównej ulicy, wzdłuż której rozłożyły się kramy:

 The Akerman fortress was built from the 13th to the 15th century. Three rings of defensive walls, a deep moat and a high castle which was the last line of defense (in the photo below) were created. It is worth paying an entrance fee of 80 hryvnia to wander the defensive wall, climb one of the many towers and watch the craftsmen at work in the first courtyard. ...

 

Twierdzę Akerman budowano od XIII do XV wieku. Powstały trzy pierścienie murów obronnych, głęboka fosa i wysoki zamek (na zdjęciu poniżej), który był ostatnią linią obrony. Warto zapłacić za wstęp 80 hrywien, by powędrować po murze obronnym, wspiąć się na jedną z wielu wież i przyjrzeć się pracy rzemieślników na pierwszym dziedzińcu...

On the last day of my stay - just before departure, I managed to visit the largest church in Odessa - Spaso-Preobrazhensky Cathedral. The temple stands in a large square, surrounded by old trees, and it is difficult to find a perspective for good photos. On the other hand, you can photograph the restored interior without any problems, in which I noticed only a few of the faithful in this morning:

 

Ostatniego dnia pobytu - tuż przed odlotem udało mi się odwiedzić największy kościół Odessy - Sobór Spaso - Preobrażenski. Świątynia stoi na dużym placu, w otoczeniu starych drzew i trudno znaleźć dla niej perspektywę dla dobrych zdjęć. Za to bez przeszkód można fotografować malowidła na ścianach i całe pięknie odrestaurowane wnętrze, w którym przed południem zauważyłem tylko kilku wiernych:

The direct return flight to Gdansk took less than two hours. It was a very successful and inexpensive trip. Odessa is interesting and it is very possible that I will come back to it again - if only for this wonderful theater!

 

Bezpośredni lot powrotny do Gdańska trwał niecałe dwie godziny. To była bardzo udana i niedroga podróż. Odessa jest ciekawa i bardzo możliwe, że jeszcze do niej wrócę - choćby dla tego wspaniałego teatru!

After landing i Gdansk walking from the airport I returned to my Wojtkówka where, while working almost every day in late spring in Wojtkówka, I enjoyed the flowers blooming successively: I admired lilies of the valley, forget-me-nots, irises of various colors...

 

Po wylądowaniu w Gdńsku pieszo wróciłem z lotniska do Wojtkówki, gdzie ostatnimi czasy,  pracując wytrwale niemal każdego dnia późnej wiosny w Wojtkówce cieszyłem się kwitnącymi kolejno kwiatami: podziwiałem konwalie, niezapominajki, irysy różnych kolorów... 

 
 
 

On the last day of August 2021 I happily returned from my fifth trip in 2021! Already a year ago, I was going to implement a plan to tour two Baltic Republics by car, but the outbreak of the COVID pandemic closed the door in my face and I had to cancel all reservations. Sad story! This time I made it! :)  Small map of this journey you can see here

 

Ostatniego dnia sierpnia 2021 wróciłem szczęśliwie z piątej podróży roku 2021! Już rok temu zamierzałem zrealizować plan objechania samochodem dwóch bałtyckich republik, ale wybuch pandemii COVID zamknął mi drzwi przed nosem i musiałem odwołać wszystkie rezerwacje. Tym razem mi się udało!  :)     Mapkę tej podróży możecie znaleźć tutaj.

I flew to Riga by plane, rented a small car at the airport and then drove two large loops through the territories of Latvia and Estonia, visiting monuments and national parks along the way, which are sometimes difficult to reach by public transport. At the beginning of the route was Courland, where I reached Cape Kolka, then visiting the lighthouses of the Baltic coast. The highest was 56m high:

 

Poleciałem samolotem do Rygi, tam na lotnisku wypożyczyłem mały samochód i następnie  przejechałem nim  dwie duże pętle przez terytoria Łotwy i Estonii, zwiedzając po drodze zabytki i parki narodowe, do których trudno jest dotrzeć publicznym transportem. Na początku trasy była Kurlandia, gdzie dotarłem na Przylądek Kolka, zwiedzając potem latarnie morskie bałtyckiego wybrzeża. Najwyższa z nich (djęcie po lewej) miała 56 m.

 

I was visiting the old Courland ports of Ventspils and Liepaja, everywhere I saw souvenirs of Tsarist Russia and the Soviet Union. In the Liepaia district of Karosta, for example, the great navy cathedral of St. Nicholas (pictured right column above).

I deviated from the route to Kuldiga just to see the widest cascade in Europe - it is 250 meters wide and about 2 meters high:

 

Zwiedzałem stare kurlandzkie porty Windawę i Lipawę, spotykając wszędzie pamiątki po carskiej Rosji i Związku Radzieckim. W lipawskiej dzielnicy Karosta przetrwał na przykład wielki sobór floty pod wezwaniem Św. Mikołaja (na zdjęciu powyżej).

Do Kuldigi zboczyłem z trasy tylko po to, by zobaczyć najszerszą kaskadę Europy - ma 250 metrów szerokości i około 2 metrów wysokości:

The highlight of this trip was the opportunity to visit the wonderfully restored palace in Rundale, known as the Versailles of Latvia. The palace is surrounded by a carefully maintained park, a large part of which is a rose garden:

 

Największą atrakcją tej podróży była możliwość zwiedzania wspaniale odrestaurowanego pałacu w Rundale, nazywanego Wersalem Łotwy. Pałac otoczony jest starannie utrzymanym parkiem, którego znaczną część stanowi różany ogród: 

In the summer, wedding ceremonies take place among the park's flowers and hedges. I came across such a ceremony, led by the sounds of great music (a string quartet with a flautist was played a wonderful flower duo from the opera "Lakme"). I had a chance not only to see how Latvians celebrate, but also to wish the young couple with whom I was photographed:

 

Latem wśród kwiatów i żywopłotów parku odbywają się ceremonie zaślubin. Na taką właśnie uroczystość trafiłem, prowadzony dźwiękami wspaniałej muzyki (kwartet smyczkowy z flecistką grał właśnie wspaniały duet kwiatowy z opery "Lakme") Miałem nie tylko szansę przyjrzenia się, jak świętują Łotysze, ale także złożenia życzeń młodej parze, z która się sfotografowałem: 

 

The rented car gave me a chance to see much more than a public transport. There are many old castles on my route - for example, three different castles spread around Sigulda - but what I liked the most was the old castle in Cesis (in Polish: Kieś) in whose outer courtyard was a town of medieval craftsmen:

 

Na moim szlaku znalazło się wiele starych zamków - na przykład trzy różne zamki rozłożone wokół Siguldy - ale najbardziej podobało mi się stare zamczysko w Cesis (po polsku: Kieś) na którego zewnętrznym dziedzińcu rozłożyło się miasteczko średniowiecznych rzemieślników: 

Medieval blacksmiths, tailors, saddlers and carpenters worked in tents set up around the castle - there was plenty to see! And when it came to climbing the tower through the dark corridor, each visitor was given a lantern with a lit candle. Such equipment has never been made available to me in any other monuments!

 

W rozstawionych wokół  zamku namiotach pracowali tu średniowieczni kowale, krawcy, rymarze i stolarze - było co oglądać! A gdy przyszło potem do wpinania się ciemnym korytarzem na wieżę każdy z odwiedzających dostał latarnię, z zapaloną świeczką. Takiego sprzętu nie udostępniano mi dotąd w żadnych innych zabytkach! 

 

At the top of the tower, a great presentation of the history of the castle was shown, with the discreet use of audio and video equipment... I sat in the castle until it was closed. And before closing the gates, I also took a commemorative photo with the lovely animators, dressed in costumes from old times. It was a very successful afternoon:

 

Pod szczytem wieży pokazano świetną prezentację dziejów zamku z dyskretnym wykorzystaniem środków audio i video... Pominięto w niej przejściową obecność Polaków w Kiesiu. Siedziałem na zamku aż do zamknięcia. A przed zamknięciem bram zrobiłem sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie z sympatycznymi animatorami, ubranymi z stroje z dawnych epok. To było bardzo udane popołudnie: 

 

 

Z Cesis podążałem leśnymi drogami w kierunku granicy Estonii. Przekroczyłem ją bez żadnej kontroli. W ogóle podczas 12 dni kontrolowany byłem tylko raz - w poszukiwaniu nielegalnych imigrantów przedostających się do Republik Bałtyckich z Białorusi... Po kilku godzinach jazdy dotarłem do estońskiego portu Parnu (po polsku: Parnawa). Obok portu sa tu piękne, szerokie plaże. Ale jak widzicie na zdjęciu poniżej sezon się już skończył i było pusto.

From Cesis, I followed forest roads towards the Estonian border. I crossed it without any control. In general, during the 12 days I was inspected only once - in search of illegal immigrants getting to the Baltic Republics from Belarus ... After a few hours of driving, I reached the Estonian port of Parnu (in Polish: Parnawa). There are beautiful wide beaches next to the port. But as you can see in the picture below, the season is over and it was empty.

By ferry running every 2 hours, paying 11 euros for a car with a driver, I sailed to the largest Estonian island - Saremaa. This island, some 80 kilometers long, has only one city - a charming and well-kept capital called Kuressaare (pictured below). The rest are scattered villages and hamlets. There are only about 30,000 people living in all of Saremaa.

 

Promem kursującym co 2 godziny, płacąc 11 euro za przeprawę samochodu z kierowcą przepłynąłem na największą estońską wyspę - Saremę. Ta wyspa, mająca jakieś 80 kilometrów długości ma tylko jedno miasto - uroczą i zadbana stolicę o nazwie Kuressaare (na zdjęciu poniżej). Reszta, to rozsiane szeroko wioski i przysiółki. Na całej Saremie mieszka tylko jakieś 30 tysięcy ludzi.

In the capital of the island, noteworthy is a high medieval castle, the construction of which began in the 14th century. It is hidden behind high ramparts and a wide moat.  

W stolicy wyspy na uwagę zasługuje wysoki średniowieczny zamek, którego budowę rozpoczęto w XIV wieku. Jest on schowany za wysokimi wałami obronnymi i szeroką fosą.

 

Ileż to już zamków było po drodze?  A w każdym trzeba płacić za wstęp!  Te opłaty składają się na całkiem poważną sumę. Postanowiłem tutaj poprzestać na zrobienia sobie zdjęcia z mnichem strzegącym wejścia na komnaty biskupiego zamku. Potem pojechałem na południowy cypel wyspy obejrzeć samotną latarnię morską, która była widownią walk podczas II wojny światowej:

How many castles have there been on the way? And you have to pay admission in each of them! These fees add up to a pretty big sum. I decided to stop at taking a photo with the monk guarding the entrance to the bishop's castle chambers. Then I went to the southern tip of the island to see a lonely lighthouse, which was the scene of fights during World War IxI

In addition to this lighthouse, the main attractions of the island of Sarema include the old windmills standing on a hill in the center of the island and a section of the cliff coast in the north:

 

Obok tej latarni do naczelnych atrakcji wyspy Saremy tutejsi zaliczają jeszcze stare wiatraki stojące na wzniesieniu w centrum wyspy i odcinek klifowego wybrzeża w Panga, na północy: 

 

 

Klif nie jest zbyt wysoki, maksymalnie ma 20 metrów, ale na zupełnie płaskiej wyspie może być atrakcją. Wzdłuż urwiska poprowadzona jest 2,5-kilometrowa ścieżka.

 

The cliff is not very high, the maximum is 20 meters, but on a completely flat island it can be an attraction. There is a 2.5 km long path along the cliff.

 

In addition to this lighthouse, the main attractions of the island of Sarema include the old windmills standing on a hill in the center of the island and a section of the cliff coast in the north:

 

Obok tej latarni do naczelnych atrakcji wyspy Saremy tutejsi zaliczają jeszcze stare wiatraki stojące na wzniesieniu w centrum wyspy i odcinek klifowego wybrzeża w Panga, na północy: 

 

 

Klif nie jest zbyt wysoki, maksymalnie ma 20 metrów, ale na zupełnie płaskiej wyspie może być atrakcją. Wzdłuż urwiska poprowadzona jest 2,5-kilometrowa ścieżka.

 

The cliff is not very high, the maximum is 20 meters, but on a completely flat island it can be an attraction. There is a 2.5 km long path along the cliff.

 

From the almost empty Sarema, where there are often still gravel roads, I went to the busy capital of Estonia - Tallinn, where I lived in the center, among skyscrapers, but in a basement without a window. The old town in Tallinn is very beautiful, but unfortunately I have to visit it again after 25 years on a sad, rainy day:

 

Z niemal pustej Saremy, gdzie często jeździ się jeszcze szutrowymi drogami  pojechałem do ruchliwej stolicy Estonii - Tallina, gdzie zamieszkałem w centrum, wśród wieżowców, ale za to w suterenie bez okna. Stare miasto w Tallinie, jest bardzo piękne, ale przyszło mi je niestety zwiedzać ponownie po 25 latach w smutny, deszczowy dzień:  

There are many stylish cafes and restaurants in the tenement houses of old Tallinn. Their staff often wear old time costumes, which certainly makes these places more attractive:

 

W kamieniczkach starego Tallina funkcjonuje wiele stylowych kawiarń i restauracji. Ich personel często występuje w strojach z epoki, co napewno podnosi atrakcyjnośc tych lokali:

There are many historic churches in Tallinn's old town. Among them stand out: the Russian Alexander Nevsky Cathedral and (below left) and the Lutheran Church of St Mary (formerly Catholic). Unfortunately, you have to pay for admission to the second church. There is no charge for Alexander Nevsky, but unfortunately it is not allowed to take photos inside. It is a pity, because the church has three richly decorated iconostases.

 

Na starym mieście Tallina znajdziecie wiele zabytkowych kościołów. Wśród nich wyróżniają się: rosyjska katedra Aleksandra Newskiego oraz (poniżej po lewej) oraz luterański kościół St Mary (niegdyś katolicki). Za wstęp do tego drugiego kościoła trzeba niestety zapłacić. U Aleksandra Newskiego opłat się nie pobiera, ale niestety we wnętrzu nie można fotografować. A szkoda, bo kościół ma trzy bogato zdobione ikonostasy.

 

The old town is surrounded by a chain of defensive walls with numerous towers. One of them, the one from the port side, was rightly called Fat Maggie. In its gate I discovered a bilingual plaque commemorating the daring escape from the Tallinn port of our submarine "Orzel". When I was reading about this event as a boy, I was wondering what this Tallinn looks like. Today it looks really beautiful!

 

Stare miasto otacza łańcuch murów obronnych z licznymi wieżami. Jedna z nich, ta od strony portu słusznie nazwana została Grubą Gośką. W jej bramie odkryłem dwujęzyczną tablicę upamiętniającą brawurową ucieczkę z portu Tallin naszego okrętu podwodnego "Orzeł". Kiedy czytałem o tym wydarzeniu jako chłopiec zastanawiałem się, jak wygląda ten Tallin. Dziś wygląda naprawdę pięknie!

From Tallinn, I went to the Lahemaa National Park. This park consists of four peninsulas protruding into the sea. Among the beautiful forests through which hiking trails lead you can find small waterfalls and cascades: 

 

Z Tallina pojechałem do Parku Narodowego Lahemaa. Składają się na ten park cztery wysunięte w morze półwyspy. Wśród pięknych lasów przez które poprowadzono turystyczne szlaki  znaleźć można niewielkie wodospady i kaskady:

After few days, I reached the second most important city in Estonia - the old university city of Tartu. There was at a music festival and I enjoyed a concert under the stars in the Old Town Square. They have their Leaning Tower, or rather the Leaning Tenement House in this market:

 

Po kilku dniach dotarłem do drugiego najważniejszego miasta Estonii - jest nim stare uniwersyteckie miasto Tartu. Trafiłem akurat na festiwal muzyczny i z przyjemnością uczestniczyłem w koncercie pod gwiazdami na staromiejskim rynku. Na tym rynku mają swoją Krzywą Wieżę, albo raczej Krzywą Kamieniczkę:

     

 

W Tartu spacerowałem pod biało-czerwonymi flagami, co było dla mnie bardzo miłe. Taką właśnie flagę nadał miastu polski król Stefan Batory, gdy miasto należało przez pewien czas do Polski podczas wojen inflanckich. Król sprowadził także do Tartu Jezuitów, którzy założyli tu kolegium, które stało się podwaliną późniejszego uniwersytetu. W Tartu warto także zobaczyć odrestaurowane ruiny potężnej katedry:

In Tartu, I walked under the white and red flags, which was very nice to me. This is the flag given to the city by the Polish king Stefan Batory, when the city belonged to Poland for some time during the Livonian Wars. The king also brought Jesuits to Tartu, who founded a college there, which became the foundation of the later university. In Tartu, it is also worth seeing the restored ruins of a mighty cathedral.

It was a warm summer evening. After dark, I went for a walk around the city to admire, among others, the beautifully illuminated facade of the university:

 

Był ciepły, letni wieczór. Po zmroku wybrałem się jeszcze na spacer po mieście, by podziwiać między innymi pięknie iluminowaną fasadę uniwersytetu:

Southern Estonia is a land of forests and lakes. I have seen many of them, also visiting small, historic towns, of which there are many in this region. Here, too, I got to the shores of the great Lake Peipus, which is crossed by the border between Estonia and Russia. This lake is huge - you can't see the opposite shore! But it disappointed me - it has flat edges and can hardly be called picturesque.

 

Południowa Estonia to kraina lasów i jezior. Widziałem wiele z nich, odwiedzając także małe, zabytkowe miasteczka, których sporo jest w tym regionie. Tutaj także dotarłem na brzeg wielkiego Jeziora Pejpus, przez które przebiega granica między Estonią i Rosją. To jezioro jest ogromne, w najszerszym miejscu ma 50 km - nie widać przeciwległego brzegu!  Ale mnie ono rozczarowało - ma płaskie brzegi i trudno je nazwać malowniczym.

In the deep province I found another aristocratic residence built in the English style. This is Sangaste Palace. There is a whole complex of former farm buildings around it. To this day, they produce vodka here from a special variety of barley, grown in the good old days ... Unfortunately, the interior of the residence has not yet regained its former splendor.

 

Na głębokiej prowincji znalazłem jeszcze jedną rezydencję magnacką wzniesioną w angielskim stylu. To pałac Sangaste. Wokół niej jest cały kompleks dawnych zabudowań gospodarczych. Do dziś produkują tu wódkę ze specjalnej odmiany jęczmienia, wyhodowanej w dawnych, dobrych czasach... Niestety wnętrza rezydencji nie odzyskały jeszcze dawnego blasku.

After spending the night in an idyllic house by the pond, I returned to Riga, more than 200 kilometers away, where I returned the car. The counter showed driving nearly 2,400 kilometers from the beginning of the route. I still had time to remember what the Latvian capital looks like. I started my tour of the city from the boulevard with the monument of independence in view:

 

Zbliżał sie koniec podróży. Po spędzeniu nocy w idyllicznym wiejskim domku nad stawem wróciłem do odległej o ponad 200 kilometrów Rygi, gdzie zwróciłem samochód. Licznik wykazał przejechanie od początku trasy blisko 2400 kilometrów. Miałem jeszcze czas na przypomnienie sobie, jak wyglada stolica Łotwy. Zwiedzanie miasta rozpocząłem od bulwaru w perspektywie którego stoi pomnik niepodległości: 

If you take a photo from the side of the river, old and new architecture meet in one frame. The tower visible above the buildings belongs to the Lutheran cathedral. The old town of Riga is very compact, has narrow cobbled streets and it is difficult to find a perspective for good photos... 

 

Jeśli robić zdjęcie od strony od strony rzeki, to w jednym kadrze spotyka się stara i nowa architektura. Widoczna ponad zabudowa wieża należy do luterańskiej katedry. Stare miasto w Rydze jest bardzo zwarte, ma wąskie, brukowane uliczki i trudno w nim znaleźć perspektywe dla dobrych zdjęć...

Riga has two cathedrals, but the most interesting building in the Old Town is undoubtedly the house of the Brotherhood of the Blackheads (pictured below). It is a great example of Dutch Baroque - brought in front of a much more modest town hall:

 

Ryga ma dwie katedry, ale najciekawszą budowlą Starego Miasta jest bez wątpienia dom Bractwa Czarnogłowych (na zdjęciu poniżej). To wspaniały przykład holenderskiego baroku - wniesiony naprzeciw znacznie skromniejszego ratusza:

Riga, unlike Tallinn, has a beautiful boulevard over the Daugava River and an impressive bridge. Here I ended my successful journey through the Baltic Republics, traveling by plane from Riga to Gdańsk in just 4 hours. A nice final touch was the meeting with Tania - a traveler living in Latvia, with whom I sailed to South America a few years earlier...

 

Ryga, w odróżnieniu od Tallina ma piękny bulwar nad rzeką Dźwiną i efektowny most. Tu zakończyłem moją udaną podróż przez Bałtyckie Republiki, przemieszczając się samolotem w ciagu zaledwie 4 godzin z Rygi do Gdańska. Miłym finałowym akcentem było spotkanie z Tanią - podróżniczką mieszkającą na Łotwie, z którą kilka lat wcześniej płynąłem do Południowej Ameryki...

This voyage allowed me to visit many new, interesting places, take a closer look at the people and interesting culture of these countries... Cordial Latvians seemed more sympathetic to me than the calculating Estonians, but this may be a subjective judgment. You will find a daily notes in English from this journey as always in my travel log.

 

Ta podróż pozwoliła mi odwiedzić wiele nowych, ciekawych miejsc, przyjrzeć się z bliska ludziom i ciekawej kulturze tych krajów... Serdeczni Łotysze wydali mi się przy tym sympatyczniejsi od wyrachowanych Estończyków, ale może być to subiektywny osąd.  Codzienne noty z trasy znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

 
 
 

In the first days of August 2021, I set off on a long car  route leading to the north-eastern corner of Poland - to the beautiful Lake Wigry. I was invited as a special guest to the Traveller's Festival on the Wigry Lake. I accepted the invitation because it also gave me a chance to see an unknown and distant corner of Poland. As it turned out - it is very charming:

 

W pierwszych dniach sierpnia 2021 wyruszyłem w długą samochodową trasę prowadzącą na północno - wschodni kraniec Polski - nad piękne jezioro Wigry. Zaproszono mnie jako specjalnego gościa na Festiwal Podróżniczy nad Wigrami. Przyjąłem zaproszenie, bo dawało mi także szansę zobaczenia nieznanego i odległego zakątka Polski. Jak się zresztą okazało - bardzo urokliwego:

The festival was held at the Wigry Museum, built on the lake shore. The conditions for the speakers were great. My presentation was met with great interest. Just like my book. But the absolute novelty was the travelers' breakfast offered by the organizers (applause for Mrs. Dominika and her mother!) The next morning: the speakers had the opportunity to taste regional dishes... I have never experienced such hospitality as a speaker before...

 

Festiwal odbywał się w Muzeum Wigier, zbudowanym na brzegu jeziora. Warunki dla prelegentów były świetne. Moje wystąpienie spotkało się z dużym zainteresowaniem. Podobnie jak moja książka. Ale absolutnym novum było śniadanie podróżników zaoferowane przez organizatorów (brawa dla pani Dominiki i jej mamy!) Następnego poranka prelegenci mieli okazję degustacji regionalnych potraw. Nigdy jeszcze jako prelegent nie spotkałem się z taką gościnnością...

On the peninsula on the other side of the lake there is the former Camaldolese monastery. It is the main tourist attraction in this area. Of course, I couldn't help but visit such an interesting place:

 

Na pólwyspie po drugiej stronie jeziora wznosi się dawny klasztor Kamedułów. To główna atrakcja turystyczna w tej okolicy. Nie mogłem oczywiście nie skorzystać z szansy odwiedzenia tak ciekawego miejsca:

The fortified monastery, built in 17th century seems even more impressive up close. The weather was not very good there, but the view is still impressive. This lonely tower on the right is a clock tower which you can enter for a fee to admire the panorama of the area:

 

Obwarowany klasztor, zbudowany w XVII wieku z bliska wydaje się jeszcze bardziej imponujacy. Trafiłem tam na niezbyt dobrą pogodę, ale i tak ten widok robi wrażenie. Ta samotna wieża po prawej to wieża zegarowa na którą za opłatą można wejść by podziwiać panoramę okolicy:

The former monastery, hidden among forests and lakes, has been carefully restored. Only monks with strict rules are missing here. Today, with the exception of the active church, the monastery in Wigry is rather a museum object. A small, closed courtyard with Camaldolese hermitages looks interesting. For a fee, you can spend the night there:

 

Dawny klasztor, ukryty wśród lasów i jezior został starannie odrestaurowany. Tylko zakonników o surowej regule tu brak. Dziś z wyjątkiem czynnego kościoła klasztor w Wigrach jest raczej obiektem muzealnym. Ciekawie prezentuje się niewielki, zamknięty dziedziniec z pustelniami Kamedułów. Przebywał tu jan Paweł II. Za opłatą można w nich przenocować:

The monastic church has an exceptionally original and beautiful, gilded altar. I was there on the Sundays when mass was being said there, and I could only afford one discreet photo:

 

Klasztorny kościół ma wyjątkowo oryginalny i piękny, złocony ołtarz. Byłem tam w niedziele, gdy odprawiano tam mszę i mogłem sobie pozwolić na tylko jedno dyskretne zdjęcie:

The way back home was again over 400 kilometers of driving - and, in addition, with some adventures. On the way, I stopped in Lidzbark Warmiński to remember what the local castle looks like, which I once saw during a school trip:

 

Droga powrotna to było znowu ponad 400 kilometrów jazdy -  i w dodatku z przygodami. Po drodze zatrzymałem się jeszcze w Lidzbarku Warmińskim, by przypomnieć sobie jak wygląda tamtejszy zamek, który oglądałem kiedyś podczas szkolnej wycieczki:

     

As every year, I spent the summer 2021 in my Wojtkówka, among greenery and flowers, doing the necessary maintenance works for the cottage. Because Wojtkówka (although it may not look that much) is already 36 years old and I would like it to continue to look so beautiful.

 

Jak co roku spędziłem 2021 lato w mojej Wojtkówce, wśród zieleni i kwiatów, wykonując przy okazji niezbędne prace konserwatorskie domku. Bo Wojtkówka (choć może na tyle nie wygląda) ma już 36 lat i chciałbym, aby dalej tak pięknie wyglądała. Wieczorami słuchałem dobrej muzyki, przygotowywałem projekty kolejnych wypraw w świat...

     

W porze zbioru czereśni do Wojtkówki zawitały moje wnuki z Norwegii (na zdjęciu obok) i z Polski, by pomóc mi zrywać te powszechnie lubiane owoce. Wszystkim bardzo smakowały, a było ich tyle, że wszyscy zabrali spore ilości do domu i jeszcze można było poczęstować sąsiadów...

During the cherry picking season, Wojtkówka was visited by my grandchildren from Norway (pictured here) and Poland to help me pick these delicious fruits. They all liked it very much, and there were so many of them that everyone took a lot of sweet cherries home and I could also treat my neighbors...

 

The turn of July and August is the season of vegetable harvesting. And let me tell you, there's a lot to collect this year. Every day I cook myself a cauliflower brought straight from the flower bed. Kohlrabi has grown so large that I am not able to eat such a specimen in one day:

 

Przełom lipca i sierpnia to już pora zbioru warzyw. I powiem wam, że jest w tym roku co zbierać. Codziennie gotuję sobie kalafiora przyniesionego prosto z grządki. Najlepiej smakuje mi z masłem... Kalarepki urosły takie duże, że nie jestem w stanie zjeść takiego okazu w jeden dzień: 

 
 
 

It was the sixth trip of the year 2021. In Septembar 2921 via Turkey I reached Kurdistan - an autonomous region in Northern Iraq, where the Kurds have a substitute for their own independent state. They fought for independence for hundreds of years... I wanted to see what life is like there and what they are like, these Kurds. Here is the map. The lonely trip began with a charter flight from Gdańsk straight to Antalya, Turkey. I have been to this city many years ago. Today it looks much more interesting. My favorite place is the old port:

 

To była już szósta podróż roku 2021. We wrześniu 2021 dotarłem przez Turcję do Kurdystanu - autonomicznego regionu w Północnym Iraku, gdzie Kurdowie mają namiastkę własnego, niepodległego państwa. Walczyli o niepodległość przez setki lat... Chciałem zobaczyć jak wygląda tam życie i jacy oni są, ci Kurdowie. Tu mapka. Samotna wyprawa rozpoczęła się od lotu czarterowym samolotem z Gdańska prosto do tureckiej Antalyi. Byłem w tym mieście wiele lat temu. Dziś wygląda ono o wiele ciekawiej. Moim ulubionym miejscem jest stary port:

I am fascinated by waterfalls. So I used the day of waiting for the next flight for a trip to Lower Duden Waterfall. It is so unusual. that the water from the threshold here falls straight into the sea. I saw the last such waterfall in California. I reached it using city bus KL08. Unfortunately, the location of the waterfall means that it can only be viewed in profile:

 

Fascynują mnie wodospady. Wiec dzień oczekiwania na następny lot wykorzystałem na wycieczkę do wodospadu Lower Duden Waterfall. Jest on o tyle niezwykły. że woda z progu spada tu wprost do morza. Ostatni taki wodospad oglądałem w Kalifornii. Dojechałem do niego miejskim autobusem KL08. Niestety usytuowanie wodospadu sprawia, że można go ogladać tylko z profilu: 

The next day, after a two-hour flight over the desert areas of Eastern Turkey, I landed in Erbil - the capital of the Autonomous Region of Kurdistan. It was a completely different world! There was a prayer rug in the hotel room, but no towel! And in the local bazaar, in numerous open stalls, there were whole pyramids of banknotes and no one stole them. Recently I saw such a view in Somalia:

 

Następnego dnia, po dwóch godzinach lotu nad pustynnymi terenami Wschodniej Turcji wylądowałem w Erbilu - stolicy Autonomicznego Regionu Kurdystanu. To był zupełnie inny świat! W pokoju hotelowym był dywanik do modlitwy, ale nie było ręcznika! A na miejscowym bazarze w licznych otwartych kramach leżały całe piramidy banknotów i nikt ich nie kradł. Ostatnio taki widok ogladałem w Somalii:

In the labyrinth of alleys of the indoor bazaar, you can of course find hundreds of normal stalls with food, clothes, household goods ... The bazaar in Erbil is lively and very authentic - because there are no tourists here, no one bothers you and no one persuades you to buy:

 

W labiryncie uliczek krytego bazaru można oczywiście znaleźć także setki normalnych kramów z żywnością, odzieżą, artykułami gospodarstwa  domowego... Bazar w Erbilu jest ruchliwy i bardzo autentyczny - bo nie ma tu turystów, nikt nie zaczepia i nikt nie namawia do kupna:

In the central point of Erbil, on a hill, a citadel was built in ancient times, it is included now in the UNESCO World Heritage List. From the outside, the castle looks very impressive. Unfortunately, I found the gate closed. It turned out that behind the walls of the citadel, shooting for the film is taking place and no one is allowed in. It was useless to convince the armed guards - they refused to let me in. What a bad luck!

 

W centralnym punkcie Erbilu, na wzgórzu zbudowano już w starożytnych czasach cytadelę, umieszczoną przez UNESCO na liście Światowego Dziedzictwa. Z zewnątrz zamczysko prezentuje się bardzo okazale. Niestety bramę zastałem zamkniętą. Okazało się, że za murami cytadeli są właśnie prowadzone zdjęcia do filmu i nikogo postronnego nie wpuszczają. Na nic się zdało przekonywanie uzbrojonych strażników - nie chcieli mnie wpuścić. A to pech! 

When I was in front of the citadel for the first time it was a weekday and the fountains in the square near the walls were not working. Came here for the second time on Friday. It was worth it! The place looked completely different in the frame of the water jets. The pleasure of being here came not only from the views. It was pleasant to sit among the water curtains in the heat of 38 degrees Celsius, in the particles of water-borne dust carried by the wind:

 

Kiedy byłem pod cytadela po raz pierwszy był powszedni dzień i fontanny na skwerze pod murami nie działały. Po raz drugi przyszedłem tutaj w piątek. Było warto! W oprawie strumieni wody miejsce to wyglądało zupełnie inaczej. Przyjemność przebywania tutaj wynikała nie tylko z widoków. Przyjemnie było w 38-stopniowym upale siedzieć wśród wodnych kurtyn, w drobinkach wodnego pyłu, niesionego przez wiatr. Miejscowi też to wiedzą i często tu przesiadują:

     

 

 

W świąteczny piątek na placu pojawiają się wędrowni przekupnie. Wśród nich rzucał się w oczy sprzedawca kawy i innych napojów. Jego oryginalny strój i ozdoby zbiornika na wodę, który nosi na plecach sprawiają, że nie tylko cudzoziemcy chętnie się z nim fotografują. Takich jegomościów widziałem ostatnio na słynnym placu Dżemaa el Fna w Marrakeszu  :)

 

Wandering vendors appear in the square on holiday Friday. The most prominent among them was a vendor of coffee and other drinks. His original outfit and decorations of the water tank, which they wear on their backs, make not only foreigners willing to take pictures with them. I have seen such gentlemen recently in the famous Jemaa el Fna square in Marrakesh :) 

On the slope of the castle hill, below the main gate, you will find the famous Maczko (Machko) chajchana. From its terrace on the first floor opens the most interesting view of the city: the square, fountains and the mosque. You can drink tea here till late hours and watch life happen one step away from you:

 

Na zboczu zamkowego wzgórza, poniżej głównej bramy znajdziecie słynną czajchanę Maczko (Machko). Z jej tarasu na pierwszym piętrze otwiera się najciekawszy widok na miasto: plac, fontanny i meczet. Do późnych godzin można tu popijać herbatę i obserwować życie, które dzieje się o krok od was:

In the alley in front of the mosque, they sell devotional items - including Muslim rosaries with 101 or 201 beads. Nobody pays attention to a lonely foreigner taking pictures. But there are such Islamic countries where in a similar situation they would have chased me out long ago:

 

W alejce przed meczetem sprzedają dewocjonalia - między innymi muzułmańskie różańce, mające po 101 lub 201 paciorków. Na samotnego cudzoziemca robiącego zdjęcia nikt nie zwraca tu uwagi. A są przecież takie islamskie kraje, gdzie w podobnej sytuacji dawno by mnie przepędzili: 

The next day was Friday - a festive day in Muslim countries when everything freezes. I was surprised to hear from the receptionist that there is an animal market in Erbil on Friday mornings, in a closed section of one of the main streets. It happened 100 meters from my hotel "Janet Bludan". I went there and look what I saw:

 

Następnego dnia był piątek - w krajach muzułmańskich świąteczny dzień, gdy wszystko zamiera. Byłem zaskoczony wiadomością od recepcjonisty, że w piątkowe poranki w Erbilu, na zamkniętym odcinku jednej z głównych ulic odbywa się targ zwierząt. To działo się 100 metrów od mojego hoteliku "Janet Bludan". Poszedłem i popatrzcie, co zobaczyłem:

There were only men in this crowd! And the poor animals that waited for their fate in the heat, on the hot asphalt. I had the opportunity to watch life in Kurdish style.

 

W tym tłumie byli wyłącznie mężczyźni! No i biedne zwierzęta, które w upale, na nagrzanym asfalcie czekały na swój los. Miałem okazję podglądać życie po kurdyjsku.

 

I was not ashamed to talk to people and start a conversation as soon as it turned out that they knew English. There were also opportunities for joint photos. The national costume of Kurds is a garment resembling a jumpsuit, in the lower part it is loose hemlock and is tied with a belt of the same color. This is complemented by the curl in shades of black and white:

 

Nie wstydziłem się zaczepiać ludzi i nawiązywać rozmowę, gdy tylko okazywało się, że znają angielski. Były też okazje do wspólnych zdjęć. Narodowym strojem Kurdów jest szata przypominająca kombinezon, w dolnej części będąca luźnymi szarawarami i przepasana pasem w tym samym kolorze. Uzupełnia to zawój w odcieniach czerni i bieli:

 

Po godzinie uciekłem od bazarowego gwaru, zmierzając pieszo do największego meczetu w Erbilu. Na szczęście nie było daleko! Jalil Khiat Mosque został wybudowany naprzeciw centrum handlowego Royal Mall.

Then I was walking to Jalil Khiat Mosque - the biggest in Erbil:

   

Before entering, of course, I had to leave my sandals. Entering the interior, I was given a sheet of A2 paper and I was reminded with a gesture to put on a mask. This is a sign of the times: when praying in a mosque, one kneels not as before on a carpet, but on a sheet of paper! The interior of the mosque is very beautifully decorated:

 

Przed wejściem musiałem oczywiście zostawić sandały. Wchodząc do wnętrza dostałem od strażników arkusz papieru formatu A2 i przypomniano mi gestem o konieczności założenia maseczki. To znak czasu: podczas modlitwy w meczecie klęczy się nie jak kiedyś na dywanie, ale na arkuszu papieru!  Wnętrze meczetu jest bardzo pięknie zdobione:

 

When the interior began to get crowded before noon, I had to leave discreetly so as not to be recognized as unfaithful during collective prayer ...

 

Gdy przed dwunastą we wnętrzu zaczęło robić się tłoczno musiałem dyskretnie wyjść, by podczas zbiorowej modlitwy nie zostać rozpoznanym jako niewierny...

     

After a few days in the capital of Iraqi Kurdistan, I set off by car to the provinces to get to know the monuments and natural attractions of the country. Already several kilometers north of Erbil, I photographed a lovely little castle built on a desert hill. However, the gate was closed. So far, tourists come here extremely rarely:

 

Po kilku dniach pobytu w stolicy irackiego Kurdystanu wyruszyłem samochodem  na prowincję, bu poznać zabytki i przyrodnicze atrakcje kraju. Już kilkanaście kilometrów na północ od Erbilu fotografowałem zgrabny zameczek wzniesiony na pustynnym wzgórzu. Brama była jednak zamknięta. Na razie turyści pojawiają się tu niesłychanie rzadko:

The first foray outside the capital was the interesting Rawanduz gorge, located near the city of Soran. Already during the journey to the place I stopped many times to photograph the spectacular scenery of the surrounding dry mountains. The road that winds its way at the bottom of the gorge is called the Hamilton Road, but I was standing high above it:

 

Celem pierwszego wypadu poza stolicę był ciekawy wąwóz Rawanduz, położony w pobliżu miasta Soran. Już podczas dojazdu na miejsce zatrzymywałem się wielokrotnie, by fotografować efektowną scenerię otaczających mnie, suchych gór. Droga wijąca się na dnie wąwozu nazywa się Hamilton Road, ale ja stałem wysoko ponad nią:

The Rawanduz Gorge is worth its fame. The photo below was taken from the bridge over the gorge entrance. Unfortunately, so far no trails have been marked out here, no maps, no information boards, and a trip into the gorge requires the involvement of a local guide (and solid shoes). Most visitors stop at peering into the gorge of the ravine from the cliffs on the right, where the settlement lies:

 

Wąwóz Rawanduz wart jest swojej sławy. Zdjęcie poniżej zostało zrobione z mostu przerzuconego przy wejściu do wąwozu. Niestety jak dotąd nie wytyczono tu żadnych szlaków, brak map, tablic informacyjnych, a wyprawa w głąb wąwozu wymaga zaangażowania lokalnego przewodnika (i solidnych butów). Większość odwiedzających poprzestaje na zaglądaniu do czeluści wąwozu z urwisk po prawej stronie, gdzie leży osada:

 

W odległości kwadransa jazdy od tego malowniczego wąwozu znajdziecie bardzo popularny wśród miejscowych i dobrze opisany na drogowskazach wodospad Gali Ali Bag. Ma jakieś 15 metrów wysokości. Położony jest wśród gór, w malowniczej scenerii, ale niestety zamieniony został na turystyczny kombinat, przez który przewalają się setki osób. Za wstęp pobierają 1000 irackich dinarów - mniej niż dolara. Potem, aby zbliżyć się do wodospadu trzeba obowiązkowo zdjąć buty i skarpetki i brodzić chodnikiem w płytkiej wodzie. W zamyśle ma to być dodatkowa atrakcja dla miejscowych mieszkających w tym suchym i gorącym kraju. Wokół sklepiki, herbaciarnie i restauracje. Pod wodospadem jest 20-metrowe jeziorko, po którym pływają w gumowych łódkach...

Within a quarter of an hour's drive from this picturesque gorge you will find the Gali Ali Bag waterfall, very popular with the locals and well described on the signs. It's about 15 meters high. It is situated among the mountains, in a picturesque scenery, but unfortunately it has been turned into a tourist complex through which hundreds of people pass by. They charge 1,000 Iraqi dinars for admission - less than a dollar. Then, to get closer to the waterfall, you must take off your shoes and socks and wade in shallow water along the pavement. It is intended to be an additional attraction for locals living in this dry and hot country. Around there are shops, tea rooms and restaurants. There is a 20-meter wide lake under the waterfall, on which they sail in the rubber boats...

The next day, I set off by car along the peripheral roads towards the Turkish border. On the way, I stopped many times at military and police posts. Usually the soldiers just waved their hands: -Go on! During the few days of exploration, I was only asked once to show my passport. The car's air conditioning didn't work, so we drove with the windows open and hot air blowing like from a stove. The wonderful landscapes of Kurdistan were the reward for the difficult conditions:

 

Następnego dnia wyruszyłem samochodem peryferyjnymi drogami w kierunku tureckiej granicy. Po drodze wielokrotnie przystawałem przy posterunkach wojskowych i policyjnych. Zazwyczaj żołnierze tylko machali reką: -Jechać dalej!  W ciągu kilku dni eksploracji tylko jeden raz poproszono mnie o pokazanie paszportu. W samochodzie nie działała klimatyzacja, więc jechaliśmy z otwartymi oknami przez które buchało powietrze gorące jak z pieca. Nagrodą za trudne warunki były wspaniałe krajobrazy Kurdystanu:

I have experienced surprises in Kurdistan. One of them is an elegant hotel that I saw over a wide lagoon in complete desolation, several kilometers before the village of Barzan. Even a high-pitched fountain was built here. There are no foreign tourists in this complex, but wedding receptions of wealthy Kurds are held here:

 

Zdarzało mi się przeżywać w Kurdystanie zaskoczenia. Jedno z nich to elegancki hotel który zobaczyłem nad szerokim zalewem w zupełnym pustkowiu, kilkanaście kilometrów przed miejscowością Barzan. Zbudowano tu nawet nawet tryskającą wysoko fontannę. Zagranicznych turystów brak, ale odbywają się tu przyjęcia weselne zamożnych Kurdów:

Later that same day, in the evening, I reached the old town of Amadija (they also use the name Amedi). Since ancient times, there has been a defensive settlement here, located on a characteristic, flat-cut hill:

 

Jeszcze tego samego dnia pod wieczór dotarłem do starego miasta  Amadija (używają też nazwy Amedi). Od czasów starożytnych była tu osada obronna, zlokalizowana na charakterystycznym, płasko ściętym wzgórzu:

Bahdinan

 

W starej Amadiji znajdziecie meczet z wysokim minaretem, gdzie o dziwo przyjmują ubogich backpackersów na bezpłatny nocleg (w miasteczku nie ma hostelu). Ale najciekawszym zabytkiem jest Brama Bahdinan w murach obronnych. Nie jest łatwo ją odnaleźć, bo brak drogowskazów. Pomógł mi sympatyczny starszy Kurd, z którym potem zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcie: 

In the old Amadija you will find a mosque with a high minaret, where, surprisingly, they accept poor backpackers for free accommodation (there is no hostel in the town). But the most interesting monument is the Bahdinan Gate in the ramparts. It is not easy to find because there are no signposts. An older, nice Kurd helped me, with whom I took a souvenir photo above.

From the town to the gate you go down a stone staircase. In the frame of the portal, a beautiful view of the surrounding area opens - like in the photo above. Today only pedestrians walk on the jagged and slippery stone steps of the gate.

 

Z miasteczka do bramy schodzi się w dół przez kamienną klatkę schodową. W obramowaniu portalu otwiera się piękny widok na okolicę - taki jak na zdjęciu powyżej. Po poszczerbionych i wyślizganych kamiennych stopniach bramy dzisiaj chodzą już tylko piesi. 

From Amadija, where I spent the night it is already close (one hour drive) to the third largest city in Kurdistan - Duhok. Apart from the attractive location at the foot of a mountain range of pastel color, there is nothing particularly interesting in Duhok. The city is located on an important communication route, not far from the border crossing with Turkey:

 

Z Amadiji, gdzie spędziłem noc jest już blisko (godzina jazdy) do trzeciego co do wielkości miasta Kurdystanu - Duhoku. Poza atrakcyjnym położeniem u stóp górskiego pasma pastelowego koloru nie ma w Duhoku nic szczególnie ciekawego. Miasto leży na ważnym szlaku komunikacyjnym, niedaleko od przejścia granicznego z Turcją:

In Duhok, by the highway, I found a nice park, and in it, under the waving great Kurdistan flag, a monument to the legendary Kurdish leader Mustafa Barzani. The oversized figure sits on a rock with a rifle and binoculars in his hands. Barzani has been dead since 1979, but he is a national hero of the Kurds:

 

W Duhoku, przy przelotowej szosie znalazłem ładny park, a w nim pod powiewającą wielką flagą Kurdystanu pomnik legendarnego przywódcy Kurdów Mustafy Barzaniego. Ponadnaturalnej wielkości postać siedzi na skale z karabinem i lornetką w dłoniach. Barzani nie żyje od 1979 roku, ale jest narodowym bohaterem Kurdów:

The main road, or rather the highway from Duhok to Erbil, has a good surface, but driving this route is very tedious - flat on both sides: alternately you see sun-lit desert and irrigated farmland. You have to deviate from this route some 20 kilometers to the north to find yourself at the foot of the mountains again. And this is where the picturesque town of Akre is located, considered to be one of the most beautifully situated in Kurdistan:

 

Główna szosa, a właściwie autostrada z Duhoku do Erbilu ma dobrą nawierzchnię, ale jazda tą trasą jest bardzo nużąca - po obu stronach płasko: na zmianę rozpalona słońcem pustynia i nawadniane pola uprawne. Było bardzo gorąco pokonywać tę trasę w środku dnia! Trzeba zboczyć z tej trasy jakieś 20 kilometrów na północ, by ponownie znaleźć się u stóp gór. I tam właśnie leży malownicze miasteczko Akre, uważane za jedno z najpiękniej położonych w Kurdystanie:

 

 

Następnego dnia wyruszyłem publicznym minibusem (wielkie autobusy na międzymiastowych trasach tu nie kursują) z Erbilu do Suleimaniji - drugiego miasta Kurdystanu, powszechnie uważanego za kulturalną stolicę regionu. Nie było łatwo odnaleźć w Erbilu wiatę nazywaną szumnie terminalem. Rozkład jazdy nie istnieje. Czekałem blisko godzinę, zanim wóz się całkowicie zapełnił i dopiero wtedy, po zebraniu od wszystkich po 10000 dinarów (biletów się nie wydaje) ruszyliśmy w trasę! :) 

The next day I set off by public minibus (big buses on intercity routes do not run here) from Erbil to Suleimanija - the second city of Kurdistan, widely regarded as the cultural capital of the region. It was not easy to find a shelter in Erbil called the noisy "terminal". The timetable does not exist. I waited almost an hour for the car to fill up completely and only then, after collecting 10,000 dinars from everyone (tickets are not issued), we started! :) 

Such a joint riding with the locals is an opportunity to get to know each other and satisfy the curiosity of both parties. Everyone knows each other soon. At a stopover at the chaikhana somewhere in the middle of the route, the neighbors invited me to the table - for tea and a flat bread dipped in thick yogurt:

 

Taka wspólna jazda z miejscowymi to okazja do wzajemnego poznania się i zaspokojenia ciekawości obu stron. Wkrótce wszyscy się znają. Znajduje się ktoś znający angielski i pomaga w kolsko - kurdyjskim komunikowaniu się. Na postoju przy czajchanie gdzieś w środku trasy sąsiedzi zaprosili mnie do stołu - na herbatę (siorbaną ze spodeczka) i chlebowy placek maczany w gęstym jogurcie:

Kurdish women rarely travel unattended by their family men. But I was extremely lucky; this mother and daughter belonged to the small group of the educated and liberated. And thanks to this, I can show you how beautiful the women are in this country:

 

Kurdyjki rzadko podróżują bez opieki mężczyzn ze swojej rodziny. Ale miałem niezwykłe szczęście; ta mama z córką należała do nielicznej grupy wykształconych i wyzwolonych. I dzięki temu mogę wam pokazać jak piękne są kobiety w tym kraju: 

From the shed called the terminal to the city center I took a taxi for 2.5 dollars - there was no other option! Suleimanija turned out to be the Kurdish city that turned out to be the most vulnerable to Western influence. Although it has desert hills in the background, it also impresses with modern skyscrapers, the elegance of shops and the relative moral freedom of people:

 

Z wiaty  nazywanej terminalem do centrum jechałem taksówką za 2,5 dolara - innej opcji nie było! Suleimanija okazała się tym kurdyjskim miastem, które okazało się najbardziej podatne na zachodnie wpływy. Choć w tle ma pustynne wzgórza, to jednocześnie imponuje nowoczesnymi wieżowcami, elegancją sklepów i względną obyczajową swobodą ludzi:

But today's Suleimanija is also a city of contrasts. I stayed in a decent **** hotel located in front of a traditional bakery that is open all the time. This is where they baked non - flat bread cakes. They were sold by pieces: 8 pies for 1,000 dinars. $ 1 was worth 1500 dinars:

 

Ale dzisiejsza Suleimanija to także miasto kontrastów. Zamieszkałem w całkiem przyzwoitym hotelu kategorii **** zbudowanym naprzeciw czynnej na okrągło tradycyjnej piekarni. To tutaj brodaci mężczyźni wypiekali non - chlebowe placki. Sprzedawano je na sztuki: 8 placków za 1000 dinarów. 1 dolar wart był 1500 dinarów:

I lived on the edge of a busy and crowded bazaar where literally everything was traded. But I was primarily interested in people. For example, such Suleimani elegant women painted like in Paris... Only the traditional scarf testified to their belonging to the local community:

 

Mieszkałem na skraju ruchliwego i tłocznego bazaru na którym handlowano dosłownie wszystkim. Ale mnie interesowali przede wszystkim ludzie. Na przykład takie sulejmanijskie elegantki wymalowane jak w Paryżu... Tylko tradycyjna chusta świadczyła o ich przynależności do tutejszej społeczności:

The main mosque (left photo) was very close. This resulted in the necessity to listen to the call for prayer played from the minarets - also in the late evening and early morning.
Every day I met older men in traditional Kurdish costumes. They gave the street a specific color. Here, for example, the grandfather who just picked up his granddaughter from school:

 

Główny meczet (zdjęcie po lewej) był bardzo blisko. Skutkowało to koniecznością słuchania odtwarzanego z minaretów nawoływania do modlitwy - także późnym wieczorem i wczesnym rankiem. Codziennie spotykałem starszych mężczyzn w tradycyjnych kurdyjskich strojach. Nadawali oni ulicy specyficzny koloryt. Tu na przykład dziadek, który odebrał właśnie ze szkoły swoją wnuczkę:

 

Fruit was also traded at the bazaar. Can you read the price of these grenades? These are Arabic numbers, because the Kurds have their own language, but they use the alphabet and Arabic numerals... 500 dinars per kilogram, or 3 kilograms of fruit for one dollar! Very good price, but how much to pick and spit out tiny stones afterwards! I definitely prefer apples from my Wojtkówka! :)

 

Na bazarze handlowano także owocami. Tu zauważalne były także kobiety.  Potraficie odczytać cenę tych granatów? To arabskie cyfry, bo Kurdowie mają wprawdzie swój własny język, ale używają alfabetu i cyfr arabskich... 500 dinarów za kilogram, czyli 3 kilogramy owoców za dolara!  Bardzo dobra cena, tylko ileż to dłubania i potem wypluwania drobnych pestek!  Zdecydowanie wolę jabłka z mojej Wojtkówki!  :)

I found a quarter in the bazaar where these traditional clothes were traded. It was hard for me to resist the temptation to try on at least a typical Kurdish knack. It differs from the Arabian ones: it consists of a small cap and the actual curl that wraps around the cap. The seller helped me try on both elements (he wanted 13,000 for them).

 

Odnalazłem na bazarze kwartał, gdzie handlowano tymi tradycyjnymi strojami. Trudno mi było oprzeć się pokusie przymierzenia chociaż typowego Kurdyjskiego zawoju. Różni się on od arabskich: składa się z małej czapeczki i właściwego zawoju, który owija się wokół czapeczki. Sprzedawca pomógł mi przymierzyć oba elementy (chciał za nie 13.000) No i popatrzcie, co z tego wyszło:

 

On my way back to the hotel, I always passed this lovely girl who sat on the ground all day with a few pairs of socks. I must admit that I felt so sorry for her. Were it not for the fact that it was the end of the trip and I was running out of money, I would probably buy all these socks from her and invite for ice cream...

 

Wracając do hotelu zawsze przechodziłem obok tej ślicznej dziewczyny, siedzącej całymi dniami na ziemi z kilkoma parami skarpetek. Wyznam wam, że strasznie mi jej było żal. Gdyby nie to, że była to końcówka podróży i pieniądze mi się kończyły, pewnie wykupiłbym od niej wszystkie te skarpetki i zaprosił na lody...  :)

 

 

Ludzie byli dla mnie bardzo mili, ten pan na przykład pomógł mi znaleźć właściwe kramy na bazarze, choć nie znał wcale angielskiego:

 

The axis of the 740000-people of Suleimaniya is the long Salim Street. This is where the shiny skyscrapers are clustered, and in front of the entrance to the park, men drink tea at the tables:

 

Osią 740-tysięcznej Sulejmaniji jest długa ulica Salim. To tu skupione są błyszczące wieżowce, a przed wejściem do parku mężczyźni popijają przy stolikach herbatę:

From Suleimanija I took a minibus straight to the airport in Erbil. Here was an unforeseen problem: the airport administration requested a PCR test from me. - After all, when I came to you, the vaccination certificate was enough and you let me into your country! - I explained. But there was no further discussion... Fortunately, the test was done while you wait and I flew away. $ 30 (45,000 dinars) was requested for this. There were 39,500 dinars on the receipt. On the plane, I realized that the test was probably not necessary. It was necessary to generate profit for the staff...

 

Z Sulejmaniji pojechałem minibusem wprost na lotnisko w Erbilu. Tu pojawił się nieprzewidziany problem: administracja lotniska zażądała ode mnie testu PCR. -Przecież gdy do was przyleciałem dowód szczepienia wystarczył i wpuściliście mnie do waszego kraju! - tłumaczyłem. Dalszej dyskusji z nimi nie było... Na szczęście okazało się, że test można wykonać na poczekaniu i odleciałem. Zażądano ode mnie za to 30 USD (45000 dinarów). Na pokwitowaniu, które otrzymałem wraz z wynikiem testu było 39.500 dinarów. W samolocie zrozumiałem, że test pewnie nie był konieczny. Konieczne było wygenerowanie zysku dla personelu...

I used one and a half day of waiting for a flight in Antalya, Turkey for trips to interesting and unknown places - to the ancient city of Perge (photo above), which can be reached by a backpacker from Antalya by tram, and to the limestone terraces of Pamukkale (pictured below) - unfortunately you have to buy a full day tour paying 45 euros - with lunch and entrance fee included. It's worth it!

 

Półtora dnia oczekiwania na lot w tureckiej Antalii wykorzystałem na wycieczki do ciekawych i nieznanych dotąd miejsc - do starożytnego miasta Perge (zdjęcie powyżej) do którego tramp może dojechać z Antalii tramwajem (wstęp w Perge kosztuje 60 lira) oraz do wapiennych tarasów Pamukkale (na zdjęciu poniżej) - tu niestety trzeba wykupić całodzienną wycieczkę płacąc 45 euro - z wliczonym lunchem i opłatą za wstęp. Warto!

I came back on a charter flight from Antalya straight to Gdańsk. It was a very interesting journey down the uncharted trail. Kurdistan turned out to be safe and welcoming. I recommend it to all those who like to wander away from the tourist hordes!

Daily "hot" reports written  in English about where I am and what happened, as always, can be found in my travel log.

 

Szczęśliwie wróciłem czarterowym lotem z Antalii prosto do Gdańska. To była bardzo ciekawa podróż nieprzetartym szlakiem. Kurdystan okazał się bezpieczny i gościnny. Polecam go tym wszystkim, którzy lubią wędrować z dala od turystycznych hord! 

Codzienne relacje z trasy pisane "na gorąco" w języku angielskim o tym gdzie jestem i co się wydarzyło znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

 

 

Czy wszyscy jesteśmy podróżnikami?   Czy ktoś, kto połowę krajów świata odwiedził jako uczestnik zorganizowanych wycieczek ma prawo uważać się za podróżnika i eksponować swój "podróżniczy" dorobek?...  Artykuł Moniki Witkowskiej - wybitnej polskiej podróżniczki, żeglarki i alpinistki zainspirował mnie do zapisania także moich rozważań w tej materii. Umieściłem je na stronie o klubach podróżników - znajdziecie ją "na skróty" tutaj. Monikę (jest ona członkinią naszego Klubu Siedmiu Kontynentów) znam od wielu lat, bardzo ją cenię i podziwiam jej dokonania. W pełni podzielam jej poglądy, wyrażone w artykule.

 
 

 
 

W pierwszych dniach października 2021 odbył się w Gdyni Ogólnopolski Festiwal Podróżniczy "Kolosy". Na festiwalu prezentowałem relację z Królestwa Tonga na Pacyfiku. Zostałem też wyróżniony: za wieloletnią popularyzację taniego podróżowania po świecie kapituła przyznała mi nagrodę "Wiecznie Młodzi".  Będzie ona przeznaczona na realizację przyszłorocznej ekspedycji na Antarktydę, podczas której mam nadzieję zobaczyć cesarskie pingwiny.

 

In the first days of October 2021, the "Kolosy" Polish Travel Festival was held in Gdynia. At the festival, I presented a report from the Kingdom of Tonga in the Pacific. I was also honored: for many years of popularizing budget traveling around the world, the chapter awarded me with the "Eternally Young" award. It will be used for next year's expedition to Antarctica, during which I hope to see the emperor penguins.

 
 
 

After the hardships and stresses of traveling through the hot Kurdistan, I deserve some relaxation. I found a cheap and interesting cruise on board a large, white ship "Costa Deliziosa". I started in October 2021 by plane via Warsaw to Ljubljana, the capital of Slovenia. I like Ljubliana very much, because every time I stay I find something interesting there. This time I was able to photograph the panorama of the old town from the terrace of a pre-war skyscraper. It is dominated by the silhouette of the castle:

 

Po trudach i stresach podróży przez gorący Kurdystan należało mi się jakiś relaks. Znalazłem tani i ciekawy rejs na pokładzie dużego, białego statku "Costa Deliziosa" i wyruszyłem w październiku 2021. Najpierw samolotem przez Warszawę do Lublany, stolicy Słowenii - miasta, które bardzo lubię, bo przy każdym pobycie znajduje w nim coś ciekawego. Tym razem udało mi się sfotografować panoramę starego miasta z tarasu przedwojennego wieżowca. Dominuje w niej sylwetka zamku. Po lewej widać zielone wieże katedry i różowe mury kościoła Św. Franciszka:

For the first time, I was able to see Ljubljana after dark, when many of the old buildings are illuminated:

 

Po raz pierwszy mogłem oglądać Lublanę po zmroku, gdy wiele starych budowli jest iluminowanych:

The next morning, I took the bus from Ljubljana to the port of Trieste, where the cruise was starting. It's only an hour and a half drive, convenient on the road, but along the way, beautiful mountain views open up:

 

Następnego poranka wyruszyłem autobusem z Lublany do portu w Trieście, gdzie rozpoczynał się rejs. To tylko półtorej godziny jazdy, wygodną szosą, ale po drodze otwierają się piękne górskie widoki. Bilet kosztował niecałe 10 euro:

In Trieste, I did not have time to explore the city: first of all, I had to find my ship, which turned out to be not so easy thanks to the Italians - the bad organizers. For unknown reasons it was moored this time not in the city center, but at the distant pier 7. It took me 4 km to walk, and then go back to Stazione Marittima by taxi. Because there they performed free COVID tests, checked-in and only then took passengers to the ship. Eventually, however, I found myself on the ship. Its interiors, as is the case with Italians, were beautifully decorated:

 

W Trieście nie miałem czasu na zwiedzanie miasta: musiałem przede wszystkim odnaleźć mój statek, co dzięki Włochom - bałaganiarzom okazało się nie takie proste. Z nieznanych powodów zacumowany był tym razem nie w centrum miasta, ale przy odległym molo 7. Kosztowało to mnie 4 km marszu, a potem powrót do Stazione Marittima taksówką. Bo tam wykonywali bezpłatne testy COVID, odprawiali i dopiero potem odwozili na statek. W końcu jednak znalazłem się na statku. Jego wnętrza, jak to u Włochów, były pięknie dekorowane:

 

From the upper deck, I could look at the southern part of the large and very stretched port of Trieste:

 

Z górnego pokładu mogłem popatrzeć na południową część dużego i bardzo rozciągniętego portu w Trieście:

Due to the pandemic, I have not been sailing the seas for almost two years, so I was really looking forward to new seascapes and meeting interesting people. I knew that due to the still prevailing covid, there would be difficulties, but I hoped that they could be minimized somehow. Unfortunately, it turned out that it was not possible to get off the ship individually in the ports. And on board, masks had to be worn in all common areas.

 

Ze względu na pandemię nie pływałem po morzach już prawie dwa lata, więc bardzo się cieszyłem na nowe morskie krajobrazy i spotkania z ciekawymi ludźmi. Wiedziałem, że ze względu na wciąż panujący covid będą utrudnienia, ale liczyłem na to, że da się je jakoś zminimalizować. Niestety, okazało się, że w portach nie można było indywidualnie schodzić ze statku. A na pokładzie we wszystkich wspólnych pomieszczeniach trzeba było nosić maski.

It was a week long cruise. You can see his route on the map The international crew tried their best to make our lives as pleasant as possible. They fed us very well. Look at those orange and carrot flowers that adorned the restaurant. Unfortunately, these new conditions did not resemble those from before the pandemic. It was for example impossible to take a picture with the Italian captain (you have him in the photo taken from the distance), and the artists on the stage of the theater were dancing in masks ...

 

To był tygodniowy rejs. Jego trasę możecie obejrzeć na mapce Międzynarodowa załoga starała się jak mogła uprzyjemnić nam życie. Miałem sympatycznego stewarda - Peruwiańczyka. Byłem trzy razy w jego kraju, więc było o czym rozmawiać. Karmili nas bardzo dobrze. Popatrzcie na te kwiaty z pomarańcz i marchewek, które zdobiły restaurację. Niestety te nowe warunki nie przypominały tych sprzed pandemii. Nie można było zrobić sobie zdjęcia z włoskim kapitanem (macie go na zdjęciu), a artyści na scenie teatru tańczyli w maskach...

 

The first port on our route was Katakolon in the Peloponnese, from where buses took us to ancient Olympia. From the panoramic road leading above the excavation site with a guide, we looked at the ruins placed on the UNESCO World Heritage  list:

 

Pierwszym portem na naszej trasie był Katakolon na Peloponezie, skąd autobusy zabrały nas do starożytnej Olimpii. Byłem w tym miejscu w 1974 roku. Z panoramicznej drogi poprowadzonej powyżej terenu wykopalisk z przewodnikiem oglądaliśmy ruiny umieszczone na liście World Heritage UNESCO:

From Katakolon we sailed to the Cyclades to moor on the most beautiful and interesting island of this archipelago - Mykonos. The charm of this island comes mainly from the  architecture of white houses scattered on the fawn slopes of the mountains. They are viewed in the blue sea:

 

Z Katakolon popłynęliśmy na Cyklady, aby zacumować na najpiękniejszej i najciekawszej wyspie tego archipelagu - Mykonos. Urok tej wyspy bierze się głównie z  architektury białych domów rozsianych na płowych zboczach gór. Przeglądają się one w błękitnym morzu:

There are charming beaches scattered around the perimeter of the island, but during my first stay I liked the capital of the island the most - Chora with its maze of narrow streets and alleys, tiny churches. Unfortunately, now it is a very touristic and expensive place with dozens of jewelry stores that were not here in the past: 

 

Na całym obwodzie wyspy rozsiane są urokliwe plaże, ale mnie już podczas pierwszego pobytu najbardziej podobała się stolica wyspy - Chora z labiryntem wąskich uliczek i zaułków, maleńkimi kościółkami. Niestety teraz jest to bardzo turystyczne i drogie miejsce z dziesiątkami jubilerskich sklepów, których niegdyś tu nie było. Nie widziałem też pelikanów, które kiedyś były maskotkami wyspy:

Postcards from Mykonos often have a row of old windmills. The sailcloth was unfastened on their propellers. Today, tourists take photos of them:

 

Na pocztówkach z Mykonos często widnieje rząd starych wiatraków. Na ich śmigach rozpinano żaglowe płótno. Dziś fotografują się przy nich turyści:

It is from the small hill on which the windmills stand that the most beautiful view of the bay and the row of Hera houses, crammed on the rock just above the water, opens up. Their wooden balconies are traditionally painted blue. In the distance, on the other side of the bay, you can see our ship moored in New Port. From there, large motorboats run to Hera charging 2 euros per person.

 

To właśnie z małego wzgórza, na którym stoją wiatraki otwiera się najpiękniejszy widok na zatokę i rząd domków Chery, stłoczonych na skale tuż nad wodą. Ich drewniane balkony zgodnie z tradycją malowane są na niebiesko. W dali, po drugiej stronie zatoki widać nasz statek, zacumowany w Nowym Porcie. Stamtąd do Chery kursują duże motorówki pobierając za przejazd po 2 euro. W 1974 wysiadałem z promu w Starym Porcie - tuż obok domków Chery:

From Mykonos, we took a course to the Ionian Islands and on the next day we reached the port of Argostoli on the mountainous island of Kefallonia. Narrow, breakneck roads run through its mountains, from which wonderful views open - also to the neighboring Ithaca. We were supposed to experience them during the afternoon trip:

 

Z Mykonos wzięliśmy kurs na Wyspy Jońskie i już następnego dnia zawinęliśmy do portu Argostoli na górzystej wyspie Kefallonia. Przez jej góry poprowadzono wąskie, karkołomne drogi, z których otwierają się wspaniałe widoki - także na sąsiednią Itakę, ojczyznę Odyseusza, znaną wszystkim z "Iliady" i "Odyssei". Mieliśmy je poznać podczas popołudniowej wycieczki:

Argostoli lies in the depths of a narrow bay that must be rounded on the way to the center of the island. In the distance you can see our lonely ship moored at a small pier. There are no crowds of tourists on Kefallonia:

 

Argostoli leży w głębi wąskiej zatoki, którą trzeba okrążyć w drodze do centrum wyspy. W dali widać nasz samotny statek zacumowany przy niewielkim molo. Na Kefallonii nie ma tłumu turystów, choć jest tu także niewielkie lotnisko:

The biggest tourist attraction of the island seems to be Lake Melisani - formed by nature in a partially covered cave. A walkway pierced in the rock leads down to the cave, where on the shore of the lake (160 meters long) there are small rowing boats, taking tourists for a 10-minute ride inside the 24-meter high grotto. It was something new and interesting for me. The entrance fee is 6 euros. It's worth it!:

 

Największą turystyczną atrakcją wyspy wydaje się być Jezioro Melisani- utworzone w przez naturę w częściowo odkrytej jaskimi. Przebitym w skale chodnikiem schodzi sie w dół do jaskini, gdzie na brzegu jeziorka  (długiego na 160 metrów) czekają małe wiosłowe łódki, zabierające turystów na 10-minutową przejażdżkę do wnętrza wysokiej na 24 metry groty. To było dla mnie coś nowego i ciekawego. Za wstęp płaci się 6 euro. Warto!:   

Along the west coast of Kefallonia stretches a high viewing road. It opens up a view of, among others, Myrtos Beach (pictured below). This is one of the most beautiful views in the Ionian Islands. Unfortunately, we didn't get here until the evening, when the lighting conditions were not the best. I wish you to take better photos in this beautiful place:

 

Wzdłuż zachodniego wybrzeża Kefallonii ciągnie sie zawieszona wysoko widokowa droga. Otwiera sie z niej widok między innymi na Plażę Myrtos (na zdjęciu poniżej). To jeden z najpiękniejszych widoków na Wyspach Jońskich. Niestety dotarliśmy tu dopiero wieczorem, kiedy warunki oświetleniowe nie były najlepsze. Życzę Wam, abyście w tym pięknym miejscu mogli zrobić lepsze zdjęcia:

 

 

Spóźniony powrót do portu pozwolił nam sfotografować nocną iluminację naszego statku. Nie wiedzieliśmy jeszcze co nas czeka nocą...  :)

Late return to the port allowed us to photograph the night illumination of our ship. We did not know yet what awaits us at night... :)

The island of Corfu, to which we sailed from Kefallonia, is a bit smaller, but more popular among tourists. At night, a storm warning came and before the morning it gave us a good shake... And in the morning a downpour started. Nevertheless, we went on a bus trip, visiting, among other things, the Kanoni viewpoint. There, under the umbrella, I managed to take a photo of the Vlacherna Monastery and Mouse Island:

 

Wyspa Korfu, na którą popłynęliśmy z Kefallonii jest już trochę mniejsza, za to bardziej popularna wśród turystów. W nocy przyszło ostrzeżenie o sztormie i nad ranem solidnie nami zahuśtało... A rano rozpoczęła się ulewa. Mimo to pojechaliśmy na  autobusową wycieczkę, odwiedzając między innymi punkt widokowy Kanoni. Tam spod parasola udało mi się zrobić zdjęcie klasztoru Vlacherna i Mysiej Wyspy: 

The downpour turned the road to the Sissi Palace into a rushing river and unfortunately we couldn't get there. Instead, we were offered a specer under umbrellas through the old quarter in the island's capital. It was situated between two Venetian strongholds. Here is one of them:

 

Mieliśmy udaną wizytę w zakładzie produkcji likierów. Ulewa zamieniła drogę do pałacu Sissi w rwącą rzekę i niestety nie mogliśmy tam dojechać. Zamiast tego zaproponowano nam spacer pod parasolami przez starą dzielnicę w stolicy wyspy. Usadowiło się ono pomiędzy dwiema weneckimi warowniami. Oto jedna z nich:

On the picture below you can see the fortress pictured from the ship. I was sad to say goodbye to the rainy Corfu, I know that I will come back one day to see this island in all its glory:

 

Na zdjęciu poniżej widać warownię fotografowaną ze statku. Ze smutkiem żegnałem deszczowe Korfu, wiem, że jeszcze kiedyś tu wrócę, by zobaczyć tę wyspę i jej zabytki w pełnej krasie:

Then there was a short stop in the Italian port of Bari, but because I was there a year earlier in good weather (see description here), I did not even go ashore.

Fortunately, when we got back to Trieste, the sun returned and after saying goodbye to the ship, I could get to know the city better. Its central point is the wide Unita Italia square:

 

Potem był krótki postój we włoskim porcie Bari, ale ponieważ byłem tam rok wcześniej przy dobrej pogodzie (tu opis) to nawet nie schodziłem na ląd. Na szczęście, gdy dotarliśmy na powrót do Triestu wróciło słońce i po pożegnaniu statku mogłem poznać bliżej to miasto. Przecież to stąd wyruszał do Australii bohater moich dziecięcych lektur Tomek Wilmowski! Centralnym punktem Triestu  jest rozległy plac Unita Italia:

Trieste, like Venice, has its Grand Canal. Of course, much shorter and without a gondola. But on both sides of it you can admire beautifully decorated palaces:

 

Triest, podobnie jak Wenecja ma swój Canale Grande. Oczywiście znacznie krótszy i bez gondoli. Ale po jego obu stronach podziwiać można pięknie zdobione pałace:

I was surprised by the Serbian Orthodox Church built on bank of the canal (pictured below). In spite of the strong wind, almost all the coffee tables overlooked the canal were occupied: 

 

Zaskoczyła mnie zbudowana nad kanałem serbska cerkiew prawosławna (na zdjęciu poniżej). Pomimo silnego wiatru niemal wszystkie kawiarniane stoliki wystawione nad kanałem były zajęte:

In the square in front of the historic train station in Trieste, a monument to Empress Sissi was erected, under which homeless people sleep. From here I went by bus to Ljubljana and then by plane via Warsaw to Gdańsk:

 

Na skwerze naprzeciw historycznego dworca w Trieście postawiono pomnik cesarzowej Sissi, pod którym śpią bezdomni. Stąd autobusem pojechałem do Lublany i dalej samolotem przez Warszawę do Gdańska:

It was a short but nice trip to some new places. Nice also thanks to the fact that I met many nice people on board the ship, let me mention only Svietlana, with whom we went on excursions (pictured below right and the waitress Marie from the Philippines. Thank you so much for all these unforgettable moments together!

 

To była krótka, ale bardzo sympatyczna podróż do kilku nowych miejsc. Sympatyczna również dzięki temu, że na pokładzie statku spotkałem wiele miłych ludzi, że wspomnę tylko Svietlane, z którą jeździliśmy na wycieczki (na zdjęciu poniżej i kelnerkę Marię z Filipin. Bardzo im wszystkim dziękuje za te niezapomniane wspólne chwile! Oby kolejny rejs był jeszcze bardziej udany!

 

Daily "hot" reports written  in English about where I am and what happened, as always, can be found in my travel log.

 

 

Codzienne notatki z trasy pisane "na gorąco" w języku angielskim o tym gdzie jestem i co się wydarzyło znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

     
     

At the end of October 2022 I came back, very happy from Istanbul!  It was a short trip, but it was hard to resist the temptation to see an offer of a 2.5-hour flight south for just 50 zlotys! So I flew straight from Gdańsk to Burgas, Bulgaria, with the intention of continuing my trip by bus to Istanbul. I was in this exotic city in 1973 - in the time of black and white photography! It was not only an escape from the wet, cold and gray autumn season in Poland, but also a journey of memories - eighth journey in 2021. Here is the map

 

Pod koniec października 2022 wróciłem, bardzo zadowolony ze Stambułu! To była krótka podróż, ale trudno było oprzeć się pokusie, widząc ofertę 2,5-godzinnego lotu na południe za jedne 50 złotych! Poleciałem zatem z Gdańska prosto do Burgas w Bułgarii z zamiarem kontynuowania podróży autobusem do Stambułu. W tym egzotycznym mieście byłem w 1973 roku - w czasach czarno-białej fotografii! To była nie tylko ucieczka od jesiennej szarugi w Polsce, ale także podróż wspomnieniowa - ósma podróż 2021 roku. Tu mapka.

 

 

 

Burgas ma piękny nadmorski park (na zdjęciu powyżej) z widokiem na Morze Czarne. U wejścia do parku dzięki spotkanemu w tym mieście sympatycznemu Polakowi - panu Pawłowi odnalazłem kamień upamiętniający pobyt w Burgas naszego Adama Mickiewicza. Centralnym punktem miasta jest plac Troikata z pomnikiem radzieckiego żołnierza - powszechnie nazywany Aloszą (zdjęcie poniżej). Tu zaczyna się reprezentacyjny deptak Aleksandrovska, biegnący w dół - do dworca. 

Burgas Burgas has a beautiful seaside park (pictured above) overlooking the Black Sea. At the entrance to the park, thanks to a nice Pole I met in this city - Mr. Paweł, I found a stone commemorating  stay in Burgas of our poet Adam Mickiewicz. The focal point of the city is Troikata Square with a monument to the Soviet soldier - commonly known as Alyosha (photo below). This is where the representative Aleksandrovska promenade begins, going down to the station.

I used my stay in Burgas for trips by local transport to two coastal towns, founded by the Greeks before our era. The first of them was picturesque Nessebar, situated on a small island connected by a causeway to the mainland:

 

Pobyt w Burgas wykorzystałem na wycieczki lokalnym transportem do dwóch nadmorskich miasteczek, założonych przez Greków jeszcze przed naszą erą. Pierwszym z nich był malowniczy Nesebyr, położony na małej wysepce połączonej groblą z lądem stałym:

Numerous stone-and-brick churches built during the Byzantine rule are the pride of the quiet streets of Nessebar. In October, the picturesque town was completely empty and I was able to contemplate its beauty in peace:

 

Ozdobą zacisznych uliczek Neseberu są liczne cerkiewki z kamienia łączonego z cegłą wzniesione w okresie bizantyjskiego panowania. W październiku malownicze miasteczko było zupełnie puste i mogłem w spokoju kontemplować jego urodę:

I found only few otthodox churches in Sozopol. However, there are many traditional houses with stone ground floors and wooden upper floors. Today they house shops, restaurants and guest houses. The picturesque town also has nice beaches, attracting crowds of tourists in summer. During my October stay it was empty here:

 

W Sozopolu znalazłem niewiele cerkiewek. Za to jest tu wiele tradycyjnych domów z kamiennymi parterami i drewnianym pięterkiem. Dziś mieszczą one sklepiki, restauracje i pensjonaty. Malownicze miasteczko ma też ładne plaże, przyciągające latem tłumy turystów. Podczas mojego październikowego pobytu było tu jednak pusto:

International bus drove by night. My second encounter with Istanbul (after 48 years) was before dawn. A bus from Burgas (6 hours drive for € 25) arrived at the Istanbul terminal before the morning.    When I reached the city center by subway and tram, it was already dawn, but the illumination of the most important buildings was still on.           Paradoxically, I experienced moments of delight at night. Here is how the famous Blue Mosque looked like:

 

Międzynarodowy autobus jechał nocą. Moje drugie (po 48 latach) spotkanie ze Stambułem wypadło przed świtem. Autobus z Burgas (6 godzin jazdy za 25 euro) dotarł na terminal w Stambule nad ranem. Gdy kolejno metrem i tramwajem dojechałem do centrum już świtało, ale iluminacja najważniejszych budowli była jeszcze włączona. Paradoksalnie właśnie dzięki temu zbiegowi okoliczności, nocą przeżyłem prawdziwe chwile zachwytu. Oto jak prezentował się słynny Błękitny Meczet: 

The next day, already during the day, it turned out that the Blue Mosque was closed for general renovation - even one of its six minarets was temporarily dismantled. Opposite him, Aya Sofia, a Byzantine temple that was turned ages ago into a mosque, flaunted:

 

Następnego dnia, już za dnia okazało sie, że Błękitny Meczet zamknięty jest na czas generalnego remontu - zdemontowano czasowo nawet jeden z jego sześciu minaretów. Naprzeciwko niego pyszniła się Aya Sofia - bizantyjska świątynia, którą kilka wieków temu zamieniono na meczet: 

It was too early to get the room, booked in advance. So I left my backpack at the front desk and headed out into the city. After half an hour I was over the Golden Horn. I was going to take a ship along the Bosphorus - a strait over 30 kilometers long, that separates Europe from Asia. I knew that a cheap ship, serving as a ferry for the locals, only leaves this route once a day - at 10.35, and the return trip costs only 25 Turkish Lira - less than $ 3!

 

Było zbyt wcześnie, aby dostać zarezerwowany wcześniej pokój. Zostawiłem więc plecak w recepcji i ruszyłem na miasto. Po pół godzinie byłem już nad Złotym Rogiem. Zamierzałem popłynąć statkiem wzdłuż Bosforu - długiej na ponad 30 kilometrów cieśniny, oddzielającej Europę od Azji. Wiedziałem, że tani statek, pełniący dla miejscowych funkcję promu odpływa w taką trasę tylko raz dziennie - o 10.35, a powrotny rejs kosztuje tylko 25 tureckich lirów - mniej niż 3 dolary!

The ship "Istanbul 9" (pictured above) was freshly painted, but had numerous dents on the hull. He probably remembered the last world war. Before they started boarding, I had time to look at the Galata Bridge over the Golden Horn and the stone Galata Tower, protruding above the buildings on the other side of the bay:

 

Stateczek (na zdjęciu powyżej) był świeżo pomalowany, ale na kadłubie miał liczne wgniecenia. Pamiętał zapewne ostatnią wojnę światową. Zanim zaczęli wpuszczać na pokład miałem jeszcze czas, by popatrzeć na Most Galata przerzucony przez Złoty Róg i kamienna Wieżę Galata, wystającą ponad zabudowę po tamtej stronie zatoki:

We left on time, surrounded by a herd of seagulls hunting for bread thrown to them by tourists. Small ship began to swing in the gusts of wind. Looking at the city from a distance, it was clear that quite a large number of skyscrapers had grown up in it. This was the new face of the old Istanbul:

 

Odpłynęliśmy punktualnie, otoczeni stadem mew polujących na chleb, rzucany im dla zabawy przez turystów. Małym statkiem w podmuchach wiatru zaczęło huśtać. Patrząc z dystansu na miasto widać było, ze wyrosła w nim całkiem pokaźna ilość wieżowców. To była nowa twarz starego Stambułu:

We docked on the European shore in the Galata district for a while to pick up a group of tourists living in hotels on this side of the Golden Horn. As we sailed further along the shore, I was able to photograph modern office buildings erected above the bay:

 

Zacumowaliśmy na chwilę na europejskim brzegu, w dzielnicy Galata, by zabrać grupę turystów mieszkających w hotelach po tej stronie Złotego Rogu. Są one z reguły tańsze od tych wokół Aya Sofia i atopkapi. Gdy płynęliśmy dalej wzdłuż brzegu mogłem fotografować wzniesione powyżej zatoki nowoczesne biurowce:

When I was in Istanbul for the first time, there weren't any bridges on the Bosphorus. A whole fleet of ferries ran nonstop between the European and Asian shores. I also got to Asia by ferry then. Today, the banks of the strait are connected by three high bridges, and a tunnel has also been built. Soon we were passing under the first of these bridges:

 

Kiedy po raz pierwszy byłem w Stambule na Bosforze nie było jeszcze żadnych mostów. Między europejskim i azjatyckim brzegiem kursowała nonstop cała flotylla promów. Ja też wtedy dostałem się do Azji promem. Dziś brzegi cieśniny łączą trzy wysokie mosty, zbudowano też tunel. Wkrótce przepływaliśmy pod pierwszym z tych mostów:

At the second bridge, the picturesque fortress Rumeli Hisari, built in the 15th century on the orders of Sultan Mehmed II, attracts attention. It was erected at the point where the Bosphorus is at its narrowest. Together with the Anadolu Hisari fortress on the Asian shore, it was supposed to control traffic in the strait, cutting off the besieged Constantinople from the Black Sea:

 

Płynęliśmy dalej, zabierając pasażerów z przystani po obu stronach cieśniny. Przy drugim moście przyciąga uwagę malownicza twierdza Rumeli Hisari, zbudowana w XV wieku na rozkaz sułtana Mehmeda II. Wzniesiono ją w tym miejscu, gdzie Bosfor jest najwęższy. Razem ze zbudowaną naprzeciwko, na azjatyckim brzegu twierdzą Anadolu Hisari miała kontrolować ruch w cieśninie, odcinając oblegany Konstantynopol od Morza Czarnego:

After an hour and a half of sailing, I saw in front of the bow the third bridge on the Bosphorus, and beyond it the endless Black Sea. Great merchant ships passed easily beneath it:

 

Po półtorej godziny żeglugi zobaczyłem przed dziobem trzeci most na Bosforze, a za nim bezkresne Morze Czarne. Przechodziły pod nim bez trudu wielkie handlowe statki: 

The entrance to the Bosphorus on this side was guarded by the fortress Yoros built in ancient centuries on the Asian shore. The small town of Anadolu Kavagi sits on the shore of the bay below the fortress. Here our boat rests 3 hours (until 3 p.m.), and tourists have time to climb to the ruins of the fortress:

 

Wejścia do Bosforu z tej strony strzegła zbudowana w dawnych wiekach na azjatyckim brzegu twierdza Yoros. Na brzegu zatoki poniżej twierdzy przycupnęło niewielkie miasteczko Anadolu Kavagi. Tu nasz stateczek odpoczywa 3 godziny (do 15.00), a turyści mają czas, aby wspiąć się do ruin twierdzy:

In Anadolu Kavagi I ignored the crowd of restaurateurs quite insistently proposing a meal and immediately went up the steep street. Soon it turned into a stone staircase and finally into a narrow path with catering facilities and little restaurants. After half an hour of walking, I stood in front of the former fortress gate, built in the 14th century:

 

W Anadolu Kavagi zignorowałem zgraję restauratorów dość nachalnie proponujących posiłek i od razu wyruszyłem stroma uliczką w górę. Wkrótce przeszła ona w kamienne schodni i wreszcie w wąską ścieżkę, przy której umieszczono punkty gastronomii.  Po pół godziny marszu stanąłem przed dawną bramą twierdzy, zbudowanej w XIV wieku:

The dimensions of the fortress can be judged only after entering its overgrown courtyard. Admission is free. The castle was magnificent and probably had several hundred soldiers of the crew. Today, the biggest advantage of this place is the view opening from the fortress walls. This is the panorama towards Istanbul - west. On the down left you can see Anadolu Kavagi:

 

Rozmiary twierdzy można ocenić dopiero po wejściu na jej zarośnięty dziedziniec. Wstęp jest bezpłatny. Zamczysko było okazałe i miało zapewne kilkuset żołnierzy załogi. Dziś największą zaletą tego miejsca jest widok otwierający się z murów twierdzy. Tak wygląda panorama w kierunku Stambułu - na zachód. Po lewej na dole widać Anadolu Kavagi:

And this is the view from the walls of the former fortress towards the third bridge and the Black Sea. Below the fortress there is a fenced military area - you can see that also and now the place is considered strategic:

 

A to jest widok z murów dawnej twierdzy w kierunku trzeciego mostu i Morza Czarnego. Żałowałem tylko, że tego dnia było tak miało słońca. Poniżej twierdzy jest ogrodzony teren wojskowy - widać i teraz miejsce to uznaje się za strategiczne:

I did not return to Istanbul from the cruise until 17.40. The next day I crossed the Galata Bridge with the intention of finding the house where our poet Adam Mickiewicz died. To start with, we had to get to the great Taksim Square, around which government institutions and a large mosque are grouped:

 

Z rejsu wróciłem do Stambułu dopiero o 17.40. Następnego dnia przeszedłem przez Most Galata z zamiarem odnalezienia domu, w którym zmarł nasz wieszcz - Adam Mickiewicz. Na początek trzeba było dojechać do wielkiego placu Taksim, wokół którego zgrupowane są rządowe instytucje i duży meczet:

Then I had to venture into a district of narrow and steep streets with linen hanging on ropes over the street, dozens of wandering cats and porters hauling mountains of garbage in trolleys. It created an interesting color, but at the same time the atmosphere of not too safe areas of a big city.

 

Potem musiałem zagłębić się w dzielnicę wąskich i stromych uliczek z bielizną rozwieszoną na sznurach nad ulicą, dziesiątkami wałęsających się kotów i tragarzami, wywożącymi na wózkach góry śmieci. Tworzyło to ciekawy koloryt, ale jednocześnie atmosferę niezbyt bezpiecznych rejonów wielkiego miasta.

In the end, I managed to find Tatli Badem Street and the cream-colored corner house, now housing a small Adam Mickiewicz museum. On the opposite corner there is a large vegetable and fruit store:

 

W końcu udało mi się odnaleźć ulicę Słodkich Migdałów i narożny dom w kolorze kremowym, mieszczący obecnie małe muzeum Adama Mickiewicza. Na przeciwległym rogu usadowił się duży sklep warzywno - owocowy:

I was not discouraged by the fact that the building was closed. I called persistently until the security guard showed up and opened it. Inside, on two floors, there is a small exhibition about the life of Mickiewicz and his era:

 

Nie zraziłem się tym, że budynek był na głucho zamknięty. Dzwoniłem wytrwale, aż pojawił się ochroniarz i otworzył. Wewnątrz na dwóch kondygnacjach jest mała ekspozycja o życiu Mickiewicza i jego epoce:

   

 

Na frontonie budynku wmurowane są trzy tablice pamiątkowe z różnych okresów. To co mnie - Polaka zbulwersowało, to brak polskiej flagi w parterowym pomieszczeniu. Zamiast niej jest flaga... turecka.

Wracałem potem do mostu elegancką ulicą Istiklal (Niepodległości), która wśród tłumu pieszych przeciska się stary tramwaj - maskotka miasta (na zdjęciu poniżej)

 

 

There are three commemorative plaques from different periods on the front of the building. What shocked me - a Pole, was the lack of a Polish flag in the ground floor room. Instead there is a... Turkish flag.
Then I was returning to the bridge on the elegant Istiklal (Niepodległości) Street, which, among the crowd of pedestrians, pushes an old tram - the city's mascot (pictured below).

 

   

Stambuł jest miastem wibrującym o każdej porze dnia. Miałem wiele okazji podglądania codziennego życia mieszkańców. Często na przykład spotyka się tu w ruchliwych miejscach wędrownych sprzedawców miejscowej odmiany obwarzanków: słodkich aczma i posypywanych yevrek. Płaci się 3 lira za jedną sztukę (3 sztuki za dolara). 

Istanbul is a vibrant city at any time of the day. I had many opportunities to observe the everyday life of the inhabitants. For example, you can often find here, in busy traveling places, sellers of the local varieties of obwarzanek: sweet akma and sprinkled yevrek. You pay 3 lira for one item (you will get 3 pieces for one dollar).

 

 

Ludzie nie wzbraniają się przed fotografowaniem. A każde spotkanie z miejscowymi to nie tylko wymiana uśmiechów, ale także próba nawiązania rozmowy. Łatwiej to oczywiście przychodzi z mężczyznami, którzy przesiadują godzinami przy ulicznych stolikach popijając herbatę czy kawę.  

People don't shy away from taking pictures. And each meeting with the locals is not only an exchange of smiles, but also an attempt to establish a conversation. It is easier, of course, with men who sit for hours at street tables drinking tea or coffee.

 

   

Duża kanapka w ulicznej jadłodajni kosztuje 10 lira czyli mniej niż jedno euro...

 

A large sandwich in a street eatery costs 10 lira which is less than one euro...

A visit to Istanbul would be unfulfilled without a visit to the bazaar. There are many bazaars here, and thousands market stalls -  and not necessarily with traditional Turkish products. Sometimes you have to go through such a bazaar, even if you are not going to buy, but only walking go from A to B. Probably that's why the narrow streets of the bazaars are so crowded:

 

Wizyta w Stambule byłaby niespełniona bez wizyty na bazarze. Bazarów jest tu wiele, kramów bazarowych - tysiące i to niekoniecznie z tradycyjnymi tureckimi produktami. Czasami przez taki bazar trzeba przejść nawet jeśli nie zamierzasz kupować, a tylko przejść z ulicy A do B. Pewnie dlatego w wąskich uliczkach bazarów jest tak tłoczno:

The largest and most famous indoor bazaar is Kapali Carsi. It is actually a whole town hidden under a roof with 22 gates and 61 streets. When I was here many years ago, the bazaar was maybe not so clean, but more authentic. The inhabitants of Istanbul stocked up on it. Today, most of the goods are aimed at tourists:

 

Największy i najsłynniejszy kryty bazar to Kapali Carsi. To właściwie  skryte pod dachem całe miasteczko o 22 bramach i 61 uliczkach. Gdy byłem tu wiele lat temu bazar był może nie tak czysty, ale za to bardziej autentyczny. Zaopatrywali się na nim mieszkańcy Stambułu. Dziś większość towaru skierowana jest do turystów. Wciąż jednak jest to fascynujące miejsce:

   

Turyści często przystają przed wystawami jubilerów, gdzie eksponowane są wyroby ze złota. Niektóre z nich zachwycają oryginalnością i precyzją wykonania - na przykład te pochodzące z pracowni jubilerskich Mardinu (na zdjęciu obok):

Tourists often stop in front of jewelers' exhibitions, where gold products are displayed. Some of them impress with their originality and precision of workmanship - for example, those from the Mardin jewelery workshops (in the photo on the left column):

There are hundreds of mosques in Istanbul. Among those that normally function as places of worship and do not charge admission, it is worth to visit the Suleiman the Magnificent Mosque from the 16th century, which is said to have a capacity of 5,000 worshipers. This is what its courtyard looks like:

 

W Stambule znajdziecie setki meczetów. Spośród tych, które normalnie funkcjonują jako miejsca modlitwy i nie pobierają opłat za wstęp warto odwiedzić Meczet Sulejmana Wspaniałego z XVI wieku, mogący podobno pomieścić 5000 wiernych. Tak wygląda jego dziedziniec:

Muslims (men) pray here in the part adjacent to the mihrab, separated by a symbolic barrier. Tourists (including women) can enter and photograph the wonderfully decorated interior after leaving their shoes in front of the threshold:

 

Muzułmanie (mężczyźni) modlą się tu w części przylegającej do mihrabu, odgrodzonej symboliczną barierką. Turyści (także kobiety)mogą wejść i fotografować wspaniale dekorowane wnętrze po pozostawieniu obuwia przed progiem:

The next morning I had to say goodbye to the fascinating Istanbul. For the last time I walked through the new park between Aya Sofia and the Blue Mosque... I took the bus back to Burgas and from there on a cheap plane to Poland. It was another successful and interesting journey!

 

Kolejnego poranka przyszło mi pożegnać fascynujący Stambuł. Po raz ostatni przechodziłem przez nowy park między Aya Sofia i Błękitnym Meczetem... Autobusem wróciłem do Burgas i stąd samolotem taniej linii do Polski. To była kolejna udana i ciekawa podróż i do tego zrealizowana za przysłowiowe grosze!

Daily "hot" news written  in English about where I am and what happened, as always, can be found in my travel log.

 

Jak zawsze codzienne relacje z trasy pisane "na gorąco" w języku angielskim o tym gdzie jestem i co się wydarzyło znajdziecie w moim dzienniku podróży.   

 

I ended the year 2021 effectively with a trip to Arabia. Its route can be divided into two segments. At the beginning, I flew with low-cost airlines via Italy to Morocco to check what exotic Marrakesh looks like nowadays and make at least two trips to new, unknown places. Marrakech hasn't changed much since I first visited it in 1979:  

 

Rok 2021 zakończyłem efektownie podróżą do Arabii. Jej trasę podróży można podzielić na dwa segmenty. Na początku poleciałem tanimi liniami przez Włochy do Maroka, by tam przypomnieć sobie jak wygląda teraz egzotyczny Marakesz i zrobić co najmniej dwie wycieczki do nowych, nieznanych miejsc. Marakesz niewiele się zmienił od 1979 roku, gdy odwiedziłem go po raz pierwszy:

The heart of Marrakesh is, as it used to be, the vast Jemaa el-Fna square, which is not only a commercial bazaar, but also the stage for various cultural events. Here you can meet dancers, story tellers, musicians playing with dancing snakes, magicians and ordinary scammers:

 

Sercem Marakeszu jest jak dawniej rozległy plac Jemaa el-Fna, będący nie tylko handlowym bazarem, ale także sceną róznych wydarzeń kulturalnych. Tu spotkać można tancerzy, opowiadaczy bajek, muzyków przygrywających wężom do tańca, magików no i zwykłych oszustów:

The troupes of the artists performing on the square count, of course, on donations from the viewers. Unfortunately, few tourists come in covid times, and the locals do not seem to be able to appreciate their compatriots. In these groups of artists, I did not see a single woman:

 

Występujące na placu trupy ludowych artystów liczą oczywiście na datki oglądających. Niestety zagranicznych turystów w czasach covid-u przyjeżdża niewielu, a miejscowi nie potrafią zdaje się docenić swoich krajan. W tych grupach artystów nie widziałem ani jednej kobiety:

I lived in Marrakesh in one of the many small hotels in the old Medina. The owners of these institutions offer daily group trips to tourist attractions up to 300 km away from Marrakesh. I bought two such excursions for 20 - 25 euro each. On the first day, our route led through the High Atlas mountains. Beautiful views opened from the road for peaks exceeding 2,200 meters above sea level:

 

Mieszkałem w Marakeszu w jednym z licznych hotelików starej Mediny. Właściciele tych instytucji oferują codzienne zbiorowe wycieczki do atrakcji turystycznych odległych od Marakeszu nawet o 300 km. Wykupiłem dwie takie wycieczki płacąc 20 - 25 euro. Pierwszego dnia nasza trasa prowadziła przez góry Wysokiego Atlasu. Z drogi otwierały się piękne widoki na szczyty przekraczające 2200 metrów npm:  

The highest of these peaks were whitewashed with snow. On the eastern side of the Atlas, the landscape changed and fortified villages appeared - the so-called kasbahs. A dark-skinned guide showed us around one of them:

 

Najwyższe z tych szczytów były pobielone śniegiem. Po wschodniej stronie Atlasu krajobraz się zmienił, pojawiły się w nim warowne wsie - tak zwane kazby. Po jednej z nich oprowadzał nas ciemnoskóry przewodnik:

 

It was most famous kasbah - Ait Ben Haddou. It is so picturesque, that many movies like Gladiator, Lawrence of Arabia, Jewel of Nile were pictured there. Now it is only the tourist place.

 

Była to słynna kazba Ait Ben Haddou. Jest ona tak malownicza, że kręcono tu wiele filmów, takich jak Gladiator, Lawrence z Arabii, Klejnot Nilu. Obecnie jest ona tylko turystyczna atrakcją. Ze szczytu wzgórza otwiera sie widok na ośnieżone pasmo Atlasu.

In the afternoon we were driving 33 kms onward to the picturesque town of Ouarzazate. There is also ruined kazba and many stylish, red buildings.    But something that I will remember for a long time was the second trip - to the highest waterfall in North Africa, the Uzud waterfall, 170 km away from Marrakesh. It was just a great surprise!

 

Po południu tego dnia pojechaliśmy jeszcze do oddalonego o 33 kilometry od kazby malowniczego miasta Ouarzazate. Tam także jest kazba, ale w ruinie i sporo stylowych, czerwonych budynków.  Ale czymś, co zapamiętam na długo była druga wycieczka - do oddalonego o 170 km od Marakeszu najwyższego wodospadu Północnej Afryki wodospadu Uzud. To dopiero była niespodzianka!

     

 

Wodospad Uzud ma 110 metrów wysokości i kilka stopni, jak to widać na zdjęciu obok. Po przyjeździe wysiada się tu na parkingu, który jest na poziomie progu wodospadu. Nie pobierają tu opłaty za wstęp, ale warto dać 20 dirhamów przewodnikowi, który poprowadzi nas nieoznakowanymi ścieżkami. Te ścieżki opadają zboczem kanionu doprowadzając aż do niewielkiego jeziorka pod wodospadem. Po drodze jest wiele punktów widokowych na różnych poziomach. A po jeziorku pływają łodzie zabierające turystów na przejażdżkę. To wspaniałe miejsce, szczególnie dla miłośników wodospadów, takich jak ja.

The Uzud waterfall is 110 meters high and has a few steps, as seen in the photo on the left. Upon arrival, you will get off here in the parking lot, which is at the level of the waterfall's threshold. They don't charge an entrance fee here, but it's worth giving 20 dirhams to the guide who will take us along the unmarked paths. These paths go down the slope of the canyon leading all the way to a small lake under the waterfall. There are many viewpoints at different levels along the way. And on the lake there are boats taking tourists for a ride. It's a great place, especially for waterfall lovers like me.

Podczas krótkiego pobytu w Maroku miałem okazję do wielu ciekawych spotkań z ludźmi. Moja skromna znajomość francuskiego pozwalała porozumieć się na przykład z nomadami, przyjeżdżającymi po zaopatrzenie do małych miasteczek (zdjęcie obok).  Gdy pojawiła się wiadomość o omikronie Maroko zdecydowało o odwołaniu lotów do kilku krajów europejskich. Udało mi się jednak odlecieć do Włoch na dwa dni przed odwołaniem lotów do tego kraju. Musiałem jednak wydać 70 euro na szybki test PCR...

During my short stay in Morocco, I had the opportunity to meet many interesting local people. My modest knowledge of French allowed me to communicate with, for example, nomads who came to small towns for supplies (photo next).     When the news about the omicron appeared, Morocco decided to cancel flights to several European countries. However, I was able to fly back to Italy two days before my flights to that country were canceled... 

 

 

 

We Włoszech zgodnie z pierwotnym planem wsiadłem w porcie Savona na nowiutki statek płynący przez Kanał Sueski do Dubaju w Emiratach Arabskich. Po drodze mieliśmy zawinąć do kilku portów - między innymi w Omanie. A u krańca rejsu zamierzałem odwiedzić światową wystawę EXPO. Wszystko się udało.

In Italy, according to the original plan, I boarded in the port of Savona a brand new ship sailing through the Suez Canal to Dubai in the Arab Emirates. On the way, we were going to visit several ports - including in Oman. At the end of the cruise, I was going to visit the EXPO world exhibition. It all worked out.

Before embarking, all passengers were efficiently covid-tested.  The first port we visited was Palermo in Sicily, with the characteristic silhouette of Monte Pellegrino rising up at the port's entrance:

 

Przed zaokrętowaniem wszyscy pasażerowie zostali sprawnie przetestowani na covid. Pierwszym portem, który odwiedziliśmy było Palermo na Sycylii, z charakterystyczną sylwetką góry Monte Pellegrino wyrastającą w wejścia do portu: 

We were supposed to sail from Palermo to Cyprus, but at the last minute the port of Limassol refused to accept the ship due to the omicron. In return, the shipping company arranged for us to visit the Greek port Piraeus. I had the opportunity to take a walk under the restored Acropolis once more:

 

Z Palermo mieliśmy popłynąć na Cypr, ale w ostatniej chwili port w Limassol odmówił przyjęcia statku ze względu na omikrona. W zamian kompania żeglugowa załatwiła nam wizytę w greckim Pireusie. Miałem okazję, aby raz jeszcze pospacerować pod remontowanym Akropolem: 

Probably the most beautiful panorama of Athens opens from a small rock on the slope of the Acropolis. You can reach this place for free. Traveling by suburban train from Piraeus to the nearest stop to the Acropolis, Monastiriki, costs € 2.30 each way:

 

Z niewielkiej skałki na zboczu Akropolu otwiera się bodaj najpiękniejsza panorama Aten. Do tego miejsca można dotrzeć nie ponosząc żadnych opłat. Dojazd kolejką miejską z Pireusu do najbliższego Akropolowi przystanku Monastiriki kosztuje 2,30 euro w każdą stronę: 

Piraeus itself is also an interesting place for tourists. Right next to the ferry docks there is a richly equipped church of St. Nicholas (photo below). And at the church of Holy Trinity, oranges ripened in early December:

 

Sam Pireus też jest dla turysty ciekawym miejscem. Tuż przy promowych przystaniach stoi bogato wyposażony kościół Św. Mikołaja (zdjęcie na lewej kolumnie). A przy kościele Św. Trójcy na początku grudnia dojrzewały pomarańcze:

 

The ship "Costa Firenze" entered service this year and it literally smelled like paint. Its decor is actually a great gallery of Italian painting - not only with reproductions of Florence's views, but also the best works of Italian painting:

 

Statek "Costa Firenze" wszedł do służby w tym roku i dosłownie pachniał farbą. Jego wystrój to właściwie wielka galeria włoskiego malarstwa - nie tylko z reprodukcjami widoków Florencji, ale także najlepszymi dziełami włoskiego malarstwa:

     

 

Już drugiego dnia żeglugi znalazłem wśród pasażerów nowych przyjaciół - między innymi podróżującą też samotnie Francuzkę Emanuelle (na zdjęciu obok) i małżeństwo z Wilna - Natalię i Jurka (na zdjęciu poniżej). Każdego dnia na statku było dużo muzyki na żywo. Ja polubiłem najbardziej występy utalentowanej rosyjskiej skrzypaczki Nadii (na zdjęciu w zielonej sukni).

Already on the second day of sailing I found new friends among the passengers - including the French young lady Emanuelle (pictured on the left), who also travels alone, and a married couple from Vilnius - Natalia and Jurek (pictured below). There was a lot of live music on the ship every day. I liked most the performances of the talented Russian violinist Nadya (pictured in a green dress).

 

There were a lot to do aboard.  I was not bored, even when we were spending the whole day in the sea. Every evening in a large theater, equipped with modern technical means, revues, singers' concerts and acrobat shows were held. It was lively and very colorful there:  

 

Nie nudziłem się, nawet gdy cały dzień spędzaliśmy w morzu. Codziennie wieczorem w dużym teatrze, wyposażonym w nowoczesne środki techniczne odbywały się rewie, koncerty piosenkarzy, pokazy akrobatów. Bywało tam żywiołowo i bardzo kolorowo:

The international crew made every effort to make our stay on the ship pleasant. As always, Filipinos and Indonesians stood out in it. Knowledge of English greatly facilitated our contacts. I told them about my travels to their countries, giving them many details and arousing understandable interest. After a few days, I was easily recognized and liked by them...

 

Międzynarodowa załoga dokładała wszelkich starań, aby uprzyjemnić nam pobyt na statku . Jak zawsze wyróżniali się w niej Filipińczycy i Indonezyjczycy. Znajomość angielskiego znakomicie ułatwiała nasze kontakty. Opowiadałem im o moich podróżach do ich krajów, przytaczając wiele szczegółów i budząc zrozumiałe zainteresowanie. Po kilku dniach byłem dla nich łatwo rozpoznawalny i lubiany... 

 

One of the highlights of this voyage was the passage through the 160-kilometer long Suez Canal. Ships through the canal travel in convoys departing at a strictly defined time. We left the Port Said roadstead at three in the morning. The entire journey took about 15 hours. Soon there was only an open desert on the eastern side of the canal. An interesting place for me was the bridge over the canal. It was opened in 2001. Vessels up to 68 meters high can pass under it:

 

Jedną z największych atrakcji tego rejsu było przejście przez długi na około 160 kilometrów Kanał Sueski. Statki przez kanał płyną w konwojach, wyruszających o ściśle określonej porze. My ruszyliśmy z redy Port Saidu o trzeciej nad ranem. Całe przejście trwało około 15 godzin. Po wschodniej stronie kanału wkrótce była już tylko szczera pustynia. Ciekawostką dla mnie był most przerzucony nad kanałem. Otwarto go w 2001 roku. Mogą pod nim przechodzić statki o wysokości do 68 metrów:

At the southern entrance to the canal lies the pretty town of Suez, from which this important canal takes its name. A mosque on the waterfront stands out in the city's landscape. Here, the blue sky was unfortunately obscured by desert dust carried by the wind:

 

Żegluga przez kanał zakończyła się dopiero późnym popołudniem. U południowego wejścia do kanału położone jest ładne miasto Suez, od którego wziął nazwę ten ważny kanał. W krajobrazie miasta wyróżnia się stojący na nabrzeżu meczet. Tu błękitne niebo przesłonięte było niestety pustynnym pyłem niesionym przez wiatr:

In the days that followed, I saw warships guarding the shipping route from pirates operating from Somali territory. Everyone was looking impatiently for the next port which was Salalah in Oman. Here, after testing on board, we were allowed to go ashore individually. However, it turned out that the city is located about 20 kilometers away. The port guards do not allow to take the public bus no. 20.  I found three other passengers and we took a taxi to get there. The rate is fixed: $ 80 for the return ride, with a three-hour wait in town included - like $ 20 per traveler.

 

W następnych dniach widziałem okręty wojenne ochraniające szlak żeglugowy przed piratami operującymi z terytorium Somalii. Wszyscy niecierpliwie wyglądali kolejnego portu, którym było Salalah w Omanie. Tu, po wykonaniu na pokładzie testów pozwolono nam wyjść indywidualnie na brzeg. Okazało się jednak, że miasto położone jest w odległości około 20 kilometrów. Znalazłem trójkę innych chętnych i pojechaliśmy tam taksówką. Taryfa jest stała: 80 USD za powrotny kurs, z trzygodzinnym oczekiwaniem w mieście - wypadło po 20 dolarów na jednego podróżnika.

There aren't many sights in Salalah to see (nice administration campus in the photo above is exception). Salalah appears to be a great oasis on the edge of the ocean. There are citruses and coconut palms growing here. In a nice park adjacent to the beach, the locals cut green coconuts. Contrary to appearances, it is hard work - it turned out that such a bundle of coconuts weighs over 10 kilograms:

 

W Salalah niewiele znajdziecie zabytków (na zdjęciu powyżej wyjątek - ładny campus administracji). Salalah jawi się jako wielka oaza na brzegu oceanu. Rośną tu cytrusy i palmy kokosowe, widziałem także ogrody warzywne. W ładnym parku przylegającym do plaży miejscowi obcinali zielone orzechy kokosowe. Jest to wbrew pozorom ciężka praca - okazało się, że taka wiązka orzechów waży ponad 10 kilogramów:  

The driver who was driving us stopped for a moment to take photos at the Sultan's mosque. On that day (Friday - the day of Muslim prayers) we were unfortunately unable to go inside:

 

Kierowca, który nas wiózł zatrzymał się na chwilę dla zrobienia zdjęć przy sułtańskim meczecie. Tego dnia (piątek - dzień muzułmańskich modlitw) nie mogliśmy niestety wejść do środka: 

Several years ago, a huge shopping mall (Gardens Mall) was built on the outskirts of the city, where it is worth visiting if only to take advantage of the free internet access). But local folklore can be found in a small market by the beach. They sell there Arabic perfumes, souvenirs, and above all an Omani specialty: frankincense packed in plastic bags:

 

Na peryferiach miasta kilka lat temu zbudowano wielkie shopping mall (Gardens Mall), gdzie warto zajrzeć choćby po to, by skorzystać z bezpłatnego dostępu do internetu). Ale lokalny folkloru znaleźć można na niewielkim bazarze przy plaży. Sprzedają tu arabskie pachnidła, pamiątki, a przede wszystkim omańską specjalność: kadzidło pakowane w plastykowe worki:

The second Oman port visited on our cruise was Muscat - the capital of the Sultanate. The picturesque old part of Muscat lies  around a semicircular bay, and it is framed with dramatic mountains. Ships moor here not 20 kilometers from the city, but within a 10-minute walk from port gate:

 

Drugim omańskim portem odwiedzonym w naszym rejsie był Maskat - stolica sułtanatu. Stare część Maskatu jest malownicza rozłożona wokół półkolistej zatoki i do tego ma oprawę z dramatycznych w swoim kształcie gór. Tu statki cumują nie 20 kilometrów od miasta, ale w odległości 10-minutowego spaceru:

The above photo was taken from the walls of Fort Mutrah overlooking the old town. When I was in Muscat for the first time, the fort was permanently closed. Now, it has been restored and made available to tourists. It's worth going there for a beautiful view. when i got to the gate i saw the ticket office but they didn't charge the fee :)

 

Powyższe zdjęcie zostało zrobione z murów fortu Mutrah, górującego nad starym miastem. Gdy byłem po raz pierwszy w Maskacie fort był na stałe zamknięty. Teraz,  został odrestaurowany i udostępniony turystom. Warto tam wejść dla pięknego widoku. , gdy dotarłem do bramy zobaczyłem kasę biletową, ale opłaty nie pobierali :)

 

 

Z wieży Fortu Mutrah otwierał się widok na port, w którym cumował nasz statek. Pasażerowie nie mogą spacerować po porcie, więc bezpłatny autobus woził nas od statku do bramy portu. Za bramą czekali taksówkarze oferujący  wycieczki za 25 dolarów. Na przykład do sułtańskiego meczetu zbudowanego za miastem i do sułtańskiej opery. O meczecie wiedziałem, ale wieść o tym, że sułtan zbudował sobie operę mnie zaskoczyła. Wolałem jednak wędrować na własną rękę. Może następnym razem...

From the tower of Fort Mutrah there was a view of the harbor where our ship was moored. Passengers are not allowed to walk around the port so the free shuttle bus drove us from the ship to the port gate. Outside the gate there were taxi drivers offering $ 25 tours. For example, to the Sultan's mosque built outside the city and to the Sultan's opera house. I knew about the mosque, but the news that the Sultan had built an opera for himself surprised me. However, I preferred to wonder on my own. Maybe next time...

The above photo was taken from the walls of Fort Mutrah overlooking the old town. When I was in Muscat for the first time, the fort was permanently closed. Now, it has been restored and made available to tourists. It's worth going there for a beautiful view. when i got to the gate i saw the ticket office but they didn't charge the fee :)

 

Powyższe zdjęcie zostało zrobione z murów fortu Mutrah, górującego nad starym miastem. Gdy byłem po raz pierwszy w Maskacie fort był na stałe zamknięty. Teraz,  został odrestaurowany i udostępniony turystom. Warto tam wejść dla pięknego widoku. , gdy dotarłem do bramy zobaczyłem kasę biletową, ale opłaty nie pobierali :)

 

 

Z wieży Fortu Mutrah otwierał się widok na port, w którym cumował nasz statek. Pasażerowie nie mogą spacerować po porcie, więc bezpłatny autobus woził nas od statku do bramy portu. Za bramą czekali taksówkarze oferujący  wycieczki za 25 dolarów. Na przykład do sułtańskiego meczetu zbudowanego za miastem i do sułtańskiej opery. O meczecie wiedziałem, ale wieść o tym, że sułtan zbudował sobie operę mnie zaskoczyła. Wolałem jednak wędrować na własną rękę. Może następnym razem...

From the tower of Fort Mutrah there was a view of the harbor where our ship was moored. Passengers are not allowed to walk around the port so the free shuttle bus drove us from the ship to the port gate. Outside the gate there were taxi drivers offering $ 25 tours. For example, to the Sultan's mosque built outside the city and to the Sultan's opera house. I knew about the mosque, but the news that the Sultan had built an opera for himself surprised me. However, I preferred to wonder on my own. Maybe next time...

The above photo was taken from the walls of Fort Mutrah overlooking the old town. When I was in Muscat for the first time, the fort was permanently closed. Now, it has been restored and made available to tourists. It's worth going there for a beautiful view. when i got to the gate i saw the ticket office but they didn't charge the fee :)

 

Powyższe zdjęcie zostało zrobione z murów fortu Mutrah, górującego nad starym miastem. Gdy byłem po raz pierwszy w Maskacie fort był na stałe zamknięty. Teraz,  został odrestaurowany i udostępniony turystom. Warto tam wejść dla pięknego widoku. , gdy dotarłem do bramy zobaczyłem kasę biletową, ale opłaty nie pobierali :)

 

 

Z wieży Fortu Mutrah otwierał się widok na port, w którym cumował nasz statek. Pasażerowie nie mogą spacerować po porcie, więc bezpłatny autobus woził nas od statku do bramy portu. Za bramą czekali taksówkarze oferujący  wycieczki za 25 dolarów. Na przykład do sułtańskiego meczetu zbudowanego za miastem i do sułtańskiej opery. O meczecie wiedziałem, ale wieść o tym, że sułtan zbudował sobie operę mnie zaskoczyła. Wolałem jednak wędrować na własną rękę. Może następnym razem...

From the tower of Fort Mutrah there was a view of the harbor where our ship was moored. Passengers are not allowed to walk around the port so the free shuttle bus drove us from the ship to the port gate. Outside the gate there were taxi drivers offering $ 25 tours. For example, to the Sultan's mosque built outside the city and to the Sultan's opera house. I knew about the mosque, but the news that the Sultan had built an opera for himself surprised me. However, I preferred to wonder on my own. Maybe next time...

Looking from the tower in the opposite direction, I saw not only picturesque coastal rocks but also an elegant coastal road leading to the Al Alem sultan's palace built in the next bay (photo below) I have been here before, but it was worth coming to this place again, because in the meantime a huge amount of multi - color flowers were planted around the palace and it certainly made it more beautiful:

 

Patrząc w przeciwnym kierunku widziałem malownicze nadmorskie skały i elegancką nadbrzeżną szosę prowadzącą do do zbudowanego w następnej zatoce sułtańskiego pałacu Al Alem (zdjęcie poniżej) Byłem tu już kiedyś, ale warto było przyjść do tego miejsca ponownie, bo w międzyczasie wokół pałacu posadzono ogromną ilość kwiatów i na pewno zyskał on przez to na urodzie:

I was going to the Al Alem Palace on foot - it was about 3 kilometers from Mutrah. But you can also get there by city bus number 4, paying 0.3 rials for one trip. After returning to Mutrah, I visited the indoor bazaar, which is located right on the seaside boulevard. The narrow streets were crowded and, despite the large number of tourists, you could feel the atmosphere of the Orient:

 

Ja szedłem do pałacu Al Alem pieszo - to z Mutrah około 3 kilometrów. Ale można tam dojechać także miejskim autobusem nr 4, płacąc 0,3 riala za jeden przejazd. Po powrocie do Mutrah odwiedziłem jeszcze kryty bazar, który rozłożył się tuż przy nadmorskim bulwarze. W wąskich uliczkach było tłoczno i mimo dużej ilości turystów czuło się atmosferę Orientu:

At night and throughout the next day, our ship sailed from Muscat to Abu Dhabi - the capital of the richest of the Arab Emirates. Wealthy hosts provided free buses at the terminal, which took us all day long to the WTC Mall, well hidden among the skyscrapers shown in the photo below:

 

Nocą nasz statek przepłynął z Maskatu do Abu Dhabi - stolicy najbogatszego z Emiratów Arabskich. Zamożni gospodarze podstawili przy terminalu darmowe autobusy, które przez cały dzień woziły nas do centrum sklepowego WTC Mall, ukrytego wśród takich wieżowców, jakie widać na zdjęciu poniżej: 

Shops do not tempt me at all, so after arriving in the center, I walked to the lagoon coast, half a kilometer away, where there is a long strip of beautiful, well-kept beaches with a view of original skyscrapers. I wonder who lives in such a buildings? This is one of the most scenic spots in Abu Dhabi:

 

Sklepy wcale mnie nie kuszą, więc po przyjeździe do centrum pomaszerowałem na odległe o pół kilometra wybrzeże laguny, gdzie ciągnie się wielokilometrowy pas pięknych, dobrze zadbanych plaż z widokiem na drapacze chmur. To jedno z najbardziej widokowych miejsc w Abu Dhabi: 

At the end of the promenade I turned right - to the bridge leading to the long island enclosing the lagoon from the north. Here is the yacht marina, and behind it you can see the unusual silhouette of the Fairmont Hotel, resembling a gate several dozen floors high:

 

U krańca promenady skręciłem w prawo - na most prowadzący na długą wyspę zamykającą lagunę od północy. Tu mieści się jachtowa marina, a za nią widać niezwykłą sylwetkę Fairmont Hotel, przypominającą wysoką na kilkadziesiąt pięter bramę:

Thousands of Pakistanis work in Abu Dhabi and other emirates. The white clothes of the indigenous people of this country are rarely seen in the street crowd. They move in air-conditioned cars. But I met a few of them and was able to talk to them. One of them offered me a lift to the famous mosque built on the other side of the city. Had it not been for his help, I probably wouldn't have had time to get there before dark.

 

W Abu Dhabi i innych emiratach pracują tysiące Pakistańczyków. w ulicznym tłumie rzadko widzi się białe stroje rdzennych mieszkańców tego kraju. Ale spotkałem kilku takich i mogłem z nimi porozmawiać. Jeden z nich zaproponował mi podwiezienie do słynnego meczetu zbudowanego na drugim końcu miasta. Gdyby nie jego pomoc, pewnie bym nie zdążył dotrzeć tam przed zmrokiem.

The Grand Mosque of Abu Dhabi, also known as the Sheikh Zayed Grand Mosque, took 11 years to build. When they finished construction in 2007, it was decided that here was one of the most magnificent buildings in the Islamic world. Admission is free of course, but there are so many people willing to visit this architectural wonder that you need to register using an e-mail account and smartphone, For the visitors there is a whole shopping mall in the basement under the mosque:

 

Grand Mosque of Abu Dhabi zwany także Wielkim Meczetem Szejka Zajida budowano przez 11 lat. Gdy skończyli budowę w 2007 roku uznano, że oto powstała jedna z najwspanialszych budowli świata islamu. Wstęp jest oczywiście bezpłatny, ale chętnych do zwiedzania tego cudu architektury jest tyle, że trzeba sie rejestrować przy pomocy konta e-mail i smartfona. W podziemiach pod meczetem działa cały shopping mall, łącznie z gastronomią:

The mosque can accommodate 40,000 worshipers, but you do not see praying people on a daily basis, although they have their own space in the main hall. The sightseeing route is marked with discreet strings - it is not possible to walk onto shiny floors everywhere:

 

Meczet może pomieścić 40000 wiernych, ale na codzień nie widać modlących się osób, choć maja oni wygrodzoną własną przestrzeń w głównym hallu. Szlak zwiedzania wyznaczony jest dyskretnymi sznurkami - nie wszędzie można wejść na lśniące posadzki:

This mosque is a must see when visiting the Emirates and I'm glad I did it before our ship left for Dubai.


There are two ferry terminals in Dubai. This more interesting, also called Marina Terminal, was built next to Palma Jumeira heaped in the sea. This is where we moored, overlooking the skyscrapers. The second terminal is called Port Rashid and is closer to the mouth of Dubai Creek.

 

Ten meczet trzeba zobaczyć podczas wizyty w Emiratach i cieszę się, że mi sie to udało przed odpłynięciem naszego statku do Dubaju.

W Dubaju są dwa terminale promowe. Ten ciekawszy nazywany także Marina Terminal zbudowano przy usypanej w morzu Palmie Jumeira. Tu właśnie cumowaliśmy, z widokiem na drapacze chmur. Drugi terminal nazywany jest Port Rashid i leży bliżej ujścia Dubai Creek.

I have been to Dubai several times already. The main attraction of this visit was the opportunity to see the world EXPO exhibition. After getting there, I was pleasantly surprised, because it turned out that seniors, regardless of nationality, have free entry here. Immediately behind the gate, we were greeted by the modern architecture of country pavilions and... a huge red box into which the children were throwing letters to Santa Claus, written on a spot. As you can see, he is also popular with Arabs:

 

Byłem w Dubaju już kilkakrotnie. Główną atrakcją tej wizyta była możliwość zobaczenia światowej wystawy EXPO. Po dotarciu na miejsce byłem mile zaskoczony, bo okazało się, że seniorzy, niezależnie od narodowości mają tu bezpłatny wstęp. Zaraz za bramą witała nas nowoczesna architektura poszczególnych pawilonów i... wielka czerwona skrzynka, do której dzieci wrzucały pisane na poczekaniu listy do Św. Mikołaja. Jak widać jest on popularny także u Arabów:

Performances of national groups and parades took place in the alleys between the pavilions. Unfortunately, I did not manage to recognize which country these dancing "Santa Clauses" came from. But thanks to them, the atmosphere of the coming Christmas could be felt in the air: 

 

W alejach między pawilonami odbywały się występy narodowych grup i barwne pochody. Niestety nie zdążyłem rozpoznać z jakiego kraju pochodziły te tańczące "Mikołajki". Ale dzięki nim w powietrzu czuło się atmosferę nadchodzących świąt Bożego Narodzenia:

I found the Polish pavilion which, to tell the truth, did not impress me. Passers-by appreciated ... ice cream sold in our food stand. There were queues of people willing to visit in front of many pavilions. But I was interested not so much in the exhibition halls, but in the people. The next band I met were Oman drummers. I really liked very much their performance:

 

Odnalazłem polski pawilon, który prawdę powiedziawszy mnie nie zachwycił. Przechodnie doceniali sprzedawane w naszym stoisku gastronomicznym... lody. Przed wieloma pawilonami ustawiały się kolejki chętnych do ich zwiedzania. Ale mnie interesowały nie tyle wystawy w pawilonach, co ludzie. Następny spotkany zespół to byli bębniarze z Omanu. Bardzo podobał mi się ich występ:

Plastic horses were standing in front of the Turkmen pavilion, but this shepherd was real! :) Behind Turkmenistan, there was the Russian pavilion covered with colorful plastic pipes that formed a kind of rainbow: 

 

Przed pawilonem Turkmenistanu stały plastykowe konie, ale ten pastuch był autentyczny!  :)  Za Turkmenistanem stał pawilon Rosji cały pokryty kolorowymi plastykowymi rurami, które tworzyły swego rodzaju tęczę:

 

 

 

Na wystawie EXPO spędziłem cały dzień - naprawdę było tam co oglądać! A kanapki zabrane ze statku znakomicie poprawiały moją kondycję. :) Następny dzień był to mój ostatni dzień w Dubaju. Opuszczając statek wybrałem opcję wycieczki po mieście, która kończyła się na lotnisku. Pozwoliło to uniknąć opłat za taksówkę na lotnisko i przechowalnię bagażu. Pojechaliśmy najpierw obejrzeć ciekawy, przypominający żagiel hotel Burdż al Arab, potem Meczet Jumeirah i zachowany mały fragment starego miasta.  Na koniec wysadzili nas nad rzeką Dubai Creek. Atrakcją było przepłyniecie na drugi brzeg rzeki tradycyjną łodzią nazywaną abra (zdjęcie poniżej).

I spent the whole day at the EXPO exhibition - there was really a lot to see! And the sandwiches taken from the ship greatly improved my condition. :) The next day was my last day in Dubai. When leaving the ship, I chose the option of a city tour that ended at the airport. This allowed to avoid fares for the airport taxi and luggage storage. We went first to see the interesting, sail-like Burj al Arab hotel, then the Jumeirah Mosque and a small fragment of the old town that has been preserved. Finally, they dropped us off at the Dubai Creek River. The attraction was the crossing to the other side of the river on a traditional boat called an abra (photo below).

There is a bazaar on the other side of the river. They sell spices, perfumes and souvenirs on it. A special part of the market - Gold Souk - is dedicated to jewelers. Here the display cases glisten with exposed gold:

 

Po drugiej stronie rzeki jest bazar. Sprzedają na nim przyprawy, pachnidła i pamiątki. Specjalna część bazaru - Gold Souk -wydzielona jest dla jubilerów. Tu witryny błyszczą od eksponowanego złota:

This bazaar by the river, which is fed by water from the sea, is an atmospheric place, you can spend a few hours here! I was waiting on the bank of Dubai Creek until the spectacular sunset, when the call to prayer was heard from the minarets. It was my farewell evening in Arabia - it was time to come back for the unique Polish Christmas...

 

Ten bazar nad rzeką, która nota bene zasilana jest wodą z morza, to klimatyczne miejsce, można tu spędzić kilka godzin! Doczekałem nad Dubai Creek do efektownego zachodu słońca, gdy z minaretów rozległo się nawoływanie do modlitwy. To był mój pożegnalny wieczór w Arabii - pora była wracać na niepowtarzalne przecież polskie Święta...

More details about this expedition; where I was and what happened you will find in my travel log.

 

Więcej szczegółów o tej ekspedycji; gdzie byłem i co się wydarzyło można przeczytać w moim dzienniku podróży.

 
     

To my "travel snapshots" from the previous years:                                    

                                                                                 Przejście do migawek z moich podróży wcześniejszych lat:

2020    2019    2018    2017    2016    2015   2014

 

Back do the main directory                                                        Powrót do głównego katalogu