Część IIa - Kalifornia  --   Part two A - California

Tekst i zdjęcia - Wojciech Dąbrowski © - text and photos


November in Poland is a time of  the rainy weather, cold, short and dark days. That's why I try to take advantage of the end of each year to travel to warmer regions of the world, to know new places, take a look at the previously visited sites from a new perspective and experience new adventures. Also in 2013 I set out on such a November journey.

Aboard the LOT Dreamliner I flew to New York. From there, the train took me via Chicago to San Francisco, traversing the territory of the United States from the Atlantic coast to the Pacific - this time by rail. About this part of the trip I wrote the first part of the report. Then using rented car I traveled along the California coast from San Francisco to Los Angeles. And this part of the expedition you will find on this page. Then a aboard inexpensive cruiseship I was sailing south - through the Panama Canal - up to Florida! About this part of the  trip you will read in the following sections of the report.

 Details of the entire route are shown on the map below...

 

Listopad to w Polsce czas dżdżystej pogody, chłodu, krótkich i ciemnych dni. Dlatego staram się wykorzystać końcówkę każdego roku na podróże do cieplejszych regionów świata, by poznać nowej miejsca, spojrzeć na te wcześniej odwiedzone z nowej perspektywy i przeżyć nowe przygody. Także i w 2013 roku wyruszyłem w taką podróż.

Dreamlinerem LOTu przyleciałem do Nowego Jorku. Stamtąd pociągiem przez Chicago dotarłem do San Francisco, przemierzając terytorium Stanów Zjednoczonych od wybrzeża Atlantyku do Pacyfiku - tym razem koleją. O tej części podróży napisałem w pierwszej części relacji. Następnie wynajętym samochodem przemierzyłem wybrzeże Kalifornii od San Francisco do Los Angeles. I o tej części ekspedycji piszę na tej stronie. Potem tanim statkiem popłynąłem na południe - przez Kanał Panamski - aż na Florydę! O podróży statkiem przeczytacie w kolejnych częściach raportu.

Szczegóły całej trasy pokazałem na mapce poniżej...

 

 

Z superlinera "Californa Zephyr" jadącego z Chicago wysiadłem po dwóch dobach na na stacji Emeryville. Bo transkontynentalna linia kolejowa nie jest doprowadzona do centrum San Francisco - kończy się po drugiej stronie zatoki - obok słynnego mostu Bay Bridge. Aby znaleźć się w downtown trzeba przejechać na drugą stronę mostu. Przed stacyjką Emeryville czekają skomunikowane z pociągiem autobusy - to właśnie taki autobus zawiózł mnie do najpiękniejszego miasta Zachodniego Wybrzeża. Był dżdżysty listopadowy wieczór...

 

From the long list of hostels and cheap hotels of San Francisco, I chose an old-fashioned Encore Express (1353 Bush Street - photo on the right column). Their rooms can be booked via hostelworld. Neat double with washbasin and shared bathroom costs  here $ 50. During office hours  they offer access to the free coffee-making facilities. Grocery is just  opposite.

Spośród hosteli i tanich hotelików San Francisco wybrałem staroświecki Encore Express (1353 Bush Street - zdjęcie obok). Pokoje można zarezerwować przez hostelworld. Schludny double z umywalką i łazienką na korytarzu kosztuje tu 50 USD. W godzinach pracy recepcji jest dostęp do darmowej kawy-herbaty. Market spożywczy jest naprzeciwko. Z przystanku "Shopping center" można tu dojść pieszo. Aby nie tracić energii na marsze z górki i pod górkę lepiej iść najpierw Eddy St i potem w górę Larkin St. Po zmroku w tym rejonie miasta robi się niezbyt sympatycznie - kolorowi i różne lumpy z piwem w ręku czasem utrudniają przejście.

San Francisco położone jest na wzgórzach, co przyczynia się na pewno do jego malowniczości. Ale piechur zwiedzając to miasto musi sporo wypocić:

 

 

   
     

It is not easy to climb the steep streets of San Francisco. Already in 1878 the city board built for tired walkers first line of cable cars - strange trams set in motion after  the vehicle seize a steel rope being in constant motion. The steel rope is hidden in the gap between the tracks. You can see it on the picture below:

 

Już w 1878 roku zarząd miasta zbudował dla zasapanych piechurów pierwszą linię cable cars - osobliwych tramwajów wprawianych w ruch po zakleszczeniu sprzęgła pojazdu na stalowej linie będącej w nieustannym ruchu. Lina schowana jest w szczelinie między torami. Widać ją na zdjęciu poniżej:

     

     

 

Żadne inne miasto na świecie nie ma takiego środka transportu miejskiego. W wagoniku część pasażerów siedzi "na wolnym powietrzu". Na końcu linii przy Market St wagoniki są ręcznie obracane na małej obrotnicy (zdjęcie obok). Będąc w San Francisco trzeba się przejechać tym archaicznym pojazdem. Kiedyś płaciłem za to dolara. Dziś przyjemność zrobiła się droga - żądają 6 dolarów z jeden przejazd! Warto rozważyć zakup całodziennego biletu na cały dzień na busy, tramwaje i cable car za 14 $ 

No other city in the world has such a mean of city transport. In the carriage number of passengers sit "in the open air." At the end of the line at Market St wagons are hand turned on a small turntable (see photo). Being in San Francisco, you have to ride this archaic vehicle. Years ago I paid a dollar. Today they charge $ 6 for the single ride! Consider purchasing all-day ticket for the whole day on the bus, tram and cable car for $ 14

San Francisco ma też zabytkową linię zwykłego tramwaju nazywanego tutaj street car. Street car (zdjęcie obok) nie wspina się na wzgórza, kursując wzdłuż brzegu zatoki. Można nim dojechać między innymi do Fishermen Wharf - Rybackiego Nabrzeża - gdzie wciąż sprzedają świeżą rybę, ale dawne magazyny portowe przebudowano na bary i sklepiki.

 

 

 

Przy Fisherman Wharf funkcjonowała niegdyś fabryka czekolady Ghirardelli Chocolate Company. Wielki ceglany budynek fabryki (na zdjęciu obok) został wyremontowany i oprócz sklepów z czekoladą i pamiątkami mieści obecnie liczne bary i restauracje.

 

Ale najlepiej sprzedającym się symbolem San Franciso jest chyba słynny most Golden Gate (Złote Wrota) zbudowany w 1937 roku u wejścia z oceanu do Zatoki San Francisco. Ma 2700 metrów długości i zawieszony jest 27 metrów nad powierzchnią wody, co umożliwia statkom swobodne przepłynięcie pod nim w drodze do portów zatoki:

The Golden Gate Bridge - the best known landmark of San Francisco:

   
     

 

 

 

It's mostly feature films who made famous Alcatraz Island - lying in the Bay of San Francisco. In the years 1933-1963 functioned  here a prison built to keep the most dangerous American criminals. Among others Al Capone was kept here. Today, the former prison is a museum. The island can be reached by ferry from Fisherman's Wharf. Continuously since 1909 operates on the island a lighthouse -visible on the picture below:

 

To głównie filmy fabularne rozsławiły wysepkę Alcatraz leżącą w Zatoce San Francisco. W latach 1933-63 funkcjonowało zbudowane na niej więzienie dla najgroźniejszych amerykańskich przestępców. Trzymano tu między innymi Ala Capone. Obecnie w dawnym więzieniu mieści się muzeum. Na wyspę można dopłynąć promem z Fisherman Wharf. Nieprzerwanie od 1909 roku funkcjonuje na wysepce widoczna na zdjęciu latarnia morska:

     

 

 

San Francisco powstało wokół katolickiej misji założonej w 1776 roku przez Hiszpanów. To najstarsza misja w Kalifornii i jednocześnie najstarsza budowla w San Francisco. Przylega do niej znacznie większa i młodsza bazylika. Za wstęp pobierają opłatę 5 $.

 

Mission San Francisco de Asís was founded June 29, 1776, and is both the oldest original intact Mission in California and the oldest building in San Francisco.

 

Z innych ciekawszych budowli miasta (ale znacznie już młodszych) warto obejrzeć Filharmonię...

 

SFO Symphony Hall

 

   

War Memorial Opera House, opened in 1932

 

...oraz wzniesiony tuż obok wystawny gmach Opery, otwartej w 1932 roku. Oficjalnie budowla nazywa się War Memorial Opera House i poświęcona jest pamięci żołnierzy walczących w I wojnie światowej. Widownia opery może pomieścić ponad 3000 widzów!.

Naprzeciw opery (ale zwrócony do niej tyłem) stoi wielki i ozdobny miejski ratusz. Taką wielką kopułę w USA mają zazwyczaj tylko stanowe kapitole (siedziby władz stanowych zlokalizowane w stolicach stanów). Stolicą Kalifornii jest Sacramento. Ale tamtejszy kapitol nie umywa się do tego ratusza...

San Francisco City Hall:    
     
San Francisco murals:   A teraz mała wycieczka w świat sztuki. Sztuki ulicznej!

Wiele ścian domów i murów ozdobionych jest takimi bohomazami:

 

 

 

Ale podobne formy, tylko bardziej "uczesane" i nawiązujące do przedwojennego stylu mogą służyć także reklamie:

 

At the Van Ness Avenue, I found even the catering facility, which in the same way pointed the entire facade:

Przy Van Ness Avenue znalazłem nawet zakład gastronomiczny, który w taki sam sposób ozdobił sobie całą fasadę:

 

 

 

And the painting below declares love for the city of San Francisco. I suppose, however, that this lady is not its author, using them only as the exotic background for advertising her charms:

 

A to malowidło deklaruje miłość do miasta San Francisco. Przypuszczam jednak, że ta Pani nie jest jego autorką, wykorzystując je jedynie jako egzotyczne tło dla reklamowania swoich wdzięków:

     

 

 

 

The most colorful and busy district of San Francisco is undoubtedly Chinatown. The axis of this district is Grant Avenue. At the beginning of this street, you will see the gate in Chinese style:

Najbardziej kolorową i ruchliwą dzielnicą San Francisco jest bez wątpienia Chinatown. Osią tej dzielnicy jest Grant Avenue. Na początku tej ulicy ustawiono bramę w chińskim stylu:

     
     

 

Brama ozdobiona jest chińskimi smokami (bo to "Dragon Gate") i lwami podobnymi do tych, które można zobaczyć w pekińskim Zakazanym Mieście. Chinatown, skupione wokół Grant i Stockton jest najstarszą chińską w Ameryce Północnej i największym skupiskiem Chińczyków poza Azją. Tak naprawdę to w San Francisco są cztery dzielnice chińskie. Ale ta liczy się najbardziej. Mieszka w niej około 100 tysięcy ludzi. 

 

 

 

The Chinatown of San Francisco, centered around Grant Avenue and Stockton Street is the oldest Chinatown in North America and largest Chinese community outside Asia. 

Trzeba się dokładnie i z bliska przyjrzeć , aby stwierdzić, że ta urocza chińska dziewczynka, czytająca książkę na ławce to tylko rzeźba. Takich  kompozycji znaleźć tu można  więcej...

 

 

Mniejsze i większe sklepiki są oczywiście własnością Chińczyków, często mieszkających tu od wielu pokoleń. Pierwsi Chińscy emigranci pojawili się w San Francisco już około 1850 roku. Wielu z nich pracowało przy budowie transkontynentalnej kolei. Inni szukali tu szczęścia w czasach gorączki złota. A w tym sklepie sprzedają całą wystawioną biżuterię ze zniżką 70%. Cena pierwotna musiała być solidnie zawyżona!

 

Wieczorem krajobraz ulicy urozmaicają chińskie lampiony i stylizowane latarnie:

     
     

   

 

   

W XIX wieku prawo amerykańskie ograniczało napływ do USA chińskich kobiet - potrzebni byli tylko robotnicy. Ale zapory udało się ominąć pewnej zamożnej Chince. Nazywała się Ah Toy i wkrótce po przybyciu do miasta otworzyła sieć domów publicznych przy Waverly Place, importując do pracy w nich młode Chinki. Dziś w Chinatown obecny jest także biznes z komunistycznych Chin, czego dowodzą te czerwone flagi: 

     

 

 

 

Fifteen minutes walk away from Chinatown in Post Street, car rentals are located. Rental of a new Ford Fiesta for three days with full insurance included cost me a little under $ 200. It is of course possible to hire something cheaper - a wreck, or cancel the insurance. But with a tight itinerary I did not want to risk anything. I started my coastal route driving the famous Highway 1 to the south.

Kwadrans spaceru dzieli dzielnicę chińską od Post Street, gdzie mieszczą się wypożyczalnie samochodów. Wypożyczenie nowego Forda Fiesty na trzy doby z pełnym ubezpieczeniem kosztowało mnie nieco poniżej 200 USD. W mieście można oczywiście wypożyczyć i taniej - jakiś wrak, albo zrezygnować z ubezpieczenia. Ale mając napięty plan podróży wolałem nie ryzykować. Tym samochodem wyruszyłem słynnym highwayem 1 na południe. Zaraz za miastem otworzyły się piękne panoramy wybrzeża:

     

   

Za niewielką miejscowością Pacifica szosa wspięła się na skalną półkę zawieszoną nad oceanem. Niestety w tych miejscach, gdzie otwierają się najbardziej efektowne widoki, czyli na cyplach zamykających liczne zatoki nie wolno się zatrzymywać. Przyznam się ze wstydem i skruchą, że w wielu miejscach ryzykując mandat złamałem ten zakaz.  :)  I dzięki temu możecie oglądać takie piękne widoki:

     

 

 

 

 

 

Tego dnia ocean był silnie wzburzony. Efektownie wyglądają te grzywiaste fale mknące ku plaży, a nad nimi - wyraźnie zaznaczona półka, po której przebiega Highway One. Ja również tamtędy przejeżdżałem na kilka minut przed zrobieniem tego zdjęcia:

     

Tam, gdzie szosa przebiegała nad samym stromym urwiskiem (są takie miejsca!) mogłem popatrzeć w dół na białą kipiel uderzającego w skały Pacyfiku (zdjęcie obok). 

Klikając tutaj możecie otworzyć sobie w osobnym oknie mapkę wybrzeża Kaliforni z wyraźnie zaznaczoną nitką Szosy nr 1 (Highway One).

Jadąc dalej na południe  dotarłem wkrótce do reklamowanej w prospektach Half Moon Bay - Zatoki Półksiężyca. Okazało się jednak, że plaże i tereny przylegające do zatoki to State Park - Park Stanowy i za wstęp do parku trzeba zapłacić. Na szczęście niezbyt dużo - 10 dolarów za cały samochód, niezależnie od ilości pasażerów. Opłatę pobiera sympatyczna rangerka siedząca w takiej oto budce:

 

Na nadmorskiej trasie z San Francisco do Los Angeles nie ma parków narodowych, ale parków stanowych, mających niższą rangę jest aż kilkanaście. Warto wiedzieć, że jeśli w jednym z nich zapłacicie za wjazd to bilet upoważnia także do wjazdu do pozostałych parków do końca tego dnia.

 

I oto słynna plaża Half Moon Beach - rzeczywiście czysta, szeroka i piękna:

 

 

Jest jednak pewien problem, który może odstraszyć przybywających tu amatorów kąpieli. Sygnalizują go takie oto tablice: "Groźne prądy odbojowe. Brak służby ratowniczej" Ja od siebie dodam jeszcze, że woda Pacyfiku jest tu bardzo zimna. Cóż, pozostaje plażowanie i cieszenie się widokiem.

Ja po zrobieniu zdjęć ruszyłem dalej, przystając na kolejnych klifach:

     

 

 

 

 

 

Następne kilkanaście mil jazdy (trzeba się przyzwyczaić do tego, że zarówno na znakach drogowych jak i na prędkościomierzu samochodu występują tu mile) to jazda wzdłuż niskiego wybrzeża urozmaiconego poszarpanymi skałkami: 

     
     
   

Pierwsza mijana latarnia morska na tym odcinku jest niziutka i można ją sobie podarować. Skręciłem z highway'u dopiero do drugiej - zbudowanej na Pigeons Point.  Zbudowana w 1871 roku, ma wieżę o wysokości 35 metrów - piszą, że to najwyższa latarnia na zachodnim wybrzeżu USA. Wciąż działa! I jak widzicie - ustawiona jest w bardzo malowniczym miejscu:

     
     

Nazwa latarni wzięła się od nazwy statku Carrier Pigeon, który rozbił się na przylądku w 1853 roku. Do 2001 roku można się było wdrapać na wieżę, niestety zamknięto ją dla zwiedzających ze względów bezpieczeństwa. U podstawy wieży jest obecnie jedynie ekspozycja pokazująca dawne oprzyrządowanie i historię latarni.

W bardzo pomysłowy sposób zagospodarowano niskie domki stojące u stóp latarni: urządzono tu youth hostel czyli schronisko młodzieżowe dla około 50 osób. Nocleg w zbiorowym pokoju kosztuje 27 dolarów/os. Lokalizacja jest romantyczna, ale motele oferują za podobną cenę na osobę nieporównywalne większy komfort. Ale może warto spędzić noc pod prawdziwą latarnią?

Słońce opadało coraz szybciej. Zmierzając dalej wzdłuż wybrzeża na południe podziwiałem kolejne widoki, ale wybrzeże nie było tu już tak wysokie:

Wciąż jednak zdarzały się urokliwe zatoczki z plażami. Te plaże były zupełnie puste - było przecież po sezonie (koniec listopada):

W końcu mój highway 1 opadł niemal na poziom oceanu - jak na zdjęciu obok. Musiałem się jeszcze przecisnąć przez rozciągnięte, ale niezbyt ciekawe miasto Santa Cruz. Highway 1 to nie autostrada - gdy przebiega przez miejscowości trzeba redukować prędkość i wielokrotnie stawać na światłach - warto wziąć to pod uwagę przy planowaniu podróży. Po dniu intensywnego zwiedzania i kilku godzinach prowadzenia samochodu byłem zmęczony...

Do miasteczka Monterey dotarłem dopiero pod wieczór. W zmotoryzowanej Ameryce kierowcy maja do wyboru setki moteli. Niektóre zrzeszone są w łańcuchach (np najtańszy Motel 6 czy Rodeway Inn, Knights Inn, Super8 oferujących zniżki za wcześniejszą rezerwację, zniżki dla seniorów itp. ). W dobie internetu można łatwo znaleźć także tani "niezrzeszony" motel. W Monterey "strzałem w dziesiątkę" okazał się "Fireplace Inn". 

Za 45 dolarów (cena posezonowa) dostałem tu pokój z podwójnym łóżkiem, TV, mikrofalówką a przede wszystkim - gazowym kominkiem, tworzącym nastrój. Rano serwowano wliczone kontynentalne śniadanie: kawę, sok, słodkie bułeczki. I choć dywanowa wykładzina w pokoju była trochę wytarta, to za te pieniądze dla mnie były to luksusy. 

Monterey ma w tej chwili około 30 tysięcy mieszkańców i opinię jednego z najpiękniejszych miasteczek kalifornijskiego wybrzeża. Miasto było pierwszą stolicą Kaliforni, jeszcze zanim sfederowała się ona z pozostałymi  stanami USA.

Do 1950 roku miasto żyło z kwitnącego rybołówstwa. Potem niestety najbliższe łowiska przełowiono. przyszedł czas na turystykę. Najciekawsza jest tu nadmorska dzielnica ze starym rybackim molo - Fisherman's Wharf:

 
Monterey, Ca:  Fisherman's Wharf (above) and little shops of Cannery Row:  

W sąsiedztwie gnieździ się wiele sklepików, barów i kawiarenek. Funkcjonuje także morskie akwarium, ale ceny biletów (40 dolarów) raczej odstraszają takich turystów jak ja:

   

 

 
   

W budynku na zdjęciu poniżej niegdyś była fabryczka konserw rybnych czyli "cannery", a ulica przebiegająca przed budynkiem nazywa się Cannery Row. To także tytuł powieści Johna Steinbecka - noblisty, który urodził się w niedalekim Salinas.

     

     
   

Pieczołowicie odnowiono także inne budowle dawnego  sardynkowego portu - jeden z dawnych składów mieści obecnie luksusowy hotel Intercontinental. Dzielnica ma swój styl i nastrój:

     
     
   

Ale wystarczy z Cannery Row przejść zaledwie kilkaset metrów na południe, by znaleźć się przy niewielkiej plaży, którą upodobały sobie foki. Aby nie płoszyć pozostających pod ochroną zwierząt plaża została ogrodzona. Zza płotu gołym okiem niewiele widać:

     
     
   

Dopiero kiedy użyłem teleobiektywu udało się sfotografować dużą focza rodzinę wylegującą się wśród wodorostów na piaszczystej plaży:

     
     
   

Ten gatunek foki nazywa się po angielsku harbor seal. Po polsku - foka pospolita. Żyje w chłodnych wodach północnej półkuli. Długość jej wrzecionowatego ciała może dochodzić do 180 cm, a waga do 10 kg. Te czarne cętki na jej ciele to przyklejone skrawki wodorostów: 

     
 

After taking several pictures I said goodbye to seals and drove to the parking lot at Lovers Point Park.  This is a very nice spot, especially after season:

 

 

Po zrobieniu kilku zdjęć pożegnałem foki i podjechałem do parkingu przy Lovers Point Park. Nazwę tego małego, skalistego półwyspu trzeba by było przetłumaczyć jako Przylądek Kochanków. To bardzo ładny zakątek:

   

 

     

 

W tym właśnie parku znalazłem bardzo ciekawą rzeźbę przedstawiającą chłopczyka z modelem łódki w ręku. Przypomniałem sobie swoje dzieciństwo i moje łódki strugane z drzewnej kory. Były znacznie mniejsze i zawsze przewracały się na wodzie pod ciężarem zbyt wysokich masztów i ożaglowania... Ale wierzyłem, że kiedyś zbuduję taką, która popłynie daleko - daleko... 

 

 

Jeszcze dalej na południe - w Pacific Grove sfotografowałem niezbyt wysoką, ale ładną latarnię morską na Point Pinos. Jak się okazało to najstarsza z działających nieprzerwanie latarń amerykańskiego wybrzeża. Świeci od 1855 roku! Jej światło, generowane przez żarówkę o mocy 1 kilowata zawieszone jest na wysokości 27 metrów nad poziomem oceanu i widoczne jest z odległości 27 kilometrów:

 

Point Pinos Lighthouse - the oldest continuously operating lighthouse on the US West Coast

   
     
From the lighthouse a narrow but paved street led me to the south - to the Pebble Beach. But what I saw on the beach I have written in the next part of the report.   

Od latarni wygodna, asfaltowana ulica wiodła mnie na południe - do plaży Pebble Beach. Ale o tym, co zobaczyłem na tej plaży napisałem już w kolejnej części relacji.

     

 

     
  To the next part of this report  

Przejście do kolejnej części relacji z tej podróży

     

 

My hot news from this expedition (in English) you can read in my travel log:  www.globosapiens.net/travellog/wojtekd 

 

 

Notatki robione "na gorąco" na trasie podróży (po angielsku) można przeczytać w moim  dzienniku podróży w serwisie globosapiens.net

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory