Część 6 - Part six - Darjeeling to Sikkim

tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos

At the beginning of the year 2009 I departed for my eight round-the-world voyage. After a month spent in equatorial Africa I flew to South America for few weeks. Then I turned north to Alaska and crossed the Pacific with stopovers on the couple of tropical islands. On the other side of he ocean I landed in Australia. After visit on Lord Howe Island and Tasmania I flew onward - to the bottom of Himalaya Mountains. I spent there a week in Assam and Arunachal Pradesh trying to get through the mountains to Tawang Monastery. Then I took the train and turn to the West Bengal. Just  look at the map below:

 

Na początku 2009 roku wyruszyłem w ósmą podróż dookoła świata. Po prawie miesiącu wędrowania w równikowej Afryce poleciałem ponad południowym Atlantykiem na kilka tygodni do Ameryki Południowej. Potem zawróciłem na północ - aż na Alaskę i przeciąłem Pacyfik zatrzymując się na kilku tropikalnych wyspach. Po drugiej stronie Oceanu Spokojnego wylądowałem w Australii. Po odwiedzeniu wyspy Lord Howe i Tasmanii poleciałem dalej - do stóp Himalajów. Tu spędziłem tydzień w stanach Assam i Arunaczal Pradesz próbując dotrzeć do ukrytego za górami klasztoru Tawang. Potem pociągiem zawróciłem do Zachodniego Bengalu. Popatrzcie na mapkę poniżej:

     

Railway network in India is well developed and quite well organized. They have computerized reservation system so it is easy book a berth on any train. In the price of the express 2nd class ticket they have even light meals included... I left the train on the New Japanaguri station - just few kms from Siliguri town. Siliguri is a gateway to Darjeeling area. To get to the Siliguri bus station you have a choice of bike rickshaw (50 rupees) or bajaj (three wheels motorcycle rickshaw) who charge 100 rupees. From Siliguri bus station (picture below) I took a minibus to Kurseong.

There is also narrow-gauge train going all over the way from New Japanaguri to Darjeeling via Kurseong, but is takes long 8 hours and starts in the morning so I decided to jump on this train on the next day in Kurseong. Kusreong lies on the slopes (see picture on the right column). I was surprised by the presence of the policewomen on the main junction. They smile, but do nothing else:

.

The rails of the famous Toy Train go in the main street of Kurseong (picture on the right). Most of the day and night they are occupied by walkers, stalls, animals... When the train is approaching - whistling from the distance - they go away from the rails. After all returns to normal...

There is no morning train departure now from Kurseong so I had enough time to wonder around this little township. I found a little but interesting bazaar with spice and vegetable vendors.

Very few tourists stop in Kurseong on the way to Darjeeling so the people are nice and friendly to the foreigner and do not bother him.

Toy train arrived to Kurseong around 1 p.m. I enjoyed the view of the old smoky locomotion and 3-4 carriages.

Darjeeling Himalayan Railway works since 1881.  It is even listed on World Heritage Site. Now it is top tourist attraction.

The train above was chartered by the travel agency. They wanted from me... 500 rupees to Darjeeling. I decided to go half an hour later by the next train - with diesel locomotion. I paid 23 rupees and this was a good choice because it generated less smoke.

During 4-hours trip I had a chance to see great mountain' views. When the train was running through the streets of the villages it was possible to look from the window to the little shops and stalls:

There were switchbacks and loops on the way. Then the railway reached the highest point of the track: little Ghoom station at 2257 m above sea level.

Soon we reached Darjeeling - a big town on the mountain slopes with 110 thousands inhabitants. It is hard to say that it is beautiful place. Streets are narrow and steep. There are few samples of colonial architecture like a town hall with a clock tower (on the right column) but Darjeeling is famous for its tea plantations. You will find them on the outskirts of the town:  

For the 20 rupees fee it is possible to visit with a guide Happy Valley Plantation. The women picking tea leaves earn only 100 rupees (like 2 USD) per day:

A lot of people from tropical states of India come for holidays to Darjeeling. You will find there a good choice of hotels. I recommend new Hotel Tranquility located at the TV mast. Friendly host charged me 350 rupees for the room with a bath.

But the most busy part of the town is bazaar (photo below) with hundreds of little shops and stalls. Sidewalk eateries offer cheap snacks and simple meals. You can have your lunch here for 50 rupees - like one dollar.

The biggest attraction of Darjeeling is a panoramic view of snowy Himalaya Mountains. If you will wake up early you have a chance to see Kanchenjunga - the third peak on our Earth - 8598 m above sea level. I was lucky:

 

 

 

 Indie mają dobrze rozbudowaną sieć kolejową i funkcjonuje ona zupełnie nieźle. Skomputeryzowany system rezerwacji pozwala w prosty sposób zarezerwować leżankę w dowolnym pociągu na terenie kraju. W cenę biletu drugiej klasy na ekspres wliczone są nawet lekkie posiłki roznoszone w styropianowych pudełkach... Wysiadłem z takiego pociągu na stacji New Japanaguri - kilka kilometrów d sporego miasta Siliguri, będącego bramą do regionu Dardżyling.  Aby dostać się ze stacji na terminal autobusowy w Siliguri trzeba wziąć alb rowerową rikszę za 50 rupii, albo motocyklowy trójkołowy bajaj za 100.

Z terminalu w Siliguri (po lewej) zatłoczonym autobusikiem jechałem za 44 rupie do miasteczka Kurseong leżącego w połowie trasy do Dardżylingu.  Szosa wspinała się na górskie zbocza - dokładnie wzdłuż trasy wąskotorowej linii kolejowej wybudowanej jeszcze przez Brytyjczyków. Wąskotorówka wlecze się z New Japanaguri do Dardżylingu aż 8 godzin i startowała w trasę dopiero rano.  Postanowiłem dojechać busem do Kurseong i dopiero tam wsiąść w ten Zabawkowy Pociąg (Toy Train) - jak go nazywają.

Kurseong okazał się małym, sympatycznym miasteczkiem położonym na górskim stoku:

 

Tor wąskotorówki z braku miejsca przebiega tu główną ulicą i normalnie okupowany jest przez przechodniów, kramarzy i domowe zwierzęta. Gdy kilka razy dziennie gwiżdżąc z daleka przejeżdża ulicą pociąg ustępują mu drogi. A potem znów wszystko wraca do normy...  Popatrzcie:

Byłem zaskoczony obecnością pań policjantek na głównym skrzyżowaniu (zdjęcie na sąsiedniej kolumnie). Uśmiechały się, ale to wszystko...

 

Poranny  pociąg z Kurseong do Dardżylingu już nie kursuje, więc miałem przed południem dostatecznie dużo czasu by powłóczyć się po miasteczku i zrobić zdjęcia. Znalazłem  tam między innymi mały, ale ciekawy bazar z przyprawami i warzywami. To wysoko w górach - 1400 m n.p.m wiec można kupić wszystkie warzywa znane w naszej strefie klimatycznej:

 To nie Dardżyling - turystów tu wcale nie widać więc i ludzie nie są zmanierowani.   Pociąg pojawił się około 13.00: trzy czy cztery wagoniki i mała, stareńka ciuchcia jak za dawnych dobrych czasów opalana węglem.

Wąskotorowa kolej z Siliguri do Dardżylingu funkcjonuje od 1881 roku. Kiedyś woziła uprawiane w górach ziemniaki i zmęczonych pobytem w tropiku brytyjskich funkcjonariuszy kolonialnych - na wypoczynek w górskim, umiarkowanym klimacie. Dziś jest wielką atrakcją turystyczną. Darjeeling Himalayan Railway została nawet wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.  

 

Okazało się, że ten skład wyczarterowany jest w całości przez biuro turystyczne. Jego pracownik zażądał ode mnie za przejazd... 500 rupii.   Pojechałem pół godziny później składem, który ciągnęła lokomotywa dieslowska. Za bilet zapłaciłem tylko 23 rupie. I była to korzystna decyzja nie tylko dla moich finansów. Przy całym swoim uroku lokomotywa parowa strasznie dymi (popatrzcie na zdjęcie na sąsiedniej kolumnie) i  dym ten jest prawdziwym utrapieniem pasażerów podróżujących przy otwartych oknach.

Podczas czterogodzinnej podróży z okien pociągu otwierały się nie tylko górskie panoramy jak na zdjęciu powyżej. Gdy pociąg przejeżdżał ulicami miasteczek można było z okien zaglądać do wnętrz sklepików (jak na zdjęciu obok). Tor kolejowy biegnie zakosami i tworzy pętle, by osiągnąć kulminację na stacyjce w Ghoom (Ghum) - na poziomie 2257 metrów:

Ghoom to najwyżej położona stacja kolejowa w Indiach.

Potem pociąg potoczył się do bliskiego już Dardżylingu. Położone na stokach gór miasto ma ponad 110 tysięcy mieszkańców. Po Brytyjczykach pozostało w nim kilka kolonialnych budowli - między innymi ratusz z zegarową wieżą:

 

Ale Dardżyling słynie przede wszystkim ze swoich plantacji herbaty. Widać je już na peryferiach miasta. Za niewielką opłatą (20 rupii) można z przewodnikiem zwiedzać zabudowania plantacji Happy Valley. Dowiedziałem się, że kobiety zrywające herbaciana listki zarabiają tylko 100 rupii (około 2 dolarów) dziennie. Tak wygląda wstępne suszenie herbaty:   

Do Dardżylingu przyjeżdża na wypoczynek wielu Hindusów. W mieście jest duży wybór hoteli różnych kategorii (polecam nowy Hotel Tranquility koło telewizyjnego masztu - 350 rupii za pokój z łazienką. Bardzo mili gospodarze!)  Najbardziej ruchliwym fragmentem miasta jest bazar z licznymi sklepikami i ulicznymi garkuchniami:  

Największym atutem miasta jest jednak widok ośnieżonych gór wśród nich jest trzeci szczyt świata - Kanczendzonga. Nie zawsze niebo jest czyste a góry odsłonięte. Największe szanse na obejrzenie wspaniałej panoramy są wczesnym rankiem. Wstałem wcześnie, no i udało się:

     

Chowrasta Square located on the ridge above the town act as local meeting place. There is a monument of Nepalese poet, and the benches around the square where locals come for chat and reading.

A path will take you from Chowrasta to probably the most scenic Tibetan gompa - Bhutia Busty Gompa. The shrine originally stood on Observatory Hill, but was rebuilt in its present location by the chogyals of Sikkim in the 19th century. The gompa houses a fine gold-accented mural and the original copy of the Tibetan Book of the Dead.

Bhutia Busty Gompa is not big, but is has a special atmosphere - it is empty. Friendly monk will open for you the shrine so you can see the interior with Lord Buddha sitting on the altar...

Small donation (like 20 rupees) will be appreciated. There are other gompas to see in Ghoom, but they are not as interesting and atmospheric as Bhutia Busty.

 

From Darjeeling I was heading to Sikkim - once independent Himalayan Kingdom, incorporated by India in 1975. Sikkim due to the nearby Chinese border is treated as a special zone so the foreigners wanted to go there must obtain a special permit. Fortunately in Darjeeling it is easy to get in one day and free of charge.  You have to visit two different, distant offices to complete the forms and to be registered. Start from those at the clock tower - it will save you another walk...

   

 

Funkcję miejskiego deptaka pełni w Dardżylingu duży plac Chowrasta, zlokalizowany w górnej części miasta na górskim grzbiecie. Stoi tam pomnik jakiegoś nepalskiego poety, a wokół placu siedzą długimi godzinami na ławkach miejscowi - dyskutując i czytając gazety. Z tego placu wąska ścieżka niedostępna dla samochodów prowadzi na drugą stronę grzbietu - do najciekawszej miejscowej gompy - świątyni tybetańskiego buddyzmu. Nazywa się Bhutia Busty Gompa. Miejsce jest urokliwe, może dlatego, że kompletnie puste. Na teren świątyni wprowadza taka oto brama:

Sama świątynia jest niewielka - popatrzcie na zdjęcie po lewej, ale bardzo malowniczo położona na stoku. Na podwórku, wśród modlitewnych młynków i flag kręcił się życzliwy mnich, który chętnie wpuścił mnie do środka. Trzeba było oczywiście zostawić buty przed progiem. Aby zjednać sobie sympatię opiekuna świątyni zakręciłem z zapałem wielkim młynem modlitewnym w podcieniu przed wejściem:

We wnętrzu w zasadzie nie wolno fotografować, ale mój opiekun zostawił mnie na dłuższą chwilę samego i dzięki temu mogę Wam pokazać jak wygląda Budda siedzący na ołtarzu.

W przedsionku i na wewnętrznych ścianach świątyni są także ciekawe freski, niektóre - co się rzadko zdarza - złocone.

 

Finally you will wait in front of this confidential door until important person will sign and stamp your paper. Good luck!

Then you can walk again to the bazaar to buy your ticket to Gangtok - the booking office is located in the little kiosk (see the picture on the right column).

From Darjeeling to the capital city of Sikkim - Gangtok you will go by steep and narrow roads, hard to drive for the regular bus. At the Darjeeling bus terminal you will not see any bus. Instead you will see the line of jeeps - this is the main mean of public transport at the foothills of Himalaya:

 

 

Moja trasa prowadziła dalej z Dardżylingu do Sikkimu - niegdyś niepodległego himalajskiego królestwa, wcielonego do Indii w 1975 roku. Sikkim, ze względu na sąsiedztwo Chin jest specjalną strefą i cudzoziemcy chcący go odwiedzić muszą ubiegać się o specjalne zezwolenie. Na szczęście w Dardżylingu można to zezwolenie uzyskać w ciągu jednego dnia i do tego bezpłatnie. Niemniej zabiera to sporo czasu - trzeba odwiedzić kolejno dwa odległe od siebie biura (lepiej zacząć od tego przy wieży zegarowej, bo będzie mniej biegania), a potem cierpliwie poczekać przed drzwiami z napisem CONFIDENTIAL - no admission, aż jakiś ważny urzędnik podpisze i opieczętuje wasz papier. Wtedy możecie udać się do kasy biletowej w budce na bazarze by kupić bilet do Gangtoku:

 Do stolicy Sikkimu jedzie się wąskimi i stromymi górskimi drogami, niezbyt odpowiednimi dla autobusów. Na miejscowym terminalu nie uświadczycie autobusu. Stoi tam za to równy rząd jeepów. To właśnie one zapewniają publiczny transport na przedgórzu Himalajów:

In the fleet you will see also original jeeps. Ticket to gangtok will cost you 130 rupees. the sell tickets 24hours ahead. The best are two seats near the driver. Ticket to Gangtok costs 130 rupees - they sell tickets 24 hours ahead. We started at 8 am.

The picturesque road took us via Ghoom to he Teesta river. Then we crossed the Sikkim border at Rangpo.

 

More about Sikkim you can read on the next page...

 

Oprócz produkowanych w Indiach jeepów mahindra w tej flocie zobaczyć można także i oryginalne , wojskowe łaziki - takie jak na zdjęciu po lewej - pochodzące prawdopodobnie z  demobilu.  Jedno miejsce do Gangtoku kosztuje 130 rupii. Najwygodniejsze są dwa miejsca przy kierowcy (pod warunkiem, że nie siedzisz obok grubasa). Bilety zaczynają sprzedawać z wyprzedzeniem 24 godzin. W trasę wyruszyliśmy o 8.00 rano, zawracając do Ghoom (gdzie też są malownicze gompy) a następnie zjeżdżając w dolinę górskiej rzeki Teesta.

W Rangpo przekraczamy most na rzece i samochód zatrzymuje się na granicznym posterunku Sikkimu. Trzeba wysiąść do kontroli. Funkcjonariusz wpisuje dane do rejestru, sprawdza permit (zezwolenie na wjazd do Sikkimu) i wstawia pieczątkę. Wszystko to trwa jakieś pół godziny. Potem wszyscy na powrót upychają się w jeepie i możemy kontynuować jazdę - już dużo lepszą drogą w kierunku Gangtoku. U celu jesteśmy około 13.00.

Ale o moich wrażeniach ze stolicy Sikkimu przeczytacie już na kolejnej stronie...

 

     
     
To the next page of my  8RTW report  

Przejście do kolejnej części relacji z 8RTW

 

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory

Powrót na początek strony